czwartek, 27 września 2012

Twenty - one ♥

Na początku go nie rozpoznałam. Zmienił się. I to nawet bardzo. Ale ten głos rozpoznałabym nawet na końcu świata.
-T..tata? - powiedziałam oszołomiona stając w progu salonu.
Wszyscy momentalnie spojrzeli w moim kierunku. Emocje wzięły górę. Z oczu popłynęły łzy.
-Abigail - powiedział z uśmiechem i wstał z kanapy - córciu..
Momentalnie do niego podbiegłam i rzuciłam mu się w ramiona. Przytuliłam go tak mocno, jakbym miała nigdy więcej go nie puścić. To był on. Naprawdę on. Ten wspaniały, cudowny, kochany człowiek, za którym tak bardzo tęskniłam. Był właśnie ze mną. I chciałam, żeby został już na zawsze. Nie chciałam go puszczać, ale niestety musiałam.
-Skąd ty się tu wziąłeś? Jak..? - kontynuowałam.
-Mama zadzwoniła - odpowiedział po prostu - powiedziała, że koniecznie muszę przyjechać do Londynu i się z wami zobaczyć. Nawet sobie nie wyobrażasz jak się zdziwiłem. Po kilku latach milczenia nagle dostaję telefon.
-Ty? - spojrzałam na matkę - sprowadziłaś go tu?
-Ja.. tak. Musiałam.
-Ale dlaczego?
-Powiedziała mi, że dostałaś się do Drasblow School. Do swojej wymarzonej szkoły - odpowiedział tata - nie mogłem nie przyjechać. Byłem na rozpoczęciu. Słyszałem jak śpiewasz. To było tak niesamowite  i piękne. Jestem z ciebie tak bardzo dumny - pocałował mnie w czubek głowy.
-Zaraz, zaraz. Chwileczkę. Byłeś na rozpoczęciu? I nic mi nie powiedzieliście? - nie mogłam uwierzyć własnym uszom.
-To miała być niespodzianka - powiedziała mama - ale byłaś tak zajęta i zabiegana, że nie chcieliśmy przeszkadzać. Chcieliśmy się spotkać z tobą w domu, ale dotarliśmy do niego, jak wsiadałaś do jakiegoś samochodu i jechałaś w niewiadomym kierunku.
-Przecież mogłaś zadzwonić! Natychmiast bym wróciła! - zdenerwowałam się.
-Córciu spokojnie - powiedział ojciec - zostaję w Londynie cały tydzień. Jeszcze zdążymy się sobą nacieszyć.
-Boże, tak bardzo się cieszę, że tu jesteś - powiedziałam i znów się do niego przytuliłam - nie mogę uwierzyć, że to naprawdę ty..
-To ja skarbie. Teraz przepraszam, ale muszę uciekać. Za niedługo zamykają hotel i już mnie nie wpuszczą. Zobaczymy się jutro.
-A nie możesz zostać tutaj?
-Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł. Zresztą mam już opłacony nocleg. Zobaczymy się jutro. Przyjadę po ciebie po szkole i spędzimy ze sobą cały dzień. Zgoda?
-Zgoda.
-W takim razie dobranoc - ucałował mnie w czoło, ostatni raz przytulił i wyszedł.
Gdy usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi, nadal stałam w miejscu zdezorientowana. Właśnie zobaczyłam się z ojcem, którego nie widziałam kilka lat i byłam z nim umówiona na następny dzień. Czy mogło być lepiej?
-Abigail, możemy porozmawiać? - usłyszałam głos mamy.
-Jestem zmęczona - powiedziałam twardo - może jutro. Dobranoc mamo.
-Ja.. no dobrze. Dobranoc.
Wyszłam z salonu i poszłam prosto do swojego pokoju. Wzięłam szybki prysznic, zmyłam makijaż, przebrałam się w piżamę i położyłam się do ciepłego łóżka. Okryłam się kołdrą i zasnęłam jak gdyby nigdy nic .

Następnego dnia obudziłam się o 7:00. Szybko poszłam pod prysznic, umalowałam się i brałam się w TO. Spakowałam wszystkie potrzebne książki i zeszyty i gotowa zeszłam na dół. Wpadłam do kuchni i zrobiłam sobie śniadanie, które składało się ze zbożowych płatków z jogurtem. Przed pierwszym oficjalnym dniem nauki miałam wielkie nerwy. Drasblow School. Spełnione marzenie. I o wiele więcej możliwości. Gdy wychodziłam z domu, myślałam tylko o tym, jak sobie poradzę. I dopiero w samochodzie przypomniałam sobie o kolejnym spełnionym marzeniu. Spotkanie z ojcem. Tak bardzo się na nie cieszyłam. Zegarek wybijał 8:45 gdy wjechałam na szkolny parking. Wiedziałam, że ja za 15 minut zacznę lekcje, a chłopcy wsiądą w samolot do USA. Wyjęłam telefon i napisałam krótką wiadomość do Zayn'a. "Udanej trasy, dajcie z siebie wszystko! Już za Tobą tęsknię.. Kocham, Abbie <3". Kliknęłam "wyślij" i schowawszy telefon z powrotem do kieszeni, wysiadłam z samochodu. I właśnie wtedy zauważyłam Daisy. Szarpała się przy samochodzie z jakimś chłopakiem. Płakała. Krzyczała żeby ją puścił. Ale to było na nic. Chciałam do niej podejść i jakoś pomóc, ale właśnie w tym momencie chłopak spojrzał prosto na mnie. Syknął coś do niej, pchnął ją na beton, wsiadł do czarnego BMW i po prostu odjechał z piskiem opon. Dopiero wtedy do niej podbiegłam.
-Hej, nic ci nie jest? - spytałam i kucnęłam przy niej.
-Wszystko w porządku, naprawdę - odpowiedziała pośpiesznie, otarła twarz z łez i szybko wstała - to nic takiego. Nie przejmuj się mną.
-Ale przecież..
-Nie interesuj się tym! - krzyknęła - najlepiej zapomnij, że cokolwiek widziałaś. Tak będzie lepiej i dla ciebie i dla mnie. Proszę..
Po tych słowach odwróciła się i pobiegła w kierunku szkoły zostawiając mnie samą. Stałam przez chwilę zdezorientowana, ale w końcu poszłam w jej ślady. Na pierwszej lekcji miałam zajęcia wokalne w sali 115. Wyjęłam z torby małą mapę szkoły i szybko znalazłam odpowiednią klasę. Dopiero wtedy zdałam sobie sprawę z tego, jak bardzo brakowało mi chłopaków. Bo oprócz nich i Brit nie znałam tam kompletnie nikogo. Byłam sama jak palec. Gdy zadzwonił dzwonek, odetchnęłam z ulgą. Zajęcia prowadziła pani Nina. Aż dziwnie było mówić do niej per "pani". Ale mus to mus. W sali stały instrumenty, a w gablocie na ścianie ułożone były mikrofony i różnorodne sprzęty. Nie było ławek. Krzesła ustawione były w półkolu, tak, żebyśmy wszyscy mogli się widzieć. Zajęłam jedno z wolnych miejsc, założyłam nogę na nogę i z niecierpliwością czekałam na rozpoczęcie zajęć. Po jednej z moich stron usiadła jakaś dziewczyna, a po drugiej chłopak.
-Hej piękna - usłyszałam szept od strony chłopaka - jak mam na ciebie mówić? Stokrotka, anioł czy słonko?
-Po prostu Abbie - odpowiedziałam sztywno.
-Ah tak. Bardzo ładne imię. Ale chyba jednak wolałbym "słonko". Będzie ci to przeszkadzać?
-Człowieku, ale ty jesteś nachalny - przewróciłam oczami.
-Miło mi, Martin jestem - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
-Współczuję, że wpadłaś na niego już pierwszego dnia - tym razem odezwała się dziewczyna.
-Och daj spokój dzióbku - powiedział do niej - nie jestem aż taki zły!
-Uwierz mi - powiedziała do mnie - jeżeli raz powiedział do ciebie "słonko" to będzie mówił tak cały czas. A w ogóle to jestem Chloe.
-Abbie, miło cię poznać - podałam jej rękę, którą uścisnęła i uśmiechnęłyśmy się do siebie.
Naszą rozmowę przerwała nauczycielka, która prosiła o ciszę. Lekcja się zaczęła. Pani Nina serdecznie nas powitała, omówiła tematykę zajęć, przedstawiła plan oceniania i od razu przeszła do rzeczy.
-Teraz chcę sprawdzić wasze umiejętności wokalne. Proszę, aby każdy z was po kolei zaśpiewał refren swojej ulubionej piosenki. To tak na rozgrzewkę. Nie macie się czego wstydzić, w takiej grupie będziemy pracować do koń.. - nie skończyła, bo w tym momencie do klasy wpadła Daisy.
Wszyscy spojrzeliśmy w jej kierunku. Zrobiła się czerwona na twarzy i spuściła wzrok.
-Miło, że do nas dotarłaś dziecko - powiedziała do niej nauczycielka.
-Ja.. przepraszam.. nie mogłam znaleźć sali.. - powiedziała zmieszana.
-W porządku. Tym razem ci wybaczę. Siadaj i staraj się uczestniczyć w zajęciach.
Kiwnęła tylko głową i zajęła ostatnie wolne miejsce. Lekcja toczyła się dalej. Każdy po kolei śpiewał fragment ulubionej piosenki. Gdy przyszła kolej na Martin'a musiałam przyznać, że głos ma niesamowity. Taki czysty, głęboki i z lekką chrypką, która tylko dodawała mu uroku. Kiedy skończył, nadeszła pora na mnie. Wstałam i zaśpiewałam refren "Skyscraper". Widać było, że nauczycielka była zachwycona. Uśmiechała się do mnie ciepło i kiwała głową z uznaniem. Zresztą, w tej grupie nie było ani jednej osoby, która nie umiała śpiewać. Wszyscy mieli ogromny talent i widać było, że kochają śpiew równie mocno jak ja. Powoli zbliżaliśmy się ku końcowi. Została już tylko Daisy. W sumie sama nie wiem czego się po niej spodziewałam. Była taka cicha, skryta i tajemnicza. Za nic nie mogłam jej rozszyfrować. Ale gdy zaczęła śpiewać, na chwilę przestałam oddychać. Jej głos był tak delikatny, melodyjny i piękny, że aż chciało się słuchać. Nie chciałam, żeby kończyła. I w myślach dziękowałam dyrektorowi, że przyjął ją do tej szkoły. Gdy lekcja dobiegła końca,wyszłam z klasy w towarzystwie Chloe i Martina. I wcale nie miałam nic przeciwko temu. W końcu nie musiałam być sama. Byli naprawdę mili i od razu ich polubiłam. Siedzieliśmy razem praktycznie na każdej lekcji. Przed dzwonkiem na ostatnie zajęcia podeszła do mnie Daisy. Zdziwiłam się tym nagłym zainteresowaniem moją osobą.
-Przepraszam - powiedziała po prostu - przepraszam za moje zachowanie dziś rano. Nie powinnam była tak na ciebie naskakiwać..
-Nic się nie stało - odpowiedziałam z uśmiechem - na twoim miejscu pewnie zachowałabym się tak samo..
-Ale ja naprawdę nie chciałam. Na ogół się tak nie zachowuję..
-Oj, już się nie przejmuj. Przecież się nie gniewam.
Daisy uśmiechnęła się do mnie ciepło i już chciała odejść, ale ją zatrzymałam. Nie wiem co mnie do tego podkusiło. Po prostu coś mnie do niej ciągnęło.
-Hej, a może chciałabyś usiąść ze mną na instrumentach?
-Ym.. tak, jasne. Z miłą chęcią.
Chciałam powiedzieć coś jeszcze, ale w tym momencie rozległ się dźwięk dzwonka oznajmującego koniec przerwy. Chloe i Martin już na mnie machali, ale wskazałam im Daisy i pokręciłam przecząco głową. Podnieśli kciuki na znak, że rozumieją. Wkrótce zjawił się nauczyciel i weszliśmy do klasy. Tym razem ławki były dwuosobowe, co bardzo mi pasowało. Zajęcia prowadził jakiś młody mężczyzna. Tak na oko 30-letni. I do tego całkiem przystojny. Była to lekcja organizacyjna, więc minęła zdecydowanie szybko. Gdy zabrzmiał ostatni dzwonek, wzięłam torbę i razem z Daisy wyszłyśmy ze szkoły. Zatrzymałam się na schodach i rozejrzałam się dookoła. Ani śladu ojca.
-Nie idziesz? - spytała dziewczyna patrząc na mnie niepewnie.
-Nie, czekam na kogoś - odpowiedziałam ciągle się rozglądając.
-W porządku. W takim razie do zobaczenia jutro.
-Tak, do jutra.
Przez chwilę patrzyłam na jej oddalającą się sylwetkę. I właśnie wtedy zdałam sobie sprawę z tego, że przez cały dzień nie widziałam Britney. Nie miałyśmy dzisiaj ani jednej wspólnej lekcji. Niby byłyśmy w tej samej klasie, ale gdy ja śpiewałam, ona tańczyła. W tygodniu miałyśmy ze sobą tylko kilka lekcji. Całkowicie nie mogłam przyzwyczaić się do takiego podziału. W normalnej szkole uczyłam się matematyki, biologii, geografii, chemii i innego dziadostwa. Tutaj tego nie było. Były zajęcia wokalne, choreografia, pisanie tekstów, gra na instrumentach, ruch na scenie i inne ciekawsze rzeczy. Szkoła idealna. Parking powoli zaczął pustoszeć. Zostało raptem kilka samochodów. A taty nadal nie było. Usiadłam zrezygnowana na schodach i nadal czekałam. Mijały minuty, a nikt się nie pojawiał. Już miałam wsiąść do swojego autka i po prostu odjechać, gdy nagle zza bramy wyjechał biały samochód. Na początku go nie rozpoznałam. Dopiero po chwili zauważyłam znajomą postać siedzącą za kierownicą. Uśmiech momentalnie pojawił się na mojej twarzy. Przyjechał. Wstałam, przerzuciłam torbę przez ramię i podbiegłam do niego. Otworzyłam drzwi i zajęłam miejsce pasażera.
-Cześć tatuś! - przywitałam się z nim buziakiem w policzek.
-Cześć skarbie. Długo czekałaś?
-Nie, tylko chwilkę - skłamałam - co mamy w planach?
-Zabieram cię do kina. Potem na obiad i lody. A na koniec się ewentualnie zobaczy. Pasuje?
-Pasuje - uśmiechnęłam się do niego, co odwzajemnił.
Wyjechaliśmy z parkingu i skierowaliśmy się w dobrze znanym mi kierunku. Kino. W sumie nigdy nie spędzałam tam zbyt wiele czasu. Wybraliśmy pierwszy lepszy film i weszliśmy do ciemnego pomieszczenia z wielkim ekranem. Zajęliśmy wyznaczone miejsca i zajęliśmy się oglądaniem. Komedia była naprawdę śmieszna. W połowie filmu płakałam już ze śmiechu i trzymałam się za brzuch. Tata tak samo. To był dobry wybór. Po seansie wyszliśmy z budynku z wielkimi uśmiechami na twarzach i pojechaliśmy na obiad. Restauracja nie była droga. Można powiedzieć przeciętna. Ale jedzenie mieli znakomite. Cały czas rozmawialiśmy i śmialiśmy się z czego popadnie. Opowiedziałam mu chyba całą swoją historię. Tata odwdzięczył się tym samym. W naszym życiu wiele się zmieniło. I pewnie jeszcze wiele miało się zmienić. Nie dbaliśmy o to. Najważniejsze było tu i teraz. Po obiedzie, jak zapowiedział ojciec, poszliśmy na lody. Z rożkami w ręku spacerowaliśmy po parku. Czas leciał tak szybko. Miałam mu jeszcze tak wiele do opowiedzenia.
-Przepraszam - powiedziałam w pewnym momencie, gdy usiedliśmy na jednej z ławek.
-Przepraszasz? Ale za co? - zdziwił się.
-Za to, że nie odpisałam na ani jeden z twoich listów..
-Ah to.. to naprawdę nic takiego.
-Tato, ty nie rozumiesz! Odpisałabym ci. Dałabym ci odpowiedź na każdy z nich. Gdybym dostała je na czas..
-O czym ty mówisz? - spytał podejrzliwie.
-No bo.. wszystkie twoje listy znalazłam w garażu.. w jednym koszyku.. nie dostałam ani jednego.. gdybym ich nie znalazła, to pewnie do tej pory bym o nich nie wiedziała.. mama je przede mną schowała. Przepraszam..
-Ale ty nie masz mnie za co przepraszać skarbie! - powiedział i przytulił mnie do siebie - to przecież nie twoja wina.
-Ale czuję się okropnie..
-Nie przejmuj się tym. Ważne jest to, że w końcu możemy być razem. Już nigdy cię nie zostawię.
-Obiecujesz?
-Obiecuję.
Wtuliłam się w niego i siedzieliśmy tak dopóki nie zrobiło się ciemno. Nie chciałam wracać do domu. Ale niestety to było konieczne. Tata zawiózł mnie pod szkołę, gdzie zostawiłam swój samochód. Pożegnałam się z nim i umówiliśmy się na kolejne spotkanie. Dopiero gdy zniknął za bramą parkingu, podeszłam do swojego auta. Ale to, co zobaczyłam przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Było całe porysowane, szyby były powybijane, w kilku miejscach były wgniecenia i wszędzie leżało pełno szkła. Na domiar złego wszystkie 4 opony były przebite. Zakryłam usta dłonią, żeby nie zacząć krzyczeć. Kto mógł być takim idiotą, żeby zrobić coś takiego?! pytałam siebie w myślach. Nie znałam odpowiedzi. Na masce, czarnym sprejem ktoś napisał "Dziewczyna pedała". Miałam ochotę się rozpłakać. Ludzka podłość naprawdę nie znała granic. Szybko wyciągnęłam telefon i wybrałam numer brata. Na szczęście odebrał od razu.
-Dustin, błagam cię, przyjedź pod szkołę - powiedziałam nim zdążył się odezwać.
-Co? Gdzie? Po co? - spytał jakby nieprzytomny.
-Jestem pod Drasblow. Błagam cię, możesz przyjechać?
-A nie miałaś być na spotkaniu z ojcem?
-Ugh, byłam. Ale już nie jestem. Przyjedziesz?
-Eh, dobra, zaraz będę.
-Dziękuję.
Rozłączyłam się i jeszcze raz dokładnie obejrzałam samochód. Nie nadawał się do niczego. Naprawa wyniosłaby pewnie tyle samo, co nowe, sprawne auto. Złapałam się za głowę. W zobaczyłam oślepiające światła i na parking wjechał samochód Dustina. Wysiadł z niego i już chciał coś powiedzieć, ale zobaczył co było powodem mojego nagłego telefonu. Szerzej otworzył oczy i podszedł do mnie.
-Kurwa - powiedział zaskoczony - co to ma być? Kto to zrobił?
-Nie mam pojęcia - odpowiedziałam zrezygnowana - tata odebrał mnie ze szkoły. Samochód cały czas stał tutaj.
-Nie no to się w głowie nie mieści. Przecież to wandalizm!
-Dustin, powiedz mi coś, czego nie wiem. Da się coś z tym zrobić?
-Eh, jest ciemno. Ciężko stwierdzić. Wrócimy tu jutro i obejrzymy go, jak będzie jasno. Teraz wsiadaj do mnie, jedziemy do domu. Nic tu po nas. Masz klucze i dokumenty?
-Tak, zawsze noszę przy sobie.
-W porządku. Chodź.
Ostatni raz spojrzałam na swój ukochany samochód i zajęłam miejsce obok brata. Po drodze nic nie mówiliśmy. Mamie też zamierzałam powiedzieć dopiero następnego dnia. Byłam tak zmęczona, że marzyłam tylko o własnym łóżku. Tak więc zrobiłam. Przebrałam się w piżamę i po prostu poszłam spać.


[ZAYN]

USA. Byliśmy już po pierwszym koncercie. Pod hotelem stała cała masa fanek, krzyczących jak bardzo nas kochają. To naprawdę bardzo urocze. Razem z chłopakami wyszliśmy na balkon i zaczęliśmy do nich machać. Nie sądziłem, że można piszczeć jeszcze głośniej, ale im się to udało. Bez nich nic byśmy nie osiągnęli. I mieliśmy najlepszych fanów na całym świecie. Kiedy leżałem już w swoim pokoju, chciałem zadzwonić do Abigail. Ale u niej było już późna noc. Niby to tylko jeden dzień, ale już cholernie za nią tęskniłem. Patrząc w sufit starałem się ogarnąć to, co ostatnio działo się w moim życiu. A działo się sporo. Spędziłem najlepsze wakacje z dziewczyną, którą kochałem najbardziej na świecie. Przed oczami ciągle miałem jej uśmiechniętą twarz, śliczne ciemne oczy i ich wyraz, gdy na mnie patrzyła. Straciła najlepszą przyjaciółkę. Nie wyobrażałem sobie bólu, który musiała czuć. Nie znałem za bardzo Hayley. Nie mieliśmy ze sobą wiele wspólnego. Chciałem być przy swojej dziewczynie. Móc ją objąć, przytulić i powiedzieć jak bardzo ją kocham. Ale na to musiałem poczekać aż 3 tygodnie. Nagle ktoś zapukał do drzwi mojego pokoju. Krzyknąłem tylko "proszę" i w progu stanął Harry. 
-Schodzimy z Li do fanek. Idziesz z nami? - spytał i się wyszczerzył.
-Humor ci dopisuje Styles? 
-Powiedzmy. To jak, idziesz?
-A Lou i Niall ? 
-Są w bufecie. Nialler nagle odzyskał apetyt. A wiesz co to oznacza..
Zaśmiałem się i wstałem z łóżka.
-Później do was dołączę. Teraz chyba sam coś zjem.
-No nie, następny. Ludzie co was tak nagle naszło na obżeranie się? 
-Spytaj mojego brzucha - zaśmiałem się.
-Nie, wolę nie. Chociaż.. - w jednej chwili do mnie podszedł - hej, brzuchu Malika, dlaczego akurat teraz usrało ci się żeby coś jeść? 
-Styles jesteś nieogarnięty. 
-Przecież sam mi kazałeś!
-Dobra, dobra. Idź, Liam pewnie czeka.
-On i jakieś kilka setek fanek. Ale dołączysz?
-Postaram się.
Przewrócił tylko oczami i razem wyszliśmy z mojego pokoju. On skierował się ku wyjściu, gdzie czekał już na niego Liam, a ja poszedłem do restauracji. Louis'a i Niall'a zobaczyłem od razu. Siedzieli przy jednym ze stolików z ochroniarzem, bo wszyscy ludzie w sali ciągle się na nich gapili i najchętniej pożarliby ich wzrokiem. No tak. Niektóre Directionerki mnie przerażały. Choćby tym, że wynajmowały pokoje w tym samym hotelu, żeby tylko móc nas widzieć. Kochane, ale dziwne. Gdy tylko stanąłem w progu wszyscy spojrzeli w moim kierunku. Zaczęli podnosić się z miejsc, ale na szczęście Greg to zauważył i szybko do mnie podszedł. Bezpiecznie przetransportował mnie do stolika chłopaków. Właściciel hotelu wynajmował pokoje tylko i wyłącznie pod jednym warunkiem: że będziemy mieli spokój. To chyba działało. Przywitałem się z chłopakami i zamówiłem coś z menu. W sumie apetyt mnie opuścił, ale nie chciałem przychodzić na darmo. Kiedy kelnerka przyniosła mój obiad, bez słowa zająłem się jedzeniem.
-Wychodzisz potem? - spytał Lou.
-W sensie, że co? - spytałem nie rozumiejąc.
-Eh, ciemnoto. Do fanów. Wychodzisz?
-Ah.. tak, obiecałem Harry'emu. A wy?
-Ja tak, Nialler nie.
-Czemu nie? - spytałem i spojrzałem na niego.
-Nie mam ochoty - odpowiedział po prostu.
-Ty? Ty nie masz ochoty wyjść do fanek? Ty, który mówisz, że swojej żony szukasz właśnie wśród nich, nie chcesz rozdać kilku autografów? 
-Daruj sobie Zayn - warknął. 
-Nie Niall. To ty sobie daruj. Rozumiem, że jest ci ciężko i w ogóle, ale przynajmniej w trasie mógłbyś się zachowywać jak człowiek. Kiedy ostatnio rozmawiałeś z jakąś fanką? Kiedy ostatnio na jakąkolwiek zwróciłeś uwagę? To im wszystko zawdzięczamy. To dzięki nim jesteśmy teraz tutaj. To dzięki nim osiągnęliśmy tak wiele. Więc nie pierdol, że nie masz ochoty.
-Wybacz Niall, ale popieram Zayn'a - powiedział Lou - on ma rację. Nie jesteś sobą.
-Wy też nie bylibyście sobą, gdyby najważniejsza dla was osoba zginęła w jakimś pieprzonym samolocie! - krzyknął i wstał - nie rozumiecie mnie. Nigdy nie zrozumiecie! Najlepiej zostawcie mnie w spokoju. Straciłem apetyt. 
Po tych słowach odwrócił się i szybkim korkiem opuścił salę. Poczułem się głupio. Louis chyba też. Niepotrzebnie tak na niego naskakiwałem. Ale przecież kilka minut by go nie zbawiło. Sam też nie byłem już głodny. Rzuciłem widelcem i oparłem głowę na rękach. 
-Dajmy mu chwilę - powiedział Lou - chodź, wyjdziemy do chłopaków. 
-Okay, niech będzie. 
Wstaliśmy więc od stołu i skierowaliśmy się ku wyjściu. Gdy tylko otworzyliśmy drzwi rozległa się burza krzyków, pisków i oklasków. Uśmiech na twarzy i mogłem iść. Lou tak samo. Harry i Liam spojrzeli na nas z wdzięcznością. Podeszliśmy do tłumu i zaczęliśmy rozdawać autografy i robić wspólne zdjęcia. Czas mijał szybko. Ręka powoli zaczynała mi "odpadać", ale nadal się uśmiechałem. Nagle jedna z dziewczyn wyłoniła się z tłumu i podała mi mały notatnik z moim zdjęciem na okładce. Zaśmiałem się i spojrzałem na nią. Była całkiem ładna. Na oko mogła mieć jakieś 17-18 lat. 
-Dla kogo? - spytałem, otwierając brulion.
-Eve kochanie - powiedziała słodko - nie znasz imienia swojej przyszłej żony?
-No teraz to chyba znam - odpowiedziałem pisząc autograf. 
-No ja mam nadzieję. A tak w ogóle to świetny koncert. Bawiłam się jak nigdy.
-Dziękuję, miło słyszeć. 
Skończyłem pisać, zamknąłem notatnik i go jej oddałem. Trzymała w ręku aparat i patrzyła na mnie błagalnie.
-Zdjęcie? - spytałem z uśmiechem.
-No wow, umiesz czytać w myślach. W ogóle jest coś czego nie umiesz? Panie Malik?
-Tak. Nie umiem nie wyglądać idealnie - powiedziałem śmiejąc się.
Dziewczyna też wybuchnęła śmiechem. Była pierwszą fanką, z którą zamieniłem więcej niż 2 zdania. Zbliżyłem głowę do jej twarzy, a ona wyciągnęła aparat i zrobiła kilka zdjęć. 
-Lubię, jak marzenia się spełniają - powiedziała chowając swoje rzeczy do torby. 
-A ja lubię pomagać w spełnianiu marzeń. 
-A mogę cię prosić o jeszcze jedno zdjęcie? Ale takie specjalne? 
-Specjalne? Zależy, co masz na myśli - odpowiedziałem podejrzliwie.
-Oj, no po prostu chcę się do ciebie przytulić człowieku. Mogę? 
-Haha, no jasne. 
Podała aparat jakiejś innej dziewczynie i podeszła krok do przodu, stając obok mnie. Objąłem ją w pasie, uśmiechnąłem się do obiektywu i błysnęła migawka.
-Dziękuję za najlepszy dzień mojego życia - szepnęła mi do ucha. 
-Nie ma za co. Eve, tak?
-Zapamiętałeś moje imię! - pisnęła i zaczęła skakać jak małe dziecko. 
-Do zobaczenia Eve - powiedziałem z uśmiechem.
-No ja mam nadzieję.
Powoli zaczynało się ściemniać. Musieliśmy wracać do hotelu, mimo wielkiego niezadowolenia fanek. Pomachaliśmy do nich i zniknęliśmy za drzwiami budynku. Każdy z nas był wykończony i od razu skierowaliśmy się do swoich pokoi. Gdy tylko znalazłem się w swoim, poszedłem pod prysznic, ubrałem bokserki i położyłem się do łóżka. W Londynie był już ranek. Mimo wielkiego zmęczenia sięgnąłem po telefon, leżący na nocnej szafce i wykręciłem numer Abbie. Chciałem chociaż przez chwilę słyszeć jej głos. Jeżeli dobrze obliczyłem, to właśnie powinna szykować się do szkoły. Szybko wybrałem jej numer i czekałem, aż odbierze.
-Tak? - odebrała w końcu. Miała jakiś dziwny głos.
-Cześć kochanie - odezwałem się.
-Zayn! - krzyknęła - jak dobrze cię słyszeć. 
-Ciebie również. Nie mogłem się powstrzymać, żeby nie zadzwonić. Co teraz robisz?
-Ubieram się. A ty?
-Leżę w łóżku i zastanawiam się, dlaczego muszę być tak daleko od ciebie.
-Słodki jesteś. 
-Zbieraj się, zaraz w moim samochodzie - usłyszałem w słuchawce głos jej brata.
-W porządku - odpowiedziała - przepraszam, to Dustin.
-Czemu w jego samochodzie?
-Eh.. no bo chodzi o to, że.. - i tu opowiedziała mi o swoim samochodzie.
Nie mogłem uwierzyć własnym uszom. W głowie nie mieściło mi się, kto mógł zrobić coś takiego. Myślałem, że Drasblow to porządna szkoła. Ale chyba wszędzie znajdą się idioci, chcący popisać się swoją głupotą.
-Przepraszam, muszę kończyć. 
-Dobrze. Miłego dnia.
-Usłyszałam cię. Teraz na pewno będzie miły - odpowiedziała a ja uśmiechnąłem się sam do siebie - odezwiesz się za niedługo?
-Tak, obiecuję. 
-W porządku. To do usłyszenia. Kocham cię.
-Tak, ja ciebie też.
Rozłączyłem się i odłożyłem telefon na swoje miejsce. Przed zaśnięciem myślałem o minionym dniu. Koncert, wywiad i rozdawanie autografów. Przypomniała mi się twarz jednej z dziewczyn. Eve. Nie wiem, czemu o niej pomyślałem. Ale gdybym wtedy wiedział, jak namiesza w moim życiu, to na pewno zrobiłbym wszystko, żeby nigdy więcej jej nie spotkać..

_____________________________
Jest następny ;) Ehh.. cierpię na brak weny ;/ Ale co tam :D
Piszcie jak wam się podoba ;) Tylko szczerze! Jeżeli macie jakieś uwagi, to śmiało ;)
Pomyślę nad nimi ;) I zrobicie coś dla mnie? 
W ankiecie jest, że 41 osób czyta to opowiadanie. Mogłabym prosić o komentarz od każdej z was?
Tak bardzo bardzo bardzo bardzo ładnie was proszę ♥ Poprawcie mi humor :(
Pobijmy rekord komentarzy! Jesteście za? :D 
KLAWIATURY W RUCH DZIEWCZYNY!
Następny wkrótce ♥

+Dodawajcie się do obserwatorów na One Reason To Love ♥
Chcę wiedzieć ile osób będzie czytać kolejne opowiadanie ;) 
Love !

sobota, 22 września 2012

Twenty ♥

Nadszedł ten dzień. 3 września. Rozpoczęcie roku w Drasblow School. W szkole, do której chciałam chodzić już od dzieciństwa. Czy byłam zdenerwowana? Tak. I to bardzo. Wszystko miało zacząć się o godzinie 11:00. Ja nie spałam już od 5:00. Na początek przygotowałam sobie wszystko, co miała zabrać, przyszykowałam oficjalny strój, dobrałam dodatki i zeszłam na dół, żeby zrobić sobie śniadanie. Składało się ono z dwóch jajek na miękko, kanapki z pomidorem i ciepłej herbaty. Wiedziałam, że mama jest w domu. Ale nie miałam ochoty jej widzieć. Zraniła mnie jak jeszcze nigdy. Też miałam pełne prawo być na pogrzebie najlepszej przyjaciółki! A ona mi je zabrała. Włożyłam naczynia do zmywarki i poszłam pod prysznic. Przez dłuższą chwilę relaksowałam się ciepłą wodą, ale w końcu musiałam wyjść. Czasu było coraz mniej. Nasmarowałam ciało balsamem, założyłam bieliznę i zrobiłam makijaż. Fryzura zajęła mi najwięcej czasu. Efekt końcowy wyglądał mniej więcej TAK (przyp.aut. chodzi mi tylko o fryzurę). Wróciłam do pokoju i z przerażeniem stwierdziłam, że była już 10:20. Wzięłam głęboki oddech i ubrałam się w TO. Stanęłam przed lustrem w korytarzu i zmierzyłam się wzrokiem. Wyglądało to całkiem w porządku. Zeszłam na dół gotowa do wyjścia. Przy schodach zatrzymała mnie oczywiście mama.
-Kochanie, wyglądasz przepięknie - powiedziała z szerokim uśmiechem.
-Daruj sobie - warknęłam - nie obchodzi mnie twoje zdanie. I wiesz co? Mam tego dość. Zawsze James będzie ważniejszy ode mnie. Gdyby zabronił ci iść na rozpoczęcie, to pewnie byś nie poszła, co? Więc po prostu daj sobie spokój.
Pokręciłam głową, wzięłam wszystkie "tobołki" i wyszłam z domu. Zapakowałam wszystko do bagażnika i ruszyłam ku Drasblow. Na całe moje szczęście nie było korków i dojechałam na miejsce 15 minut przed czasem. Dokładnie w tym samym czasie na parking wjeżdżał samochód Britney. Zaparkowałyśmy obok siebie i wysiadłyśmy z samochodów. Przytuliłam przyjaciółkę na powitanie i wyjęłyśmy swoje rzeczy. Spojrzałyśmy na siebie znacząco. Była ubrana w TO i wyglądała niesamowicie. Zresztą jak zwykle. Równym krokiem ruszyłyśmy ku auli. Reszta dziewczyn już czekała na nas za kulisami. Aula powoli zaczęła się zapełniać. Najpierw miałyśmy wystąpić z "Give your heart a break". Poszłyśmy więc do szatni i przebrałyśmy się w odpowiednie zestawy. Ja w TEN. Dziewczyny miały mniej więcej dopasowane. W końcu zjawił się Nathan i przywitał się z nami uśmiechem. Zajmował się oświetleniem i nagłośnieniem razem z kilkoma innymi kolegami, których poznałyśmy. Wszystkie miałyśmy takie nerwy, że ledwo trzymałyśmy się na nogach. A wszystko było jeszcze przed nami. W końcu wybiła 'godzina zero' i dyrektor wszedł na wielką scenę.
-Witam wszystkich uczniów, nauczycieli i zaproszonych gości na rozpoczęciu roku szkolnego w Drasblow School! - i tu wybuchły brawa - Cieszę się, że wszyscy możecie tu być z nami. Dzisiejszy dzień zaczniemy od części artystycznej. Na scenie wystąpią uczniowie naszej szkoły, zarówno ci że tak powiem starzy jak i świeże nabytki, które chcą zaprezentować co umieją. Udanej zabawy! Zapraszam!
Zszedł ze sceny kierując się w naszą stronę. Wręczył mi do ręki mikrofon i z uśmiechem życzył powodzenia. Wszystkie złapałyśmy się za ręce, policzyłyśmy do 10 i byłyśmy gotowe. Dałyśmy znak Nathan'owi na co on kiwnął głową. Wszystkie światła zgasły. W auli panowała kompletna ciemność. Ustawiłyśmy się na swoich miejscach i z głośników poleciała melodia do GYHAB. (<klik>) . Gdy zaczęłam śpiewać światła rozbłysły. Ale nie wszystkie. Wszystko było idealnie rozświetlone. Zaczęłyśmy przedstawienie. W pierwszym rzędzie zauważyłam chłopaków, ale nie tylko. Widziałam też Justina, Selenę i.. Demi Lovato. Siedziała z wielkim uśmiechem na twarzy i patrzyła na nas z podziwem. Dziwnie się poczułam śpiewając jej piosenkę, ale chyba jej się podobało. Występ zakończyłyśmy wyćwiczoną pozą. Muzyka ucichła, światła zgasły. Słuchać było tylko brawa, krzyki i piski. Uśmiechnęłam się sama do siebie i wszystkie zeszłyśmy ze sceny. Kiedy już znalazłyśmy się za kulisami emocje sięgnęły szczytu. Zaczęłyśmy się przytulać, skakać i wiwatować. Ale tak, żeby cała aula nas nie usłyszała.
-Hayley byłaby z was dumna - powiedziała Catherine - byłyście niesamowite.
-T..tak. I nie tylko my byłyśmy niesamowite - odpowiedziała Brit - wy też. I chyba wyszło nam całkiem nieźle.
-Żartujesz? Wyszło perfekcyjnie! - krzyknęła Evelynn - jestem z nas cholernie dumna.
-Tak szczerze, to ja też - powiedziałam i wszystkie do siebie przytuliłam.
Przedstawienie nadal trwało. Ktoś śpiewał, ktoś tańczył, ktoś recytował, grał na instrumentach i tak dalej. Została przedstawiona historia szkoły i dyrektor wygłosił listę absolwentów. Był na niej Louis. No tak, on już zakończył swoją 'edukację'. Dostał chyba największe brawa. I wcale się nie dziwiłam. Wszystko miało się ku końcowi, więc musiałyśmy się przebrać na następny występ. Wróciłam w TYM zestawie. Nathan miał nam załatwić dym, więc wszystko wyszłoby bardziej magicznie i tajemniczo. W końcu na scenie znów pojawił się dyrektor.
-Mam nadzieję, że nie macie jeszcze dość. Przed nami ostatni występ. Później macie chwilę dla siebie i o 14:00 spotykacie się w klasach z wychowawcą, który przedstawi wam plan zajęć i szczegóły dotyczące tego roku. A więc miłej nauki moi drodzy! I mam nadzieję, że tym razem nikt mi nie podpadnie. Do zobaczenia!
Znów brawa i mikrofon z powrotem dostał się w moje ręce. Nerwy już trochę mi opadły. Tym razem miałam tylko stać i śpiewać. Dziewczyny musiały się produkować. Weszłyśmy na scenę. Ja stanęłam najbardziej z przodu. Pojawił się dym i światła ściemniały. Rozległa się muzyka do "Crazier" (<klik>). Kiedy zaczęłam śpiewać spojrzałam na Zayn'a. I przez całą piosenkę nie odrywałam od niego wzroku. Czułam, że śpiewam właśnie dla niego. Do niego. Wszystko przestało się liczyć. Zostałam tylko ja, on i muzyka. Kiedy wszystko ucichło, posłałam mu pojedynczy uśmiech i schyliłam głowę. Rozległy się brawa. Dziewczyny podeszły do mnie i wszystkie się ukłoniłyśmy. Schodząc ze sceny miałam w głowie tylko jedną myśl: "udało się".
-Hayley - powiedziałam ledwie słyszalnym szeptem - poradziłam sobie. Dla ciebie.
Przedstawienie dobiegło końca. Przebrałyśmy się z powrotem w oficjalne ciuchy i pożegnawszy się z dziewczynami z zespołu, poszłyśmy do chłopaków. Od razu zaczęli nas ściskać, całować i gratulować świetnego występu. Niall był cichy. Nie miał w sobie tyle energii co reszta. Podeszłam do niego i mocno go przytuliłam, co odwzajemnił. Staliśmy tak przez dłuższą chwilę, nic nie mówiąc. Rozumieliśmy się bez słów. W końcu się od niego odsunęłam, a on uśmiechnął się do mnie smutno i powiedział jedno, krótkie "dziękuję". Nagle poczułam jak ktoś kładzie mi rękę na ramieniu, więc gwałtownie się odwróciłam. Stanęłam oko w oko z Demi.
-Cześć, ty jesteś Abbie prawda? - przywitała się ze mną szczerym uśmiechem.
-Tak, to ja. Miło cię poznać.
-Ciebie również. Naprawdę bardzo podobały mi się wasze występy. Nie wiem czy mojej piosenki nie zaśpiewałaś lepiej ode mnie. Robię się zazdrosna.
-Naprawdę nie masz o co - roześmiałam się - twojego głosu nic nie pobije. Nawet ja.
-Miło z twojej strony. Życzę powodzenia w Drasblow. To naprawdę świetna szkoła, uwierz mi. Aha i.. współczuję straty przyjaciółki - dodała po chwili.
-A.. tak.. dziękuję..
Przytuliła mnie lekko, co odwzajemniłam. Dała mi autograf, zrobiłyśmy sobie kilka wspólnych zdjęć i poszła do innych gości. Przyszedł też Justin z Seleną. Oni również pogratulowali nam udanego występu.
-Naprawdę nie wiedziałem, że masz tak niesamowity głos - powiedział Jus - jestem pod wrażeniem.
-Dziękuję - odpowiedziałam z uśmiechem.
W sumie cały czas starałam się uśmiechać. Nie chciałam żeby ktokolwiek widział, że od środka jestem w kompletnej rozsypce. Nie chciałam żeby ktokolwiek zauważył, że coś jest nie tak. Zawsze lepiej wymusić uśmiech, niż tłumaczyć ludziom o co chodzi. Tak było po prostu łatwiej. Choć i tak wszyscy już wiedzieli o śmierci Hayley. Pisali o tym we wszystkich gazetach, internecie i telewizji. Zrobili sobie z tego wielką sensację. Sensację z czyjegoś nieszczęścia. To było po prostu chore.  Porozmawialiśmy z nimi jeszcze chwilę i w końcu musieliśmy iść. Wzięłam Zayn'a za rękę i szłam za nim długim korytarzem. Stanęliśmy pod drzwiami klasy 109. Nasz przystanek.
-To teraz muszę cię zostawić z Harry'm - powiedział ze smutkiem - ja jestem rok wyżej. Zajęcia śpiewu i ruchu na scenie będziemy mieć razem, ale na razie musisz zapoznać się ze swoją klasą. I wychowawcą oczywiście.
-Więc.. nie będzie cię przy mnie?
-Spokojnie Abbie. Ja tu będę - powiedział Hazz z uśmiechem - trzymamy się razem, okay?
-Jasne. Chyba poza tobą nikogo nie znam.
-Ekhem.. a co ze mną? - spytała Britney.
-Ty jesteś z nami - odpowiedział jej Loczek - to klasa wokalno-taneczna. Jedni tańczą, inni śpiewają, ale jesteśmy razem. Więc zostajesz.
-Co za ulga.
Pożegnaliśmy się z resztą i umówiliśmy się przed wejściem do budynku. W końcu zeszła się reszta naszej klasy. Zapoznałam się z prawie wszystkimi, co nie było trudne. Od razu zaczęli do nas podchodzić i się przedstawiać. Jedna dziewczyna szczególnie przykuła moją uwagę. Była cicha i trzymała się z dala od reszty. Zupełnie jakby czegoś się bała. Wyłapała moje spojrzenie, i speszona odwróciła wzrok. W końcu zjawiła się  nauczycielka. Muszę przyznać, wyglądała niesamowicie. Mogła mieć góra 25 lat. Miała na sobie TO. Widziałam jak Harry znacząco podnosi brwi. Szturchnęłam go łokciem i skarciłam spojrzeniem, na co on zrobił minę niewiniątka. Wszyscy weszliśmy do ogromnej, dobrze oświetlonej sali z wielkimi oknami. Widok naprawdę zapierał dech w piersiach. Usiedliśmy w trzyosobowych ławkach i z uwagą wsłuchiwaliśmy się w głos nauczycielki.
-Witam was moi drodzy - powitała nas z uśmiechem - nazywam się Nina Andrews i od dzisiaj jestem waszą wychowawczynią. Nie znam was, wy nie znacie mnie. Ale obiecuję wam, że to się zmieni. Jestem nowa w tej szkole tak samo jak wy, więc myślę, że jakoś się dogadamy. Teraz niech każdy z was się przedstawi i  powie kilka słów o sobie, a na koniec podam wam plan lekcji. Zaczynamy tradycyjnie od pierwszej ławki.
Więc zaczęliśmy. Każdy po kolei wstawał i mówił kilka słów o sobie. Dowiedziałam się, że ta cicha dziewczyna trzymająca się w cieniu nazywa się Daisy Flow. Nie powiedziała zbyt wiele. Ciągle miała spuszczoną głowę i chyba nawet nie słuchała tego, co mówi reszta grupy. Kiedy nadszedł czas na naszą ławkę najpierw wstałam ja. Powiedziałam to, co uważałam za słuszne i usiadłam. Nadeszła kolej Harry'ego.
-Cześć jestem Harold Edward Styles - zaczął poważnie, ale cała klasa wybuchnęła śmiechem - no dobra, niech będzie Harry. Mam 18 lat i jestem członkiem One Direction. Uwielbiam śpiewać i kocham wszystkich fanów. No i Louis'a oczywiście. Aha! I uwielbiam koty. Bo są takie.. słodkie i.. miłe i.. kochane i.. oj dużo by wymieniać. Nieważne. W sumie chyba jestem dobrym uczniem. Ale to chyba. I.. hmm.. co by tu jeszcze..  możliwe, że jestem trochę szalony. I boję się horrorów. I.. moim najlepszym przyjacielem jest telefon. I oczywiście Abbie - wskazał na mnie - i Brit - wskazał na nią - i Liam i Zayn i Louis i Niall. I w ogóle to chyba wszyscy, bo ja tam wszystkich lubię. Lubię też swoje włosy. Przynajmniej układanie ich zajmuje mało czasu. Mam od niedawna prawko więc lubię sobie trochę pojeździć. A w ogóle o czym to ja mówiłem? Aha, no tak. To ode mnie chyba tyle Dziękuje wszystkim za uwagę, kocham was, dobranoc!
Ukłonił się i usiadł na swoim miejscu. Cała klasa nie mogła powstrzymać śmiechu. Nawet nauczycielka. W końcu podała nam plan lekcji i byliśmy wolni. Moją uwagę znów przykuła Daisy. Zebrała swoje rzeczy i już jej nie było. Wybiegła z klasy jak oparzona. Coś tu było nie tak. Nie miałam czasu się nad tym zastanawiać, bo Harry pociągnął mnie za rękę i wyszliśmy przed budynek, gdzie czekała już reszta.
-Już myśleliśmy, że się zgubiliście - powiedział Zayn i pocałował mnie w policzek.
-Nie, po prostu Harry za bardzo się rozgadał.
-No co? - oburzył się Loczek - mieliśmy powiedzieć coś o sobie, to to zrobiłem. A w ogóle gdzie Louis?
-W domu. Pakuje nasze rzeczy - powiedział Liam.
-Yy.. że co? Louis pakuje wasze rzeczy w trasę? - zdziwiła się Britney.
-Nie, no coś ty! Jedziemy nad jezioro - powiedział Zayn - dzisiaj jest nasz ostatni dzień w Londynie i zmykamy na 3 tygodnie. Więc musimy się jakoś pożegnać.Co wy na to?
-W sumie nie mam planów - powiedziałam i spojrzałam na Brit.
-Ja też nie - odpowiedziała.
-Trochę rozrywki nam się przyda - stwierdził Harry.
-Dobrze, to my z Brit jedziemy do domu żeby się przygotować. Wpadniecie po nas czy mamy dojechać?
-Jasne, że wpadniemy Abbie - powiedział Liam - przecież wy nie wiecie gdzie jechać.
-A.. no tak..
-Bądźcie gotowe za godzinę. Zgoda?
-Zgoda. W takim razie do zobaczenia.
Pożegnałyśmy się z nimi i poszłyśmy do swoich samochodów. Kiedy tylko usiadłam za kierownicą przez chwilę na mojej twarzy zagościł uśmiech. Ale to był tylko ułamek sekundy. Przez przednią szybę patrzyłam na pogodne, błękitne niebo, po którym wolno płynęły chmury. Gdzieś tam, na górze była Hayley. Czułam to. Czułam jej obecność. Mimo tego, że nie mogłam jej zobaczyć, czułam że tam jest. Miałam wielką nadzieję, że Niall również znał to uczucie. Zachowywał się zupełnie jak nie on. Był cichy, nie odzywał się i ciągle przesiadywał w swoim pokoju. Jeden wypadek, a potrafił zmienić tak wiele. W końcu uruchomiłam silnik i opuściłam parking Drasblow. Do domu dotarłam w niecałe 15 minut. O dziwo, nie było nikogo. Wpadłam szybko do łazienki, ogarnęłam się, upięłam włosy w kok po czym poszłam do garderoby. Szybko przebrałam się w TO i byłam gotowa. Do torby spakowałam butelkę wody, olejki do opalania, telefon, brązowy sweterek i słuchawki. Zeszłam na dół i czekałam na resztę. W międzyczasie zalogowałam się na tt i My Voice. Miałam naprawdę sporo wiadomości od fanek 1D i nie tylko. Przeczytałam kilka i mimowolnie się uśmiechałam. No bo jak się nie uśmiechać czytając tweety typu "Śliczna z was para!" "Szczęścia gołąbeczki!" albo "Odpierdol się od mojego męża" ? Zaobserwowałam kilka osób i usłyszałam dźwięk zbliżającego się samochodu. Szybko wyłączyłam laptopa, wzięłam do ręki torbę i wyszłam z domu. I właśnie wtedy rozległ się klakson. Louis za kierownicą. To wszystko wyjaśniało. Zamknęłam drzwi na klucz i wsiadłam do czarnego vana. Brit i Catherine już w nim były. Ruszyliśmy w nieznanym mi kierunku. Zaczęliśmy rozmawiać omijając temat Hayley. Tak było po prostu lepiej. W końcu dojechaliśmy na miejsce. Wysiadłam z samochodu i rozglądnęłam się dookoła, starając się zapamiętać każdy najdrobniejszy szczegół tego wspaniałego otoczenia. Lou zaparkował samochód obok małego domku z tarasem. Dookoła rosła trawa, było miejsce na ognisko, gdzieniegdzie stały drzewa, przez które przebijały się promienie słoneczne. W pewnym momencie trawa się kończyła, a zaczynał piasek. Plaża była naprawdę mała, z boiskiem do siatkówki. A dookoła nas rozciągało się malownicze jezioro. Niebo było błękitne. Tylko gdzieniegdzie pojawiały się chmury. Pogoda była wprost idealna. Ulokowaliśmy się w domku po czym od razu poszliśmy na plażę. Razem z Brit i Cat zrzuciłyśmy z siebie sukienki, położyłyśmy się na ciepłym piasku i rozkoszowałyśmy się słońcem. Długo to jednak nie trwało. Nagle poczułam jak czyjeś ręce podnoszą mnie do góry i w jednej chwili ten ktoś przerzucił mnie sobie przez ramię. Jak się domyśliłam był to Zayn. Nie zważając na moje krzyki i prośby biegł w kierunku jeziora. Waliłam pięściami w jego nagie, umięśnione plecy, ale to też było na nic. Po kilku krokach zanurzyliśmy się pod wodą. Chciałam od niego odpłynąć, ale objął mnie w pasie i znów do siebie przyciągnął, po czym się wynurzyliśmy.
-Zayn! - krzyknęłam ze śmiechem - ty się dobrze czujesz człowieku?!
-Przy tobie zawsze - odpowiedział wyszczerzając zęby - a co? Coś nie tak?
-To było nie fair! Wziąłeś mnie z zaskoczenia!
-No, ale o to chodziło moja droga. Chciałem oszczędzić nam tych wszystkich "jeszcze nie teraz" "może potem" bla bla bla.
-Jesteś niemożliwy.
-Ale..?
-Ale i tak cię kocham.
-No ja myślę.
Uśmiechnęłam się do niego i go pocałowałam. Na początku czule i delikatnie, ale z czasem całowaliśmy się coraz zachłanniej. To była bardzo magiczna chwila. Poczułam jego ręce na swoich pośladkach. Uniósł mnie  a ja oplotłam go nogami w pasie. Słyszałam głośne "uu" dochodzące z kierunku plaży, ale kompletnie się tym nie przejęłam. Przy nim zawsze czułam się taka wyjątkowa. Jakbym była tą jedyną. Dawał mi szczęście, którego żaden inny człowiek nie mógłby mi dać.

[HARRY]

Gdy patrzyłem na Liama i Britney tulących się do siebie na plaży, lub na Abbie i Zayn'a całujących się w jeziorze, czułem zazdrość. Naprawdę wielką zazdrość i ból. Catherine stała się naszą przyjaciółką. Dla mnie była kimś o wiele więcej. Uwielbiałem spędzać z nią czas. Każde słowo, które wypowiadała, chowałem głęboko w sercu. Gdy na nią patrzyłem, pragnąłem tylko podejść do niej, mocno ją do siebie przytulić i powiedzieć, jak bardzo mi zależy. To było zupełnie co innego niż z Shannon. Ją też kochałem. Do czasu, gdy stała się nic nie wartą jedzą. Cat była zupełnie inna. Miła, beztroska, pełna optymizmu i taka piękna. Mógłbym godzinami z nią siedzieć i rozmawiać. Miałem dość tego, że nie umiałem powiedzieć jej co naprawdę czułem. To niszczyło mnie od środka. Musiałem coś zrobić. Musiałem w końcu wziąć sprawy w swoje ręce. Zanim będzie za późno. Widziałem jak idzie w kierunku domku. Zastałem ją w kuchni. Akurat przygotowywała kanapki.
-Rozumiem, że pani domu? - powiedziałem opierając się o futrynę.
Podskoczyła przestraszona i odwróciła się w moim kierunku.
-Jezu Harry, chcesz żebym dostała zawału? Czemu się tak skradasz?
-Ja? Wcale nie. Po prostu mnie nie usłyszałaś.
-Na jedno wychodzi.
Była tylko w stroju kąpielowym. Wyglądała po prostu niesamowicie. Tętno przyspieszyło mi momentalnie.
Przygryzłem dolną wargę i uśmiechnąłem się. Chyba domyśliła się o co chodzi, bo speszona odwróciła wzrok i znowu skupiła się na kanapkach.
-Masz teraz chwilę? - spytałem z nadzieją.
-Zależy dla kogo i o co chodzi.
-Dla mnie. Chciałbym ci coś pokazać.
-Mi? - zdziwiła się i znów na mnie spojrzała - ale dlaczego?
-Oj Cat, czemu ty zadajesz tyle pytań? Po prostu powiedz "tak, chętnie z tobą pójdę Harry" i po sprawie.
-Tak, chętnie z tobą pójdę Harry - powiedziała ze śmiechem.
-No widzisz? Cy to było takie tludne? 
-Jesteś wariatem, wiesz? Daj mi 5 minut.
Wytarła ręce w ręcznik, minęła mnie i poszła do małego pokoju. Wróciła po chwili w TYM zestawie. W ostatniej chwili powstrzymałem się, żeby nie wziąć jej za rękę. Wyszliśmy z domku i skierowaliśmy się na tyły. Prowadziłem ją w dobrze znane mi miejsce, w którym uwielbiałem przesiadywać. To ja znalazłem ten zakątek ,gdy kiedyś woziłem się bez celu. Doszliśmy na miejsce. A mianowicie na małą polankę, ze strumieniem i małym wodospadem. Catherine rozglądnęła się dookoła z szeroko otwartymi ustami. Usiadłem na jednej ze skał i patrzyłem na nią. 
-Tu.. jest.. niesamowicie - powiedziała i usiadła obok mnie - jak znalazłeś to miejsce? Przecież jesteśmy tu niecałą godzinę! 
-Znalazłem je o wiele wcześniej. Zanim ktokolwiek tu przyjechał. Podoba ci się?
-Oczywiście, że tak! Warto było się zgodzić.
Uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła i przez dłuższą chwilę rozmawialiśmy o głupotach. Dosłownie o wszystkim i o niczym. W jej towarzystwie czas mijał naprawdę szybko. Stanowczo za szybko. Zapadło krótkie milczenie. Nadszedł idealny moment. Wziąłem głęboki oddech i spojrzałem na nią.
-Catherine?
-Tak?
-Co tak naprawdę o mnie myślisz?
-Yy.. słucham? - spojrzała na mnie zdziwiona - dlaczego tak nagle o to pytasz?
-Po prostu chcę wiedzieć. Odpowiesz mi? 
-Ym.. no.. ja.. myślę, że jesteś naprawdę niesamowitym człowiekiem. Utalentowany, miły, zabawny, czasami wredny, ale mimo wszystko niesamowity. Nie wiem, co mogę ci jeszcze powiedzieć. I nie rozumiem czemu zadajesz mi takie trudne pytania. 
-A wierzysz w miłość? 
-Harry, co się z tobą dzieje? Mam się bać?
-Wierzysz? - nie dawałem za wygraną.
-No.. tak, wierzę.. ale czemu o to pytasz?
-Bo widzisz.. jest w moim życiu taka jedna dziewczyna. Myślę o niej całymi dniami i nocami. Spotykam się z nią nawet w snach. W uszach ciągle słyszę jej słodki śmiech, a przed oczami mam obraz jej twarzy. I tak jest codziennie. Dzień w dzień. Nie potrafię przestać o niej myśleć. 
-Ahh.. no cóż.. to chyba dobrze? A ona o tym wie? - powiedziała smutnym głosem, który starała się ukryć.
-Nie.. bo boję się jej reakcji na moje słowa. 
-Nie powinieneś się bać. Powinieneś powiedzieć jej co czujesz. Na pewno cię nie odtrąci..
-Jesteś pewna?
-Tak, chyba tak. A.. zdradzisz mi o jaką dziewczynę chodzi?
-Oczywiście. Jej imię zaczyna się na "C" a kończy na "e". Jest piękna i niesamowita. I siedzi teraz obok mnie.
Jej źrenice gwałtownie się rozszerzyły. Wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem. Zupełnie jakby nie mogła uwierzyć w to, co właśnie powiedziałem.
-Tak Cat, mówię o tobie. Od pierwszej chwili gdy cię zobaczyłem.. wtedy na scenie.. jak tańczyłaś.. nie potrafię przestać o tobie myśleć. Nie mogę wytrzymać dnia bez twojego głosu. Ja.. kocham cię.
Zapadło milczenie. Po prostu na siebie patrzyliśmy. Widziałem w jej oczach łzy, choć nie wiedziałem czemu. Ale poczułem wielką ulgę, że w końcu jej to powiedziałem. 
-Ja.. nie.. nie wiem co powiedzieć.. 
-Powiedz to, co podpowiada ci serce.
-Dobrze.. a więc.. 
-A więc?
-Ja też cię kocham Harry.
Po tych słowach nie wytrzymałem. Zbliżyłem się do niej, ująłem jej twarz w swoje dłonie i przysunąłem do siebie. Nie protestowała. I w końcu to się stało. Pocałowałem ją. Delikatnie i czule. Zarzuciła mi ręce na szyję, chcąc więcej. Posadziłem ją sobie na kolanach, objąłem w pasie i nadal całowałem, co ona odwzajemniała z taką czułością, że mógłbym nie przestawać. W końcu się od siebie oderwaliśmy.
-A więc. Tak oficjalnie. Zostaniesz moją dziewczyną? - spytałem patrząc jej prosto w oczy.
-Nie.
-Serio?
-Nie - powiedziała z uśmiechem i znów mnie pocałowała. 
W tamtej chwili byłem najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Mógłbym tak siedzieć całą wieczność. Byle tylko być z nią. Ale niestety musieliśmy wracać. Mieliśmy w planach ognisko. Wstaliśmy i wtuleni w siebie ruszyliśmy w drogę powrotną.

[ABIGAIL]

Powoli zaczynało się ściemniać. Harry i Catherine gdzieś zniknęli. Zaczynałam się martwić, ale po chwili zobaczyłam ich idących w naszym kierunku. Tulili się do siebie, śmiali i szeptali coś na ucho. Uśmiechnęłam się na ten widok. Czyli Harry w końcu zebrał się na odwagę. Byli już wszyscy. Oczywiście oprócz Niall'a. Liam i Lou zajęli się rozpalaniem ogniska, Brit, ja i Cat przygotowywałyśmy przekąski a Zayn z Hazzą zbierali drewno i ustawiali ławki. Gdy już wszystko było gotowe zebraliśmy się przed domkiem. Rozglądnęłam się i szepnęłam do Zayn'a "zaraz wracam" po czym wróciłam do domu i skierowałam się do małego pokoju na końcu korytarza. Usłyszałam dźwięk gitary, cicho zapukałam do drzwi i weszłam do środka. Niall siedział na podłodze i po prostu grał jakąś smutną melodię. Spojrzał na mnie i odłożył instrument.
-Nie dołączysz do nas? - spytałam i usiadłam obok niego.
-Przepraszam cię, naprawdę. Nie wiem co się ze mną dzieje. Nie mam na nic ochoty. Ostatnio nie jestem sobą..
-Wiem. Ale mógłbyś chociaż spróbować żyć normalnie. 
-Nie mogę przestać o niej myśleć. Nie mogę się od tego uwolnić. Nie wierzę, że jej już nie ma..
-Niall.. mi też nie jest łatwo. Była moją najlepszą przyjaciółką. Ale wiesz co? Ona wciąż tu jest. Choć nie możesz jej zobaczyć. Możesz czuć jej obecność. Jestem pewna, że teraz patrzy na nas z góry. I na pewno nie chciałaby żebyś żył tak jak żyjesz. Proszę cię, spróbuj chociaż być tym dawnym wesołym chłopakiem, którego poznałam. Hayley na pewno by tego chciała. 
-Eh.. wiem, że masz rację. Sam w kółko to sobie powtarzam...
-Chodź do nas. Weź gitarę. Spędź z nami trochę czasu. Jutro lecicie w trasę i nie zobaczymy się 3 tygodnie. Chyba warto ten ostatni raz się uśmiechnąć? Dla mnie?
Po chwili kąciki jego ust nieznacznie się podniosły.
-Widzisz? To wcale nie takie trudne.
-Dziękuję. Dziękuję ci za wszystko.
-Nie ma za co. Dla przyjaciół wszystko.
Przytuliłam go mocno i poszliśmy do reszty. Wszyscy siedzieli już wkoło ogniska i piekli kiełbaski. Rozmawialiśmy. Śmialiśmy się. Były też straszne historie i śpiew przy dźwiękach gitary. Nawet nie poczuliśmy upływu czasu. W końcu musieliśmy się zbierać. My miałyśmy szkołę, a chłopaki trasę. Zgasiliśmy ognisko, pozbieraliśmy swoje rzeczy i ruszyliśmy w drogę powrotną. Właśnie takich dni brakowało mi najbardziej. Wtuliłam się w Zayn'a i zamknęłam oczy. Otworzyłam je dopiero, gdy byliśmy już pod moim domem. Nie chciałam wysiadać z ciepłego samochodu. Ale niestety nie było innej opcji. W miarę możliwości   mocno przytuliłam każdego po kolei. Zayna czule pocałowałam w usta.
-Udanej trasy chłopaki. I do zobaczenia za 3 tygodnie.
-Będę tęsknić - szepnął mi Zayn na ucho i pocałował w policzek. 
-Ja też - odszepnęłam i wysiadłam z samochodu.
Od razu poczułam zimne, nocne powietrze. W domu światło świeciło się na całym parterze. Na podjeździe zauważyłam nieznany samochód, co mnie zdziwiło. Weszłam do środka i od razu poszłam do salonu. Usłyszałam czyjeś głosy. Chciałam wejść, ale gdy zobaczyłam kto siedział na kanapie zamarłam w pół kroku i nie byłam w stanie iść dalej..

___________________________
No i jest kolejny ; ) 
Co prawda miał być w niedzielę, ale pod namową kilku osób postanowiłam dodać dzisiaj :)
Widzę, że w ankiecie jest 54 głosy za nowym opowiadaniem. Weee ♥
W porządku :) Zacznę je już w październiku ;) Mogę wam to obiecać :)
Czytasz = komentujesz ♥
Nawet nie wiecie jaką radość sprawia mi czytanie waszych komentarzy.
Cieszę się, że tu zaglądacie, czytacie i zostawiacie po sobie ślad < 33
KOCHAM WAS! 
Następny niebawem x






środa, 19 września 2012

Nineteen ♥

Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą biały sufit. Czułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Chciałam się podnieść, ale czułam ostry ból w skroniach i z powrotem upadłam na miękką poduszkę. Spojrzałam na chłopaka, który siedział koło mnie. Dopiero po dłuższej chwili go poznałam. Miał schyloną głowę, więc nie zauważył, że odzyskałam przytomność.
-Zayn.. - powiedziałam słabym głosem.
Brunet od razu podniósł głowę i spojrzał na mnie z wielką ulgą.
-Jak dobrze, że otworzyłaś oczy - powiedział i ucałował mnie w czoło - jak się czujesz?
-A jak mogę się czuć? Beznadziejnie..
Widziałam, że chłopak ma dziwny wyraz twarzy. Wszystkie fakty docierały do mnie w zwolnionym tempie. Ale ten ostatni uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Przed oczami pojawiła mi się roześmiana twarz Hayley, później jej sylwetka wsiadająca do samolotu a na koniec wybuch i szczątki maszyny. Zacisnęłam powieki, żeby zatrzymać łzy zbierające mi się w oczach. To nie mogła być prawda. To nie mogło wydarzyć się naprawdę. Przecież jeszcze nie tak dawno normalnie z nią rozmawiałam! Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi i do mojej sali weszła reszta chłopaków i Britney. Przyjaciółka do mnie podbiegła i mocno przytuliła, za co byłam jej niezwykle wdzięczna. Czyli już wiedzieli. W sali byli wszyscy. Wszyscy, oprócz Niall'a. Nie wyobrażałam sobie, co on musiał czuć. Strata przyjaciela to jedno. Ale strata ukochanej osoby, to coś zupełnie innego.
-Co z nim? - spytałam.
Nie musiałam im mówić z kim. Wszyscy doskonale wiedzieli o kogo chodziło.
-Źle - odpowiedział mi Liam - cały czas siedzi w swoim pokoju. Nie wychodzi i z nikim nie rozmawia. Musieliśmy odwołać 3 koncerty. Nie bylibyśmy w stanie zabawiać fanów z takimi humorami.
-A.. - zacięłam się - wiadomo coś.. o tej.. o tym.. wybuchu? - wydusiłam z siebie z trudem.
-Niestety nie.. - odpowiedział Harry - nadal to badają.. a ty jak się czujesz? kiedy się obudziłaś?
-Dosłownie kilka minut temu. A tak w ogóle, ile ja już tu leżę?
-Od wczoraj - powiedział Zayn - twój brat do mnie zadzwonił. Nie opuściłem cię nawet na chwilę - ucałował mnie w rękę.
-Zaraz, zaraz. Dustin do ciebie zadzwonił? - zdziwiłam się.
-Jeżeli tak ma na imię twój brat, to tak.
-A wy jak się dowiedzieliście?
-Tak samo jak ty - powiedział Lou - z wiadomości.
Britney się nie odzywała. Siedziała wtulona w Liam'a, który głaskał ją po głowie. Atmosfera wcale nie była miła. Widać było, że wszyscy myśleli tylko o Hayley. I nie było w tym nic dziwnego. Gdybym ją zatrzymała.. gdybym nie pozwoliła jej wsiąść do tego cholernego samolotu.. gdybym zrobiła cokolwiek żeby jej przeszkodzić.. to pewnie nadal by żyła. Nic nie mogłam poradzić na to, że łzy płynęły mi po policzkach. W tej sytuacji to było chyba normalne. Spojrzałam na Zayn'a a on w mig zrozumiał o co mi chodziło. Usiadł obok mnie i mocno do siebie przytulił. W sali panowała kompletna cisza. Przerwał ją dopiero lekarz, który wszedł do mojej sali kilkanaście minut później. Zadał mi podstawowe pytania, na które zdawkowo odpowiedziałam i zabrał mnie na badania kontrolne. Wszystkie były pozytywne i nie było żadnych powodów, by nadal trzymać mnie w szpitalu. Dostałam wypis i mogłam wracać do domu. Chłopaki musieli się zbierać, bo nie chcieli zostawiać Niall'a samego na zbyt długo i mieli w planach jakiś wywiad. Pożegnałam się z nimi tuląc każdego po kolei i wsiadłam do samochodu przyjaciółki. Żadna z nas nie chciała jeszcze wracać do domu. Pojechałyśmy więc na naszą polanę. Usiadłyśmy na naszym ulubionych drzewie i nic nie mówiąc wdychałyśmy świeże powietrze. Nie płakałyśmy. Jak na razie wykorzystałyśmy całe zasoby łez.
-Abbie jak my to zrobimy? - spytała nagle Britney.
-Ale co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie nie wiedząc o co chodzi.
-Za 3 dni rozpoczęcie szkoły. Drugi układ jest nieskończony. A poza tym jak chyba nie dam rady zatańczyć.. nie w takich okolicznościach..
-Brit nie mamy wyjścia! To twoje być albo nie być! To twoja szansa. Taka była umowa.
-Ale ja nie dam rady zatańczyć z uśmiechem na twarzy jak w sercu mam kompletny rozpierdol!
-Mi też nie jest łatwo! Ale zanim.. zanim Hayley wyleciała.. obiecałam jej coś. Obiecałam, że na występie dam z siebie wszystko. Dla niej. I nie zamierzam się poddać. Nie złamię obietnicy. Więc proszę cię, postaraj się. Nie dla mnie, nie dla siebie, nie dla ludzi i nie dla szkoły. Dla Hayley.
-Dobrze.. dla Hayley..
Uśmiechnęłam się do niej smutno. Posiedziałyśmy tak jeszcze chwilę i musiałyśmy wracać. Do domu weszłam późnym popołudniem. Zastałam w nim tylko brata. Cała wściekłość na niego nagle wyparowała. Nic nie powiedziałam. Po prostu podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Tak mi przykro - szepnął mi do ucha - przepraszam cię za wszystko.. nie miałem prawa mówić takich rzeczy.. jestem największym sukinsynem na świecie. Proszę, wybacz mi..
-To nie ma teraz znaczenia. Było, minęło. A gdzie mama?
-W Nowym Jorku.. Polecieli z Jamesem załatwiać jakieś sprawy związane z pogrzebem..
Nie ukrywam, te słowa mnie zabolały. I to bardzo. Poleciała sobie z Jamesem, podczas gdy ja leżałam nieprzytomna w szpitalu. I to niby jest matka? Nie skomentowałam tego. Po prostu poszłam do swojego pokoju. Zakluczyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam laptopa, włączyłam go i położyłam sobie na kolanach. Zalogowałam się na fb i tt, żeby sprawdzić wszystkie nowości. Miałam całą masę wiadomości z pytaniami i kondolencjami. Było też parę typu "odpierdol się od Zayn'a" albo "Spierdalaj dziwko", ale tymi kompletnie się nie przejmowałam. Sama nie wiem czemu weszłam na profil Hayley. "Hayley Wein: Za kilka godzin w Nowym Jorku! Witaj wielki świecie! Najlepsze wakacje w życiu xx" to był jej ostatni wpis. Dodany 5 minut przed odlotem samolotu. Nie wiem czemu się torturowałam. Dodałam tylko jeden wpis: 'Dziękuję wszystkim za miłe słowa.. xx' i wyłączyłam laptopa. Istniała tylko jedna rzecz, która choć o 1% mogła poprawić mi humor. Przebrałam się w stare, znoszone dresy, związałam włosy w kucyk i poszłam do pokoju muzycznego. Usiadłam przed fortepianem i delikatnie przejechałam dłonią po klawiszach. Potem była już tylko muzyka. Mój własny, magiczny świat.


[NIALL]

Jak to jest, że jednego dnia możesz mieć wszystko, a chwilę później już nie? Gdy dowiedziałem się o śmierci Hayley, na początku to do mnie nie dotarło. Nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że to tylko jakiś głupi żart. Dopiero po chwili zrozumiałem, że taka jest prawda. Mój świat w jednej minucie się zawalił. Pobiegłem do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Płakałem. Przyznaję się do tego. Płakałem jak małe dziecko pytając siebie samego, jak mogłem do tego dopuścić. W nocy nie spałem prawie w ogóle. A jak już na chwilę udało mi się odpłynąć, przed oczami pojawiała mi się jej twarz i budziłem się z krzykiem. Dowiedziałem się, że Abbie wylądowała w szpitalu. Ale nie miałem siły jej odwiedzić. Nie chciałem wychodzić ze swojego pokoju. Poprosiłem tylko chłopaków, żeby ją ode mnie uściskali, czego pewnie i tak nie zrobili. Nie jadłem. Piłem tylko wodę i wódkę, które przechowywałem w pokoju. Ale nawet alkohol już nie pomagał. Przyjaciele cały czas dobijali się do moich drzwi, ale za każdym razem zbywałem ich mówiąc, że chcę być sam. Zrzuciłem na laptopa wszystkie nasze zdjęcia, zrobione zaledwie 2 dni temu i przeglądałem je w ciszy. Ciągle od początku. Na jednym z nich się zatrzymałem. Była na nim sama i słodko uśmiechała się do obiektywu. Jej oczy i uśmiech doprowadzały mnie do szaleństwa. Świadomość tego, że już nigdy miałem jej nie przytulić, nie pocałować i nie powiedzieć, jak bardzo ją kocham sprawiała, że nie chciało mi się żyć. Nie miałem myśli samobójczych. A przynajmniej tak mi się wydawało. Przeze mnie zawaliliśmy 3 koncerty. Przeze mnie zawiedliśmy naszych wspaniałych, niezastąpionych fanów.. Obwiniałem się dosłownie o wszystko. Wziąłem do ręki laptopa i zalogowałem się na tt. Opublikowałem tylko jeden wpis. Jeden jedyny. "Jesteś moim aniołem.. nigdy cię nie zapomnę!" i wstawiłem zdjęcie Hayley. Szybko się wylogowałem i wziąłem do ręki gitarę. Mój ukochany instrument. Zacząłem pisać nową piosenkę i układać do niej muzykę. Nosiła tytuł "Angel". Nagle usłyszałem pukanie do drzwi i usłyszałem głos Liam'a :
-Niall, proszę cię, otwórz chociaż na chwilę. 
Niechętnie wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi. Liam wyraźnie odetchnął z ulgą.
-Co jest?
-Ty się jeszcze pytasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie i wszedł do mojego pokoju - nie wychodzisz stąd od dwóch dni! Nie rozmawiasz z nami, nic nie jesz, nie pi.. - przerwał widząc pustą butelkę po wódce stojącą na moim biurku - ah.. pijesz. Alkohol. Jasne. 
-Coś ci nie pasuje? - zaczynał mnie powoli irytować.
-Niall, rozumiem, że jest ci ciężko. Naprawdę to rozumiem..
-Nie Liam! Wcale nie rozumiesz! Ty nie straciłeś Britney! Nie straciłeś osoby, która była sensem twojego życia! Więc nie pierdol, że mnie rozumiesz..
-Uspokój się, to po pierwsze. Po drugie zawaliliśmy 3 koncerty. Za godzinę mamy wywiad i radzę ci być gotowym. Bo siłą zaciągniemy cię do samochodu. Jak nie sami, to z pomocą Bob'a i Paul'a. Jasne?
-Dajcie mi spokój, proszę was..
-Nie Niall. Tym razem nie zawiedziemy fanów. Sława też ma swoją cenę, którą musimy płacić. Za 4 dni szykuje nam się trasa. Nie możemy sobie odpuszczać występów. Fani na nas liczą. Nie zapominaj, że to oni są najważniejsi, bo wszystko zawdzięczamy właśnie im. Nam też nie jest łatwo. Hayley była naszą przyjaciółką i naprawdę się z nią zżyliśmy. Pomyśl o Abbie i Brit. Im też wcale nie jest łatwo. Ale musimy z tym jakoś żyć. Dla nich, dla siebie i dla fanów. Przede wszystkim fanów. Rozumiemy się?
-Eh.. w porządku. Będę gotowy. 
-Mam nadzieję. Naprawdę bardzo mi przykro..
-Dzięki..
Przytuliłem go i opuścił mój pokój. Po jego wyjściu wziąłem długi prysznic, przebrałem się w czyste rzeczy, ogarnąłem trochę pokój i zszedłem na dół. Tak jak się spodziewałem wszyscy byli w salonie i oglądali jakiś durny program w telewizji. Ja nie miałem na to ochoty, więc poszedłem do kuchni, żeby coś zjeść. Nie miałem apetytu, co było dziwne. Zawsze jadłem najwięcej ze wszystkich. Odgrzałem sobie resztki pizzy z kurczakiem i zająłem się jedzeniem. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi i do domu wszedł Paul i Bob (nasz ochroniarz). Wypiłem szklankę wody i byłem gotowy. Wsiedliśmy do czarnego mercedesa i pojechaliśmy na miejsce. Normalne życie czas zacząć..

[ABIGAIL]

Była niedziela. Ostatni dzień wakacji. Przeddzień jednego z najważniejszych występów w moim życiu. A ja czułam się jakby ktoś "wyprał" mnie ze wszystkich emocji. Dzisiejszego dnia miałyśmy mieć ostatnią próbę. Generalną. Cały czas powtarzałam sobie "Dam radę. Dla Hayley. Dam radę"  i tak w kółko. Wstałam, wzięłam prysznic, umalowałam się i ubrałam się w TO. Włączyłam wieżę i puściłam sobie płytę 1D. Pośpiewałam trochę na rozgrzewkę i starałam się przypomnieć sobie wszystkie elementy układu. Jednego. Przy piosence "Crazier" miałam po prostu stać na scenie i jak to powiedziała Cat "wczuwać się w muzykę". Zeszłam na dół i zrobiłam sobie tosty z dżemem. Mama ze swoim mężulkiem mieli wrócić późno w nocy. Jasne. Oni mogli sobie polecieć do NY jak gdyby nigdy nic, a ja musiałam siedzieć w domu. Nadal byłam na nich wściekła. Ale to już była rutyna. Nagle do kuchni wpadł Dustin.
-Siostra, mam prośbę - powiedział i podszedł do mnie.
-Strzelaj.
-Jedziesz teraz na próbę, prawda?
-Tak i co z tego?
-Podrzuciłabyś mnie po drodze do Brad'a?  Mamy dzisiaj koncert na plaży. Wiesz, zakończenie wakacji..
-Okay, nie ma sprawy.
-A ten.. nie przyszłabyś?
-Wybacz, ale naprawdę nie mam humoru. Może następnym razem. A w ogóle czemu sam nie możesz jechać? Przecież masz samochód.
-Tak, mam.. ale.. widzisz.. wczoraj z chłopakami trochę wypiliśmy i ten.. nie chciałbym mieć problemów..
-Okay, nie mam więcej pytań.
-Dzięki.
Skończyłam śniadanie i razem z bratem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy na miejsce. Po drodze odstawiłam go tam gdzie chciał i sama udałam się do Bailamos. Zaparkowałam obok samochodu Brit i weszłam do środka. Tak jak przeczuwałam, dziewczyny już się rozgrzewały. Przywitałam się z nimi, przebrałam w dresy i mogłyśmy zaczynać. Szło nam całkiem nieźle. Układy przygotowane były perfekcyjnie. Nic nie mogło się nie udać. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Próba trwała ledwo godzinę. Przećwiczyłyśmy wszystko i mogłyśmy iść. 
-Ej, słuchajcie. Mam ochotę na zakupy. Chcę w końcu kupić coś na jutrzejszy występ. Któraś chętna do pomocy? - spytałam.
-Wybacz Abbie, ale ja naprawdę nie mam humoru - powiedziała Brit - nie gniewaj się. Może następnym razem.
Prawie cała reszta ją poparła.
-A ja chętnie z tobą pójdę - powiedziała Catherine z uśmiechem - mam chrapkę na nowe buty. 
-Dziękuję, jesteś najlepsza.
-E tam, wydaje ci się.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i przebrałam się w poprzedni zestaw. Cat przebrała się w TO i byłyśmy gotowe. Pojechałyśmy do galerii handlowej i przez bite kilka godzin chodziłyśmy po sklepach. Gdy weszłyśmy do ostatniego, moją uwagę przykuła jedna z sukienek wiszących na wystawie. Poczułam lekki ucisk w sercu. Dokładnie taką samą miała na sobie Hayley na imprezie urodzinowej Liam'a. Zacisnęłam powieki powstrzymując się od płaczu i uspokajałam się w myślach. W tym sklepie kupiłam oba zestawy, z których byłam bardzo zadowolona. Catherine kupiła 3 pary butów i jedna sukienkę. Nagle zadzwonił mój telefon. Zayn.
-Tak? - odebrałam.
-Dasz się wyciągnąć na dzisiejszy koncert na zakończenie wakacji? - spytał z nadzieją.
-Nie. I nawet mnie nie namawiaj - powiedziałam krótko, ale zdecydowanie.
-Ale dlaczego? To ostatnia taka szansa! Abbie, proszę..
-Zayn. To ja cię proszę. Nie mam ochoty na żaden koncert do cholery.
-Ale..
-Nie! - przerwałam mu - przepraszam, nie mogę rozmawiać. 
Zakończyłam połączenie, wyłączyłam telefon i schowałam go do torebki. Czy tak trudno było zrozumieć, że nie chciałam imprezować raptem 3 dni po śmierci najlepszej przyjaciółki? Podziękowałam Cat za wspólne zakupy i wróciłam do domu. Była 17:00. Poszłam do łazienki na parterze i przyszykowałam sobie kąpiel pełną różnych olejków. Zanurzyłam swoje nagie ciało w gorącej wodzie i przez dłuższą chwilę leżałam w bezruchu rozkoszując się przyjemnym ciepłem. Mijała minuta za minutą. W końcu woda zrobiła się letnia, wiec musiałam wyjść. Założyłam bieliznę, a na wierzch narzuciłam bluzkę brata, bo nie chciało mi się szukać niczego innego. Rozczesałam mokre włosy i opuściłam łazienkę kierując się do kuchni. Wzięłam ze sobą wielki kubeł lodów waniliowych i okrywając się swoim ulubionym kocem, usiadłam przed telewizorem. Ale, o dziwo, nawet lody nie były w stanie choć odrobinę poprawić mi humoru. Ciągle myślałam o Hayley. I nic nie mogłam na to poradzić. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. W progu stał Zayn. Bez słowa wpuściłam go do środka. Chciałam wrócić do salonu, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Złościsz się na mnie? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
-Ależ skąd, dlaczego? - powiedziałam z sarkazmem.
-Daj spokój. Ubierz się i chodź z nami. Chociaż na chwilę. Wiesz, że pojutrze lecimy w trasę i nie będzie nas prawie 3 tygodnie. Chcę się tobą nacieszyć póki mogę..
-Z nami? W sensie?
-W samochodzie czeka jeszcze Harry, Lou, Liam, Britney i Catherine. Naprawdę nie dasz się namówić?
-Hah, a jakim cudem namówiliście Brit?
-Liam ma swoje sposoby. No nie daj się prosić.. jak będziesz się źle czuła, to obiecuję, że od razu odstawię cię do domu.
-Słowo?
-Słowo. To jak będzie?
-Daj mi 20 minut.
Chciałam się odwrócić i pobiec na górę, ale Zayn nadal mnie trzymał. Odchrząknęłam wskazując na jego dłonie, ale on tylko się uśmiechnął i czule pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i dopiero wtedy mnie puścił. Wbiegłam do garderoby i przebrałam się w TO. Wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż i wróciłam do bruneta. Uśmiechnął się, wziął mnie za rękę i wyszliśmy.
Na plaży było sporo osób. Na scenę akurat wchodził zespół Dustina. Stanęłam z przyjaciółmi niedaleko od nich, wtuliłam się w Zayn'a i wsłuchiwałam się w teksty ich piosenek. Mieli nową wokalistkę - Emmę. Miała naprawdę śliczny głos. Nie czułam się tam dobrze. Praktycznie cały czas podchodziły do nas jakieś fanki i prosiły o wspólne zdjęcia i autografy. Nie miałam do nich o to żalu. Po prostu nie miałam humoru. Po kilku piosenkach było mi całkiem zimno. Zaczęła boleć mnie głowa i chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Gdyby nie śmierć przyjaciółki, pewnie szalałabym teraz jak pojebana. I zostałabym do końca. Ale niestety było inaczej. Marzyłam tylko o swoim wygodnym, ciepłym łóżku.
-Zayn, proszę cię, zabierz mnie do domu - powiedziałam do chłopaka.
-W porządku.
Poprosił Liam'a o kluczyki i zabrał mnie do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
-Przepraszam - powiedział Zayn - chyba naprawdę nie powinienem był cię tam wyciągać. Ale chciałem po prostu poprawić ci humor..
-Mojego humoru nie da się naprawić - powiedziałam - ale nic nie szkodzi. Przynajmniej wyrwałam się z domu. Do zobaczenia jutro.
Pocałowałam go w policzek i opuściłam samochód. Po wejściu do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż i położyłam się spać. Witaj wielki dniu..

__________________________
No i macie kolejny < 3 Starałam się żeby wyszedł jak najlepiej.
Ale to już same oceńcie :) Czy mi się udało :) 
Dziękuję za tak sporą liczbę komentarzy pod ostatnim rozdziałem ♥ Jesteście najlepsze!
Niby jestem w 3gim, ale wolę wchodzić tu, pisać rozdziały i czytać wasze komentarze :D
Nauka może poczekać xD 
Czytasz = komentujesz ♥ Nie zapomnijcie!
Następny wkrótce xx

+Zapraszam na bloga mojej KAROLCI! ♥ Na pewno znajdziecie tam coś dla siebie ;)