wtorek, 27 listopada 2012

Thirty - six ♥

Minęły 3 dni odkąd leżę w szpitalu. Ciągle robią mi jakieś badania i testy. Normalnie można zwariować. Codziennie odwiedza mnie mama, Zayn i Britney. Reszta oczywiście też, ale rzadziej. Powoli zaczynam się do nich przyzwyczajać. Jak i do tego, że nic nie pamiętam. Tego dnia mieli mnie wypuścić. I już nie mogłam się doczekać. Przebrałam się w rzeczy, które przywiozła mi 'mama' i czekałam na wypis. Zayn z chłopakami mieli jakiś wywiad i obiecał, że wpadnie do mnie do domu jak tylko wróci. To było dziwne. Kiedy w końcu otrzymałam wypis, zebrałam swoje rzeczy i opuściłam budynek szpitala. Wraz z mamą wsiadłam do czarnego mercedesa i odjechałyśmy z parkingu. Patrzyłam przez przyciemnianą szybę na nieznane mi otoczenie. Kiedy stanęłyśmy pod wielkim domem, aż szerzej otworzyłam oczy. Jednak nie odezwałam się ani słowem. Weszłyśmy do środka i skierowałyśmy się do salonu. Rozglądnęłam się dookoła zafascynowana.
-Coś nie tak? - usłyszałam głos mamy.
-Nie, wszystko w porządku. Tylko.. ja tu mieszkam? - spytałam żeby się upewnić.
-Tak - odpowiedziała z uśmiechem - to właśnie twój dom. Chcesz iść do siebie?
-Chyba tak.
Wzięłam torbę i razem z mamą poszłam na górę. A gdy już znalazłam się u siebie zobaczyłam jeden z najwspanialszych pokoi. Był perfekcyjny. Mama zostawiła mnie samą. Czułam się dziwnie musząc "zwiedzać" własny pokój. Najwięcej czasu spędziłam w garderobie, przeglądając wszystkie ciuchy i buty, których było masakrycznie dużo. Nie mogłam się do tego przyzwyczaić. Musiałam wszystkich poznawać na nowo. Gdy wczoraj odwiedził mnie brat, myślałam że zwariuję. Nie wierzył w to, że straciłam pamięć. Nie dotarło to do niego i uznał to za kawał. Poznałam też swojego ojczyma. Nie wydawał mi się aż taki zły. Chociaż mu nie ufałam. Do mojego pokoju przyszła mama i oznajmiła, że wychodzi na zakupy. Po chwili już jej nie było. Zostałam sama. Chodziłam bezczynnie po domu i wchodziłam do różnych pokoi, żeby sprawdzić co w nich było. Na końcu trafiłam do pokoju muzycznego. Gdy zobaczyłam mikrofony, gitary i fortepian myślałam, że zwariuję. Na ścianach było pełno moich zdjęć z występów. Czyli ja naprawdę śpiewałam. Usiadłam przy fortepianie i delikatnie przejechałam dłonią po klawiszach. Choćbym nawet chciała, to nie umiałam dobrze zagrać nawet jednego dźwięku. Zrezygnowana wróciłam do pokoju i rzuciłam się na łóżko. To wszystko mnie przerastało. Ta niepewność, ten lęk i ta pustka w głowie. Patrząc na kogoś chciałam przypomnieć sobie, skąd znałam tą osobę. A w mojej głowie była tak jakby dziura. Bardzo głęboka dziura, a wszystkie moje wspomnienia były na samym jej dnie. A najgorsze w tym wszystkim było to, że NIC nie mogłam z tym zrobić. Mogłam tylko czekać. Nagle zadzwonił mój telefon. Dostałam nowy bo z mojego starego zostały tylko szczątki. Wyświetlił mi się numer Britney.
-Tak? - odebrałam.
-Abbie, jest sprawa. Dyrektor Smith wrócił ze szkolenia. Chyba wypadałoby do niego pójść..
No tak. Szkoła. Kolejna rzecz, która mnie martwiła. Byłam 5 miesięcy do tyłu. Mogłam powtarzać klasę.
-Racja. Ale sama nie pójdę. Nie wiem nawet do jakiej szkoły chodzę.
-Będę u ciebie za 30 minut. Ubierz się jakoś elegancko. On ma swoje zasady.
-Okay, dziękuję.
-Przecież wiesz, że nie ma za co głuptasie. Zbieraj się.
Zakończyłam połączenie i poszłam do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, pomalowałam się i poszłam do garderoby. Długo zastanawiałam się, w co powinnam się ubrać. W końcu zdecydowałam się na TEN zestaw i zeszłam na dół w tym samym momencie, gdy po całym domu rozległ się dźwięk dzwonka do drzwi. Wzięłam głęboki oddech i otworzyłam. Britney powitała mnie całusem w policzek. Ubrana była TAK.
-Nie przegięłam? - spytałam niepewnie.
-Absolutnie nie. Wyglądasz perfekcyjnie. Zresztą jak zawsze - odpowiedziała z uśmiechem.
-No cóż, dziękuję. Jedziemy?
-Tak. Im szybciej tym lepiej. Gotowa?
-Nie. Ale i tak nie mam wyjścia. Jest kwiecień, do końca roku zostały niecałe 3 miesiące. Nie chcę powtarzać klasy.
-Nie będziesz. Dasz radę, zobaczysz.
-Zobaczymy. To nie jest takie łatwe jak się niczego nie pamięta - odpowiedziałam z grymasem.
-Ja w ciebie wierzę Abbs. Chłopaki również. Zobaczysz, że wszystko będzie w porządku.
-Oby Britney, oby..
W końcu wyszłyśmy z domu i wsiadłyśmy do jej samochodu. Nie jechałyśmy długo. Już po chwili stałyśmy na dość dużym parkingu przed wielką, nowoczesną szkołą. Miałam coraz większe nerwy. Wzięłam Britney pod rękę i wspólnie weszłyśmy do środka. Gdybym była tam sama to z pewnością bym się zgubiła. Kiedy stanęłyśmy przed drzwiami sekretariatu ogarnął mnie niepokój. A co jeżeli wyrzucą mnie ze szkoły? Albo nie zgodzą się bym skończyła rok? Lub musiałabym powtarzać klasę? Nie chciałam tego. Bardzo tego nie chciałam. Brit zapukała do drzwi, bo ja nie byłam w stanie i rozległo się głośne "proszę". Zacisnęłam dłoń na przedramieniu przyjaciółki i weszłyśmy do środka. Sekretarka uśmiechnęła się na nasz widok.
-O proszę! Ktoś tu się obudził ze snu zimowego - powiedziała ze śmiechem.
Sama też uśmiechnęłam się niepewnie. No tak, ona mnie znała - ja jej nie.
-Czy jest dyrektor? - spytała Brit za mnie - chcemy z nim porozmawiać.
-Jest u siebie. Proszę, wejdźcie.
Weszłyśmy do środka i przez wielkie, oszklone drzwi zobaczyłam gabinet dyrektora Drasblow School. Wyglądał całkiem sympatycznie, a mimo to miałam coraz większe nerwy. Sekretarka otworzyła nam drzwi i już po chwili byłyśmy w środku. Mężczyzna się do nas uśmiechnął i wstał.
-Abigail! - powitał mnie - moja ulubiona uczennica! Jak się ciesze, że w końcu cię widzę!
-Em.. dzień dobry.. - powiedziałam niepewnie.
-Proszę, usiądźcie. Nie ma to jak wrócić ze szkolenia i zobaczyć znajome twarze.
Posłusznie zajęłyśmy miejsca na dwóch skórzanych fotelach i spojrzałyśmy na niego.
-Domyślam się, czemu zawdzięczam tę wizytę - kontynuował - z pewnością chodzi o rok szkolny prawda?
-T..tak - zająknęłam się - bo wie pan, ja..
-Nie chcesz powtarzać klasy i chcesz skończyć rok z przyjaciółmi, zgadłem? - przerwał mi.
-Tak. To znaczy o ile oczywiście jest taka możliwość, bo ja naprawdę..
-Abigail - znów mi przerwał - twoja mama już do mnie dzwoniła. Już wszystko wiem, nie musisz mi nic tłumaczyć. Wiem też, że nie pamiętasz kim jestem, ani kim jest twoja przyjaciółka. Mimo to wiem jaki masz potencjał. Wiem, że jesteś zdolna i kochasz śpiew. Dlatego nie widzę przeszkód byś normalnie zaczęła chodzić do szkoły. Wiesz, mam do ciebie pewien sentyment. Zaliczysz tylko sprawdziany z ostatniego tygodnia i o nic więcej nie będziesz musiała się martwić. Drasblow wita cię z powrotem.
-Naprawdę? - spojrzałam na niego szeroko otwartymi oczami.
-Tak. Naprawdę. W poniedziałek zaczynasz lekcje.
-Ja.. - miałam ochotę rozpłakać się ze szczęścia - nie wiem jak mam panu dziękować!
-Nie dziękuj - powiedział z uśmiechem - po prostu skończ to, co zaczęłaś.
-Obiecuję, że będę się starać najlepiej jak tylko potrafię. Nie zawiodę pana.
-Trzymam cię za słowo.
Pożegnałyśmy się z nim i wyszłyśmy. Dopiero gdy zamknęły się za nami drzwi, rzuciłyśmy się na siebie i zaczęłyśmy skakać i piszczeć. Jedyna dobra rzecz, która spotkała mnie w ciągu ostatnich dni. No, oprócz tego, że w ogóle się obudziłam. W końcu opuściłyśmy teren szkoły i pojechałyśmy do MSC (Milkshake City) . Usiadłyśmy przy stoliku i pijąc koktajle zaczęłyśmy rozmawiać. Brit była jakaś przygaszona. Domyślałam się, że chodziło o Liam'a.
-Britney? Czy między tobą a Li coś się poprawiło? - spytałam ostrożnie.
-Nie.. - odpowiedziała smutno - nie gadamy ze sobą. Dzwoni do mnie kilka razy dziennie, ale zawsze go odrzucam. Nie mam siły z nim rozmawiać. To jeszcze za wcześnie.
-Nie chcesz nawet spróbować? Rozmowa zazwyczaj pomaga..
-Nie Abbs. Nie tym razem. Na razie mam dość..
-Tęsknisz za nim. To widać. Dlaczego krzywdzisz sama siebie?
-Nie umiem odpowiedzieć na to pytanie - powiedziała zrezygnowana - owszem tęsknię za nim i nadal bardzo go kocham, ale.. chyba nie chcę przeżyć rozczarowania. Zresztą, nieważne. Nie chcę o tym gadać. Zmieńmy temat, ok?
-Okay, nie ma sprawy.
Zaczęłyśmy gadać o szkole, o ludziach i innych duperelach. Brit zaczęła mi opowiadać o różnych śmiesznych sytuacjach, związanych z nami. Po chwili trzymałam się za brzuch ze śmiechu.
-Pamiętam jak pierwszego dnia szkoły zamknęłyśmy się w damskiej toalecie i nie chciałyśmy wyjść, bo stwierdziłyśmy, że nasz wychowawca wygląda jak wielki słoń i nie chciałyśmy żeby nas zadeptał. Albo jak podczas meczu wybiegłyśmy na szkole boisko krzycząc "darmowe żelki w męskiej przebieralni!". Oberwało nam się, ale było warto. Ja cię do tego namówiłam. Ty zawsze byłaś cicha i niewidzialna. I na początku nie popierałaś mojej miłości do 1D. Myślałaś, że to głupie. Ale jak poznałaś Zayn'a i chłopaków, to od razu zmieniłaś zdanie.
-A co do Zayn'a.. jaki on jest? Od kiedy z nim jestem? I jak było między nami?
-Wiesz.. myślę, że o to powinnaś zapytać jego, a nie mnie. Bo moim zdaniem byliście i nadal jesteście parą idealną. Podziwiam was i nawet troszkę zazdroszczę.
-Naprawdę? Aż tak? - zdziwiłam się.
-Dokładnie. Ale pogadaj o tym z nim. On więcej ci powie. Kocha cię jak jakiś wariat! I widać, że zrobiłby dla ciebie wszystko. Przez te 5 miesięcy cały czas siedział przy twoim łóżku. Wychodził tylko na wywiady i koncerty. No i ważne imprezy, na których zawsze siedział przy stole i głęboko się nad czymś zastanawiał. On naprawdę cię kocha Abbie. I ty jego również. Mimo tego, że nie pamiętasz niczego z waszych spotkań, to kochasz go całym sercem. Może o tym nie wiesz, ale z pewnością to czujesz. Głęboko w sercu wiesz, że jest dla ciebie ważny. Gdyby tak nie było, nie pozwalałabyś mu się przytulać i brać za rękę czy całować we włosy i policzek. Wiesz, że go kochasz. Musisz tylko to sobie uświadomić.
-Już sama nie wiem - westchnęłam - zawsze jak z nim jestem, to mam takie dziwne uczucie, którego nie umiem opisać. Lubię z nim przebywać, działa na mnie jak nikt inny. Ale gdy chcę przypomnieć sobie cokolwiek, widzę tylko pustkę i ciemność. Albo jak już to jakieś rozmyte obrazy, których nie umiem rozszyfrować. To mnie dobija. Naprawdę chciałabym sobie wszystko przypomnieć, ale.. po prostu nie umiem..
-Spokojnie. Przypomnisz sobie, zobaczysz. Po prostu w to uwierz..
-Może masz rację..
Rozmawiałyśmy jeszcze przez chwilę i w końcu musiałyśmy się zbierać. Brit zawiozła mnie do domu i umówiłyśmy się na następny dzień. Pożegnałam się z nim i weszłam do środka. W progu od razu napadła na mnie mama.
-Abigail! - krzyknęła - gdzie ty byłaś? Czy ty wiesz jak ja się martwiłam?! Przecież mogło ci się coś stać!
-Mamo, spokojnie. Byłam z Britney w szkole, u dyrektora. Nic mi nie jest. Sama bym nie wyszła. Straciłam pamięć, ale nie jestem głupia.
-Mogłaś chociaż zadzwonić. Wiesz co ja tu przeżywałam?
-Przepraszam.. nie pomyślałam..
Mama mocno mnie do siebie przytuliła i pogłaskała po włosach. Rzeczywiście mogłam zadzwonić, ale nawet nie wpadło mi to do głowy. W końcu się od siebie odsunęłyśmy. I właśnie w tej chwili zadzwonił mój telefon. Mama poszła do kuchni, a ja odebrałam. Wyświetlił mi się numer Zayn'a. 
-Słucham? - odebrałam.
-Dzień dobry! Witam szanowną panią! Tu organizacja "darmowy uścisk" ! Czy jest pani zainteresowana? - usłyszałam głos Niall'a i zaśmiałam się.
-Oczywiście, że jestem. Zawsze i wszędzie - odpowiedziałam ze śmiechem.
-Wspaniale! Dostarczymy paczkę najszybciej jak się da! 
-Horan oddawaj mój telefon! - usłyszałam w tle głos Zayn'a.
-Cicho! Ja tu prowadzę ważną rozmowę! - odpowiedział mu - a więc zostanie ona dostar.. ej!
W tym momencie chyba Zayn wyrwał mu telefon bo słyszałam tylko jakieś trzaski i niezrozumiałe słowa. W końcu po drugiej stronie odezwał się Zayn.
-Wybacz za niego - powiedział na wstępie.
-Nie ma sprawy - odpowiedziałam - co tam?
-Masz czas? Czy jesteś zajęta? 
-Jasne, że mam. Co ja mogę robić? Dopiero się odnajduję we własnym domu. 
-Świetnie. To mogę wpaść tak za 15 minut? I porwać cię na spacer?
-Jestem jak najbardziej za. 
-Okay. To do zobaczenia!
Zakończyłam połączenie i poszłam do siebie. Musiałam przebrać się w coś wygodniejszego. Po dłuższym zastanowieniu wybrałam TO. Spryskałam się perfumą i zeszłam na dół. Zayn zjawił się kilka minut później. Po rozmowie z Brit wiedziałam, co powinnam zrobić. Skoro znaczyłam dla niego tak wiele jak mówiła, to musiało być mu naprawdę ciężko. I mi również było. Otworzyłam drzwi i zanim Zayn zdążył cokolwiek powiedzieć, mocno się do niego przytuliłam. Tak po prostu. Żeby pokazać mu, że mimo tego, że nic nie pamiętam, jest dla mnie ważny. Od razu odwzajemnił uścisk, głaszcząc mnie po głowie. 
-Zasłużyłem sobie na to? - zamruczał mi do ucha, tak że po całym ciele przeszły mnie ciarki.
-Tak, zasłużyłeś - odpowiedziałam.
W końcu się od siebie odsunęliśmy. Zayn wziął mnie za rękę i ruszyliśmy przed siebie. Cały czas ktoś robił nam zdjęcia, ale przestałam zwracać na to uwagę. Robiliby to nawet, gdybyśmy coś im powiedzieli. I mieliby kolejny temat na okładkę. "Zayn Malik i jego dziewczyna atakują reporterów" czy coś w tym stylu. W końcu doszliśmy do małej, przytulnej restauracji. W sumie to nie wiem po co. Jej wnętrze urządzone było w ciepłych kolorach. Stoliki i krzesła wykonane były z ciemnego drewna, na ścianach wisiały zachwycające obrazy, a z głośników leciała miła, nastrojowa muzyka. Usiedliśmy przy jednym ze stolików i zamówiliśmy sobie po caffee macchiato. Postanowiłam od razu przejść do rzeczy.
-Zayn.. jak między nami było? - spytałam - od kiedy jesteśmy razem?
-Jesteśmy ze sobą od końca lipca - powiedział - z małą przerwą w październiku. Układało nam się.. hmm.. świetnie. Naprawdę świetnie. Kochałem cię i nadal cię kocham. Nie wyobrażam sobie, żeby mogło być inaczej. Jesteś dla mnie wszystkim. 
-To.. miłe. A z jaką przerwą? O co chodzi? 
-To dłuższa, nic nie warta historia. 
-A ja chcę ją poznać. No już, opowiadaj.
-No dobra, skoro aż tak chcesz wiedzieć. To zaczęło się, gdy koncertowaliśmy po USA...
Zaczął opowiadać mi wszystko od początku. O trasie i o fance, która miała być niewinna, a sporo namieszała. Już jej nienawidziłam. Jej i siebie samej, że uwierzyłam w te wszystkie kłamstwa. Nie mogłam uwierzyć, że byłam taka głupia.
-.. i tak to się skończyło - powiedział na koniec - Eve chyba dała nam spokój, bo nie widziałem jej od listopada. I całe szczęście, bo w końcu jestem spokojny i nie obawiam się tego, że znów coś zniszczy. 
-Ja.. ja naprawdę jej uwierzyłam? Naprawdę nie dałam ci wyjaśnić? 
-Tak.. ale to stara historia. Nie wracajmy do niej. Ważne, że teraz wszystko jest okay. 
-Nie Zayn, nie jest okay. Nie pamiętam tego. Nie pamiętam kompletnie niczego. To nie jest w porządku.
-Ale ważne jest to, że jesteśmy razem. Zostawmy to. Idźmy naprzód.
Jego słowa trochę podniosły mnie na duchu. Ale męczyła mnie jeszcze jedna sprawa. Nie chciałam o nią pytać, ale chciałam dowiedzieć się prawdy. Wzięłam głębszy oddech i spojrzałam na swojego 'chłopaka' niepewnie.
-Zayn? A czy my.. czy my ze sobą.. no wiesz.. - jąkałam się.
Chłopak tylko się zaśmiał i spojrzał mi prosto w oczy.
-Tak - odpowiedział uśmiechnięty - jeden raz. I szczerze, było cudownie.
Poczułam jak się rumienię i schyliłam głowę. No cóż. Przynajmniej dowiedziałam się prawdy. Zayn nadal się śmiał. Gdy wypiliśmy kawę, za oknem powoli zaczynało się ściemniać. Opowiedziałam mu o swojej dzisiejszej wizycie w Drasblow. Zareagował bardzo entuzjastycznie. W końcu musieliśmy wracać do domu. Zayn odprowadził mnie aż pod same drzwi i pocałował w policzek na pożegnanie. Do środka weszłam z uśmiechem na ustach. Od razu skierowałam się do swojego pokoju, gdzie zmyłam makijaż i przebrałam się w piżamę. Wzięłam do ręki jakąś książkę i położyłam się do łóżka. Zaczęłam czytać i zatopiłam się w fantastycznym świecie opowieści. Nawet sama nie wiem kiedy odpłynęłam..

[BRITNEY]

Zaraz po tym, jak odwiozłam Abbie do domu, wróciłam prosto do siebie. Mama chciała popracować, a ja obiecałam, że zajmę się Kimberly. Zostawiłam w holu buty i poszłam prosto do pokoju siostry. Zastałam ją siedzącą przy stoliku i rysującą jakiś obrazek. Uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do niej.
-Hej mała - przywitałam się z nią i ucałowałam w czubek głowy - co rysujesz?
-Mnie, ciebie, mamusię i tatusia - odpowiedziała wskazując na narysowane postacie.
Ta ostatnia siedziała na chmurce z aureolą i uśmiechała się. Aż coś ścisnęło mnie za serce. To uczucie towarzyszyło mi zawsze, gdy wspominałam ojca. Byłam z nim naprawdę bardzo blisko i nie mogłam pogodzić się z tym, że jego już nie było. Żyłam normalnie, jak dawniej, ale w moim sercu została po nim wielka pustka. 
-Prześlicznie - pochwaliłam ją - naprawdę masz talent. Rośnie nam mała artystka.
-Oj tam, oj tam - powiedziała słodkim głosikiem - ja chcę być tancerką. Tak jak ty.
-Naprawdę? A chcesz się czegoś nauczyć? 
-Chcę! - odpowiedziała entuzjastycznie.
-W porządku. Chodź, pokażę ci kilka kroków.
Wstałyśmy i stanęłyśmy na środku pokoju. Pokazałam jej kilka najprostszych kroków, a ona powtórzyła je bezbłędnie. Byłam pod wielkim wrażeniem. Powtórzyłyśmy to kilka razy i Kim naprawdę świetnie sobie radziła. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. 
-Zaraz wracam - zwróciłam się do siostry i zbiegłam na dół.
Otworzyłam drzwi nie patrząc przez wizjer. I to był mój błąd. W progu stał Liam..

_____________________
Cześć, cześć, cześć!
Na początek jedno wielkie O MÓJ BOŻE!!!
61 KOMENTARZY! JESTEŚCIE NAJLEPSZE *______*
Chciałam 40, dostałam ponad 20 więcej :D Kocham was po prostu :D Jak chcecie to umiecie, haha :D
Z góry przepraszam was, że rozdział nie jest najdłuższy, ale nie miałam na niego pomysłu.
Obiecuję, że w następnym będzie perspektywa Niall'a, Louis'a i Hazzy :) <3
I kolejna sprawa. Nie wiem kiedy pojawi się nowy rozdział zarówno tu jak i na ORTL.
Otóż wyjeżdżam do szpitala na dość poważną operację i nie będę miała dostępu do internetu ;/
Nie wiem kiedy wrócę, ale obiecuję że jak tylko będę w domu to coś zamieszczę.
Czekajcie cierpliwie! I proszę, trzymajcie za mnie kciuki :<
Boję się jak cholera.. :<
Czytasz = komentujesz <3
Ciekawe czy pobijemy rekord :D Hahahah :D
A właśnie! DEDYCZEK DLA ANONIMKA ♥
Wybacz, pod ostatnim zapomniałam :) x
Ode mnie tyle. Do następnegoo < 33

piątek, 23 listopada 2012

Thirty - five ♥

[ABBIE]

Hałas. Głosy. Zamieszanie. Inne dziwne dźwięki. To wszystko, co słyszałam. I ta przerażająca ciemność wokół mnie, z której za nic nie mogłam się uwolnić. Nie miałam pojęcia ile minęło czasu. Nie miałam nawet jak go policzyć. Byłam bezradna i bezsilna. Otuchy dodawał mi jeden głos. Ciepły, czuły, głęboki, delikatny, męski głos. Wiedziałam, że skądś go znałam. Ale za nim nie mogłam przypomnieć sobie skąd. I właśnie to było najgorsze. Ta bezsilność i bezradność. A przede wszystkim niepewność. Wokół mnie rozbrzmiewały słowa "kocham cię", "wróć do mnie" "proszę, otwórz oczy". Dochodziły z.. właściwie to nie wiedziałam skąd. Ale właśnie dzięki nim wiedziałam, że muszę coś zrobić. Wiedziałam, że za wszelką cenę musiałam odnaleźć osobę, do której należał ten znajomy głos. Głos, dzięki któremu miałam szansę coś zrobić. I zrobiłam. Spięłam się w sobie. Zamknęłam oczy i wytężyłam umysł. Skupiłam się tylko na jednej rzeczy: na głosie. Ciemność powoli zaczynała się rozmywać, ustępując miejsce czemuś innemu. I nagle poczułam własne ciało. Zupełnie jakbym skądś wróciła. Jakbym znów w siebie 'wniknęła'. Czułam, że ktoś trzyma mnie za rękę. Ciepła dłoń wpleciona w moją własną. Ruszyłam palcami i owinęłam je wokół niej. Wróciłam. Nie wiem skąd, ale wróciłam. Powoli otwierałam oczy. Wszystko było takie zamazane, jaskrawe i nieostre. Moje źrenice powoli przyzwyczajały się do nowego otoczenia. I właśnie wtedy go zobaczyłam. Chłopaka, który trzymał mnie za rękę i wpatrywał się we mnie załzawionymi oczami. Dopiero wtedy coś zrozumiałam. A mianowicie to, że nie miałam pojęcia kim jest. I kim właściwie jestem ja sama..


[ZAYN]

Zacisnąłem mocniej swoją pięść wokół jej i patrzyłem jak powoli otwiera oczy. Po chwili ujrzałem jej brązowe tęczówki i łzy stanęły mi w oczach. Nie potrafiłem tego powstrzymać. Moje największe marzenie w końcu się spełniło. Abbie spojrzała na mnie jakoś dziwnie. Tak obco. Niepewnie otworzyła usta i po chwili usłyszałem jej melodyjny, lekko zachrypnięty głos. Ale jej słowa zadziałały na mnie jak porażenie piorunem. 
-Kim.. jesteś? - spytała marszcząc brwi.
Nie wiedziałem co odpowiedzieć. Poczułem w gardle wielką gulę, co uniemożliwiało mi mówienie. Moje szczęście zmieniło się w przerażenie. Patrzyłem na swoją dziewczynę nie wiedząc co robić.
-Nie.. nie wiesz kim jestem? - spytałem niepewnie. 
-Niestety.. a powinnam? I w ogóle gdzie ja jestem?
-Ja.. ty.. - zaciąłem się.
Nie byłem w stanie powiedzieć nic więcej. Abigail patrzyła na mnie czekając na wyjaśnienia, a ja milczałem jak grób.  Na szczęście w tym momencie do sali wszedł lekarz i musiałem wyjść. Cały się trząsłem. Usiadłem na krześle, nachyliłem się do przodu i schowałem twarz w dłoniach. Tak długo na to czekałem. Tak bardzo pragnąłem, żeby się obudziła. A ona nawet nie wiedziała kim jestem! Drżącą ręką wyciągnąłem ze spodni telefon i wybrałem numer Liam'a. Odebrał niemal natychmiast.
-Tak Zayn? - usłyszałem jego zachrypnięty głos - Coś nie tak?
-Abigail się obudziła - powiedziałem po prostu - jakieś 5 minut temu.
W słuchawce przez chwilę zapadła cisza.
-Naprawdę? To wspaniale! Zaraz tam będziemy.
-Okay, czekam na was.
Po tych słowach zakończyłem połączenie i zadzwoniłem do Britney. Nie wiem po co. Po prostu stwierdziłem, że powinna dowiedzieć się ode mnie. I to jak najszybciej. Gdy przekazałem jej wiadomość, pisnęła do słuchawki i obiecała, że będzie najszybciej jak się da. W końcu schowałem komórkę. Musiałem sobie to wszystko poukładać. A może to było tylko chwilowe? Dopiero co się obudziła, jej umysł musi się przyzwyczaić. Musiała przypomnieć sobie pewne rzeczy. To musiało być chwilowe. Po chwili na korytarzu dostrzegłem jej mamę. Po wyrazie jej miny wnioskowałem, że jeszcze o niczym nie wiedziała. Wstałem i wyszedłem jej naprzeciw. Widząc moją minę zatrzymała się wpół kroku i spojrzała na mnie wyczekująco.
-Coś się stało Zayn? - spytała.
-Abigail się wybudziła. 
-Co?! O mój Boże, dlaczego nic nie powiedziałeś?! Byłabym tu wcześniej!
-Pani Reynolds.. ona się obudziła dosłownie 5 minut temu i..
-I co? - przyjrzała mi się uważniej - Zayn, czy ty coś przede mną ukrywasz?
-Ech, zaraz i tak wszystkiego się pani dowie.
W tej samej chwili z sali wyszedł lekarz. Mama Abbie od razu do niego podeszła. Widziałem jak zmieniał się wyraz jej twarzy. W końcu zasłoniła usta dłonią i przecząco pokręciła głową. Lekarz poklepał ją po ramieniu i poszedł w swoją stronę. Podszedłem do niej i wspólnie weszliśmy do sali 208. Abigail siedziała na łóżku i rozglądała się dookoła. Gdy nas zauważyła, zatrzymała na nas wzrok. Jej mama podeszła do niej i usiadła przy łóżku.
-Witaj kochanie - odezwała się cicho.
-Emm.. czy ja panią znam? - spytała niepewnie.
-Oczywiście, że mnie znasz głuptasie. Jestem twoją mamą. 
-Naprawdę? Ja.. nie pamiętam własnej matki?! Co.. co tu jest grane? O co chodzi? 
-Miałaś wypadek. Zderzyłaś się z drzewem. Przez 5 miesięcy leżałaś w śpiączce - odpowiedziała jej mama spokojnie.
A przynajmniej starała się mówić opanowanym głosem. Było widać, że bardzo to przeżywa. Trzęsły jej się ręce i miała zaciśnięte usta. Ja stałem przy drzwiach ze krzyżowanymi ramionami. Nie wiedziałem co ze sobą zrobić. To kosztowało mnie zbyt wiele. Nie tak to sobie wyobrażałem. 
-Wypadek? 5 miesięcy? - patrzyła na swoją mamę z przerażeniem - czy.. czy ja.. straciłam pamięć?
-Kochanie.. lekarze mówią, że możliwe, że to tylko chwilowe. Za niedługo wszystko sobie przypomnisz, zobaczysz. Będzie dobrze.
-Ale.. to.. niemożliwe. Nie, to nie może tak być!
-Abigail, spokojnie. Wszystko wróci do normy, zobaczysz.
-A jak nie wróci? - spytała ze łzami w oczach - to co wtedy?
-Abigail, spokojnie proszę cię. Uwierz mi, wszystko będzie w porządku.
-A... ty, kim ty jesteś? - spojrzała na mnie - kim dla mnie jesteś?
-Ja.. - zawahałem się - jestem Zayn. I jestem.. ee.. no cóż.. 
-Powiedz mi. Proszę - powiedziała łagodnie, a zarazem smutno.
-Jestem twoim.. chłopakiem.. - wydusiłem z siebie i poczułem jak się czerwienię.
To wszystko nie tak miało wyglądać! To nie tak miało być!
-N..naprawdę? Cudownie. To chodź tu i mnie przytul.
Jej prośba mnie zaskoczyła. Czegoś takiego się nie spodziewałem. Bez chwili zastanowienia podszedłem do niej i mocno do siebie przytuliłem. Jak wspaniale było znów poczuć jej bliskość. Gdybym mógł, to nigdy bym jej nie puszczał. Ona również się we mnie wtuliła. Czułem jej ciepły oddech na swojej szyi. Zamknąłem oczy i rozkoszowałem się każdą nową chwilą spędzoną w jej towarzystwie. Nagle gwałtownie się ode mnie odsunęła. Spojrzałem na nią zaskoczony.
-Okay, dobra. Jesteś moim chłopakiem, tak?
-Tak..
-To.. może to dziwnie zabrzmi, ale.. kim ja jestem?
-Moją dziewczyną? - palnąłem bez zastanowienia, na co się zaśmiała.
Jej dźwięczny śmiech zabrzmiał mi w uszach. A myślałem, że już nigdy go nie usłyszę.
-A poza tym?
-Okay. Nazywasz się Abigail Reynolds. Masz 18 lat i chodzisz do szkoły artystycznej Drasblow School. Twoimi najlepszymi przyjaciółkami są Britney Stowen, Daisy Flow i Catherine Jones. Z Brit znacie się od dziecka. Mieszkasz w Londynie od urodzenia. Twoją największą pasją jest śpiew. Masz wspaniały, niesamowity głos i osobowość. Mieszkasz z mamą i ojczymem. Masz też brata, który studiuje w Birmingham. Jesteś osobą miłą, przyjazną, otwartą, pomocną, kochaną i .. w sumie to masz same pozytywne cechy. I jesteś uparta. I czasami zaborcza. Ale ogólnie jesteś niesamowita - powiedziałem patrząc w jej oczy.
-Przesadzasz - powiedziała - nie mogę być aż taka dobra. Idealni ludzie nie istnieją.
-A jednak - powiedziałem i uśmiechnąłem się.
-To potworne - westchnęła - jak ja mogę cię nie pamiętać? Ani w ogóle nic.. w głowie mam kompletną pustkę. Zupełnie jakbym widziała was po raz pierwszy w życiu. Nie pamiętam żadnych szczegółów związanych z wami. Czuję się.. tak dziwnie.. Ja.. chcę cię pamiętać - powiedziała patrząc mi prosto w oczy.
-Ja pamiętam cię doskonale - powiedziałem - każde nasze spotkanie, każdą rozmowę, każdą chwilę. Każdy szczegół związany z tobą. I jestem pewien, że wszystko sobie przypomnisz. Wierzę w to.
-W takim ra..
Przerwała w połowie zdania, bo właśnie w tej chwili do sali wpadła Britney i rzuciła się na Abbie krzycząc "siostra!". Dziewczyna spojrzała na nią zdezorientowana. Kilka minut po niej w sali zjawiła się reszta. Liam, Harry, Niall, Louis, Daisy i Catherine. Przygryzłem dolną wargę. No tak, nie powiedziałem im wszystkiego.
-Nie powiedziałeś mi, że mam siostrę - zwróciła się do mnie, gdy Brit w końcu ją puściła.
-Emm.. ona nie jest twoją prawdziwą siostrą - powiedziałem - po prostu tak do siebie mówicie.
Wszyscy spojrzeli na mnie wyczekująco. Mama Abbie wyszła, zostawiając nas samych.
-Co jest grane? - spytała Britney - O co tu chodzi?
-To wy mi powiedzcie - odezwała się Abbie - kim wy jesteście?
Nikt nie zadawał więcej pytań. Wszyscy od razu zrozumieli o co chodzi.
-Nie.. nie pamiętasz nas? - spytał Niall.
-I znowu to samo - westchnęła - kolejni ważni ludzie, których nie pamiętam. Mam tego dość. To męczące.
-To dlatego miałeś taki dziwny głos - powiedział do mnie Liam po cichu - taki.. kamienny.
-Tak.. właśnie. Ona nic nie pamięta. Kompletnie. Nawet swojej mamy.. - powiedziałem z bólem - a tym bardziej mnie..
-Nie no. Mnie nie pamiętasz? - powiedział Harry - MNIE? Przecież ja jestem Harry Styles! Wszyscy mnie znają!
-Ach! Masz rację! Wiem kim jesteś! - powiedziała.
-Serio? - zdziwił się.
-Nie.
-Abbie, to jest Harry, Liam, Louis, Niall, Britney, Daisy i Catherine - mówiłem wskazując na każdego po kolei - są twoimi przyjaciółmi. A z tymi czterema idiotami śpiewamy w jednym zespole o nazwie One Direction. Jesteśmy dość znani..
-Dość? Mamy ponad 10 milionów dziewczyn! - krzyknął Lou - ee.. to znaczy fanek. I fanów też.
-Śpiewacie? Poważnie? Mój chłopak jest.. sławny? I w dodatku śpiewa? Żartujecie sobie tak?
-Nie. Taka jest prawda - powiedziałem z uśmiechem.
-Dobra. To w takim razie mi coś zaśpiewajcie. Inaczej nie uwierzę.
-Dawajcie chłopaki - odezwała się Catherine - najlepiej LWWY.
-Właśnie - poparła ją Daisy - czekamy na mały, prywatny koncert.
-Okay. Specjalnie dla Abbie, "Live while we're young" - powiedział Harry.
-Hey girl I'm waitin on ya, I'm waiting on ya, come on and let me sneak you out. And have a celebration, a celebration, the music up the window's down - zaczął Liam.
-Yeah, we'll be doing what we do, just pretending that we're cool and we know it too. Yeah, we'll keep doing what we do, just pretending that we're cool so tonight... - zaśpiewałem swoje solo patrząc na nią.
Później wszyscy weszliśmy na refren i reszta piosenki poszła szybko.
-And live while we're young - zakończyłem piosenkę.
Abigail patrzyła na nas zafascynowana a dziewczyny zaczęły bić brawo.
-Wow.. - odezwała się Abigail - to było.. genialne! Jesteście świetni! Ale ja jestem zwyczajną dziewczyną tak?
-Zależy co masz na myśli - powiedział Liam i puścił jej oko.
-Nie jestem ani sławna ani nic z tych rzeczy prawda?
-I znowu zależy w jakim sensie. Tak naprawdę to zna cię połowa świata. Jesteś dziewczyną Zayn'a i każda fanka o tym wie. Ale sławna w sensie, że występujesz czy coś, to jeszcze nie - odpowiedział jej Li.
-Więc.. jakim cudem ja was znam?
-Wstawiałaś swoje nagrania na stronę My Voice - powiedziałem z uśmiechem przywołując wspomnienia - napisałem do ciebie. Jednak odpowiedzi się nie doczekałem. Chłopaki namówili mnie na koncert w parku. Poszedłem tam a ty byłaś na scenie. Śpiewałaś w zespole swojego brata. Rozpoznałem twój głos, podszedłem do ciebie i tak to się zaczęło. Razem z Brit przyszłyście do nas na imprezę. I od tamtej pory jesteśmy najlepszymi przyjaciółmi.
-To wszystko jest takie.. dziwne. Opisujecie moje życie, a ja mam wrażenie, że mówicie o kimś całkiem mi obcym. O jakiejś osobie, której nie znam i nigdy nie znałam.
Britney usiadła obok Abbie na łóżku i ją przytuliła.
-Jesteś moją siostrą i obiecuję, że zrobię wszystko, żebyś przypomniała sobie każdy choćby najmniejszy fragment swojego życia - powiedziała stanowczo - wszystko.
-Ja.. dziękuję - odpowiedziała odwzajemniając uśmiech.
Zauważyłem, że Liam chciał do niej podejść, a Brit gwałtownie się odsunęła i przeszła w inne miejsce sali. Nie odezwała się do niego ani słowem. Przez cały czas go unikała. Nie patrzyła na niego, nie rozmawiała z nim. Zupełnie jakby go tam nie było. Jakby był powietrzem. Widziałem grymas na jego twarzy. Coś było między nimi nie tak. Nigdy się tak nie zachowywali. Zawsze się przytulali, całowali i w ogóle. A teraz? Kompletnie nic. Reszta też patrzyła na to dziwnie. Właśnie w tym momencie do sali wszedł lekarz i wszystkich nas wyprosił. Zabierał Abigail na badania i do końca dnia miała być sama. Mogliśmy wrócić dopiero następnego dnia. Skrzywiłem się na jego słowa, ale nie miałem wyjścia. Mogła zostać tylko jej mama. Podszedłem do Abbie i przytuliłem ją na pożegnanie.
-Wrócisz jutro? - spytała cicho.
-Będę na pewno - odpowiedziałem i ucałowałem ją we włosy.
Wszyscy się z nią pożegnali i opuściliśmy szpital. Niall objął Daisy w pasie i poszli na spacer, Harry z Catherine poszli w ich ślady, a Louis i Liam wsiadali do czarnego vana. Ja byłem swoim samochodem. Zauważyłem, że Brit idzie w moim kierunku.
-Mógłbyś mnie podrzucić? - spytała niemal błagalnie.
-Jasne, wsiadaj.
-Dzięki, ratujesz mi życie - odpowiedziała z ulgą i zajęła miejsce pasażera.
Ja usiadłem za kierownicą i odpaliłem samochód. Po chwili wyjechaliśmy ze szpitalnego parkingu i zmierzaliśmy w kierunku jej domu. Przez całą drogę siedzieliśmy w milczeniu. Dopiero gdy zaparkowałem pod jej domem odezwała się cicho.
-Myślisz, że Abbie odzyska pamięć?
-Oczywiście, że tak - powiedziałem twardo - nie widzę innej możliwości.
-Mam nadzieję, że dyrektor Andrew da jej nadrobić zaległości i skończyć rok. Z nami wszystkimi.
-Dyrektor jest bardzo wyrozumiały. Myślę, że zgodzi się bez niczego.
-Ech.. cieszę się, że się obudziła. Powoli traciłam nadzieję. Teraz już wszystko musi być dobrze.. prawda?
-Tak, musi. I będzie. Britney?
-Tak?
-Nie chcę się wtrącać ani nic, ale.. między tobą a Li jest coś nie tak?
-Mały kryzys - odpowiedziała odwracając głowę i kładąc rękę na klamce - to nic takiego, naprawdę. Dzięki za podwiezienie.
-Zawsze do usług.
-Do zobaczenia jutro.
Po tych słowach otworzyła drzwi i wysiadła z wozu. Odjechałem gdy tylko zniknęła za furtką. Nie wiedziałem, co ze sobą zrobić. Musiałem wszystko przemyśleć. Udałem się więc w pewne miejsce, które znalazłem całkiem niedawno. Była to mała polana nad jeziorem. Było dość ciepło, więc usiadłem na miękkiej  trawie i wpatrywałem się w taflę jeziora. Byłem całkiem sam. Z dala od wszystkiego i wszystkich. Tutaj mogłem spokojnie o wszystkim pomyśleć. Abbie się wybudziła. Po pięciu długich, męczących miesiącach w końcu otworzyła oczy. I w końcu mogłem ją do siebie przytulić. W końcu znów mogłem poczuć jej bliskość i ciepło. Najgorsze było to, że straciła pamięć. Nie miała pojęcia kim jestem. Wszystkie wspomnienia ze mną i z innymi gdzieś się ulotniły. I nie wiadomo kiedy miały powrócić. To było trudne. Cholernie trudne. Nie tak to sobie wszystko wyobrażałem. Ale wiedziałem jedno: nie mogłem się poddać. Musiałem być silny i o nią walczyć. Nie mogłem zrezygnować. Bo gdybym zrezygnował, to jaki to wszystko miałoby sens? Tak bardzo za nią tęskniłem. Nie mogłem jej znów stracić. To zdarzyło się zbyt wiele razy. Musiałem rozkochać ją w sobie na nowo. Musiałem pokazać jej jak bardzo jest dla mnie ważna. I jak wiele dla mnie znaczy. A najlepiej zacząć od razu. Położyłem się na plecach, wkładając ręce pod głowę i patrząc w niebo obmyślałem nowy plan działania.


[BRIT - kilka godzin wcześniej]

Dzień jak każdy inny? Nie. Na pewno nie. Minęło już 5 miesięcy odkąd Abbie zapadła w śpiączkę. 5 miesięcy odkąd ostatni raz rozmawiałyśmy. To było ponad 100 dni bez niej. Słabo to wytrzymywałam. Na początku miałam oparcie w Liam'ie. Ale później.. od pewnego czasu zaczął się dziwnie zachowywać. Zupełnie jakby mnie unikał. Czasami nie odbierał telefonów i oddzwaniał kilka dni później tłumacząc się, że był zajęty. Kiedy prosiłam go o spotkanie, albo się wymigiwał, albo mówił że nie może. A gdy już łaskawie gdzieś ze mną wyszedł, zachowywał się jakby myślami był zupełnie gdzie indziej. Przyłapywałam go nawet na tym, że w ogóle mnie nie słuchał, tylko bez sensu potakiwał. Dwa tygodnie temu organizowałam czwarte urodziny Kimberly. Przysiągł, że będzie na pewno. Nie przyszedł. Zadzwonił późno w nocy z przeprosinami, bo podobno miał "coś ważnego do załatwienia". Wtedy jeszcze mu wierzyłam. Ale ile można? Takie zachowanie nie było do niego podobne. To.. to nie był MÓJ Liam. I nie miałam bladego pojęcia, co się z nim stało. Miarka przebrała się poprzedniego dnia. Moje 19-naste urodziny. Nie dostałam od niego żadnego telefonu, wiadomości czy głupiej kartki. Kompletnie nic. Wszyscy z zespołu wysłali mi urodzinowe życzenia. Wszyscy oprócz niego. To bolało. Bardzo bolało. Nie mogłam dłużej tego wytrzymać. Czyżby Liam mnie.. zdradzał? Nie, to było niemożliwe. Przecież w gazetach już dawno by o tym trąbili. Więc o co mogło chodzić? Co takiego mogło się stać, że mój chłopak tak się zmienił? A może to ze mną było coś nie tak? Nie mogłam dłużej trwać w niepewności. Wyciągnęłam telefon i wybrałam jego numer. Nie odebrał. Ponowiłam próbę kilka razy i w końcu usłyszałam jego zaspany głos.
-Tak? 
-Ups.. obudziłam cię? Przepraszam, nie chciałam..
-Nic nie szkodzi. To nawet lepiej. Dawno powinienem wstać. O co chodzi? 
-Chciałam się z tobą spotkać. Musimy porozmawiać. 
-Czy to aż takie ważne? Bo dziś..
-Nie Liam. - przerwałam mu - Tym razem się nie wywiniesz. Wiem, że macie dzień wolny. Naprawdę nie możesz poświęcić mi głupich kilku minut? To aż tak wiele? 
-Nie, skąd. Z chęcią się z tobą spotkam słońce. Gdzie i o której? 
-W parku. Za pół godziny. Pasuje?
-Będę na pewno.
-Świetnie. Do zobaczenia. 
Rozłączyłam się zanim zdążył cokolwiek dodać. Na koniec każdej rozmowy mówiliśmy do siebie "kocham cię". Tych dwóch słów nie usłyszałam od niego przez dwa ostatnie miesiące. Co się z nami stało? Westchnęłam i poszłam do łazienki. W duchu dziękowałam dyrektorowi, że zrobił nam "wolny tydzień". Razem z nauczycielami wyjechał na jakieś szkolenie, a my mieliśmy wolne od szkoły. Myślałam, że ten czas spędzę z Li. Oczywiście się myliłam. Zrobiłam makijaż, rozczesałam włosy i ubrałam się w TO. Na koniec spryskałam się perfumą i zeszłam na dół. Mama z Kim siedziały w kuchni i piekły ciastka. Miło było patrzeć na nie obie. Od mojej ostatniej rozmowy z mamą było o wiele lepiej. Zaczęła bardziej się nami interesować i poświęcać nam o wiele więcej czasu. 
-Wychodzę na spacer - powiedziałam stając w progu - powinnam za niedługo wrócić. 
-Nie ma sprawy. Tylko nie włócz się za długo - odpowiedziała mama. 
-A później pójdziemy z Max'em? - spytała Kim z nadzieją.
No tak. Max. Prezent urodzinowy i nowy pupilek Kimberly. Jak na komendę rozległo się szczekanie i mały golden retriever  wpadł do kuchni. Podarowanie Kim psa nie było moim pomysłem. Ale mała tak się cieszyła, że patrząc na nią nie mogłam się nie uśmiechać. Ucałowałam ją w główkę i wyszłam z domu. Do parku doszłam przed czasem. Usiadłam na ławce przy wejściu i czekałam na swojego chłopaka. W międzyczasie przypomniałam sobie naszą wizytę u Olivii. Gdy 5 miesięcy temu zrobiłyśmy sobie wspólne zdjęcie, jej mama zaraz następnego dnia wysłała mi ich adres. Liam'a nie musiałam długo namawiać. Chłopaki też chętnie się zgodzili. Nawet Zayn wyszedł na chwilę od Abbie. W szóstkę odwiedziliśmy małą, niepełnosprawną dziewczynę w jej własnym domu. Jej reakcji nie da opisać się słowami. Polały się łzy. Spełniło się jej marzenie. Przesiedzieliśmy u niej cały dzień. I przez ten cały czas nam dziękowała. Chłopaki dali jej płytę z autografami, zrobili wspólne zdjęcia i podarowali jej dwa bilety VIP na ich sylwestrowy koncert. Dla niej i dla jej mamy. Radości nie było końca. Dwa dni później przyjaciółka Zayn'a - Stacy - wróciła do Bradford. Od tamtej pory Lou chodził jakiś przygaszony. Zupełne jakby nie mógł znaleźć sobie miejsca. Zakochał się? Najwyraźniej. Ale kto zrozumie facetów? I w tym momencie zauważyłam Liam'a zmierzającego w moim kierunku. Ubrany był TAK. Podniosłam się z ławki i wyszłam mu naprzeciw. Uśmiechnął się na mój widok i chciał pocałować, ale odwróciłam głowę tak, że musnął tylko mój policzek.
-Wszystko okay? - spytał zdezorientowany.
-A jak myślisz? - odpowiedziałam pytaniem na pytanie.
-Britney, coś się stało? 
Zamilkłam. Ta rozmowa wcale nie była łatwa. I nie najlepiej się zaczęła. Westchnęłam i poszłam przed siebie. Liam dotrzymywał mi kroku, ale szliśmy w całkowitym milczeniu.
-Brit, możesz powiedzieć mi o co chodzi? Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? - odezwał się w końcu i stanął naprzeciwko mnie łapiąc mnie za ramiona i zatrzymując. 
-Ja? Ja się dziwnie zachowuję? - nie wytrzymałam - Naprawdę? Więc to ja nie odbieram twoich telefonów, nie odpisuję na wiadomości i mam cię kompletnie gdzieś? To ja cię unikam i wymiguję się od spotkań? Ja?
-Co.. o czym ty mówisz? - wydawał się być zbity z tropu.
-O tobie. Unikasz mnie. Mam dziwne wrażenie, że już w ogóle cię nie obchodzę. Że przestałam być dla ciebie ważna. I nie wiem czy kiedykolwiek byłam! Masz mnie delikatnie mówiąc w dupie. Dzwonię do ciebie, proszę o spotkanie, a ty albo nie możesz, albo się źle czujesz, albo masz coś do zrobienia. Kiedyś znajdywałeś dla mnie chociaż głupie 15 minut! A teraz? Nic. Kompletnie nic. Kim ja dla ciebie jestem Liam? Tak szczerze, poważnie. Kim dla ciebie jestem? 
-Jesteś dla mnie najważniejsza, przecież o tym wiesz. Jak możesz mieć wątpliwości? Kocham cię!
-Ha! Świetnie. Po raz pierwszy od dwóch miesięcy powiedziałeś, że mnie kochasz. Co robiłeś 2 tygodnie temu, gdy obiecałeś mi i Kim, że przyjdziesz na jej urodziny? A może to jakaś kolejna tajemnica? Co miałeś tak ważnego do zrobienia? Okay, rozumiem, że jesteś sławny i masz wiele obowiązków. Rozumiem, że masz mało wolnego czasu. Ale mówiłam ci o tym przez cały miesiąc! I za każdym razem mówiłeś "będę na pewno" . Wiesz jaka Kim była smutna? Pytała o ciebie przez cały dzień. 
-Przepraszam cię naprawdę, ale wtedy wypadła nam próba dźwiękowa. Dowiedziałem się w ostatniej chwili, przysięgam. Naprawdę żałuję, że nie mogło mnie być. Też nie czułem się z tym dobrze. Ale nie zapomniałem o niej - po tych słowach wyciągnął ze spodni malutkie czerwone pudełko i podał mi je - proszę, przekaż jej to ode mnie. I złóż szczere życzenia. 
Zacisnęłam usta i wzięłam od niego podarunek. Prezent dla Kimberly. Mała na pewno się ucieszy. Nadszedł czas na najgorszą część.
-A wczoraj? Co wypadło ci wczoraj? - spytałam patrząc mu prosto w oczy. 
-W..wczoraj? A co takiego było wczoraj? - spytał zdziwiony.
Zabolało. Bardzo zabolało. Naprawdę zapomniał! Albo miał to zupełnie gdzieś. Poczułam jak łzy gromadzą mi się w oczach. Próbowałam się uspokoić, ale mi to nie wyszło. Miałam tego dość. Dość jego, tego dnia i wszystkiego innego. 
-Nic ważnego Liam - powiedziałam z zaciśniętymi ustami - wczoraj nie stało się nic ważnego. Oprócz tego, że skończyłam 19 lat. Ale to tylko taka błahostka.
Patrzyłam jak zmienia się wyraz jego twarzy. W jednej chwili cały zesztywniał. Wyrwałam mu się, ominęłam go i szybkim krokiem poszłam przed siebie, krzyżując ręce na piersi. Bez problemu mnie dogonił i znów zatrzymał. Teraz nie umiałam już powstrzymywać łez. 
-Britney, ja... - zaczął, ale mu przerwałam.
-Co? Co ty? Chcesz się tłumaczyć? Świetnie! Tylko, że ja nie chcę już tego słuchać. Jestem dla ciebie nikim. Nie wiem, może masz kogoś innego co? Dlaczego otwarcie mi tego nie powiesz? Wolę najgorszą prawdę od kłamstwa! 
-Co? Jak.. jak możesz tak myśleć? To bzdury!
-Doprawdy? A może jednak? Od kilku miesięcy masz mnie gdzieś. Spójrzmy prawdzie w oczy Liam. Między nami nie jest już jak kiedyś. To już nie jest to samo. Zmieniłeś się. I ja chyba też się zmieniłam. Ale nigdy nie zapomniałabym o twoich urodzinach. Nigdy. To boli, wiesz? Cholernie boli.
-Ja.. Britney ja naprawdę..
-Daj spokój - znów mu przerwałam - nie potrzebuję głupich przeprosin. Mam tego dość. Po prostu zostaw mnie w spokoju. 
Ostatni raz spojrzałam mu prosto w oczy i odeszłam. Już nie próbował mnie zatrzymywać. Stał w miejscu i pozwolił mi odejść. Chciałam wrócić prosto do domu, ale zadzwonił mój telefon. To był Zayn. I przekazał mi najwspanialszą wiadomość, jaką tylko mogłam usłyszeć. Abigail się wybudziła. Pisnęłam do słuchawki i od razu zawróciłam. Na szczęście do szpitala nie miałam aż tak daleko. Otarłam łzy i skarciłam się w myślach. Teraz liczyła się tylko Abbie. Swoje kłótnie z Liam'em zostawiłam na później. Na miejsce dotarłam w 20 minut. Od razu pobiegłam do jej sali. A gdy zobaczyłam ją siedzącą na łóżku, nie mogłam się już powstrzymać. Rzuciłam się na nią. Zaraz później zjawiła się cała reszta. Na Liam'a starałam się nie patrzeć. Mój entuzjazm całkiem ostygł, gdy okazało się, że Abbie straciła pamięć. Nie miała pojęcia kim jestem. Tego się nie spodziewałam. Siedziałam w szpitalu dość długo. Chłopaki nawet zaśpiewali jej jedną ze swoich piosenek. W końcu musieliśmy wyjść, bo lekarze zabierali ją na jakieś badania. Nie chciałam wracać na nogach, więc poprosiłam Zayn'a o podwózkę. Zgodził się bez niczego. Gdy już stanęliśmy pod moim domem, spytał co się dzieje. Nie miałam najmniejszej ochoty gadać o swoich problemach z Liam'em. Najpierw sama musiałam je przemyśleć. W końcu pożegnałam się z nim i wysiadłam. Wyciągnęłam z kieszeni pudełko, które miałam przekazać Kim i weszłam do domu. Mała siedziała przed telewizorem i bawiła się z psem. Ściągnęłam buty i do niej podeszłam. Gdy zobaczyła czerwone pudełko w moich rękach od razu całą swoją uwagę skupiła na mnie.
-Cześć skarbie, mam dla ciebie niespodziankę - starałam się mówić jak najbardziej spokojnie.
-Dla mnie? Co to? Powiedz! - mówiła podekscytowana. 
-Spotkałam się z Liam'em. Kazał cię serdecznie przeprosić i przekazać najlepsze życzenia. A to w ramach rekompensaty - powiedziałam i podałam jej prezent.
Dosłownie wyrwała mi go z rąk i zaczęła piszczeć. Do salonu wparowała mama nie wiedząc co się dzieje.
-Dostałam prezent! Od Liam'a! - powiedziała i podała jej go - otworzymy? Proszę, proszę, proszę!
-Oczywiście kochanie - odpowiedziała mama i otworzyła prezent.
W środku znajdywały się prześliczne złote kolczyki. Kim bardzo się spodobały i zażądała, żeby mama od razu jej je założyła. Uśmiechnęłam się pod nosem i poszłam do siebie. Zamknęłam drzwi na klucz i w końcu mogłam dać upust emocjom. Rzuciłam się na łóżko i ukryłam twarz w poduszce. Czy płakałam? Tak. Ale to było chyba normalne.


[ABBIE]

Po obudzeniu nie wiedziałam co się dzieje. Wokół mnie było pełno nieznajomych ludzi. I ciągle przychodzili coraz to nowi. Moja mama, chłopak, przyjaciele. To znaczy podobno. Bo żadnego z nich nie pamiętałam. Nie przypominałam sobie żadnego szczegółu związanego z nimi. Opowiadali mi o moim życiu. A ja słuchałam tego wszystkiego tak, jak gdyby opowiadali mi historię kogoś innego. Jakiejś innej, obcej osoby. Czułam się, jakbym widziała ich po raz pierwszy w życiu. A tak nie było. Byli dla mnie ważni. A ja nie wiedziałam dlaczego. Ciągle zadawałam sobie pytanie "dlaczego ja?". Czemu nie mogłam obudzić się i żyć normalnie? Dlaczego nie mogłam ich wszystkich pamiętać? Co było ze mną nie tak? Patrząc na kobietę siedzącą obok mojego łóżka trudno było mi mówić do niej "mamo". Nie czułam z nią żadnej więzi. Jakby była tylko kimś obcym. Nie chciałam żeby tak było. To było potworne. Chciałam sięgnąć pamięcią wstecz, ale widziałam tylko rozmyte obrazy, z których nic nie mogłam wyczytać. To najgorsze uczucie jakiego kiedykolwiek doznałam. Miałam chłopaka. Osobę, którą powinnam kochać i szanować. I może tak było, ale.. no właśnie, "ale". Jego głos wydawał mi się znajomy, ale znów nie pamiętałam dlaczego. Miałam tego dość. Chciałam wyjść z tych czterech ścian, w których spędziłam podobno aż 5 miesięcy. Lekarze jednak byli innego zdania. Robili mi badania, zadawali wiele pytań i w kółko się koło mnie kręcili. Każdy na moim miejscu chyba by zwariował. Ale cóż, musiałam być silna. Musiałam wierzyć w to, że wszystkie wspomnienia do mnie powrócą. Musiałam być silna. Innego wyjścia nie było..

__________________________
Gotowe.! I z góry przepraszam was, że dodaję tak późno, ale nie miałam weny. Kompletna pustka w głowie. Nie wiedziałam co tu pisać. Gapiłam się w ekran zawieszając palce nad klawiaturą i nic. No, ale w końcu mi się udało :)
Druga sprawa: Jest was tutaj 127 osób! Przynajmniej tak wynika z ankiety. Naprawdę bardzo się z tego cieszę, ALE komentarzy wciąż tyle samo. Pod 34 było aż 35 za co bardzo wam dziękuję! ♥ Ale nawet połowa z was nie zostawia po sobie śladu. Pod każdym postem piszę "Czytasz = komentujesz". Wiecie jakie  wasze opinie są dla mnie ważne. Piszę to dla was! Gdybym pisała dla siebie, to robiłabym to w swoim zeszycie, a nie tutaj. I jest mi przykro. Naprawdę bardzo dziękuję osobom, które komentują rozdziały. Czytając wasze opinie uśmiech sam pojawia mi się na twarzy! Jesteście najlepsze! I wiem, że nigdy tego nie robiłam, ale teraz to zrobię:
40 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ
Wybaczcie, ale muszę. Choć jeden raz. To nie jest nawet połowa, więc myślę że dacie radę. I pamiętajcie: 1 osoba = 1 komentarz.
Z mojej strony to tyle. Do następnego! Kocham Was! ♥
~Alexiss



niedziela, 18 listopada 2012

Thirty - four ♥

[ZAYN]

Rano obudziłem się z bólem kręgosłupa. Ale jakoś szczególnie mi to nie przeszkadzało. Od razu spojrzałem na Abbie. Na jej bladą, kruchą twarz. Poczułem znajomy ból w sercu. Ścisnąłem jej rękę i ucałowałem w chłodne czoło. Zegar wskazywał godzinę 7:05. Wstałem z twardego krzesła, żeby rozprostować kości i spojrzałem przez okno. Z nieba padał deszcz, a dookoła było dość ciemno. Drzewa uginały się pod ciężarem wody. Dzisiejszego dnia mieliśmy grać koncert w Glasgow. I mimo wszystko nie mogłem zawieść chłopaków i fanów. Musiałem jakoś dać radę. Musiałem być silny. I dla nich, i dla siebie. A przede wszystkim dla Abigail. Po chwili do sali weszła jej mama rozmawiając przez telefon. 
-Ta Dustin.. - mówiła zmęczonym głosem - nie ma sprawy.. ale jesteś pewien?... na sto procent?... dobrze.. tak, do zobaczenia.. ja ciebie też.
Po odłożeniu słuchawki przywitała się ze mną i ściągnąwszy płaszcz, usiadła na łóżku Abbie.
-Naprawdę byłeś tutaj całą noc? - zwróciła się do mnie.
-Tak. Nie opuściłem jej nawet na minutę. 
-Mój drogi myślę, że powinieneś jechać do domu. Ja tu z nią posiedzę. Na pewno masz swoje ważniejsze sprawy. A ja to w pełni rozumiem.
-Nic nie jest ważniejsze od Abbie - powiedziałem twardo - zupełnie nic.
-Ty.. ty ją naprawdę kochasz..
-Nawet sobie pani nie wyobraża jak bardzo - odpowiedziałem - jest dla mnie wszystkim. Nie wyobrażam sobie życia bez niej. Jest wyjątkowa.
-Tak, jest wyjątkowa. I.. naprawdę bardzo się cieszę, że ma kogoś takiego jak ty Zayn. Jesteś naprawdę wspaniałym chłopakiem. 
-Ja.. dziękuję. Cieszę się, że mnie pani akceptuje..
-Nie mogłabym inaczej. Widzę ile dla niej robisz, jak się starasz. Nie każdego byłoby stać na coś takiego.
-Robię co w mojej mocy. I zrobię dla niej wszystko.
Naszą rozmowę przerwał wchodzący do sali lekarz. Zajął się rozmową z panią Reynolds, a ja nadal stałem przy oknie. Skrzyżowałem ramiona na piersi i patrzyłem przed siebie. Po chwili zauważyłem znajomy samochód, parkujący niedaleko wejścia. Samochód Hazzy. Zauważyłem też jego samego, gdy wysiadał z wozu i kierował się do wejścia. Nie musiałem długo czekać. Po kilku minutach widziałem go już za szybą. Gestem głowy pokazał mi, żebym wyszedł. Zrobiłem to bez żadnych emocji. Gdy tylko zamknąłem za sobą drzwi, Hazz od razu zaczął mówić.
-Słuchaj, wiem, że martwisz się o Abbie i najchętniej siedziałbyś tu całymi dniami i nocami, ale masz też inne obowiązki. Nie możemy zaniedbywać fanów. Dzisiejszy koncert jest zbyt ważny, żebyś na nim nie był.
-Wiem Harry. Będę na tym koncercie.
-Jak możesz! Przec.. ej, zaraz. Zgodziłeś się? Tak bez niczego? - patrzył na mnie zdziwiony.
-Jak widać - wzruszyłem ramionami - wiem, że nie możemy zawieść fanów. I mimo, że to dla mnie trudne, pojadę z wami. 
-No cóż.. łatwo poszło. Myślałem, że będzie gorzej. Niepotrzebnie się martwiłem, że wyciągnąłem najkrótszą słomkę.
-Ciągnęliście słomki, który ma przyjechać mnie zabrać? No nie. Bez przesady.
-No co? Dobra, mniejsza z tym. Zbieraj się. Samolot mamy za godzinę. 
-Jasne. Tylko.. daj mi się pożegnać..
-Okay. Czekam.
Wróciłem do sali, gdzie była już tylko mama Abbie. Siedziała przy córce i coś do niej mówiła. Nie miałem serca jej przerywać, ale musiałem. Byłem kompletnie rozdarty. Ale nie mogłem nic poradzić. 
-Pani Reynolds - po moich słowach kobieta odwróciła się do mnie - ja.. muszę iść. Mamy dzisiaj ważny koncert w Glasgow. Nie może mnie na nim zabraknąć. I choć wolałbym zostać tutaj, to niestety muszę lecieć i.. 
-Nie przejmuj się - przerwała mi - to oczywiste, że musisz lecieć. Nie pozwoliłabym ci zawalić koncertu. Będę z Abbie cały czas. Gdyby coś się działo, to obiecuję, że od razu dam ci znać. Idź spokojnie. I nie zamartwiaj się. Dajcie świetny koncert. 
-Dziękuję..
Uśmiechnąłem się do niej smutno, co odwzajemniła. Podszedłem do Abbie i ucałowałem ją w czoło.
-Kocham cię - szepnąłem jej do ucha - wracaj do mnie szybko.
Po tych słowach wziąłem z wieszaka swoją skórzaną kurtkę i wyszedłem. Razem z Harrym opuściliśmy szpital i wsiedliśmy do jego wozu. W domu byliśmy po kilku minutach. Wszyscy siedzieli w salonie. Stacy gdy tylko mnie ujrzała, od razu podbiegła i mocno mnie przytuliła. Nie protestowałem. Sam ją objąłem. Ten gest miał oznaczać "wszystko będzie dobrze, jestem z tobą". Zazwyczaj unikała jakichkolwiek czułości i zbliżeń, ale tym razem się nie wahała. I byłem jej za to wdzięczny. Gdy tylko się ode mnie odsunęła, od razu poszedłem do siebie żeby się spakować. Nie miałem na to najmniejszej ochoty, ale nie miałem innego wyjścia. Gdy byłem gotowy z powrotem zszedłem na dół. Wszyscy byli już gotowi i pakowali swoje bagaże do czarnego vana. Zrobiłem to samo i bez jakichkolwiek emocji wsiadłem do środka. Stacy jechała z nami. Paul zgodził się bez niczego. Przez całą drogę na lotnisko nie odezwałem się ani razu. Chłopaków też zbytnio nie ciągnęło do rozmowy. Gdy byliśmy już w samolocie, założyłem słuchawki na uszy i już nic mnie nie obchodziło. Patrzyłem przez małe okno jak wznosimy się ku górze. Później zamknąłem oczy i odpłynąłem. 

[BRITNEY]

Nadal nie docierało do mnie to, że moja najlepsza przyjaciółka leżała w śpiączce. A ja nic nie mogłam na to poradzić. W szkole nie potrafiłam się na niczym skupić i zawalałam nawet najprostsze układy. W studiu tańca, które na nowo otworzyłam, zastępowała mnie Catherine. Sama nie byłam w stanie prowadzić grupy. Byłam beznadziejna. A najgorsza była ta bezsilność. Bezsilność i strach. Tego dnia chłopaki jechali na koncert do Glasgow. A ja postanowiłam odpuścić sobie szkołę. Z samego rana przyjechał do mnie Liam. Wiedział, że i tak nie spałam. Mimo tego, że była dopiero 6:00. Gdy tylko usłyszałam jego samochód, zbiegłam na dół. Zarzuciłam na siebie kurtkę i wyszłam przed dom. Chłopak już na mnie czekał. Podbiegłam do niego i mocno przytuliłam, a on pocałował mnie we włosy. Tylko dzięki niemu jeszcze jakoś się trzymałam. To w nim miałam oparcie. Rozumiał mnie doskonale.
-Przepraszam, że tak wcześnie - powiedział cicho.
-I tak nie spałam. Przecież wiesz. - odpowiedziałam - i bardzo się cieszę, że tu jesteś.
-Ja również się cieszę. I wiesz, że nienawidzę się z tobą żegnać. Nawet na głupie dwa dni.
-Tak, to nie należy do największych przyjemności. Ale musisz być w Glasgow.
-Niestety wiem - westchnął - szkoda, że po prostu nie mogę cię wziąć ze sobą. To wszystko by ułatwiło.
-Gdybym mogła to i tak bym nie pojechała. Chcę być na miejscu gdyby.. gdyby Abbie się obudziła..
-Nie zadręczaj się tak. Wiesz, że będzie dobrze. Abigail jest silna. I wszyscy bardzo się o nią martwimy. 
-Tak, wiem.. a co.. z Zayn'em? Jak on się trzyma?
-Spędził całą noc w szpitalu. Nie opuszcza jej na krok. I mam nadzieję, że uda nam się go przekonać do koncertu. Bo jak nie, to nie mam pojęcia co zrobimy. Chyba siłą zaciągniemy go do samochodu. 
-Zayn wie co robi - powiedziałam - wie, że koncerty są ważne dla was i dla fanów. Nie zawiedzie ich. 
-Obyś miała rację.
-Liam, ja mam rację. Znam go. I ty też go znasz. Zrobi to, co będzie uważał za słuszne. 
-Tak, pewnie tak. Nie jest ci przypadkiem zimno? Jesteś w piżamie - po tych słowach objął mnie jeszcze mocniej.
-Nie, ani trochę. Przy tobie nigdy nie jest mi zimno. Wystarczy, że ty jesteś ciepły. 
-Będę za tobą tęsknił.
-Ja za tobą też. Ale.. widzimy się za dwa dni tak?
-Bezwarunkowo - powiedział i czule pocałował mnie w usta - kocham cię.
-Ja również cię kocham. 
Pocałował mnie jeszcze raz i odsunęliśmy się od siebie. Uśmiechnął się do mnie po raz ostatni i wsiadł do samochodu. Machałam mu, dopóki całkiem nie zniknął mi z oczu. Dopiero wtedy wróciłam do domu. Wiedziałam, że i tak nie będę spać, więc poszłam prosto do kuchni. Musiałam się czymś zająć. Wyciągnęłam wszystkie potrzebne produkty i zaczęłam robić naleśniki. Ich zapach roznosił się po całym domu. Nic dziwnego, że po chwili w drzwiach kuchni pojawiła się Kimberly. 
-Robisz naleśniki i mnie nie obudziłaś? - spytała z wyrzutem.
-Wybacz skarbie, ale zbyt słodko spałaś, żeby cię budzić - odpowiedziałam z uśmiechem.
-To nie fair. Zawsze mnie budziłaś. 
-Ten jeden raz chyba możesz mi wybaczyć, prawda?
-No dobra. Ale tylko ten jeden, jedyny raz! 
-Jasne, jasne. Siadaj. Z czym chcesz?
-Z tym co zawsze. 
Kiedy mała usiadła przy stole, wyciągnęłam z szafki nutelle i położyłam ją przed nią wraz z talerzem gorących naleśników. Usiadłam naprzeciwko niej i razem zaczęłyśmy zajadać. Po chwili w kuchni znalazła się również mama. Ciągle zaspana ucałowała nas po głowach i zaparzyła sobie kawę. Jak zwykle nie jadła śniadania. Bo jak to tłumaczyła "nie mogę rano jeść, bo nic nie przechodzi mi przez gardło". Usiadła obok nas i przyjrzała się nam obydwu.
-Nie rozumiem czemu jesteście na nogach tak wcześnie - powiedziała.
-Żegnałam się z Liam'em - odpowiedziałam spokojnie - jadą na koncert do Glasgow.
-Ach tak. Ty i ten twój sławny chłopak. Nadal ze sobą jesteście?
-Tak, jesteśmy. A masz z tym jakiś problem? 
-Ależ skąd. Nie wtrącam się w to, z kim się umawiasz. To twoje sprawy.
-Dzięki mamo. Kim idź się ubrać - zwróciłam się do siostry - odprowadzę cie do przedszkola.
Kimberly posłusznie wstała od stołu i pobiegła do swojego pokoju. Posprzątałam ze stołu i włożyłam naczynia do zmywarki. Bez słowa wyszłam z kuchni i poszłam do siebie, żeby się ogarnąć. Rozczesałam włosy, zrobiłam lekki makijaż i ubrałam się w TO. Narzuciłam na siebie kurtkę i zeszłam na dół. Kimberly już na mnie czekała. Wzięłam małą za rękę i wyszłyśmy z domu. Mama była już zajęta swoimi sprawami, więc nie zamierzałam jej przeszkadzać. Ostatnio coraz więcej pracowała i brała dodatkowe zlecenia. Całymi dniami przesiadywała w swoim biurze i mało kiedy z niego wychodziła. Coraz bardziej się od siebie oddalałyśmy. Gdy doszłyśmy do przedszkola, pomogłam Kim się przebrać i zaprowadziłam ją do sali. Od razu pobiegła do koleżanek. Pomachałam jej na pożegnanie i opuściłam budynek. Było jeszcze dość wcześnie, więc poszłam do centrum handlowego. Nie miałam ochoty na zakupy, ale lubiłam chodzić po galeriach. Skończyło się na tym, że kupiłam 2 lakiery do paznokci i srebrny łańcuszek z dwoma zawieszkami: B i L. Wiem, może to głupie, ale chciałam mieć coś związanego z Liam'em. Mimo tego, że wyjechali niedawno, już za nim tęskniłam. W końcu miałam dość chodzenia po sklepach. Wróciłam do domu i wzięłam samochód. Włączyłam radio i pojechałam do szpitala. Długo szukałam wolnego miejsca, ale w końcu mi się to udało. Wchodząc do szpitalnego budynku miałam mieszane uczucia. Obawiałam się swojej reakcji na widok przyjaciółki. Zawsze się wspierałyśmy. Byłyśmy dla siebie oparciem. I, co najważniejsze, zawsze byłyśmy razem. Bez względu na wszystko. Kierowałam się prosto do jej sali. A gdy się już pod nią znalazłam, nie wiedziałam co robić. Wyglądała jeszcze gorzej niż wczoraj. Przy jej łóżku było pełno pielęgniarek i lekarz. A jej mama siedziała na korytarzu, chowając twarz w dłoniach. Podeszłam do niej bez zastanowienia i przytuliłam.
-Co się dzieje? Coś nie tak? - spytałam zmartwiona.
-Nie mam pojęcia Britney - odpowiedziała zrezygnowana - kazali mi wyjść, więc wyszłam. A ty nie powinnaś być w szkole?
-W sumie powinnam. Ale i tak zawaliłabym każdy układ, więc zrobiłam sobie dzień wolny. To bez znaczenia.
-Wszyscy jesteście tacy kochani. To naprawdę wiele dla mnie znaczy. Myślę, że Abbie również by to doceniła.
-Tak. Na pewno.
W tym momencie z sali wyszedł lekarz i pielęgniarki. Mama Abbie od razu się podniosła i podeszła do niego.
-I co z nią? Jest lepiej? Czy gorzej? - spytała poddenerwowana.
-Niech się pani nie martwi - odpowiedział jej - jej stan się nie pogarsza. Ale niestety też nie polepsza. Musimy być dobrej myśli. Możemy tylko czekać. A czas może wiele.
Rozmawiali jeszcze chwilę, a kiedy wreszcie lekarz odszedł, weszłyśmy do sali Abigail. Nie wiedziałam jak to zniosę. Zawsze była taka pełna życia i optymizmu. A teraz leżała prawie nieruchomo z zamkniętymi powiekami i nierównym oddechem. Usiadłam na jej łóżku i wpatrywałam się w nią. Moja najlepsza przyjaciółka. Siostra. Cierpiała, a ja nie mogłam nic zrobić. Wyraz twarzy jej mamy mówił wiele. Wyrażała ból, cierpienie, troskę i przerażenie. Sama pewnie nie wyglądałam lepiej. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że może dojść do takiej sytuacji. Jak mogło mnie przy niej nie być? W sumie nie wiem po co się obwiniałam. Cały czas modliłam się, żeby się obudziła. Żeby po prostu otworzyła oczy. Rozumiałam Zayn'a doskonale. Wiedziałam, co czuł. No, mniej więcej wiedziałam. Ale lekarz miał rację. Musieliśmy czekać i mieć nadzieję, że będzie dobrze.
Spędziłam w szpitalu praktycznie cały dzień. Rozmawiałam z mamą Abbie i z jej bratem, który przyszedł dwie godziny po mnie. Przyjechał specjalnie z Birmingham. Moje siedzenie tam i tak nic nie dało. Pożegnałam się z nimi i opuściłam szpital. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do domu. Jednak nie miałam ochoty do niego wchodzić. Zupełnie nagle naszła mnie ochota na spacer. Wyjęłam z torebki słuchawki, włożyłam je w uszy i puściłam  piosenkę "Last first kiss". Nowy album chłopaków był naprawdę rewelacyjny. Co tu dużo mówić, dali z siebie wszystko. Zostanie Directioner to najlepsza decyzja, którą podjęłam w życiu. I to, że namówiłam Abigail na cover "What makes you beautiful". Bo tak naprawdę od tego wszystko się zaczęło. Nieważne, że ich nie lubiła. Ważne, że pokochała ich tak samo jak ja. Nawet nie zauważyłam, kiedy doszłam do parku. Usiadłam na jednej z ławek i patrzyłam na spacerujących ludzi. I samotnych, i w grupach i nawet przytulone do siebie pary. W słuchawkach leciała piosenka "Little things". Moja ulubiona z całej płyty. Zawsze przy niej zamykałam oczy i wsłuchiwałam się w wokale chłopaków. A szczególnie w jeden. Nagle ktoś do mnie podszedł. Starsza kobieta z córką na wózku inwalidzkim. Uśmiechały się przyjaźnie. Dziewczyna miała na oko 12-13 lat.
-Ty jesteś dziewczyną Liam'a prawda? - spytała mnie cicho.
-Tak, to ja - odpowiedziałam z uśmiechem - a ty jesteś..?
-Olivia - odpowiedziała już pewniej - czy ja.. czy mogę.. mogę zrobić sobie z tobą zdjęcie?
-Oczywiście skarbie - odpowiedziałam z uśmiechem i kucnęłam przy niej.
Jej mama wyciągnęła z torebki aparat i zrobiła nam kilka zdjęć. Dziewczyna była wyraźnie szczęśliwa. Właśnie w takich chwilach czułam się wyjątkowa. Nie byłam sławna. Nic wielkiego nie zrobiłam. Ale mogłam zrobić coś, co wywoływało uśmiech u innych. Podniosłam się i wyciągnęłam z torebki małą karteczkę, na której napisałam swój numer telefonu i krótką notkę: Proszę wysłać mi swój adres. Myślę, że mogę zrobić Olivii małą niespodziankę. B. Wcisnęłam karteczkę do ręki kobiety tak, żeby Olivia niczego nie zauważyła. Odpowiedziała mi mrugnięciem.
-To jak? Mogę zaprosić was na czekoladę?
-Naprawdę? - spytała dziewczyna szeroko otwierając oczy - pójdziesz z nami?
-Oczywiście! Mam niepohamowaną ochotę na czekoladę. I muszę ją zaspokoić. Idziemy?
-Jasne!
Uśmiechnęłam się do niej i poszłyśmy w kierunku kawiarni. Czas mijał w naprawdę miłej atmosferze. Olivia była naprawdę wspaniałą osobą. Przestała chodzić w 2 roku życia. Ale nie narzekała. Cieszyła się życiem jak każdy inny, pozytywny człowiek. I bardzo ją za to podziwiałam. Jej mamę również. Dużo o sobie opowiadały. Zupełnie jakbyśmy znały się od zawsze. Nie miały żadnych barier. I naprawdę były wspaniałe. Nie chciałam wracać do domu, ale niestety musiałam. Pożegnałam się z nimi uściskiem i poszłam w swoją stronę. Gdy tylko doszłam na miejsce, zdjęłam kurtkę i buty, po czym poszłam na górę. W pokoju Kim świeciło się światło. Zapukałam i weszłam do środka. Mała leżała w swoim łóżku tuląc do siebie misia. Nie spała, tylko patrzyła przed siebie.
-Hej, skarbie czemu ty jeszcze nie śpisz? - spytałam i usiadłam przy niej.
-Czekam na mamę - odpowiedziała sennie - miała mi przeczytać bajkę.
-Kochanie, ale mama jeszcze pracuje. Nie wiadomo ile jej to jeszcze zajmie.
-Ale obiecała, że przyjdzie!
-To może ja ci coś przeczytam, co? A mama przyjdzie jutro.
-Ale.. obiecała..
-Kim, ja wiem - powiedziałam i przytuliłam siostrę - ale czasami są sytuacje, w których nie możemy dotrzymać danego słowa.
-No dobrze. To przeczytaj mi coś.
Ucałowałam ją w główkę i wzięłam do ręki pierwszą lepszą książkę. Zasnęła mniej więcej w połowie. Jak najciszej podniosłam się z jej łóżka, zgasiłam światło i wyszłam. Po cichu zeszłam na dół, do biura mamy. Tego było już za wiele. Weszłam bez pukania.
-To było nie fair - powiedziałam na wstępie i skrzyżowałam ramiona na piersi.
-Nie rozumiem o co ci chodzi Britney - odpowiedziała nie podnosząc głowy znad papierów.
-Obiecałaś Kimberly, że poczytasz jej na dobranoc. Czekała na ciebie do tej pory. Jest prawie północ! A ty sobie siedzisz i nie raczyłaś poświęcić jej głupich pięciu minut!
Dopiero po tych słowach na mnie spojrzała.
-Naprawdę już tak późno?
-Tak mamo, już tak późno. Nie obchodzi cię nawet która godzina i to, że twoja córka na ciebie czeka! Gdybym wróciła później, lub poszła od razu do siebie, to czekałaby dalej. Jak coś obiecujesz, to dotrzymuj słowa.
-Britney wybacz, ale mam teraz tyle pracy, że ledwie z tym wszystkim wyrabiam - powiedziała z rezygnacją.
-Bo ciągle bierzesz dodatkowe zlecenia i robisz coś za innych. Praca jest dla ciebie ważniejsza niż my!
-To nieprawda! Nic nie jest ważniejsze niż wy. Kocham was ponad życie.
-To nam to pokaż. Weź sobie wolne. Spędź z nami choć jeden dzień. Kimberly byłaby wniebowzięta.
-Gdyby to było takie łatwe..
-To jest łatwe mamo. Wystarczy chcieć.
-Dobrze, zobaczę co się za zrobić. A w ogóle to gdzie byłaś cały dzień?
-W szpitalu. U Abbie - odpowiedziałam i skrzywiłam się.
-Abigail jest w szpitalu? - spytała zszokowana - co się stało?
-Miała wypadek. Wpadła w drzewo i jest w śpiączce.
-Mój Boże.. to okropne..
-Wiem. A teraz wybacz, ale padam na twarz. Idę spać. Dobranoc mamo.
-Dobranoc kochanie.
Odwróciłam się i poszłam prosto do siebie. Przebrałam się w piżamę, zmyłam makijaż i położyłam się do łóżka. Spojrzałam jeszcze na telefon leżący na szafce obok. 1 nowa wiadomość od "Liam ♥". Uśmiechnęłam się i przeczytałam jej treść: Dobranoc słodka! Kocham cię. L. Odpisałam mu i zgasiłam lampkę nocną. Zasnęłam niemal od razu.

[ZAYN]

Gdy byliśmy już w Glasgow, pojechaliśmy do hotelu żeby się odświeżyć i przygotować. Mieliśmy mało czasu. Wniosłem swoje bagaże do pokoju i poszedłem pod prysznic. Ubrałem się w przygotowane rzeczy i byłem gotowy. Chłopaki i Stacy już czekali. Sprawdziłem telefon, czy przypadkiem nie dostałem żadnej wiadomości od pani Reynolds, ale wyświetlacz był pusty. Przez chwilę wpatrywałem się w swoją tapetę. W uśmiechniętą twarz Abigail. W jej zaróżowione policzki i iskierki w oczach. Wsiedliśmy do czarnego samochodu z przyciemnianymi szybami, którym dojechaliśmy do auli koncertowej. Pod nią stało już mnóstwo fanów. Weszliśmy tylnym wejściem, prosto za kulisy. Od razu dopadli nas styliści, którzy przygotowali nas do występu. Przez ten cały czas miałem kamienny wyraz twarzy. Nie chciałem pokazywać innym, że coś jest nie tak. Choć i tak o wszystkim wiedzieli. Gdy byliśmy gotowi, zespół zaczął grać melodię do "Live while we're young". Przy niej zawsze mieliśmy się uśmiechać i wariować. Wymusiłem uśmiech i razem z chłopakami wbiegliśmy na scenę. Kochałem śpiewać. To było coś, co robiłem z przyjemności. Dawało mi to wiele satysfakcji. Fani szaleli, śpiewali razem z nami i tańczyli. W pewnym momencie Harry oberwał stanikiem. Podniósł go niepewnie ze sceny i założył na głowę. Zaczął z nim biegać i się wygłupiać. Louis go gonił i krzyczał "Oddaj Styles! Moja kolej!". Nawet to nie poprawiło mi humoru. Choć uśmiechałem się szeroko, żeby nie dać po sobie niczego poznać. Kiedy w końcu się uspokoili, nadszedł czas na "Kiss you". To była moja ulubiona piosenka z całego albumu. Czemu? Bo.. po prostu jest fajna. I wpada w ucho. Fani bawili się doskonale. My zresztą też. Kiedy nadeszła pora na "Little things" myślałem, że nie wytrzymam. Tu nie potrafiłem już udawać. 
-Your hand fits in mine, likes it's made just for me, but bear this in mind, it was meant to be and I'm joining up the dots with the freckles on your cheeks and it all makes sence to me.. - zaśpiewałem swoją zwrotkę z zamkniętymi oczami. 
Głos mi drżał, ale nie zwracałem na to uwagi. Na refrenie szło mi już lepiej. Mimo wszystko twarz Abigail stanęła mi przed oczami. I nie mogłem jej odgonić. Miałem ochotę się rozpłakać. Tak, właśnie. Rozpłakać. Tak po prostu dać upust emocjom. Nie zrobiłem tego. Nie mogłem. Po skończonej piosence rozległa się burza oklasków. Koncert dobiegł końca. Stanęliśmy na środku sceny i ukłoniliśmy się.
-Jesteście fantastyczni! - krzyknął Liam - Dziękujemy za wszytko! Do zobaczenia niebawem! 
-Kochamy was! - krzyknął Louis.
Zeszliśmy ze sceny, a oklaski wciąż nie słabły. Nasi fani naprawdę byli jedyni w swoim rodzaju. Kochani i niezastąpieni. Myślałem, że pójdzie mi o wiele gorzej, ale jakoś dałem radę. Kiedy wróciliśmy do hotelu, myślałem tylko o tym, żeby iść spać. I o tym, żeby jak najszybciej wrócić do Londynu, gdzie było moje miejsce. Długo nie mogłem zasnąć, a gdy mi się to już udało, chciałem się nie obudzić. Miałem wyjątkowy sen. Sen o mnie i Abigail.

.~*~.

Minęło 5 miesięcy. 5 długich, bolesnych i niekończących się miesięcy. Abigail nadal była w śpiączce. Choć jej stan ostatnio bardzo się poprawił. Był już kwiecień. Powoli zbliżał się koniec roku szkolnego. Mojego ostatniego roku w Drasblow. Wpadłem w wir nauki i przygotowań. Poza tym koncerty, wywiady, promocja płyty. Wszystkiego było zbyt wiele. Jednak mimo wszystko byłem w szpitalu codziennie. Codziennie byłem przy Abbie. Moja nadzieja zmalała, ale wciąż jeszcze we mnie trwała. Musiałem być silny. Nie było innego wyjścia. Gdybym się załamał, to wszystko bym zawalił. A tak nie mogło być. Logując się na Twittera zawsze widziałem jakieś trendy odnoszące się do mnie i Abbie. Między innymi: #STAYSTRONGZAYN, #PRAYFORABIGAIL, #ZABBIEFOREVER albo zwykłe ZAYN & ABBIE lub po prostu #DIRECTIONERSLOVESABBIE. Niby nic takiego, a potrafiło poprawić humor. Fani byli ze mną. Cały czas mnie wspierali, pisali wiadomości i listy, nagrywali filmiki. Chłopaki tak samo. Britney,Catherine i Daisy były pełne nadziei. Również odwiedzały szpital codziennie. Żeby przynajmniej przez chwilę z nią posiedzieć. Wszyscy się martwiliśmy. Baliśmy się coraz bardziej. Ale to i tak było na nic. Czekać. Tak lekarz powiedział w listopadzie "Musimy dać jej czas. Tylko tyle możemy zrobić. Cierpliwości". Święta i Sylwestra również spędziłem w Londynie. Tyle, że moja rodzina przyjechała tutaj. Byłem z nimi w domu, a później znów w szpitalu. Moja mama ciągle mnie pocieszała. Mówiła, że wszystko będzie dobrze. Wierzyłem jej. Jej słowa zawsze dodawały mi otuchy. 
Tego dnia siedziałem u Abbie sam. Jej mama miała coś do załatwienia, chłopaki mieli swoje sprawy, a Brit, Cat i Daisy poszły na zakupy. No tak, zbliżał się "Wiosenny bal". Wszyscy wpadli w wir zakupów. Trzymałem rękę Abigail w swojej i pochylałem się do przodu nieświadomy niczego. I nagle, zupełnie nagle coś poczułem. Jakiś ruch. Podniosłem się gwałtownie i zobaczyłem to, na co czekałem prawie pół roku. Ręka Abbie się ruszyła, a jej palce zaplatały się wokół moich..

___________________________
Hejcia :D No i jak tam? :D 
Macie 34 :) Rozdział dedykowany pewnym osobom!
A mianowicie mojej kochanej DOMI ♥ NATALII ♥ PATI ♥ & ANGLUSS ♥
Mam nadzieję, że wam się spodoba. Następny za niedługo :)
Czytasz = komentujesz! < 3
Liczę na waaas< 3 

+Dzisiaj zaczęłam czytać wspaniałe opowiadanie. Naprawdę. Bloggerka, która je pisze ma wielki talent! Wpadajcie, dodawajcie się do obserwatorów i zostawiajcie komentarze! Bo naprawdę na to zasługuje <3 Ode mnie tyle, miłego czytania <3