środa, 19 września 2012

Nineteen ♥

Gdy otworzyłam oczy, zobaczyłam nad sobą biały sufit. Czułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Chciałam się podnieść, ale czułam ostry ból w skroniach i z powrotem upadłam na miękką poduszkę. Spojrzałam na chłopaka, który siedział koło mnie. Dopiero po dłuższej chwili go poznałam. Miał schyloną głowę, więc nie zauważył, że odzyskałam przytomność.
-Zayn.. - powiedziałam słabym głosem.
Brunet od razu podniósł głowę i spojrzał na mnie z wielką ulgą.
-Jak dobrze, że otworzyłaś oczy - powiedział i ucałował mnie w czoło - jak się czujesz?
-A jak mogę się czuć? Beznadziejnie..
Widziałam, że chłopak ma dziwny wyraz twarzy. Wszystkie fakty docierały do mnie w zwolnionym tempie. Ale ten ostatni uderzył we mnie ze zdwojoną siłą. Przed oczami pojawiła mi się roześmiana twarz Hayley, później jej sylwetka wsiadająca do samolotu a na koniec wybuch i szczątki maszyny. Zacisnęłam powieki, żeby zatrzymać łzy zbierające mi się w oczach. To nie mogła być prawda. To nie mogło wydarzyć się naprawdę. Przecież jeszcze nie tak dawno normalnie z nią rozmawiałam! Po chwili usłyszałam ciche pukanie do drzwi i do mojej sali weszła reszta chłopaków i Britney. Przyjaciółka do mnie podbiegła i mocno przytuliła, za co byłam jej niezwykle wdzięczna. Czyli już wiedzieli. W sali byli wszyscy. Wszyscy, oprócz Niall'a. Nie wyobrażałam sobie, co on musiał czuć. Strata przyjaciela to jedno. Ale strata ukochanej osoby, to coś zupełnie innego.
-Co z nim? - spytałam.
Nie musiałam im mówić z kim. Wszyscy doskonale wiedzieli o kogo chodziło.
-Źle - odpowiedział mi Liam - cały czas siedzi w swoim pokoju. Nie wychodzi i z nikim nie rozmawia. Musieliśmy odwołać 3 koncerty. Nie bylibyśmy w stanie zabawiać fanów z takimi humorami.
-A.. - zacięłam się - wiadomo coś.. o tej.. o tym.. wybuchu? - wydusiłam z siebie z trudem.
-Niestety nie.. - odpowiedział Harry - nadal to badają.. a ty jak się czujesz? kiedy się obudziłaś?
-Dosłownie kilka minut temu. A tak w ogóle, ile ja już tu leżę?
-Od wczoraj - powiedział Zayn - twój brat do mnie zadzwonił. Nie opuściłem cię nawet na chwilę - ucałował mnie w rękę.
-Zaraz, zaraz. Dustin do ciebie zadzwonił? - zdziwiłam się.
-Jeżeli tak ma na imię twój brat, to tak.
-A wy jak się dowiedzieliście?
-Tak samo jak ty - powiedział Lou - z wiadomości.
Britney się nie odzywała. Siedziała wtulona w Liam'a, który głaskał ją po głowie. Atmosfera wcale nie była miła. Widać było, że wszyscy myśleli tylko o Hayley. I nie było w tym nic dziwnego. Gdybym ją zatrzymała.. gdybym nie pozwoliła jej wsiąść do tego cholernego samolotu.. gdybym zrobiła cokolwiek żeby jej przeszkodzić.. to pewnie nadal by żyła. Nic nie mogłam poradzić na to, że łzy płynęły mi po policzkach. W tej sytuacji to było chyba normalne. Spojrzałam na Zayn'a a on w mig zrozumiał o co mi chodziło. Usiadł obok mnie i mocno do siebie przytulił. W sali panowała kompletna cisza. Przerwał ją dopiero lekarz, który wszedł do mojej sali kilkanaście minut później. Zadał mi podstawowe pytania, na które zdawkowo odpowiedziałam i zabrał mnie na badania kontrolne. Wszystkie były pozytywne i nie było żadnych powodów, by nadal trzymać mnie w szpitalu. Dostałam wypis i mogłam wracać do domu. Chłopaki musieli się zbierać, bo nie chcieli zostawiać Niall'a samego na zbyt długo i mieli w planach jakiś wywiad. Pożegnałam się z nimi tuląc każdego po kolei i wsiadłam do samochodu przyjaciółki. Żadna z nas nie chciała jeszcze wracać do domu. Pojechałyśmy więc na naszą polanę. Usiadłyśmy na naszym ulubionych drzewie i nic nie mówiąc wdychałyśmy świeże powietrze. Nie płakałyśmy. Jak na razie wykorzystałyśmy całe zasoby łez.
-Abbie jak my to zrobimy? - spytała nagle Britney.
-Ale co? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie nie wiedząc o co chodzi.
-Za 3 dni rozpoczęcie szkoły. Drugi układ jest nieskończony. A poza tym jak chyba nie dam rady zatańczyć.. nie w takich okolicznościach..
-Brit nie mamy wyjścia! To twoje być albo nie być! To twoja szansa. Taka była umowa.
-Ale ja nie dam rady zatańczyć z uśmiechem na twarzy jak w sercu mam kompletny rozpierdol!
-Mi też nie jest łatwo! Ale zanim.. zanim Hayley wyleciała.. obiecałam jej coś. Obiecałam, że na występie dam z siebie wszystko. Dla niej. I nie zamierzam się poddać. Nie złamię obietnicy. Więc proszę cię, postaraj się. Nie dla mnie, nie dla siebie, nie dla ludzi i nie dla szkoły. Dla Hayley.
-Dobrze.. dla Hayley..
Uśmiechnęłam się do niej smutno. Posiedziałyśmy tak jeszcze chwilę i musiałyśmy wracać. Do domu weszłam późnym popołudniem. Zastałam w nim tylko brata. Cała wściekłość na niego nagle wyparowała. Nic nie powiedziałam. Po prostu podeszłam do niego i mocno go przytuliłam.
-Tak mi przykro - szepnął mi do ucha - przepraszam cię za wszystko.. nie miałem prawa mówić takich rzeczy.. jestem największym sukinsynem na świecie. Proszę, wybacz mi..
-To nie ma teraz znaczenia. Było, minęło. A gdzie mama?
-W Nowym Jorku.. Polecieli z Jamesem załatwiać jakieś sprawy związane z pogrzebem..
Nie ukrywam, te słowa mnie zabolały. I to bardzo. Poleciała sobie z Jamesem, podczas gdy ja leżałam nieprzytomna w szpitalu. I to niby jest matka? Nie skomentowałam tego. Po prostu poszłam do swojego pokoju. Zakluczyłam drzwi i rzuciłam się na łóżko. Wzięłam laptopa, włączyłam go i położyłam sobie na kolanach. Zalogowałam się na fb i tt, żeby sprawdzić wszystkie nowości. Miałam całą masę wiadomości z pytaniami i kondolencjami. Było też parę typu "odpierdol się od Zayn'a" albo "Spierdalaj dziwko", ale tymi kompletnie się nie przejmowałam. Sama nie wiem czemu weszłam na profil Hayley. "Hayley Wein: Za kilka godzin w Nowym Jorku! Witaj wielki świecie! Najlepsze wakacje w życiu xx" to był jej ostatni wpis. Dodany 5 minut przed odlotem samolotu. Nie wiem czemu się torturowałam. Dodałam tylko jeden wpis: 'Dziękuję wszystkim za miłe słowa.. xx' i wyłączyłam laptopa. Istniała tylko jedna rzecz, która choć o 1% mogła poprawić mi humor. Przebrałam się w stare, znoszone dresy, związałam włosy w kucyk i poszłam do pokoju muzycznego. Usiadłam przed fortepianem i delikatnie przejechałam dłonią po klawiszach. Potem była już tylko muzyka. Mój własny, magiczny świat.


[NIALL]

Jak to jest, że jednego dnia możesz mieć wszystko, a chwilę później już nie? Gdy dowiedziałem się o śmierci Hayley, na początku to do mnie nie dotarło. Nie mogłem uwierzyć. Myślałem, że to tylko jakiś głupi żart. Dopiero po chwili zrozumiałem, że taka jest prawda. Mój świat w jednej minucie się zawalił. Pobiegłem do swojego pokoju, zamykając drzwi na klucz. Płakałem. Przyznaję się do tego. Płakałem jak małe dziecko pytając siebie samego, jak mogłem do tego dopuścić. W nocy nie spałem prawie w ogóle. A jak już na chwilę udało mi się odpłynąć, przed oczami pojawiała mi się jej twarz i budziłem się z krzykiem. Dowiedziałem się, że Abbie wylądowała w szpitalu. Ale nie miałem siły jej odwiedzić. Nie chciałem wychodzić ze swojego pokoju. Poprosiłem tylko chłopaków, żeby ją ode mnie uściskali, czego pewnie i tak nie zrobili. Nie jadłem. Piłem tylko wodę i wódkę, które przechowywałem w pokoju. Ale nawet alkohol już nie pomagał. Przyjaciele cały czas dobijali się do moich drzwi, ale za każdym razem zbywałem ich mówiąc, że chcę być sam. Zrzuciłem na laptopa wszystkie nasze zdjęcia, zrobione zaledwie 2 dni temu i przeglądałem je w ciszy. Ciągle od początku. Na jednym z nich się zatrzymałem. Była na nim sama i słodko uśmiechała się do obiektywu. Jej oczy i uśmiech doprowadzały mnie do szaleństwa. Świadomość tego, że już nigdy miałem jej nie przytulić, nie pocałować i nie powiedzieć, jak bardzo ją kocham sprawiała, że nie chciało mi się żyć. Nie miałem myśli samobójczych. A przynajmniej tak mi się wydawało. Przeze mnie zawaliliśmy 3 koncerty. Przeze mnie zawiedliśmy naszych wspaniałych, niezastąpionych fanów.. Obwiniałem się dosłownie o wszystko. Wziąłem do ręki laptopa i zalogowałem się na tt. Opublikowałem tylko jeden wpis. Jeden jedyny. "Jesteś moim aniołem.. nigdy cię nie zapomnę!" i wstawiłem zdjęcie Hayley. Szybko się wylogowałem i wziąłem do ręki gitarę. Mój ukochany instrument. Zacząłem pisać nową piosenkę i układać do niej muzykę. Nosiła tytuł "Angel". Nagle usłyszałem pukanie do drzwi i usłyszałem głos Liam'a :
-Niall, proszę cię, otwórz chociaż na chwilę. 
Niechętnie wstałem z łóżka i otworzyłem drzwi. Liam wyraźnie odetchnął z ulgą.
-Co jest?
-Ty się jeszcze pytasz? - odpowiedział pytaniem na pytanie i wszedł do mojego pokoju - nie wychodzisz stąd od dwóch dni! Nie rozmawiasz z nami, nic nie jesz, nie pi.. - przerwał widząc pustą butelkę po wódce stojącą na moim biurku - ah.. pijesz. Alkohol. Jasne. 
-Coś ci nie pasuje? - zaczynał mnie powoli irytować.
-Niall, rozumiem, że jest ci ciężko. Naprawdę to rozumiem..
-Nie Liam! Wcale nie rozumiesz! Ty nie straciłeś Britney! Nie straciłeś osoby, która była sensem twojego życia! Więc nie pierdol, że mnie rozumiesz..
-Uspokój się, to po pierwsze. Po drugie zawaliliśmy 3 koncerty. Za godzinę mamy wywiad i radzę ci być gotowym. Bo siłą zaciągniemy cię do samochodu. Jak nie sami, to z pomocą Bob'a i Paul'a. Jasne?
-Dajcie mi spokój, proszę was..
-Nie Niall. Tym razem nie zawiedziemy fanów. Sława też ma swoją cenę, którą musimy płacić. Za 4 dni szykuje nam się trasa. Nie możemy sobie odpuszczać występów. Fani na nas liczą. Nie zapominaj, że to oni są najważniejsi, bo wszystko zawdzięczamy właśnie im. Nam też nie jest łatwo. Hayley była naszą przyjaciółką i naprawdę się z nią zżyliśmy. Pomyśl o Abbie i Brit. Im też wcale nie jest łatwo. Ale musimy z tym jakoś żyć. Dla nich, dla siebie i dla fanów. Przede wszystkim fanów. Rozumiemy się?
-Eh.. w porządku. Będę gotowy. 
-Mam nadzieję. Naprawdę bardzo mi przykro..
-Dzięki..
Przytuliłem go i opuścił mój pokój. Po jego wyjściu wziąłem długi prysznic, przebrałem się w czyste rzeczy, ogarnąłem trochę pokój i zszedłem na dół. Tak jak się spodziewałem wszyscy byli w salonie i oglądali jakiś durny program w telewizji. Ja nie miałem na to ochoty, więc poszedłem do kuchni, żeby coś zjeść. Nie miałem apetytu, co było dziwne. Zawsze jadłem najwięcej ze wszystkich. Odgrzałem sobie resztki pizzy z kurczakiem i zająłem się jedzeniem. Po chwili rozległ się dzwonek do drzwi i do domu wszedł Paul i Bob (nasz ochroniarz). Wypiłem szklankę wody i byłem gotowy. Wsiedliśmy do czarnego mercedesa i pojechaliśmy na miejsce. Normalne życie czas zacząć..

[ABIGAIL]

Była niedziela. Ostatni dzień wakacji. Przeddzień jednego z najważniejszych występów w moim życiu. A ja czułam się jakby ktoś "wyprał" mnie ze wszystkich emocji. Dzisiejszego dnia miałyśmy mieć ostatnią próbę. Generalną. Cały czas powtarzałam sobie "Dam radę. Dla Hayley. Dam radę"  i tak w kółko. Wstałam, wzięłam prysznic, umalowałam się i ubrałam się w TO. Włączyłam wieżę i puściłam sobie płytę 1D. Pośpiewałam trochę na rozgrzewkę i starałam się przypomnieć sobie wszystkie elementy układu. Jednego. Przy piosence "Crazier" miałam po prostu stać na scenie i jak to powiedziała Cat "wczuwać się w muzykę". Zeszłam na dół i zrobiłam sobie tosty z dżemem. Mama ze swoim mężulkiem mieli wrócić późno w nocy. Jasne. Oni mogli sobie polecieć do NY jak gdyby nigdy nic, a ja musiałam siedzieć w domu. Nadal byłam na nich wściekła. Ale to już była rutyna. Nagle do kuchni wpadł Dustin.
-Siostra, mam prośbę - powiedział i podszedł do mnie.
-Strzelaj.
-Jedziesz teraz na próbę, prawda?
-Tak i co z tego?
-Podrzuciłabyś mnie po drodze do Brad'a?  Mamy dzisiaj koncert na plaży. Wiesz, zakończenie wakacji..
-Okay, nie ma sprawy.
-A ten.. nie przyszłabyś?
-Wybacz, ale naprawdę nie mam humoru. Może następnym razem. A w ogóle czemu sam nie możesz jechać? Przecież masz samochód.
-Tak, mam.. ale.. widzisz.. wczoraj z chłopakami trochę wypiliśmy i ten.. nie chciałbym mieć problemów..
-Okay, nie mam więcej pytań.
-Dzięki.
Skończyłam śniadanie i razem z bratem wyszliśmy z domu. Wsiedliśmy do mojego samochodu i pojechaliśmy na miejsce. Po drodze odstawiłam go tam gdzie chciał i sama udałam się do Bailamos. Zaparkowałam obok samochodu Brit i weszłam do środka. Tak jak przeczuwałam, dziewczyny już się rozgrzewały. Przywitałam się z nimi, przebrałam w dresy i mogłyśmy zaczynać. Szło nam całkiem nieźle. Układy przygotowane były perfekcyjnie. Nic nie mogło się nie udać. A przynajmniej taką miałam nadzieję. Próba trwała ledwo godzinę. Przećwiczyłyśmy wszystko i mogłyśmy iść. 
-Ej, słuchajcie. Mam ochotę na zakupy. Chcę w końcu kupić coś na jutrzejszy występ. Któraś chętna do pomocy? - spytałam.
-Wybacz Abbie, ale ja naprawdę nie mam humoru - powiedziała Brit - nie gniewaj się. Może następnym razem.
Prawie cała reszta ją poparła.
-A ja chętnie z tobą pójdę - powiedziała Catherine z uśmiechem - mam chrapkę na nowe buty. 
-Dziękuję, jesteś najlepsza.
-E tam, wydaje ci się.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością i przebrałam się w poprzedni zestaw. Cat przebrała się w TO i byłyśmy gotowe. Pojechałyśmy do galerii handlowej i przez bite kilka godzin chodziłyśmy po sklepach. Gdy weszłyśmy do ostatniego, moją uwagę przykuła jedna z sukienek wiszących na wystawie. Poczułam lekki ucisk w sercu. Dokładnie taką samą miała na sobie Hayley na imprezie urodzinowej Liam'a. Zacisnęłam powieki powstrzymując się od płaczu i uspokajałam się w myślach. W tym sklepie kupiłam oba zestawy, z których byłam bardzo zadowolona. Catherine kupiła 3 pary butów i jedna sukienkę. Nagle zadzwonił mój telefon. Zayn.
-Tak? - odebrałam.
-Dasz się wyciągnąć na dzisiejszy koncert na zakończenie wakacji? - spytał z nadzieją.
-Nie. I nawet mnie nie namawiaj - powiedziałam krótko, ale zdecydowanie.
-Ale dlaczego? To ostatnia taka szansa! Abbie, proszę..
-Zayn. To ja cię proszę. Nie mam ochoty na żaden koncert do cholery.
-Ale..
-Nie! - przerwałam mu - przepraszam, nie mogę rozmawiać. 
Zakończyłam połączenie, wyłączyłam telefon i schowałam go do torebki. Czy tak trudno było zrozumieć, że nie chciałam imprezować raptem 3 dni po śmierci najlepszej przyjaciółki? Podziękowałam Cat za wspólne zakupy i wróciłam do domu. Była 17:00. Poszłam do łazienki na parterze i przyszykowałam sobie kąpiel pełną różnych olejków. Zanurzyłam swoje nagie ciało w gorącej wodzie i przez dłuższą chwilę leżałam w bezruchu rozkoszując się przyjemnym ciepłem. Mijała minuta za minutą. W końcu woda zrobiła się letnia, wiec musiałam wyjść. Założyłam bieliznę, a na wierzch narzuciłam bluzkę brata, bo nie chciało mi się szukać niczego innego. Rozczesałam mokre włosy i opuściłam łazienkę kierując się do kuchni. Wzięłam ze sobą wielki kubeł lodów waniliowych i okrywając się swoim ulubionym kocem, usiadłam przed telewizorem. Ale, o dziwo, nawet lody nie były w stanie choć odrobinę poprawić mi humoru. Ciągle myślałam o Hayley. I nic nie mogłam na to poradzić. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi, więc poszłam otworzyć. W progu stał Zayn. Bez słowa wpuściłam go do środka. Chciałam wrócić do salonu, ale złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie.
-Złościsz się na mnie? - spytał patrząc mi prosto w oczy.
-Ależ skąd, dlaczego? - powiedziałam z sarkazmem.
-Daj spokój. Ubierz się i chodź z nami. Chociaż na chwilę. Wiesz, że pojutrze lecimy w trasę i nie będzie nas prawie 3 tygodnie. Chcę się tobą nacieszyć póki mogę..
-Z nami? W sensie?
-W samochodzie czeka jeszcze Harry, Lou, Liam, Britney i Catherine. Naprawdę nie dasz się namówić?
-Hah, a jakim cudem namówiliście Brit?
-Liam ma swoje sposoby. No nie daj się prosić.. jak będziesz się źle czuła, to obiecuję, że od razu odstawię cię do domu.
-Słowo?
-Słowo. To jak będzie?
-Daj mi 20 minut.
Chciałam się odwrócić i pobiec na górę, ale Zayn nadal mnie trzymał. Odchrząknęłam wskazując na jego dłonie, ale on tylko się uśmiechnął i czule pocałował mnie w usta. Odwzajemniłam pocałunek i dopiero wtedy mnie puścił. Wbiegłam do garderoby i przebrałam się w TO. Wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż i wróciłam do bruneta. Uśmiechnął się, wziął mnie za rękę i wyszliśmy.
Na plaży było sporo osób. Na scenę akurat wchodził zespół Dustina. Stanęłam z przyjaciółmi niedaleko od nich, wtuliłam się w Zayn'a i wsłuchiwałam się w teksty ich piosenek. Mieli nową wokalistkę - Emmę. Miała naprawdę śliczny głos. Nie czułam się tam dobrze. Praktycznie cały czas podchodziły do nas jakieś fanki i prosiły o wspólne zdjęcia i autografy. Nie miałam do nich o to żalu. Po prostu nie miałam humoru. Po kilku piosenkach było mi całkiem zimno. Zaczęła boleć mnie głowa i chciałam jak najszybciej wrócić do domu. Gdyby nie śmierć przyjaciółki, pewnie szalałabym teraz jak pojebana. I zostałabym do końca. Ale niestety było inaczej. Marzyłam tylko o swoim wygodnym, ciepłym łóżku.
-Zayn, proszę cię, zabierz mnie do domu - powiedziałam do chłopaka.
-W porządku.
Poprosił Liam'a o kluczyki i zabrał mnie do samochodu. Po kilkunastu minutach byliśmy już na miejscu.
-Przepraszam - powiedział Zayn - chyba naprawdę nie powinienem był cię tam wyciągać. Ale chciałem po prostu poprawić ci humor..
-Mojego humoru nie da się naprawić - powiedziałam - ale nic nie szkodzi. Przynajmniej wyrwałam się z domu. Do zobaczenia jutro.
Pocałowałam go w policzek i opuściłam samochód. Po wejściu do domu od razu skierowałam się do swojego pokoju. Przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż i położyłam się spać. Witaj wielki dniu..

__________________________
No i macie kolejny < 3 Starałam się żeby wyszedł jak najlepiej.
Ale to już same oceńcie :) Czy mi się udało :) 
Dziękuję za tak sporą liczbę komentarzy pod ostatnim rozdziałem ♥ Jesteście najlepsze!
Niby jestem w 3gim, ale wolę wchodzić tu, pisać rozdziały i czytać wasze komentarze :D
Nauka może poczekać xD 
Czytasz = komentujesz ♥ Nie zapomnijcie!
Następny wkrótce xx

+Zapraszam na bloga mojej KAROLCI! ♥ Na pewno znajdziecie tam coś dla siebie ;)

15 komentarzy:

  1. Genialny ! A jednak ! Hayley nie zmartwychwstała. Współczuję Niall'owi. :( ale na szczescie to tylko opowiadanie :D ale jakie ! Piszesz tak dobrze, ze wpadam w kompleksy. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. awww. ; *
    ii udalo Ci sie ;d <3
    love, love love . <3
    z niecierpliwoscia czekam na kolejny !

    ~smilee!;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny, świetny i jeszcze raz świetny! Jesteś boska!!!
    Udał ci się jak żaden inny! Koffam to opowiadanie!

    OdpowiedzUsuń
  4. dzięki za info xdd
    świetny rozdział, uwielbiam sposób w jaki piszesz :D

    zapraszam do siebie www.infrancewith1d.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Olka! Ja Cię chyba zabiję :p Hayley to taka fajna postać, a ty ja uśmierciłaś. Biedny Niall... xx

    OdpowiedzUsuń
  6. ohh dobra, uwaga nadchodzę z komentarzem :D
    tak więc.. szkoda Hayley. Biedny Niall-umieram kurde ;x
    to może niech Hayley znartwychwstanie? :D dobra dobra, żartowałam :P
    przepraszam jeszcze raz, siostro. < 3
    i po raz kolejny, jesteś genialna.
    Zi xx

    OdpowiedzUsuń
  7. genialny rozdział, choć bardzo smutny :(

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny już nie mogę się doczekać kolejnego.

    OdpowiedzUsuń
  9. Omnomnomnomn :3 czekam na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  10. O JAAA nie mogę :)))
    świetny rozdzialik! tylko dlaczego ona nie przeżyła ??? ; ((

    OdpowiedzUsuń
  11. woow. no jestem pod wrażeniem ; )
    rozdział jest naprawdę ciekawie napisany!
    po prostu BOMBA! < 33
    czekam na nn ; D
    pozdrawiam ; ***

    OdpowiedzUsuń
  12. kurde szkoda mi Niall'a biedny!
    myślałam że może wtym rozdziale Hayley bedzie żyć!
    szkoda!
    ale i tak rozdział superrrr!
    Klaudia<333

    OdpowiedzUsuń
  13. ja myślałam, tak jak moja poprzedniczka Klaudia<333 szkoda, że Hayley jednak nie będzie w dalszych losach bohaterów. Niall'erek biedactwo nasze :( czekam na kolejny!
    Hayley (*)
    Paula ;*

    OdpowiedzUsuń