środa, 29 sierpnia 2012

Twelve ♥

Następnego dnia wstałam wcześniej niż zwykle. Miałam sporo na głowie a nie chciałam, żeby Hayley o czymkolwiek się dowiedziała. Poszłam pod prysznic i od razu zadzwoniłam do Britney. Ona też już nie spała i była w pełnej gotowości.
-Za godzinę jadę odebrać tort - powiedziała - później wpadnę po ciebie i jedziemy do sali. Chłopaki mają podobno jakiś genialny pomysł.
-Mam się bać?
-Nie mam pojęcia. Ale bądź gotowa.
-Okay, nie ma sprawy. Będę czekać.
Rozłączyłam się i przebrałam się w TO. Na dworze było dość ciepło, ale nie chciało mi się szukać niczego innego. Podkręciłam rzęsy tuszem, nałożyłam na twarz małą warstwę pudru i zeszłam na dół. Hayley pewnie jeszcze spała, James pojechał załatwiać jakieś sprawy i tylko mama siedziała w kuchni. Zdałam sobie sprawę z tego, że nie umiem już z nią normalnie rozmawiać. Bo każda nasza rozmowa kończyła się kłótnią albo wzajemnym wyzywaniem. Rzuciłam jej "dzień dobry" i otworzyłam lodówkę w poszukiwaniu czegoś na śniadanie. W końcu zdecydowałam się na płatki z zimnym mlekiem i usiadłam naprzeciwko niej przy stole. Musiałam wtajemniczyć ją w urodziny. W końcu też powinna na nich być. I James też. Skrzywiłam się na samo wspomnienie o nim.
-Mamo? - zaczęłam.
-Słucham? - nawet nie podniosła na mnie wzroku znad gazety.
-Razem z Brit i znajomymi organizujemy dzisiaj niespodziankę dla Hayley.
-Niespodziankę? - dziwiła się i w końcu na mnie popatrzyła - a z jakiej to okazji?
-Ona ma dzisiaj urodziny. Kończy 18 lat. James ci nie powiedział?
-Nie, nic nie mówił.
-Tylko proszę cię, nic jej nie mów. Zachowuj się normalnie i udawaj, że nic nie wiesz.
-W porządku, nie ma sprawy.
-Mam nadzieję, że przyjdziecie. O 20:00 w "Bailamos".
-Bailamos? A to przypadkiem nie jest..
-Tak mamo - przerwałam jej - szkoła tańca taty Brit. Będziesz?
-Tak, postaram się.
-W porządku. Ja mam jeszcze coś do załatwienia.
Wstałam od stołu i wstawiłam naczynia do zmywarki, po czym wróciłam na górę po torbę. Nie wiem czemu przystanęłam pod drzwiami Hayley, ale usłyszałam jej głos. Wiem, że nie powinnam podsłuchiwać, ale to było silniejsze ode mnie.
-Tak mamo.. ja też cię bardzo kocham i strasznie za tobą tęsknię.. - mówiła zapłakanym głosem - nie, wszystko w porządku.. tak, Abbie jest cudowna, Dustin również... proszę, nie pytaj o tatę. Ma mnie kompletnie gdzieś... nie, nie dostałam.. pewnie zapomniał, jak co roku.. to nic, jakoś sobie poradzę.. nie mogę się doczekać, kiedy w końcu cię zobaczę...
Nie słuchałam dalej. To była jej prywatna rozmowa, której nigdy nie powinnam słyszeć. Wzięłam torbę ze swojego pokoju i zbiegłam na dół akurat w momencie, gdy usłyszałam klakson. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu Brit. Przez całą drogę zastanawiałyśmy się o co może chodzić chłopakom, ale znając ich, ten „plan” z pewnością nie był zbyt.. hmm jak to ująć.. normalny? Tak, tak chyba będzie najlepiej. Kiedy znalazłyśmy się pod salą zauważyłyśmy ich czarny samochód. 

-To oni mają klucze? – zdziwiłam się.
-Tak, dałam Liamowi komplet taty – odpowiedziała Brit i uśmiechnęła się do mnie. 
Zaparkowałyśmy obok nich i wysiadłyśmy. Wolnym krokiem weszłyśmy do sali, gdzie cała piątka o coś się kłóciła. Gdy nas zauważyli od razu ucichli i się uspokoili. Przywitałyśmy się z nimi i wszyscy wspólnie usiedliśmy na podłodze.
-A więc? – zaczęłam – co to za mega pomysł?
-Wymyśliliśmy coś, żeby było ciekawiej i mniej pospolicie – powiedział Harry.
-Mam się bać? 
-Ależ skąd – odezwał się Lou – po prostu stwierdziliśmy, że skoro to urodziny to równie dobrze my możemy być prezentem. 
-Louis, ale wy właśnie jesteście prezentem – powiedziała Brit – jesteście główną atrakcją wieczoru! Co druga dziewczyna marzy o tym, żeby was spotkać.
-Oh, on nie to miał na myśli – powiedział Zayn – po prostu wyskoczymy z wielkiego pudła.
-Że co?!

Szerzej otworzyłyśmy oczy, spojrzałyśmy na siebie i na nich, a po chwili po prostu wybuchnęłyśmy śmiechem i zaczęłyśmy kłaść się po podłodze. Chłopaki patrzyli na nas zdezorientowani, ale po chwili sami zaczęli się śmiać.
-Jesteście po prostu genialni – powiedziałam gdy w końcu się uspokoiliśmy – nie wpadłabym na coś takiego.
-To w sumie może się udać – powiedziała Britney – Hayley na pewno czegoś takiego nie będzie się spodziewała.
-I właśnie o to nam chodziło! – wyszczerzył się Horan – a co z tortem?
-Czeka w samochodzie.
W tej samej chwili zadzwonił telefon Liama. Powiedział tylko kilka słów i się rozłączył. 

-Chłopaki z ochrony przywieźli stoliki i krzesła – oznajmił – zaraz je tu wniosą.
-Załatwiliście nawet to? Boże, jak ja was kocham! 

Przytuliłam każdego z nich po kolei, a przy Zaynie zatrzymałam się na dłużej i lekko pocałowałam go w usta. W końcu wszystko było gotowe. Stoliki i krzesła poustawiane, wielkie pudło stało w kącie sali, sprzęt działał bez zarzutu i wszyscy zaproszeni potwierdzili swoją obecność. Nie pozostało nam nic innego, jak wrócić do domu i zacząć przygotowania. I właśnie w tym momencie o czymś sobie przypomniałam. 
-Nie mam prezentu! – krzyknęłam – przez to wszystko kompletnie zapomniałam o tym, żeby coś jej kupić.. 
-Nie przejmuj się – uspokoiła mnie Brit – ja też nie mam. Mamy jeszcze sporo czasu, jest dopiero 14:00. Możemy jechać teraz i coś jej wybrać. 
-Okay, dzięki jesteś kochana. A wy – zwróciłam się do reszty – pamiętajcie, żeby nikt was nie widział. Nikt nie może wiedzieć, że tu będziecie. Żadnych reporterów i dziennikarzy, jasne?
-Jasne, nie ma sprawy – powiedział Harry i posłał mi jeden ze swoich uroczych uśmiechów – to da się załatwić. 

-W porządku. W takim razie do zobaczenia wieczorem.
Pożegnałyśmy ich i z powrotem wsiadłyśmy do samochodu. Chodząc po galeriach nie miałyśmy pojęcia, co Hayley chciałaby dostać. Miałyśmy już kompletnie dość szukania odpowiedniego prezentu. Dochodziła 17:00. W końcu ja zdecydowałam się na srebrny łańcuszek z literą „H”, a Brit postawiła na prześliczną, kremową bluzkę bez szelek i perfumy. Zmęczone wróciłyśmy do domu. Od razu pobiegłam schować podarunek i poszłam do pokoju przyjaciółki. Tak, nazwałam ją przyjaciółką. Choć to może wydawać się dziwne, naprawdę nią dla mnie była. Zapukałam lekko i weszłam do środka. 
-Hej, mam dla ciebie propozycję – powiedziałam i usiadłam na łóżku.
-Dla mnie? Jaką? – zdziwiła się. 
-Razem z Brit idziemy dzisiaj potańczyć. Mamy lekko imprezowy humor. Nie chciałabyś pójść z nami? – starałam się zachowywać normalnie. 
-Naprawdę bym mogła? Nie chciałabym wam przeszkadzać..
-Daj spokój. Przecież sama cię zaprosiłam. Ubierz się w jakąś ze swoich najlepszych sukienek i chodź z nami. Co ty na to? 
-Dobrze. Naprawdę ci dziękuję. 
-Nie ma za co. Też miałabym dość tego ciągłego siedzenia w domu. Bądź gotowa o 19:30, zgoda? 
-Jasne, będę na pewno. 
Uśmiechnęłam się do niej i wyszłam z jej pokoju kierując się do garderoby. Zdjęłam z wieszaka sukienkę, którą ostatnio kupiłam, dobrałam do niej buty i dodatki i wróciłam do siebie do pokoju. Ułożyłam wszystko na łóżku i poszłam pod prysznic. Przez dłuższą chwilę relaksowałam się gorącą wodą, a po wyjściu otuliłam się ręcznikiem i usiadłam przed lustrem. Rozczesałam i wysuszyłam włosy, po czym wyprostowałam je, lekko podkręcając na końcach. Zrobiłam makijaż idealnie pasujący do STROJU i spryskałam się perfumami. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze i weszłam do pokoju. Założyłam sukienkę i dodatki i w końcu byłam gotowa. Efekt końcowy był całkiem obiecujący. Wzięłam głęboki oddech i zeszłam na dół. Sprawdziłam jeszcze telefon i zorientowałam się, że mam jedną wiadomość od mamy. „Jesteśmy już na miejscu. Nie chcieliśmy żeby Hayley czegoś się domyśliła. Czekamy na was. Mama”. Na całe szczęście Britney miała tam być już o 19:00, więc nie martwiłam się o nic. Wiedziałam, że ze wszystkim poradzi sobie doskonale. Chłopaki też powinni już być i szykować się do występu. Byłam tak zdenerwowana, że trzęsły mi się ręce. Próbowałam się uspokoić, ale na darmo. W końcu Hayley zeszła po schodach. Prezentowała się idealnie w TYM stroju. Uśmiechnęłam się do niej i wspólnie wyszłyśmy z domu. 
-A gdzie mój ojciec i twoja mama? – spytała. 
-Yyy.. – zawahałam się – mieli podobno coś do załatwienia. Wrócą późno. 
-Ach tak.. 
Wsiadłyśmy do mojego samochodu i ruszyłyśmy w kierunku „Bailamos”. Na miejscu stało już kilka samochodów w tym jeden, którego kompletnie nie poznałam. Nigdy wcześniej go nie widziałam. Wzruszyłam tylko ramionami i zaprowadziłam Hayley pod drzwi sali. 
-To dziwne – powiedziała – skoro to impreza, to dlaczego jest kompletnie cicho? Może jest zamknięte? Nie pomyliłaś czasem klubów?
-Nie wiem, sprawdźmy. 
Nacisnęłam klamkę i modliłam się, żeby wszystko się udało. Weszłyśmy do ciemnego pomieszczenia trzymając się za ręce. Nagle rozbłysły światła i wszyscy zebrani krzyknęli „Niespodzianka!”. Hayley puściła moją rękę i zakryła twarz dłońmi. Patrzyła dookoła kompletnie zdezorientowana. Nie mogła uwierzyć w to, co widzi. Wszyscy wspólnie odśpiewaliśmy jej „happy birthday” i nagle dostrzegłam w tłumie Brit. Miała na sobie TO. Dała mi znak, że wszystko gotowe.
-Hayley – szepnęłam do niej – chodź, zobaczysz prezent. 

-To wszystko.. dla mnie? – spytała oszołomiona ze łzami w oczach – skąd wiedziałaś? Jak to wszystko zrobiłaś?
-To teraz nie ważne.
Zaprowadziłam ją na początek sali, gdzie stało wielkie pudło.
-Co to niby jest? – spytała i przyjrzała się dokładniej. 

I właśnie w tym momencie z głośników poleciały pierwsze takty piosenki „What makes you beautiful” i chłopaki wyskoczyli z pudła z mikrofonami, zaczynając śpiewać. Wszyscy patrzyli na to oszołomieni, a Hayley najbardziej. Znów zakryła usta dłońmi i patrzyła na nich jak zahipnotyzowana. Nikt się ich tu nie spodziewał. I właśnie o to chodziło. Kiedy nadeszła solówka Hazzy, chłopak podszedł do zdezorientowanej Hayley i zaśpiewał prosto dla niej. Jeszcze chwila i chyba by zemdlała. Kiedy skończyli rozległa się burza oklasków i wszyscy znaleźli się koło nas.
-Nie wierzę. Nie wierzę, nie wierzę, nie wierzę! – powtarzała w kółko – Proszę powiedzcie, że to nie jest tylko sen.
-To nie sen – odpowiedział jej uśmiechnięty Niall – to wciąż rzeczywistość.
Wszyscy po kolei złożyli jej życzenia i serdecznie ją przytulili. Na koniec Louis wręczył jej kremową kopertę. 

-A to taki mały prezent.
-Żartujesz? Największym prezentem jest to, że w ogóle tu jesteście!
-To zasługa Abbie i Brit – powiedział jej Zayn – im powinnaś podziękować. 

Hayley odwróciła się do mnie i ze łzami w oczach mocno mnie przytuliła.
-Dziękuję – szepnęła mi do ucha – dziękuję ci za wszystko siostro. Nigdy ci tego nie zapomnę. Jesteś najlepszą osobą na świecie. Nigdy nie poznam kogoś takiego jak ty. 

-Nie ma za co – odszepnęłam jej – każdy ma prawo świętować swoje urodziny. Zwłaszcza osiemnaste.
-Ale skąd wiedziałaś? – spytała gdy już się od siebie odsunęłyśmy. 

-Ode mnie – usłyszałam za plecami znajomy głos i powstrzymałam się przed skrzywieniem. 
Hayley jednak podbiegła do Jamesa i zawiesiła mu się na szyi. A więc udało się. Wszystko wyszło dokładnie tak, jak zaplanowałam. Wszyscy imprezowicze się z nią zapoznali, złożyli jej życzenia i wręczyli prezenty. Na koniec zdmuchnęła świeczki z wielkiego urodzinowego tortu i impreza zaczęła się na dobre. Mama z Jamesem zmyli się od razu, żeby nam nie przeszkadzać, więc mieliśmy kompletną swobodę. Najlepszym momentem i tak było to, jak Hayley po raz pierwszy napiła się wódki. Z głośników poleciała muzyka i wszyscy zaczęli tańczyć. Przybiłam „piątkę” z chłopakami i Brit i wszyscy się do siebie przytuliliśmy. 
-Dziękuję – zwróciłam się do nich – bez was nic by się nie udało.
-Ale pomysł był twój. To jak? Kto ma ochotę potańczyć? – spytał Harry i pognał na parkiet biorąc ze sobą Shannon, która nagle znalazła się u jego boku.
 Wzruszyłam tylko ramionami i wszyscy poszliśmy za nim. Widziałam grymas na twarzy dziewczyny Stylesa, ale nic nie powiedziałam. Zawsze się tak zachowywała. Z taką wyższością, jakby była nie wiadomo kim. Nic nigdy jej nie pasowało. Zawsze miała jakieś „ale”. Nie lubiłam jej. Szczerze jej nie lubiłam, ale starałam się nie dać tego po sobie poznać. Skupiłam się na tańcu i na Zaynie. Bo każdy wolny kawałek tańczyłam właśnie z nim. Nie mogliśmy się pocałować, bo było za dużo ludzi, ale przytulania nikt nie mógł nam zabronić. Kiedy usłyszałam piosenkę „California king bed” zarzuciłam Zaynowi ręce na szyję i rozglądnęłam się dookoła. Liam tańczył z Britney, Harry oczywiście z Shannon, Niall z Hayley a Louis z Annie – dziewczyną z mojej starej szkoły. Lubiłam ją. Była taka inteligentna i wygadana, że nie dało się jej nie lubić. I miała świra na punkcie warzyw. Wszystko było idealnie. Wręcz perfekcyjnie. Nagle zauważyłam, że Shannon coś krzyczy, a Harry trzyma się za głowę starając się nie wybuchnąć. Po chwili po prostu coś do niej powiedział i wyszedł. Brunetka z grymasem na twarzy usiadła przy jednym ze stolików i zamówiła drinka. Zupełnie się nie przejęła tym, że jej chłopak właśnie gdzieś poszedł. Miałam ochotę do niej podejść i po prostu ją spoliczkować. Zayn chyba też to zauważył, bo przyglądał jej się ze zmrużonymi oczami.
-Poszukam go – szepnęłam do Mulata i wyszłam na zewnątrz.
Harry stał oparty o ścianę budynku, z zaciśniętymi pięściami i pochyloną głową. Obok zauważyłam przewrócony śmietnik i wgniecenie w jednym z samochodów.
-Wszystko w porządku? – spytałam i podeszłam do niego. 

-Nie twój pieprzony interes – warknął, a mnie zatkało.
Jeszcze nigdy nie słyszałam, by mówił coś takiego. A zwłaszcza do mnie. Chciałam odwrócić się i po prostu odejść, ale znów usłyszałam jego głos. 

-Poczekaj. Przepraszam, nie chciałem tego powiedzieć.
-Przeprosiny przyjęte – powiedziałam i stanęłam przed nim – co tam się stało? 
-Ja już tego po prostu dłużej nie wytrzymam – powiedział i spojrzał na mnie – nie dam rady dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. 
-Chodzi o Shannon? – spytałam, choć dobrze znałam odpowiedź na to pytanie. 
-A o kogo innego? Traktuje mnie jak jakiegoś nic nie wartego służącego! Gdy jesteśmy w otoczeniu paparazzich zachowuję się perfekcyjnie. Uśmiecha się, całuje mnie o mówi jak to mnie bardzo kocha. A później? Gdy ich nie ma nagle staje się twarda jak kamień. Wydaje mi polecenia i ciągle ciągnie mnie po galeriach handlowych. Nie mogę nawet spokojnie porozmawiać z fankami, bo jej się nudzi i grymasi, że chce już wracać. Nie pamiętam kiedy ostatnio widziałem ją zadowoloną. Nie, zaraz, czekaj. Była zadowolona jak kupiłem jej nową parę butów. Sukienkę, którą dzisiaj ma na sobie, też ja jej kupiłem. Traktuje mnie jak bankomat. A ja muszę to wszystko znosić. Dzisiaj po prostu nie wytrzymałem.
-Co zrobiła dzisiaj? 
-Narzekała dosłownie na wszystko. A to muzyka jej nie pasuje, a to ludzie się dziwnie patrzą, a to ja źle tańczę, a tort jej nie smakuje bo nie lubi orzechów bla, bla, bla. I tak cały czas. Dosłownie. Spytała nawet gdzie są reporterzy! W końcu powiedziałem jej „pierdol się” i wyszedłem.
-Więc dlaczego z nią jesteś? Dlaczego się tak męczysz? 

-Sam nie wiem, Abbie. Nie zachowywała się tak zawsze. Spotykamy się od pół roku i na początku była cudowna. Mogliśmy rozmawiać godzinami i nigdy nie brakowało nam tematów. Byliśmy tak blisko siebie, kompletnie zakochani i zatraceni. A od dwóch miesięcy stała się taka, jaka jest. Nadal coś do niej czuję, ale dłużej nie wytrzymam jej zachowania.
-Nie mogę patrzeć na to, co ona z tobą robi. Gdy jest w pobliżu nawet się nie uśmiechasz! Powinna sprawiać, że jesteś szczęśliwy. Powinna być twoim powodem do radości. A tymczasem jest zupełnie na odwrót. Naprawdę sądzisz, że ten związek ma sens?
-Nie ma sensu. Nie ma żadnego sensu. Nie chcę dłużej być traktowany jak nic nie warty śmieć. Nasz związek już chyba nie istnieje.
.
Uśmiechnęłam się do niego pocieszająco i wyciągnęłam ku niemu ramiona. Od razu się do mnie przytulił i staliśmy tak przez dłuższą chwilę.
-Zayn ma naprawdę wielkie szczęście – powiedział chwilę później. 
-Dlaczego? 
-Bo ma najcudowniejszą dziewczynę na świecie – odpowiedział z uśmiechem – dziękuję ci za wszystko. Po tej rozmowie naprawdę czuję się  lepiej. 
-Nie ma za co, od tego są przyjaciele.
Spojrzeliśmy na siebie po raz ostatni i wspólnie weszliśmy do sali. A to co tam zobaczyliśmy, przekroczyło nasze najśmielsze oczekiwania…


______________________
Heej ; )) W końcu udało mi się dodać kolejny!
Przepraszam was, ale byłam u babci, a tam niestety nie ma internetu..
A tak w ogóle to.. JESTEŚCIE KOCHANE!
24 komentarze, 21 obserwatorów.. KURCZE!
Jak ja was kochamm ♥♥♥ 
Mam najlepsze czytelniczki na świecie < 33 
Czekam na dalsze komentarze! Z mega niecierpliwością ; )) 
Piszcie co sądzicie ; )) ♥

A na koniec zapraszam na:



czwartek, 23 sierpnia 2012

Eleven ♥

Jechaliśmy bardzo długo. Przez całą drogę rozmawialiśmy i śmialiśmy się z czego popadnie. Próbowałam wyciągnąć z niego dokąd mnie zabiera, ale milczał jak grób. Chociaż w sumie to nie było najważniejsze. Nie liczyło się miejsce. Liczyło się to, że będziemy razem. Kiedy dojechaliśmy na miejsce, dziękowałam sobie, że wzięłam tenisówki. Rozglądnęłam się dookoła i starałam się uchwycić każdy fragment bajecznego krajobrazu. Byliśmy na wielkiej polanie, pełnej kwiatów i krzewów. Słońce chowało się już za horyzontem, a ja patrzyłam na wszystko zafascynowana.
-Jak ty znalazłeś to miejsce? - spytałam Liama i spojrzałam na niego.
-Całkiem przypadkiem - odpowiedział - raz wybrałem się na wycieczkę za miasto i dotarłem aż tutaj. Podoba ci się?
-Tu jest niesamowicie!
-A to jeszcze nie koniec.
Spojrzałam na niego badawczo nie rozumiejąc o co mu chodzi. Uśmiechnął się tylko i dał mi znak, żebym szła za nim, więc to zrobiłam. Nie miałam pojęcia dokąd mnie prowadzi, ale czy to ważne? Wieczór zapowiadał się naprawdę wspaniale. W końcu po 30 minutach doszliśmy na miejsce. Przede mną, pod ogromnym drzewem leżał ciemny koc, a na nim świece, koszyk z jedzeniem, wysokie kieliszki i.. sok wiśniowy. Patrzyłam na to wszystko nie mogąc uwierzyć własnym oczom.
-Zrobiłeś to wszystko.. dla mnie?
-Tylko i wyłącznie.
Uśmiechnęłam się do niego ciepło i usiadłam na kocu. Liam usiadł naprzeciwko i wyciągnął z kosza mini kanapki z kurczakiem. Zaczęliśmy rozmawiać i wspominać. Li opowiedział mi mnóstwo historyjek związanych ze swoim dzieciństwem, a ja odwdzięczyłam mu się tym samym. Nawet nie zauważyłam kiedy zrobiło się całkiem ciemno, a na niebie pojawiły się gwiazdy. Wstaliśmy z koca i położyliśmy się na trawie patrząc w niebo i wskazując różne konstelacje. Przy nim czułam się taka szczęśliwa i wyjątkowa, jak przy nikim innym. Sam fakt, że właśnie z nim przebywałam był spełnieniem moich największych marzeń. Ale dzięki temu, że ich poznałam zaczynałam inaczej na nich patrzeć. Już nie lubiłam ich za to, że są sławni i za to, że mają perfekcyjne głosy. Lubiłam ich za to jakimi są naprawdę. Za to, że są normalnymi ludźmi z normalnymi problemami i patrzą na świat przez różowe okulary. Wiele zmienili w moim życiu. Jeszcze nigdy żaden zespół tak na mnie nie wpłynął. Ich piosenek mogłam słuchać na okrągło i żadna jeszcze mi się nie znudziła. Gdy płakali, płakałam razem z nimi. Gdy się śmiali, cieszyłam się ich szczęściem. Ale poznanie ich osobiście, to najlepsze co mnie w życiu spotkało.
-A jakie masz hobby? - spytał Li.
-Kręcenie filmików z Abbie - odpowiedziałam bez wahania.
-A wcześniej? Zanim zaczęłyście nagrywać?
Nie odpowiedziałam mu od razu. Spuściłam głowę i zastanowiłam się nad odpowiedzią. Nie lubiłam tego typu pytań. Nie chciałam opowiadać o swoim życiu sprzed lat.
-Brit? Wszystko w porządku? - spytał chłopak i przyjrzał mi się badawczo.
-Tak.. kiedyś kochałam taniec - wyznałam - to była moja pasja. Moje całe życie.
-Więc czemu przestałaś?
Poczułam znajome ukłucie w sercu.
-Mój tata był instruktorem tańca - wyznałam z bólem - to on wszystkiego mnie uczył. On i Peggy, jego współpracowniczka. Ale od jego śmierci trzy lata temu przestałam w ogóle interesować się tańcem. Wszystko mi o nim przypominało. To było dla mnie po prostu za trudne.
-Przepraszam, nie wiedziałem..
-Nie musisz przepraszać - uśmiechnęłam się do niego - przywykłam do tego, że go już nie ma.
-A jak zginął? Jeżeli nie chcesz, nie musisz odpowiadać..
-Wracał ze studia do domu i wjechał w niego pijany kierowca.. zginął na miejscu. Nie było szans na ratunek.
Poczułam jak łza spływa mi po policzku. Liam to zauważył i szybko otarł ją kciukiem. Na chwilę nasze twarze znalazły się niebezpiecznie blisko siebie, ale szybko się od siebie odsunęliśmy. Nagle poczułam jak coś kapie mi na rękę. Chwile później z nieba lunął deszcz. Szybko wstaliśmy, wzięliśmy wszystkie rzeczy i pobiegliśmy do samochodu ciągle się śmiejąc. Zanim dotarliśmy na miejsce byliśmy całkiem przemoczeni. Zapakowaliśmy wszystko do bagażnika i już mieliśmy wsiadać do samochodu, gdy nagle Liam ujął mnie za rękę i spojrzał mi prosto w oczy. Następnie lekko mnie okręcił i sama nie wiem kiedy zaczęliśmy tańczyć wtuleni w siebie. Nie przeszkadzało nam to, że leje jak z cebra ani to, że jesteśmy całkiem mokrzy. W końcu wsiedliśmy do samochodu i wróciliśmy do Londynu. Przez całą drogę nadal rozmawialiśmy i śmialiśmy się z najzabawniejszych momentów swojego życia. Kiedy stanęliśmy pod moim domem, nie chciałam wysiadać.
-Dziękuję - powiedziałam - dziękuję ci za cały dzisiejszy dzień. Naprawdę świetnie się bawiłam.
-Ja również ci dziękuję.
-Mi? Za co? - zdziwiłam się.
-Za to, że zgodziłaś się ze mną pojechać. I za to, że sprawiłaś, że ten dzień był wyjątkowy.
Uśmiechnęłam się do niego szeroko i ciarki przeszły mi po plecach, gdy się nade mną pochylił. Pocałował mnie w policzek.
-Dobranoc - szepnął mi do ucha.
-Dobranoc - odpowiedziałam i wysiadłam z samochodu.
Nie mam pojęcia jak udało mi się dojść do drzwi. Kolana się pode mną ugięły i dłuższą chwilę siłowałam się z zamkiem. W końcu udało mi się wejść i dopiero wtedy usłyszałam, że Liam odjechał. W domu panowała kompletna ciemność. Wzięłam kilka głębokich oddechów żeby się uspokoić i dopiero wtedy poszłam do swojego pokoju.


[LIAM]

Odjechałem dopiero, gdy Britney zniknęła za drzwiami swojego domu. Uśmiech ciągle nie schodził mi z twarzy i nie mogłem doczekać się kolejnego spotkania z nią. Bo przy niej czułem, że mogę być sobą. Gdy byłem z nią zapominałem o sławie i popularności. Byłem po prostu normalnym chłopakiem. Gdy dojechałem do domu, odstawiłem samochód do garażu i starałem się wejść jak najciszej. Oczywiście niepotrzebnie, bo cała reszta siedziała przed telewizorem skupiona na jakimś filmie. Gdy tylko mnie zobaczyli, uśmiechnęli się i włączyli pauzę.
-Ooo Daddy wrócił z randki - powiedział wyszczerzony Harry - niegrzecznie tak o tej porze wracać do domu.
-Powiedział ten, który zazwyczaj wraca nad ranem - odpowiedziałem mu i wystawiłem język.
-Nic nie mów - powiedział Niall - dobrze, że wróciłeś. W końcu mogę iść po coś do jedzenia.
-Nie musiałeś czekać aż wrócę.
-Musiałem. Bo wcześniej nie chcieli zastopować.
I już go nie było, bo zniknął w kuchni. Dopiero teraz zauważyłem Shannon. Siedziała obok Harry'ego ze skwaszoną miną. Zupełnie jakby wcale nie chciała tu być. Przysiadłem się do nich i wspólnie skończyliśmy film. Nie przeszkadzało mi to, że nic z niego nie wiedziałem. Reszta chyba też, bo ciągle strzelali jakieś komentarze i horror zamienił się w komedię. Jak zwykle.
-A tak w ogóle - odezwał się Zayn - jutro mamy dwa wywiady i próbę. Pamiętacie?
-Osz.. - powiedział Harry - fuck. To jutro jest środa?
-Nie będę wam przeszkadzać - powiedziała Shannon - Harry odwieź mnie do domu.
-A nie możesz zostać? Powinienem się położyć..
-Jasne, zaniedbuj mnie dalej. Jako mój chłopak masz obowiązek odwieźć mnie do domu. Więc kluczyki w dłoń i jedziemy.
-Shannon, daj sobie na wstrzymanie - skomentował to Zayn.
-Nie odzywaj się Malik - syknęła - nie mówię do ciebie.
Wystarczyło jedno spojrzenie na Hazzę i już było wiadomo, że jest mega wściekły. Maskował to sztucznym uśmiechem, ale ostatecznie odwiózł swoją dziewczynę. Pożegnałem się z chłopakami i poszedłem do siebie. Leżąc w łóżku nadal myślałem o Britney. I miałem dziwne przeczucie, że tak będzie cały czas..


[ABIGAIL]

Wakacje mijały w szalonym tempie. Była już połowa sierpnia. Z każdym kolejnym dniem coraz bardziej bałam się iść do Drasblow. Bo szkoła bez Brit, to nie szkoła. I właśnie tego dnia przyjaciółka zadzwoniła do mnie, ale zachowywała się jakoś dziwnie.
-Abbie, musisz ze mną gdzieś pojechać - powiedziała zanim zdążyłam ją przywitać.
-Ale gdzie?
-Nieważne, proszę cię, zrób to dla mnie.
-Dobrze, nie ma sprawy. Skoro to takie ważne.
-Dziękuję. Będę u ciebie za godzinę.
I przerwała połączenie. Szybko doprowadziłam się do porządku i przebrałam się w TO. Zbiegłam na dół, gdzie zastałam Hayley i uśmiechnęłam się do niej.
-Gdzie się tak wystroiłaś? - spytała.
-Brit mnie gdzieś zabiera. Ale nie mam pojęcia gdzie.
-Rozumiem.
Porozmawiałyśmy chwilę i nagle o czymś sobie przypomniałam. Przeprosiłam Hayley i wróciłam na górę. Niepewnym krokiem zmierzałam ku drzwiom prowadzącym do prywatnego gabinetu Jamesa. Wzięłam głęboki oddech i zapukałam. Gdy usłyszałam "proszę" powoli otworzyłam drzwi i weszłam do środka. James siedział za wielkim biurkiem, zawalony papierkową robotą. Na mój widok przerwał pracę i spojrzał na mnie zdumiony.
-Abbie? W czymś mogę ci pomóc?
-Tak. Mogę zadać ci jedno pytanie?
-Oczywiście, pytaj o co chcesz.
-Kiedy Hayley ma urodziny?
-Dlaczego nie spytasz jej? - uniósł jedną brew do góry. Zupełnie tak jak ona.
-Nie rób problemu, tylko odpowiedz. 
-18 sierpnia. Ale po co ci to?
-Nieważne, dzięki.
Jak najszybciej wyszłam z jego gabinetu i wróciłam na dół. Hayley na szczęście poszła już do siebie. 18 sierpnia. Czyli dokładnie jutro. Miałam mało czasu, ale musiałam zorganizować swój plan. Wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Zayn'a. Odebrał dopiero za drugim razem.
-Słucham? - gdy usłyszałam jego głos, mimowolnie się uśmiechnęłam.
-Przepraszam, mogę ci na chwilę przeszkodzić?
-Ty? Zawsze.
-Jakiś ty miły. Słuchaj, macie dzisiaj czas z chłopakami?
-Tak, ale dopiero po 16:00. A coś się stało?
-To nie rozmowa na telefon. Dajcie znać jak będziecie w domu. Zgoda?
-Okej. Mam się bać?
-Mnie? Oczywiście, że nie. Ja jestem łagodna.
-Taa, wmawiaj to sobie.
-Do zobaczenia.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do kieszeni. Akurat w tym momencie usłyszałam klakson. Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu przyjaciółki. Przywitałam się z nią całusem w policzek i odjechałyśmy. Ubrana była w TO. Próbowałam wypytać ją dokąd mnie zabiera, ale powtarzała tylko "zaufaj mi". Po pewnym czasie rozpoznałam trasę, którą jechałyśmy. Znałam ją bardzo dobrze. Zatrzymałyśmy się pod salą taneczną "Bailamos" należącą do jej ojca. Zdziwiło mnie to. Nie przyjeżdżała tu od 3 lat. Odkąd jej ojciec zmarł w wypadku samochodowym. Nie odezwałam się. Po prostu poszłam za nią. W końcu znalazłyśmy się w środku. Zupełnie nic się tam nie zmieniło. Wszystko było takie samo. Dokładnie takie, jakie zapamiętałam. Sala mieściła się na parterze i tylko Brit miała do niej klucze. Od wypadku nie odbywały się tu żadne zajęcia. Rozglądnęłam się dookoła przypominając sobie chwile, gdy siedziałam w kącie i patrzyłam jak Brit z 7 innymi dziewczynami wykonują różne układy. 
-Musiałam tu przyjechać - powiedziała przerywając ciszę - nie mogę wiecznie uciekać od tego miejsca.
-Bardzo dobrze, że tu wróciłaś. Ale co cię tak nagle natchnęło?
-Sama nie wiem.. po prostu zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo tęsknię za tańcem. Ciekawe czy coś jeszcze pamiętam. 
Podeszła do wieży ustawionej w kącie i włączyła pierwszą lepszą piosenkę. W jednej chwili w całej sali rozległa się muzyka, a Brit zaczęła tańczyć ich najbardziej popularny układ. Nie zapomniała ani jednego kroku. Wszystko zatańczyła bezbłędnie, a swój występ zakończyła saltem w tył. I w tym momencie mnie oświeciło.
-Britney! - krzyknęłam - Już wiem! Już wiem!
-Hę? Co wiesz? - przyjaciółka spojrzała na mnie nic nie rozumiejąc.
-Mam pomysł!
-Abbie wyrażaj się jaśniej, co ty na to? 
-Będziesz chodzić ze mną do Drasblow! Musimy tylko załatwić, żeby dyrektor widział jak tańczysz! Przekonamy go, że musisz tam chodzić! I nie będziemy musiały się rozstawać!
-Chyba sobie żartujesz.
-Dlaczego?
-Nie zapominaj, że ja nie tańczę. Już nie.
-Ale.. przecież przed chwilą..
-To było co innego.. 
Usiadłyśmy po turecku na parkiecie na przeciwko siebie.
-Taniec nie znaczy dla mnie już tak wiele jak dawniej - kontynuowała - po śmierci taty to po prostu przestało mieć sens.. robiłam to i dla niego i dla siebie. I te chwile tutaj, w studiu były najlepszymi chwilami mojego życia. Ale teraz nie potrafiłabym po prostu zapomnieć i tańczyć nadal, jak gdyby nic się nie stało..
-Britney, nie uważasz, że już czas zacząć żyć normalnie? Sama mówisz, że taniec to była twoja pasja. A ze swoich pasji nie powinno się rezygnować. Przecież o tym wiesz! Tylko spójrz. Przed chwilą bezbłędnie wykonałaś układ, którego nie ćwiczyłaś od 3 lat! A to oznacza, że nigdy nie przestałaś kochać tańca. To nadal w tobie siedzi. Bez względu na to, czy tego chcesz czy nie. Myślę, że twój tata nie chciałby żebyś przestawała robić to, co kochasz. 
-Ja.. sama nie wiem.. - po jej policzku spłynęła łza. 
-Britney, bez względu na to, co postanowisz zrobić, ja zawsze będę z tobą. Jesteś dla mnie jak siostra i dobrze o tym wiesz. Chcę żebyś podjęła słuszną decyzję. Nie chcę żebyś rezygnowała z marzeń. A Drasblow to było też twoje marzenie. Zrób to, co uważasz za słuszne.
-Naprawdę myślisz, że.. że mogłabym zacząć od początku? Że znowu mogłabym tańczyć?
-Oczywiście, że tak! Nie znam lepszej osoby od ciebie! Chcesz spróbować?
-Chyba tak..
-Więc zrobimy tak.. - wtajemniczyłam ją w swój plan, który wymyśliłam dosłownie chwilę temu.
-Naprawdę myślisz, że to się uda?
-Z pomocą chłopaków? Wszystko się uda.
-Dziękuję. Dziękuję za wszystko, co dla mnie robisz. Jesteś jedyna i niezastąpiona. 
Przytuliłam ją do siebie mocno. Trwałyśmy tak przed dłuższą chwilę a gdy się od siebie oderwałyśmy, włączyłyśmy muzykę i zaczęłyśmy się wygłupiać. Tańczyłyśmy i skakałyśmy po całej sali. W końcu wtajemniczyłam ją w plan zorganizowania urodzin dla Hayley. One również się pogodziły i był między nimi spokój. Chyba nawet się polubiły.
-Wiesz co? To może zrobimy tą imprezę tutaj? - zaproponowała Brit.
-Naprawdę? To nie będzie problem?
-Jasne, że nie! Przecież i tak nikt tutaj nie przychodzi.
-Świetnie!
Poczułam wibracje w kieszeni, więc wyjęłam telefon. Na wyświetlaczu pojawił się numer Zayn'a.
-Tak? - odebrałam.
-Jesteśmy w domu. Możecie wpadać. Wprost nie mogę się doczekać tych twoich nowości.
-Zaraz będziemy. Aha! Wiesz co?
-Nie. Co mam wiedzieć?
-Kocham cię.
-Słodka jesteś. Ja ciebie też. Do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Opuściłyśmy salę i pojechałyśmy do domu chłopaków. Drzwi otworzył nam Niall, a cała reszta czekała w salonie. Przywitałyśmy się ze wszystkimi i przeszłyśmy do konkretów.
-Słuchajcie - zaczęłam - jak wiecie od początku wakacje jest u mnie córka mojego ojczyma. Ostatnio zaczęłam z nią gadać i doszłyśmy do porozumienia. Jest waszą wielką fanką i strasznie chce was spotkać, a jutro ma urodziny. Więc postanowiłam zorganizować jej imprezę, a was proszę o pomoc.
-A na czym nasza pomoc będzie polegać? - spytał Harry.
-Pomożecie nam w udekorowaniu sali i..
-I..? 
-Możecie dla niej zaśpiewać? Jedną, jedyną piosenkę? Naprawdę bardzo mi na tym zależy.
-Jasne - zgodził się Liam, a reszta go poparła - dla fanów wszystko.
-Jesteście kochani - powiedziałam z uśmiechem.
-To to chyba każdy wie - wyszczerzył sie Louis.
-To jak? Zaczynamy dzisiaj, czy dopiero jutro? - spytał Zayn.
-Najlepiej od razu - odpowiedziałam - chcę mieć wszystko zapięte na ostatni guzik.
-W porządku - powiedział Li - ja z Niallem załatwimy tort, Louis, Harry i Brit pojadą po dekoracje, a Zayn i ty jedźcie już na miejsce i czekajcie na nas. A właściwie, to gdzie to ma być?
-W "Bailamos".
-W tej sali tanecznej?
-Tak, dokładnie tam.
-W porządku. To do roboty ludzie!
W jednej chwili wszyscy wstali i się rozeszli żeby zrobić to, co im przydzielono. Byłam im tak strasznie wdzięczna, że miałam wielką ochotę ich wszystkich przytulić. Britney dała mi klucze od sali i razem z Zaynem pojechaliśmy na miejsce jego samochodem. W końcu mogłam być z nim sam na sam. Od dawna z nim nie rozmawiałam i strasznie za nim tęskniłam. Gdy byliśmy już w środku, Zayn stanął za mną i objął mnie w talii. Położyłam swoje ręce na jego dłoniach i zaczęliśmy się kołysać.
-Brakowało mi ciebie - szepnął mi do ucha i zaczął całować mnie po szyi.
-Mi ciebie też - odszepnęłam - ale wiesz, że nie możemy się spotykać publicznie..
-Możemy. Jako przyjaciele. Tego nikt nam nie zabroni. 
-Mhmm.. tak..
Rozkoszowałam się jego dotykiem i bliskością. W końcu odwróciłam się do niego i nasze usta złączyły się w długim, zachłannym pocałunku. Poczułam jak jego ręce błądzą po moich plecach. Było mi tak dobrze, jak jeszcze nigdy. 
-Kocham cię - powiedziałam w przerwie między pocałunkami.
-Ja ciebie też. Jesteś moim aniołem.
I właśnie w tym momencie usłyszeliśmy czyjeś kroki. Niechętnie się od siebie odsunęliśmy i usiedliśmy na podłodze. Po chwili cała reszta była już z nami. Lou i Harry szli z jakimiś kartonami, Brit z tyłu gadała z Liamem a Niall rozmawiał przez telefon. Wszystko było załatwione. Nawet podkład muzyczny do WMYB. Zabraliśmy się do pracy. Brit włączyła muzykę i zaczęliśmy się wygłupiać. Trochę nam to zajęło, ale atmosfera była nieziemska. Całość skończyliśmy po 22:00. A efekt końcowy był zniewalający. Wszędzie było pełno balonów i serpentyn, w rogu stał sprzęt i nagłośnienie, a na ścianie wisiał wielki plakat z napisem "Happy Birthday Hayley!" . Zaprosiliśmy znajomych i w końcu mogłyśmy wrócić do domu. Wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nic nie miało prawa się nie udać. Dopiero w samochodzie wtajemniczyłyśmy chłopaków w nasz plan dotyczący Drasblow. Zgodzili się chętnie, co bardzo podniosło mnie na duchu. Kiedy byłam już w swoim domu i leżałam wygodnie w łóżku, stwierdziłam, że zapowiada się fantastyczny tydzień.. 

___________________________________
I jest kolejny ;D Coś maleje liczba komentarzy..
Co się dzieje..? :( 
Jeżeli mnie kochasz - SKOMENTUJ :D
Przecież to nie zajmie Ci dużo czasu.. mała chwilka, a tak bardzo cieszy ; ) 
Chcę znać wasze opinie! Może macie jakieś zastrzeżenia, albo swoje pomysły? 
Po prostu mi o tym NAPISZCIE! Proszę was dziewczyny.. <3
Ja kocham WAS WSZYSTKIE. Każdą z osobna! Chociaż was nie znam to i tak was kocham <3
Za to, że tu wchodzicie i czytacie to, co pisze ;)
To jest najlepsze!
Więc czekam na komentarze <33 

poniedziałek, 20 sierpnia 2012

Ten ♥

-Co ty tu robisz? - warknęłam.
Alex wstał z kanapy i zrobił kilka kroków w moim kierunku, ale widząc moją minę, zatrzymał się.
-Musimy pogadać - powiedział.
-Nie będę z tobą o niczym rozmawiać. Kiedy to w końcu do ciebie dotrze?!
-Abbie, przecież..
-Najlepiej od razu stąd wyjdź - nie dałam mu skończyć - po prostu zniknij i nigdy nie wracaj.
-Proszę cię chociaż o 5 minut - nie dawał za wygraną.
-Alex kiedy w końcu do ciebie dotrze, że nie mamy ze sobą już nic wspólnego? Wszystko między nami skończyło się 2 lata temu. Nic nas już nie łączy. Czemu po prostu nie możesz dać mi spokoju?
-Bo nadal mi zależy.
-Zależy? - prychnęłam i wybuchnęłam sztucznym śmiechem - proszę cię! Ty w ogóle wiesz co to znaczy? Bez takich żartów.
-Jesteś niemożliwa.
-Możliwe. Ale jestem też uparta. Więc wynocha z mojego domu. Już.
Otworzyłam drzwi wejściowe i spiorunowałam go wzrokiem. Patrzył na mnie jeszcze dłuższą chwilę, ale w końcu skierował się do wyjścia.
-Pamiętaj - szepnął mi do ucha - ja nie odpuszczę.
Kiedy tylko zniknął mi z oczu, trzasnęłam drzwiami i poszłam do swojego pokoju. Kiedy włączyłam światło o mało nie dostałam zawału i pisnęłam przerażona. Dustin miał niezłą zabawę, bo zaczął się ze mnie śmiać.
-No bardzo śmieszne braciszku, naprawdę - powiedziałam wściekła.
-No co? Mnie to śmieszy! Gdybyś tylko widziała swoją minę..
-Spadaj. A tak w ogóle to co ty tutaj robisz?
-Słyszałem, że dostałaś się do Drasblow. Dlaczego nic nie powiedziałaś?
-Nie miałam do tego głowy - przyznałam już nieco spokojniej - to wszystko się stało tak nagle.. sama nie wiem czy powinnam tam iść..
-No chyba sobie żartujesz! Jasne, że masz tam iść. I bez dyskusji!
-Ale Britney..
-Brit to twoja przyjaciółka. I pewnie chciałaby żebyś spełniła swoje największe marzenie, czyż nie?
-No tak..
-Abbie, nie przesadzaj! Zresztą, przecież już się zgodziłaś. Teraz powinnaś się cieszyć.
-Ale ja się cieszę! Nawet nie wiesz jak bardzo! A tak poza tematem, kto tu wpuścił Alexa?
-A co? Mówił, że jesteście umówieni..
-Dustin! Nigdy więcej go tu nie wpuszczaj - warknęłam - jasne?
-Okay, okay. A co ty dzisiaj masz taki humor? Ugryzło cię coś czy co?
-Ughh, nieważne. To wszystko przez niego. Nie chcę go widzieć, a on ciągle nie odpuszcza.
-Lepiej połóż się spać - powiedział i wstał - porozmawiamy jutro zgoda?
-Zgoda, dzięki.
Kiedy wyszedł przebrałam się w piżamę i posłusznie położyłam się do łóżka. Po zgaszeniu światła jeszcze długo nie mogłam zasnąć. Ciągle myślałam o tym, co ostatnio dzieje się z moim życiem. Poznałam One Direction, zakochałam się po uszy w chłopaku, w którym nie powinnam się zakochiwać, coraz częściej kłóciłam się z mamą a na domiar złego Alex wrócił z USA i zaczął mnie nachodzić. Za dużo tego wszystkiego. W jeden miesiąc moje życie zmieniło się o 180 stopni. W końcu po długich próbach udało mi się zasnąć.
Następnego dnia obudził mnie dźwięk dzwonka telefonu. Szybko przetarłam oczy i odebrałam zaspanym głosem.
-Tak?
-Hello księżniczko! - usłyszałam głos Britney - jak można o tej godzinie jeszcze spać?
Spojrzałam za zegarek stojący obok łóżka.
-Brit, do cholery jest 7:00 rano!
-Tak, wiem. I radzę ci się pospieszyć. Będę u ciebie za pół godziny.
-Co? Po co?
-Idziemy pobiegać! Rozpiera mnie energia, a jak wiadomo sport to zdrowie. Do zobaczenia!
Nie zdążyłam zaprotestować, bo połączenie zostało przerwane. Niechętnie wstałam z łóżka i poszłam pod prysznic. Ubrałam swoje ulubione dresy, związałam włosy w kucyk i zeszłam na dół. Zrezygnowałam z jedzenia śniadania i wypiłam tylko szklankę zimnej wody. O równej 7:30 Britney była już pod moim domem.
-Ty zwariowałaś - powiedziałam gdy znalazłam się koło niej - co cię tak nagle naszło na bieganie?
-A jakoś tak.
Wolnym truchtem biegłyśmy sobie tylko znaną ścieżką, którą odkryłyśmy miesiąc temu podczas jednej z rowerowych przejażdżek. Żadna z nas się nie odzywała. Po prostu rozkoszowałyśmy się słońcem i piękną pogodą. Po godzinie dobiegłyśmy na miejsce. A mianowicie na niewielką polanę, na środku której stało rozłożyste drzewo, na którym uwielbiałyśmy przesiadywać. Złapałyśmy oddech i usiadłyśmy koło siebie.
-Dobra, mam dość milczenia - powiedziała w końcu Brit - umówiłam się z Liamem!
-Aha! A więc to po to chciałaś mnie tu zaciągnąć?
-Fakt, miałam ukryty pretekst, ale już od dawna chciałam się przebiec. A teraz trafiła się idealna okazja.
-Inteligentne - przewróciłam oczami - no, ale opowiadaj! Jak cię zaprosił?
-Zadzwonił do mnie jeszcze wczoraj i zaproponował wspólne wyjście. Najgorsze jest to, że nie powiedział gdzie i nie mam pojęcia w co się ubrać.!
-Oj tam, na pewno dasz radę. Tylko żeby ci do głowy nie przyszły szpilki albo koturny!
-Przestań, nie ma mowy.
Rozmawiałyśmy jeszcze dłuższą chwilę, ale na niebie pojawiły się ciemne chmury i musiałyśmy wracać. Pożegnałam się z Brit życząc jej dobrej zabawy i weszłam do domu. Wydawało mi się, że nikogo nie ma, ale gdy przechodziłam obok pokoju Hayley, usłyszałam dziwne odgłosy. Zupełnie jakby płakała. Zawahałam się, ale w końcu cicho zapukałam do drzwi. Nie odpowiedziała, więc lekko je uchyliłam i zajrzałam do środka. Hayley siedziała skulona na parapecie i chyba nawet mnie nie zauważyła. Dopiero gdy podeszłam bliżej wzdrygnęła się i spiorunowała mnie wzrokiem,
-A ty co tu kurwa robisz? - warknęła - trochę prywatności!
-Wybacz, że weszłam na twoje terytorium - prychnęłam - chciałam tylko zobaczyć, czy wszystko okej, ale sądząc po twoim zachowaniu stwierdzam, że jesteś wredna jak zawsze, więc już mnie nie ma.
Cofnęłam się o kilka korków i już chciałam wychodzić, ale zatrzymał mnie jej głos. 
-Poczekaj. Nie musisz udawać, że się o mnie martwisz.
-Wiem, że nie muszę - Hayley zrobiła mi miejsce na parapecie, więc usiadłam obok niej - ale chyba chcę.
-Chyba? - uniosła do góry jedną brew i ruchem ręki otarła łzę płynącą po policzku.
-Nie łap mnie na słówka. To że ty jesteś wredna nie oznacza, że ja też muszę. Coś się stało?
-A obchodzi cię to?
-Skoro tu siedzę to pewnie mnie obchodzi.
-Wiesz, też nie czułabyś się najlepiej będąc w miejscu gdzie nikogo nie znasz. Gdzie nikt się tobą nie interesuje i ma cię gdzieś.
-Naprawdę tak to odbierasz? A nie przyszło ci do głowy, że jesteś sama przez swoje zachowanie? Od początku traktujesz nas jak swoją służbę i masz gdzieś uczucia innych.
-To wcale nie tak..
-Nie? A jak? Hayley zachowujesz się za przeproszeniem jak szmata. I później się dziwisz, że nikogo nie masz.
-Ale ja nie wiem co mam robić! Czy to naprawdę aż tak trudno zrozumieć? Odkąd ojciec nas zostawił nic nie jest takie samo! Moja mama się załamała i zaczęła pić. Na szczęście jakoś udawało mi się ją powstrzymywać, ale to nie jest łatwe! Przez niego wszystko nam się zawaliło.. nie mogę patrzeć na jego szczęście..
-A myślisz, że mi jest łatwo? Mojego taty nie widziałam od kilku lat! Nie mam z nim żadnego kontaktu i nie mogę się z nim zobaczyć. A teraz przez tego twojego tatusia mama w ogóle przestała zwracać na mnie uwagę. Już się dla niej nie liczę. I mam tego wszystkiego dosyć..
-Nasze sytuacje są podobne.. a wszystko przez mojego ojca..
-Co masz na myśli?
-Już od dawna zaczął podrywać jakieś kobiety u siebie w pracy. Mama tego nie wiedziała, ale mnie nie tak łatwo oszukać.. twoja mama była ostatnia.. nie sądziłam, że zmusi ją do zostawienia męża i zerwania z nim kontaktu! Nie chciałam tu przyjeżdżać.. ale nie miałam wyjścia..
-Nie obwiniaj się. Może najwyższy czas zakopać topór wojenny? Spróbujmy żyć normalnie. Bez ciągłego wyzywania się i wywyższania. Co ty na to?
-Jestem jak najbardziej za. I przepraszam cię za moje zachowanie.. nie powinnam uważać się za lepszą..
-Przestań, ja też święta nie jestem.
Po raz pierwszy na jej twarzy zobaczyłam uśmiech i sama się uśmiechnęłam. Zaczęłyśmy rozmawiać jak gdyby nigdy nic. Hayley opowiadała mi o swoim życiu, a ja jej o swoim. Zaczynałam coraz bardziej jej ufać. Okazała się zupełnie inna niż mogłoby się wydawać. Była miłą, wesołą i sympatyczną dziewczyną z problemami. Ale kto dzisiaj ich nie ma? Chciałam powiedzieć jej o Zaynie, ale nie byłam pewna, czy mogę aż tak jej zaufać.
-Ej, a co powiesz na małe zakupy? - spytałam nagle.
-Świetny pomysł! - wyraźnie się ucieszyła - dawno nie byłam na zakupach..
-W takim razie za pół godziny widzimy się na dole.
-W porządku.
Wyszłam z jej pokoju i poszłam pod prysznic. Musiałam zmyć z siebie poranny jogging. Spięłam włosy w wysoki kok i ubrałam się w TO. Zrobiłam lekki makijaż i zeszłam na dół. Hayley dołączyła do mnie kilka minut później ubrana w ten zestaw. Uśmiechnęłyśmy się do siebie i pojechałyśmy do galerii handlowej. Niemal z każdego sklepu wychodziłyśmy z nowymi rzeczami. Śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy jak dobre przyjaciółki. Atmosfera była naprawdę przyjemna. W jednym ze sklepów z głośników poleciała piosenka "What makes you beautiful".
-To jest moja piosenka! - krzyknęła Hayley i zaczęła śpiewać.
Zaśmiałam się i dołączyłam do niej. Wszyscy ludzie zaczęli się na nas gapić, ale my miałyśmy to gdzieś. Liczyła się tylko dobra muzyka. W mojej głowie zrodził się szatański plan.
-Więc jesteś fanką One Direction? - spytałam gdy piosenka dobiegła końca.
-Od niedawna. Liczyłam na to, że jak przyjadę do Londynu to uda mi się ich choć zobaczyć, ale jak na razie mi się nie udało. A ty?
-Ja też od niedawna.
Nie powiedziałam jej nic więcej. Uśmiechnęłam się tylko pod nosem. W końcu byłyśmy tak obładowane zakupami, że zrezygnowałyśmy z dalszego chodzenia po sklepach i wróciłyśmy do domu. Zrobiłyśmy sobie po kawie mrożonej i usiadłyśmy w moim pokoju.

[BRITNEY]

Zaraz po powrocie do domu, wzięłam prysznic i pobiegłam do swojej garderoby. Liam miał zjawić się o 16:00, więc miałam mało czasu. W końcu udało mi się wybrać odpowiedni strój i przebrałam się w niego. Zostało mi trochę czasu więc zajęłam się malowaniem paznokci. Gdyby kilka miesięcy temu ktoś powiedział mi, że tego dnia będę szykować się na randkę z Liamem, wyśmiałabym tą osobę. Włączyłam sobie na telefonie "Na na na" i zaczęłam śpiewać. Nawet nie zauważyłam kiedy do mojego pokoju wbiegła moja 3-letnia siostra Kim. Stanęła naprzeciwko mnie i zaczęła mi się przyglądać.

-Co robisz? - spytała swoim sepleniącym niewinnym głosikiem.
-Stroję się kochanie - uśmiechnęłam się do niej.
-A czemu?
-Bo mam ważne spotkanie.
-A z kim?
-Kim, proszę, nie dzisiaj.
-No ale z kim?
-Z kimś dla mnie bardzo ważnym.
-Czy ten ktoś lubi psy?
-Psy? A dlaczego pytasz?
-Bo mamusia kupi mi pieska!
-To wspaniale kochanie! 
Wzięłam ją na ręce i razem zbiegłyśmy na dół. Tak jak zawsze to robiłyśmy. Kim trzymała mnie mocno za szyję a ja zaczęłam się z nią okręcać. Nagle usłyszałam pukanie do drzwi. Nie odstawiając siostry poszłam otworzyć. W drzwiach stał Liam. Wyglądał niesamowicie w TYM zestawie. 
-To dla niego się tak stroiłaś? - spytała niewinnie Kim.
-Ej mała, cicho!
-Cześć - przywitał mnie Liam.
-Hej, przepraszam odstawię tylko małą i zaraz będę. Wejdź - wpuściłam go do środka i pobiegłam z siostrą na górę.
Wpadłam do jej pokoju gdzie mama robiła mały remanent w szafkach. 
-Ja lecę - poinformowałam ją - będę późno, nie czekaj na mnie.
Nie czekając na odpowiedź zbiegłam na dół i stanęłam przed Liamem. 
-Przepraszam, już jestem gotowa.
-W takim razie zapraszam.
Uśmiechnęłam się do niego i wyszliśmy przed dom, gdzie zaparkowany był jego samochód. Próbowałam go przekonać, żeby powiedział mi dokąd jedziemy, ale nie pisnął nawet słowa. Byłam coraz bardziej ciekawa tego, dokąd chciał mnie zabrać. W końcu pojechaliśmy...

_______________________________
Gotowee ;] Od 4 dni pisałam ten rozdział!
Wena mnie opuściłaa :( Nie wyszedł najlepszy, ale ważne że wgl jest ;]
Dziękuję za komentarze i czekam na następne z wielką niecierpliwością!
Dzisiaj dzień wyznawania miłości, więc..:
KOCHAM WAS WSZYSTKIE ♥
Czytasz = Skomentuj .
Wystarczy jedno słowo, a mi od razu poprawi się humor ;3
CZEKAM : D

+Zapraszam na dwa nowe super blogi:

piątek, 17 sierpnia 2012

Nine ♥

***INFO! Zmieniłam nazwę szkoły na DRASBLOW SCHOOL. Ta nazwa jest wymyślona przeze mnie i jest to szkoła artystyczna :D Można rzec, najlepsza i najbardziej prestiżowa i bardzo trudno się do niej dostać ;d hah, taa poniosła mnie wyobraźnia ;d Ode mnie tyle, czytajcie dalej ♥ ***

_________________________________

Następnego dnia obudziłam się o 6:00 rano. Szybko zwlokłam się z łóżka i poszłam pod prysznic. Miałam zaledwie 4 godziny na pełne przygotowanie, co wcale nie było łatwe. Byłam cała w nerwach. Gorąca woda działała na mnie kojąco, więc prysznic trwał dłużej niż zwykle. Rozczesałam włosy i wyprostowałam je, po czym zrobiłam delikatny makijaż ograniczając się do podkładu i tuszu. I nadszedł czas na najgorsze - a mianowicie wybranie stroju. Kompletnie nie wiedziałam jak powinnam się ubrać na tak ważne spotkanie. Na dworze było chłodno. Niebo pokrywały ciemne chmury i zrywał się wiatr. Przetrząsnęłam garderobę kilka razy i w końcu znalazłam odpowiedni zestaw. A przynajmniej tak mi się wydawało. Przebrałam się w TO i zeszłam na dół. W kuchni zastałam mamę. Nie chciałam nawet na nią patrzeć, więc minęłam ją bez słowa i otworzyłam lodówkę. Zrobiłam sobie gofry z dżemem i zjadłam je ze smakiem. Popiłam śniadanie szklanką soku bananowego i wstawiłam naczynia do zmywarki. Mama cały czas coś do mnie mówiła, ale nie zwracałam na nią uwagi. Nie chciałam słyszeć co miała do powiedzenia. Już nie.
-Abigail, do jasnej cholery mówię do ciebie! - zdenerwowała się w końcu.
-I co z tego? - warknęłam.
-Może łaskawie powiesz mi gdzie się wybierasz?
-A co? Nagle cię to obchodzi?
-Zawsze mnie obchodziło..
-Och, doprawdy?
-Innym tonem dziecko.
-Nie jestem już dzieckiem! Jestem pełnoletnia! Kiedy w końcu zauważysz, że mam własne życie?!
-Zawsze będziesz moją córką. Więc proszę, powiedz mi dokąd idziesz.
-Wczoraj wieczorem dzwoniła do mnie sekretarka Drasblow School. Mam spotkanie z dyrektorem.
-Zaraz, zaraz. Mówisz o tej prestiżowej szkole artystycznej?
-Tak, właśnie o tej.
-To niesamowite! Dlaczego wcześniej mi o tym nie powiedziałaś?
-Nie miałam zamiaru nic ci mówić - warknęłam - trzeba było napisać list. Chyba, że znów byś go schowała.
-Abbie..
-Nic nie mów - przerwałam - nie zamierzam tego słuchać.
Wyszłam z kuchni i usiadłam w salonie. James był w pracy a Hayley pewnie nadal siedziała w swoim pokoju. Czasami zaczynałam zapominać, że ona w ogóle tu jest. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Odetchnęłam z ulgą. Britney spóźniła się tylko 15 minut, co było naprawdę wielkim cudem. Otworzyłam drzwi i wpuściłam ją do środka. Prezentowała się idealnie w TYM zestawie.
-Cześć, przepraszam wcześniej nie mogłam - powitała mnie i pocałowała w policzek - gotowa?
-Nie - przyznałam szczerze - nie mam pojęcia jak się zachować. Jeszcze nigdy się tak nie denerwowałam.  Boję się, że palnę coś bez sensu i na tym moja kariera w Drasblow się skończy.
-Przesadzasz. Doskonale wiem, że sobie poradzisz. To jak, jedziemy?
-Jedziemy.
Wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do mojego samochodu. Brit wyciągnęła z torebki płytę 1D i włożyła ją do odtwarzacza.
-Nie masz nic przeciwko? - spytała zanim nacisnęła "play".
-Nie, włączaj. Przyda mi się trochę pozytywnej energii.
Britney szeroko się uśmiechnęła i po chwili w samochodzie rozległo się "What makes you beautiful". Zwiększyłam głośność i zaczęłyśmy śpiewać. Kochałam tą piosenkę. Bo to dzięki niej poznałam Zayn'a. Gdy usłyszałam jego głos, humor od razu mi się poprawił. Uśmiechnęłam się sama do siebie na samo wspomnienie jego osoby. W końcu dojechałyśmy na miejsce. Zaparkowałam na ogromnym, pustym parkingu jak najbliżej wejścia. Po wyłączeniu silnika jeszcze chwile siedziałyśmy w samochodzie. Kiedy moje nerwy nieco się uspokoiły, wysiadłyśmy i zmierzałyśmy w kierunku wielkiego budynku. W tej szkole spokojnie można było się zgubić. Było mnóstwo korytarzy, zaułków i klas. Okna były ogromne i niektóre zajmowały całą ścianę. Najbardziej zdziwiło mnie to, że w środku rosną drzewa, kwiaty i inne rośliny. Roiło się od małych trawników. W dodatku gdzieniegdzie poustawiane były ławki. Szukanie sekretariatu trwało całą wieczność i wpadłyśmy do niego o 10:59. Zadyszana podeszłam do wysokiej, drobnej kobiety siedzącej za sporym, drewnianym biurkiem. Gdy tylko mnie zobaczyła, uśmiechnęła się przyjaźnie.
-Och, kogóż my tu mamy - powiedziała - ty zapewne jesteś Abigail Reynolds?
-Tak, to ja - powiedziałam drżącym głosem.
-Skarbie nie bój się tak, ja nie gryzę. Dyrektor też nie.
Uśmiechnęłam się mimowolnie. Od razu polubiłam tą kobietę. 
-Wejdź - wskazała ruchem głowy szklane drzwi - dyrektor już czeka. A ty kochana - zwróciła się do Brit - zostaniesz sobie ze mną. W końcu będę mogła z kimś porozmawiać.
Przyjaciółka mocno mnie przytuliła życząc powodzenia, za co byłam jej bardzo wdzięczna. Wzięłam głęboki oddech i nacisnęłam klamkę. Znalazłam się w wielkim, jasnym pomieszczeniu. Ściany były koloru lekkiego beżu, przyozdobione całą masą obrazów i dyplomów. Półki aż uginały się od nagród. Patrząc na to wszystko dostałam lekkiego zawrotu głowy. Na środku ustawione było biurko z ciemnego drewna, a za nim siedział starszy mężczyzna, na oko 40-letni, uśmiechający się do mnie przyjaźnie.
-Dzień dobry - przywitałam się niepewnie.
-Ach witaj moja droga! Usiądź proszę.
Zajęłam wskazane przez niego miejsce naprzeciwko.
-Abigail, pewnie domyślasz się po co cię tu wezwałem - zaczął.
-Przepraszam, ale nie bardzo. Zdziwił mnie wczorajszy telefon i nie za bardzo wiem o co tu chodzi.
-W porządku. Zatem zacznę od początku. Nazywam się Andrew Smith i jestem dyrektorem tej szkoły. Prowadzę ją od 13 lat i przyjmuję tylko najlepszych i najbardziej uzdolnionych uczniów. Ostatnio byłem na obchodach 20-lecia muzeum i słyszałem jak śpiewasz. Gdy tylko zobaczyłem cię na scenie, wiedziałem, że nosisz w sobie ogromny talent. I nie myliłem się. Popytałem, posprawdzałem i dowiedziałem się o tobie różnych ciekawych rzeczy. W końcu zdobyłem twój adres i numer telefonu. Zdaję sobie sprawę, że rekrutacja uczniów skończyła się miesiąc temu, ale jestem gotów zrobić dla ciebie wyjątek. Więc, co ty na to?
-Ja.. nie wiem co powiedzieć..
-Więc zadam ci jedno podstawowe pytanie. Chcesz chodzić do Drasblow School?
-Oczywiście, że chcę! Marzyłam o tym od dawna, ale nie sądziłam, że miałabym jakiekolwiek szanse..
-A jednak!
Zaczęły się pytania typu "twoje ulubione hobby" "ulubiona piosenka" "pasja życiowa" i wiele innych. Rozluźniłam się już po pierwszym i zaczęłam rozmawiać z dyrektorem tak, jakbym znała go od dawna. W końcu moja wizyta dobiegła końca i aż szkoda było mi wychodzić.
-Jeszcze jedna sprawa - powiedział na koniec - chciałbym żebyś za dwa tygodnie stawiła się tu razem z rodzicami. Uzgodnimy wszystkie potrzebne rzeczy i wpiszemy cię na oficjalną listę przyjętych uczniów.
-Oczywiście, nie ma problemu. I dziękuję. Naprawdę bardzo panu dziękuję.
-Ależ nie ma za co. Lubię spełniać marzenia młodych, uzdolnionych ludzi.
Uśmiechnęłam się na pożegnanie i wyszłam z jego gabinetu. Gdy tylko zamknęłam drzwi Britney od razu do mnie podbiegła i objęła mocno.
-I jak było? Opowiadaj!
-Zostałam przyjęta - pisnęłam - będę chodzić do Drasblow!
Nie zwracając uwagi na nikogo ani na nic zaczęłyśmy skakać i wiwatować. Pożegnałyśmy się z sekretarką i wróciłyśmy do samochodu. Dopiero tam Britney przestała się uśmiechać.
-Coś nie tak? - spytałam.
-Właśnie zdałam sobie sprawę z tego, że nie będziemy już chodzić razem do szkoły..
Jej słowa były dla mnie jak cios w policzek. Miała rację. Kompletnie zapomniałam o tym, że będziemy musiały się rozstać. Cały entuzjazm zniknął w jednej sekundzie.
-Nie pójdę do tej szkoły - powiedziałam - nie zostawię cię.
-Abbie, żartujesz sobie? - spytała wytrzeszczając oczy - nie waż się nawet tak mówić! To twoje największe marzenie, nie pamiętasz? Odkąd cię znam chciałaś chodzić do Drasblow! Nie pozwolę ci zrezygnować. Nie ma mowy.
-Ale..
-Nie protestuj kochanie! - uciszyła mnie - od września zaczynasz naukę w Drasblow School. I koniec dyskusji.
-Jesteś niemożliwa - przewróciłam oczami.
-Oj ty też. Ale i tak cię kocham.
Przez resztę drogi unikałyśmy tematu szkoły. Po prostu śmiałyśmy się i rozmawiałyśmy o czym popadnie. Kiedy parkowałam już pod domem Brit, zadzwonił mój telefon. Wyświetlił mi się nieznany numer, więc dałam na głośnik.
-Tak? - odebrałam.
-Dzień dobry, tu organizacja "Chrońmy jedzenie" ! - usłyszałam znajomy głos.
-Cześć Niall, co tam? - odpowiedziałam starając się opanować śmiech.
-Niall oddawaj mój telefon! - usłyszałam Harry'ego.
-Co tam się dzieje?
-O cześć Abbie - odezwał się Liam - co tam?
-Chłopaki! Opanujcie się! - powiedział Zayn - nie zapominajcie po co dzwonimy.
-Ach tak - tym razem Louis - Abbie nie widziałaś Kevina? Gdzieś mi chyba uciekł.
-Przykro mi, nie widziałam.
-Dobra dość! - krzyknął Harry - co dzisiaj robisz?
-Właśnie jestem z Britney.
-Cześć chłopaki - odezwała się przyjaciółka.
-Czeeść! - odpowiedzieli jej chórkiem - to świetnie się składa! Zbierajcie się i wpadajcie do nas. Zaplanowaliśmy wieczór z horrorami!
-W sumie i tak nie miałam innych planów - powiedziałam a Brit pokiwała głową.
-Extra! To bądźcie o 20:00 - powiedział Liam.
-Okey, będziemy na pewno.
Rozłączyłam się i schowałam telefon.
-Jedziesz do mnie czy potem po ciebie wpaść? - spytałam Brit.
-Daj mi 20 minut.
Wysiadłyśmy z samochodu i poszłyśmy do jej domu. Podczas gdy ona brała prysznic, ja siedziałam u niej w pokoju i myślałam o dzisiejszym dniu. Nie wyobrażałam sobie lekcji ani szkoły bez Britney. Bez naszych wygłupów, wspólnych chwil i wkurzania nauczycieli. Miałam przed sobą jedną z najtrudniejszych decyzji swojego życia. W końcu Britney wróciła ubrana w TO i pojechałyśmy do mnie. Gdy tylko przekroczyłam próg domu poczułam zapach szarlotki. Byłam tak zdziwiona, że zaciągnęłam przyjaciółkę do kuchni. Przy blacie stała mama i właśnie kroiła ciasto. Spojrzałam na nią pytająco.
-Nie patrz tak na mnie - powiedziała.
-Wybacz, że zapytam, ale co ty robisz? - spytałam unosząc jedną brew.
-To co widzisz. Kroję szarlotkę..
-Ale dlaczego? Nie robiłaś tego od kilku lat.
-Po prostu uznałam, że tak będzie dobrze.. Jest idealna okazja. Dzwonił do mnie dyrektor i poinformował, że zostałaś przyjęta do Drasblow. Jestem z ciebie naprawdę dumna!
-Uważaj, bo się wzruszę - powiedziałam ostro - nie musisz nic dla mnie robić. Po co zawracasz sobie głowę? Lepiej zajmij się Jamesem i Hayley.
-Abigail..
-Daj spokój mamo - przerwałam jej - po prostu odpuść.
Potrząsnęłam głową i razem z Brit poszłyśmy do mojego pokoju. Przebrałam się w TO i usiadłam na łóżku. 
-Może coś nagramy? - zaproponowała Britney - mamy jeszcze sporo czasu. Jest dopiero 16:00. 
-W porządku.
Pogrzebałyśmy w moim notesie i w końcu wybrałyśmy piosenkę "Maybe", którą napisałam kilka dni wcześniej. Mówiła o dziewczynie, która miała wielkie marzenia, ale nie mogła ich zrealizować. Poszłyśmy do pokoju muzycznego i usiadłam przy fortepianie. Britney zaczęła nagrywać, a ja śpiewać. Miałam dziwne wrażenie, że ta piosenka mówi o mnie, ale zbyłam te myśli. Kiedy skończyłam załadowałyśmy filmik na stronę i usiadłyśmy na podłodze w moim pokoju, co robiłyśmy zawsze gdy chciałyśmy pogadać. Już po chwili śmiałyśmy się z wszystkiego jakbyśmy były pijane. W końcu zegar wybił 19:00. Zeszłyśmy na dół i już po chwili szłyśmy w kierunku domu chłopaków. Po drodze wstąpiłyśmy do sklepu i kupiłyśmy kilka piw i przekąsek. Kiedy doszłyśmy na miejsce była równa 20:00. Nacisnęłam dzwonek i niemal od razu drzwi otworzył nam Louis.
-Witam drogie panie! - przywitał nas z uśmiechem.
Podałyśmy mu zakupy i weszłyśmy do środka. Przywitałyśmy się ze wszystkimi i zajęłyśmy miejsca na kanapie. Zayn przysiadł się obok mnie i przypatrywał mi się przez dłuższą chwilę.
-Coś nie tak? - spytałam w końcu.
-Nie, skąd. Po prostu dawno cię nie widziałem. 
-Nie tak znowu dawno.
Uśmiechnął się do mnie, a ja odwzajemniłam gest. Chłopaki na pewno już wiedzieli, że coś między nami jest, więc pocałowałam go w policzek. Kiedy wszyscy się zebrali, wstałam i stanęłam przed nimi.
-Ogłoszenia parafialne - powiedziałam poważnym tonem.
-Abbie czy wszystko z tobą w porządku? - spytał Harry.
-Cicho Styles. Muszę wam coś powiedzieć.
Wszyscy spojrzeli na mnie uważnie. Tylko Britney uśmiechnęła się pod nosem.
-Byłam dzisiaj na spotkaniu u dyrektora w Drasblow i.. od września będę chodzić z wami do szkoły - powiedziałam i uśmiechnęłam się - co wy na to?
W jednej chwili wszyscy wstali, zaczęli krzyczeć i wiwatować. Zayn mocno mnie objął i kilka razy okręcił dookoła własnej osi. Zaczęli mi gratulować i proponować wspólne oprowadzenie po szkole. Kiedy w końcu się uspokoiliśmy, wróciliśmy na swoje miejsca i Niall włączył "The Woman In Black". Już po kilku minutach film bardzo mnie wciągnął, a po kilkunastu następnych zaczęłam się bać. Nic nie mogłam na to poradzić. Filmy o duchach i zjawiskach nadprzyrodzonych zawsze budziły mój lęk. Zayn chyba to wyczuł, bo objął mnie ramieniem i mocno do siebie przytulił, za co byłam mu niezmiernie wdzięczna. Przy nim zawsze czułam się bezpieczna. I wiedziałam, że  zawsze mogę na niego liczyć. Kiedy film się skończył chłopaki zrobili krótką przerwę a następnie włączyli "The Ring". Tym razem nie umieli się opanować i zaczęli komentować każdą scenę, przez co z horroru zrobili naprawdę bardzo zabawną komedię. Śmialiśmy się tak, że nie mogliśmy się opanować. W końcu przeszła nam ochota na filmy i zrobiło się bardzo późno. 
-Muszę wracać - powiedziałam i chciałam wstać z kanapy, ale Zayn posadził mnie z powrotem.
-Przecież możesz zostać na noc - powiedział, na co reszta pokiwała głowami.
-Dokładnie - poparł go Liam - Britney również. 
-Ale ja naprawdę muszę wracać chłopaki - nie dałam za wygraną.
Tym razem udało mi się wstać, a Brit poszła w moje ślady. 
-To pozwólcie się chociaż odwieźć - powiedział Liam i również wstał biorąc do ręki kluczyki od samochodu.
Nie protestowałyśmy. Pożegnałyśmy się z wszystkimi i znalazłyśmy się w czarnym BMW. Po wysadzeniu Brit, zapadła cisza i dopiero pod moim domem Liam się odezwał.
-Abbie - zaczął - mogę cię o coś spytać?
-Jasne, pytaj o co chcesz - uśmiechnęłam się do niego.
-Czy Britney coś ci o mnie mówiła?
-Wiesz.. mówiła o was sporo rzeczy. Że was kocha, że jesteście jej idolami, że w końcu spełniło się jej marzenie i wiele innych. Ale.. tobie pewnie nie o to chodzi, prawda?
-Nom.. tak..
-Nie, nic o tobie nie mówiła, ale wiesz co? Zrób coś żeby zaczęła mówić.
-Co masz na myśli?
-Skoro o nią pytasz to musi coś znaczyć, prawda? Porozmawiaj z nią. Zadzwoń do niej, zaproś ją do kina czy na spacer. Cokolwiek. 
-Eh, tak łatwo się domyślić? 
-Wybacz, po prostu znam się na ludziach. 
-Okay, dzięki. Chyba do niej zadzwonię.
-I słusznie. Dobranoc.
-Dobranoc.
Wysiadłam z samochodu i weszłam do domu. Nie wiem co mnie podkusiło żeby iść do salonu. Ale gdy tylko zobaczyłam osobę siedzącą na kanapie, momentalnie cofnęłam się o kilka kroków i zmrużyłam oczy...

___________________________
Gotowee ;) Coś ostatnio maleje liczba komentarzy.. 
Mam nadzieję, że pod tym rozdziałem pobijemy rekord :D
To jak? Dobijamy do 20? :D Proooooszę ♥
Zróbcie to dla mniee ;) 
Czekam z niecierpliwością! I zapraszam was na:
1. Twittera - @alexiss_1D
2. GG -  44201563
3. Ask.fm - http://ask.fm/alexiss1D