wtorek, 30 października 2012

Twenty - nine ♥

W domu panowała kompletna cisza. Chłopaki widocznie nad czymś się zastanawiali. A ja denerwowałam się coraz bardziej. W końcu Liam nie wytrzymał.
-Tak dalej nie może być - powiedział i zaczął nerwowo chodzić po pokoju - to głupie i bezsensowne!
-Nie wiem o co ci chodzi - mruknęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.
-Dobrze wiesz o co chodzi Abbie - odezwał się Harry i również wstał - a raczej o kogo.
-Ah tak, jasne. Jeżeli przyszliście dawać mi bezsensowny wykład na temat waszego przyjaciela, to ostrzegam..
-Wykład? Dziewczyno ty chyba nie widzisz co się wokół ciebie dzieje! - wybuchnął Louis - dlaczego tak się zachowujesz?
-Ja? Wiecie co, to się staje dziwne. O co wy mnie obwiniacie? Co ja wam zrobiłam do cholery?! Może to ja przespałam się z innym i jestem z nim w ciąży co?!
-O.. o czym ty mówisz? - spytał Liam już spokojniej.
-O proszę, nagle chcecie słuchać tego, co mam wam do powiedzenia? - prychnęłam - Przychodzicie do mnie jak gdyby nigdy nic, naskakujecie na mnie i twierdzicie, że wszystko jest moją winą. A co ja takiego zrobiłam co? O co tu chodzi?!
-Wiedziałabyś o co chodzi, gdybyś tylko dała Zayn'owi szansę na wyjaśnienie - powiedział Niall.
-Jasne, znowu on. Nie miałby czego mi wyjaśniać. Niech się zajmie swoją dziewczyną. Żałosne. Przysłał was tu bo z nim nie chciałam gadać tak?
-Nie. On nie wie, że tu jesteśmy. Nie ma go nawet w Londynie - powiedział Liam - musiał wyjechać i wszystko sobie przemyśleć. Myślał, że go kochasz i że mu ufasz.
-Bo kochałam i ufałam! Ale, do cholery on mnie zdradził! - wybuchnęłam.
-Wcale cię nie zdradził! - krzyknął Harry - Nigdy, przenigdy cię nie zdradził, nie rozumiesz tego?! To wszystko to nieprawda!
-Bronicie go, bo jest waszym przyjacielem - powiedziałam ostro.
-Nie Abigail. Bronimy go, bo znamy prawdę. A w ogóle o jakiej ciąży ty mówiłaś?
-Kilkanaście dni temu poszłam do niego. Chciałam porozmawiać. Ale wiecie co? Ona tam była. Siedziała w jego pokoju. Mówiła, że najważniejsze jest to, że się kochają. Że skoro mają mnie z głowy to w końcu mogą być szczęśliwi. A następnego dnia przyszła do mojego domu i oznajmiła mi, żebym trzymała się od Zayn'a z daleka. A wiecie czemu? Bo jest z nim w ciąży i wkrótce zostanie ojcem. Skoro nie byłam mu już potrzebna, to po co miałam się starać? Skoro on zapomniał to ja też powinnam. Więc nie rozumiem po co tu przyszliście. Po jaką cholerę rozdrapujecie stare rany? Nie możecie dać sobie spokoju? Okay wiem, że jest waszym przyjacielem. Ale moim już nie. Nie chcę o nim gadać.
-Przechodzisz samą siebie. Nie ma żadnej ciąży. Nie ma żadnego związku ani żadnej miłości. Nie ma nic! Kiedy to do ciebie dotrze? - spytał Hazz i spojrzał mi prosto w oczy.
-C..co?
-Eve to wszystko wymyśliła - powiedział Liam spokojnie i usiadł obok mnie - nic z tego, co mówiła nie jest prawdą. I nigdy nie było. Gdy byliśmy w USA przyczepiła się do Zayn'a. Łaziła za nim krok w krok, była na każdym spotkaniu, koncercie, wywiadzie. Dosłownie wszędzie. Wyobrażała sobie nie wiadomo co. Zayn był po prostu dla niej miły. Jak dla każdej innej fanki. Ale ona nie była normalna. Zaczęła go normalnie prześladować. A on pomału wariował. Zaczął jej unikać, chować się, ignorować. Ale to wszystko było na nic. Nadal go śledziła. Raz nie wytrzymał i powiedział jej co o tym wszystkim myśli. Nawrzeszczał na nią na samym środku chodnika. To było pod cmentarzem. Poszedł tam z Niall'em na grób Hayley. A ona była w stanie iść za nimi nawet tam. Chyba każdy miałby dość. Wtedy dała mu spokój. A przynajmniej on miał taką nadzieję. Musiała wymyślić jakiś plan, żeby się zemścić czy coś. Przyleciała za nim aż do Londynu. Zrobiła tą całą aferę i była z siebie mega zadowolona. Po pierwsze pozbyła się ciebie. Po drugie zniszczyła mu związek. Po trzecie mogła zacząć działać, żeby mógł być jej. To cała historia Abbie. Tak było naprawdę. Wszystko inne to fikcja tej małej suki. Nie chcieliśmy się wtrącać. Myśleliśmy, że może w końcu pójdziesz po rozum do głowy i dasz mu szanse na wyjaśnienia. Ale teraz gdy wyjechał, nie mieliśmy innego wyjścia. Musieliśmy w końcu ci to powiedzieć.
Przez całą opowieść Liam'a miałam dreszcze na całym ciele. Kręciłam głową z niedowierzaniem, a w oczach pojawiły mi się łzy. Jak ja mogłam być taka głupia? Jak mogłam uwierzyć w te wszystkie bzdury? To była moja wina. Rozpad naszego związku był tylko i wyłącznie moją winą. Gdybym dała mu wyjaśnić.. gdybym choć przez chwilę z nim porozmawiała.. a co zrobiłam? Odrzuciłam go. Dałam sobie z nim spokój na podstawie słów i kilku nieważnych zdjęć w internecie. Objęłam się ramionami i schyliłam głowę. Nie miałam odwagi spojrzeć chłopakom w oczy. Mogli uważać mnie za kompletne zero. I wcale im się nie dziwiłam. Nie miałam im za złe nawet tego, że przez ostatnie dni mnie unikali. Sama nie chciałam ze sobą rozmawiać. Nie chciałam nawet spojrzeć w lustro. Nigdy w życiu nie zrobiłam czegoś tak potwornego. Skrzywdziłam człowieka, którego kochałam najbardziej na świecie. Tak. Kochałam go. I nigdy nie przestałam. Teraz zastanawiałam się tylko, czy on będzie w stanie mi wybaczyć..
-Abbie, w porządku? - usłyszałam głos Niall'a.
-Jak do cholery może być w porządku? - podniosłam głowę i spojrzałam na nich oczami pełnymi łez - Boże, jaką ja jestem idiotką! Jak ja mogłam... ja..
-Ej, spokojnie. Weź oddech - powiedział Lou i mnie przytulił.
-Czy teraz, gdy już o wszystkim wiesz, dasz mu szansę? - odezwał się Hazza - Dasz mu chociaż 5 minut na rozmowę?
-Dam mu nawet całe życie, tylko niech on zechce mnie widzieć! Jestem beznadziejna.. jestem najgorszym człowiekiem w Londynie. On mi ufał.. kochał.. a ja zrobiłam mu coś takiego..
-Już nie przesadzaj. Nie jest tak źle. Ważne, że w ogóle dałaś sobie cokolwiek wyjaśnić.
-Ja.. przepraszam.. tak bardzo was przepraszam..
-Nie masz za co nas przepraszać Abigail.
Rozmawiałam z nimi jeszcze przez dłuższą chwilę, ale w końcu musieli się zbierać. Pożegnałam się z nimi i zrezygnowana usiadłam przy blacie w kuchni. Nadal nie docierało do mnie to, czego się dowiedziałam. Zayn mówił prawdę. Od początku był ze mną szczery. A ja głupia uwierzyłam we wszystkie bzdury, które wcisnęła mi ta dziwka. Byłam święcie przekonana, że mnie zdradził i zapomniał. Jak mogłam w niego zwątpić? Tyle razy zapewniał mnie, że jestem dla niego najważniejsza. Zrobił dla mnie tak wiele. A ja tak mu się odwdzięczyłam. Poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Kompletnie zapomniałam o damskim wieczorku. Po krótkim wahaniu wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Zayn'a. Był poza zasięgiem. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na blat. Czułam się potwornie. Nie miałam siły na nic. Rozwaliłam swój związek. Wszystko było tylko i wyłącznie moją winą. I jak ja mu spojrzę w oczy? Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. To musiały być dziewczyny. Niechętnie poszłam im otworzyć. Uśmiechały się, ale gdy tylko zobaczyły moją minę i zapłakaną twarz, od razu przyjrzały mi się uważnie.
-Abbs, wszystko w porządku? - spytała Britney z troską.
Wpuściłam ich bez słowa, zamknęłam drzwi na klucz i skuliłam się na kanapie w salonie. Od razu usiadły obok mnie.
-Ej, skarbie - odezwała się Catherine - o co chodzi?
-Jestem beznadziejna - bąknęłam.
-Wcale nie jesteś beznadziejna! Skąd w ogóle taki pomysł? Co jest grane?
Opowiedziałam im o odwiedzinach chłopaków i wyjaśniłam całą sytuację. Po usłyszeniu całej historii też były w niezłym szoku.
-Wszystko zniszczyłam - kontynuowałam - nie chciałam dać mu szansy. Nie chciałam usłyszeć prawdy. To teraz mam za swoje.
-Czyli.. Eve to wszystko.. zmyśliła? - spytała Brit z niedowierzaniem.
-Tak. Każde jej słowo było kłamstwem, w które ja, debilka uwierzyłam. Czy wy to rozumiecie? Wierzyłam jej a nie jemu! Jestem beznadziejna.
-Co za szmata! - krzyknęła Britney i zaczęła chodzić po całym pokoju - Dziwka! Suka! Kurwa mać jak można być takim pojebanym człowiekiem?! Ona powinna się leczyć!
-Wyzywanie jej nic nie da - powiedziałam - i tak tego nie słyszy.
-Jeszcze nie - syknęła Brit - ale jak ją zobaczę.. to osobiście walnę jej w ryj. To wam mogę obiecać.
-Idę z tobą - poparła ją Cat - jeżeli myślała, że ujdzie jej to na sucho, to troszkę się pomyliła.
-A myślicie, że ja nie chcę jej tego wszystkiego wygarnąć? - prychnęłam.
-To chodź z nami. We trzy damy jej nauczkę.
-Tylko po co? Co nam to da? Takie osoby jak ona się nie zmieniają. Są tylko jeszcze gorsze. Pewnie będzie się z nas śmiać. W ogóle to ja nigdy więcej nie chcę jej widzieć. Teraz najważniejsze dla mnie jest to, żeby porozmawiać z Zayn'em.
-To na co czekasz? Dzwoń do niego! - powiedziała Catherine i podała mi mój telefon.
-Dzwoniłam. Jest poza zasięgiem..
-To zadzwoń jeszcze raz.No chyba się nie poddasz co?
Spojrzałam niepewnie na swoją komórkę. Po chwili wahania wybrałam jego numer. Efekt był ten sam. Ponowiłam próbę kilka razy, ale ciągle na nic. Chyba nic w życiu nie było dla mnie tak trudne, jak to, przez co musiałam wtedy przejść. Nie mogłam pojechać do Bradford. Zgubiłabym się w tym mieście a i tak nie załatwiłabym tego, czego chciałam. Skoro wyjechał to chyba znaczyło, że chce zapomnieć. Dać sobie spokój. Wszystko przeze mnie. Wszystko zepsułam. Zrezygnowana schowałam twarz w dłoniach i oparłam je na kolanach. Tak bardzo chciałam być teraz z nim. A co jeżeli mi nie wybaczy? Co jeżeli powie, że nie chce mnie znać? Wtedy chyba po prostu skoczę z mostu czy coś.
-Hej gwiazdko - odezwała się Britney - nie zamartwiaj się tym teraz. Wróci w poniedziałek to spokojnie sobie porozmawiacie. Nie psuj sobie wieczoru, co? Tak mało ostatnio czasu spędzamy razem. Posiedźmy, pooglądajmy jakiś durny film i po prostu pobądźmy ze sobą. Wrócimy do tego jutro, zgoda?
-Ech.. zgoda. Chyba i tak nie mam wyjścia. Dziękuję, że przy mnie jesteście.
-Dobrze wiesz, że nie ma za co. Od czego ma się przyjaciółki?
Uśmiechnęłam się smutno i wstałam z kanapy. Zrobiłyśmy przekąski i drinki, zamówiłyśmy pizzę i po prostu usiadłyśmy przed telewizorem. Wybrałyśmy jakąś głupią komedię i zajęłyśmy się oglądaniem. Nie ma to jak wieczór z przyjaciółmi. Jednak myślami byłam zupełnie gdzie indziej.

[ZAYN]

Bradford. Rodzinne miasto. Jeszcze w samochodzie wyłączyłem telefon. Nie chciałem, żeby ktokolwiek mi przeszkadzał. Musiałem chwilę pobyć sam i to wszystko przemyśleć. Moja tapeta tylko by mnie rozpraszała. Ciągle myślałem o Abigail. Po prostu nie mogłem wymazać jej z pamięci. Wszystkie wspólne chwile stawały mi przed oczami. Tak bardzo chciałem ją teraz przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo ją kocham. I oczywiście obronić przed kolejnymi atakami Eve. Może tym razem mnie nie znajdzie. Może tym razem odpuści. Zastanawiałem się jak mogło do tego wszystkiego dojść. Było cudownie, wspaniale i idealnie. I nagle to wszystko się skończyło. Nie mogłem na to pozwolić. Musiałem walczyć o Abbie. Nawet jeżeli ona już tego nie chciała. Gdy dojechałem na miejsce, przywitałem się z rodziną i od razu wyszedłem z domu. Musiałem pobyć trochę sam. Poszedłem w swoje ulubione miejsce. A mianowicie pod most. Tam w dzieciństwie przesiadywałem z przyjaciółmi. Tam zaczęły się moje pierwsze nałogi. Było co wspominać. Usiadłem na wielkim kamieniu i odpaliłem papierosa. To zawsze mnie odstresowywało. Zaciągając się dymem spojrzałem w niebo. Być może w tej samej chwili Abigail patrzyła w ten sam punkt. Może o mnie myślała? Nie. To było raczej niemożliwe.
-Proszę, proszę. Kogo tu przywiało - usłyszałem za plecami znajomy głos.
Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem się. Centralnie za mną stała Stacy. Wysoka, szczupła brunetka, z którą kumplowałem się przez całe dzieciństwo. Nic a nic się nie zmieniła. Stała z założonymi rękami i uśmiechała się szeroko. Również trzymała w dłoni papierosa. 
-Cześć Stacy. A ty co tu robisz? - spytałem i podszedłem żeby się przywitać.
Przytuliłem ją mocno i się odsunąłem.
-No wiesz. Ja często tu przychodzę. To było nasze miejsce, pamiętasz?
-Jak mógłbym zapomnieć? To tutaj pierwszy raz zapaliliśmy.
 -Nie tylko to pierwszy raz tu zrobiliśmy..
Po tych słowach oboje się zaśmialiśmy. W dzieciństwie mieliśmy swoją paczkę przyjaciół i praktycznie wszystko robiliśmy razem. Ze Stacy dogadywałem się najlepiej. Zawsze byliśmy ze sobą blisko. Mimo kłótni, nie potrafiliśmy gniewać się na siebie dłużej niż jeden dzień. Była najlepszą przyjaciółką, jaką mogłem mieć. Próbowaliśmy ze sobą być. Niestety nic z tego nie wyszło. To nie było to. Wróciliśmy do przyjaźni i to była dobra decyzja. 
-Więc? Po co przyjechałeś? - spytała i usiadła obok mnie na kamieniu. 
-Muszę przemyśleć kilka spraw - odpowiedziałem zdawkowo - takie tam. Problemy sercowe.
-A tak. Czytałam coś. Podobno z kimś zerwałeś.
-Nie ja. To ona mnie rzuciła. Ale to dość długa historia, której nie mam ochoty opowiadać.
-Jasne, jasne Malik. Wiem, że i tak wszystko mi wyśpiewasz. To tylko kwestia czasu- powiedziała i wywróciła oczami.
-Kto wie. Może ci powiem. A może nie.
-Nie udawaj takiego tajemniczego. Znam cię jak nikt inny. Nie musisz mówić teraz. Ale i tak się dowiem o co chodzi.
-Czy ty musisz być taka dociekliwa? To dla mnie trudny temat. I wolę go nie poruszać. Rozumiesz?
-Powiedzmy. To co? Będziemy tak tu siedzieć i gapić się przed siebie czy może jednak zaprosisz mnie na ciastko?
-W porządku. Stacy Benett, czy pójdziesz ze mną na ciastko?
-Nie.
-Co? Ale przecież..
-Spytałam, czy mnie zaprosisz. Nie powiedziałam, że pójdę - powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
-Jesteś niemożliwa.
-Wiem. Ale i tak mnie kochasz.
Po tych słowach zgasiła swojego papierosa i odeszła kilka kroków. Nagle odwróciła się i spojrzała na mnie unosząc jedną brew.
-Idziesz czy będziesz tak siedział jak kołek do końca dnia?
Pokręciłem głową ze śmiechem i dołączyłem do niej. Zaczęliśmy rozmawiać jak zwykła para przyjaciół. W końcu nie wytrzymałem i opowiedziałem jej o Abigail. Wiedziałem, że to i tak się tak skończy. Usiedliśmy przy jednym ze stolików w pobliskiej kawiarni i zamówiliśmy cobie cappuccino.
-Nieciekawa sytuacja. Ale może się pogodzicie.
-Może. Jak pozwoli mi ze sobą porozmawiać. A jak na razie się na to nie zapowiada.
-Jakaś dziwna ta twoja była - prychnęła - na jej miejscu dałabym ci wytłumaczyć a nie uciekać z krzykiem jak skrzywdzone dziecko.
-Przestań - warknąłem - Abbie wcale nie jest dziwna.
-Może dla ciebie. Nie zabronisz mi tak myśleć. 
-Nie. Ale ja ją kocham i nie chcę, żebyś tak się o niej wyrażała, jasne?
-Uuu chłopie. Naprawdę mocno cię wzięło na tą laskę.
-Nic na to nie poradzę. Ty jej nie znasz. Nie wiesz jaka jest.
-A jaka jest? Może coś mi o niej opowiesz co?
-Wiesz, że to bolesny temat Stacy i nie rozumiem..
-Nie pieprz głupot Zayn - przerwała mi - po prostu mów.
-No więc.. ona jest.. cudowna. Jest naprawdę wspaniałą dziewczyną. Uwielbiam spędzać z nią czas albo po prostu na nią patrzeć. Kocham, kiedy się uśmiecha. Jej oczy wtedy błyszczą jak miliony gwiazd na niebie. Jej głos jest tak melodyjny i delikatny, że mógłbym go słuchać całymi dniami. Każdych perfum używa na inną okazję. Uwielbiam tulić ją do siebie i całować we włosy. Bo wtedy mam świadomość, że jest tylko moja i nikt mi jej nie zabierze. Gdybym tylko mógł teraz do niej iść i powiedzieć jak bardzo ją kocham.. gdybym mógł przyciągnąć ją do siebie i zapewnić, że nigdy jej nie skrzywdzę.. gdybym tylko mógł cofnąć czas i zareagować całkiem inaczej.. zrobiłbym to. Bo to właśnie ona jest dla mnie najważniejsza. To ona jest sensem mojego życia, rozumiesz? Nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej innej dziewczyny.
-Wow.. - powiedziała Stacy i pokręciła głową - ty naprawdę ją kochasz. Ale wiesz co? Chyba trochę cię nie rozumiem..
-Niby dlaczego? - zdziwiłem się.
-No bo.. ona uwierzyła w te wszystkie kłamstwa tej całej blond suki, tak? Nie dała ci się nawet odezwać. Olała cię i stwierdziła, że ją zdradziłeś. Jak.. jak możesz nadal ją kochać po czymś takim? Przecież ona ci tak jakby nie ufała..
-Chyba powiedziałem, że jest sensem mojego życia tak? Nie mógłbym przestać jej kochać. Jest wszystkim co mam.
-Chyba raczej miałeś - prychnęła brunetka, a ja poczułem ostre ukłucie w sercu.
Jej słowa naprawdę mnie zabolały. Ale miała rację. Abigail nie była już moja. A ja nic nie mogłem na to poradzić. Wykrzywiłem się i schyliłem głowę.
-Wybacz. Nie powinnam tak mówić..
-Nie szkodzi. Chyba muszę przywyknąć do tego, że nie jest już "moją Abbie".  Ale po prostu nie potrafię przestać o niej myśleć. Przyjechałem tu, żeby wszystko sobie poukładać. A tymczasem rozdrapuję stare rany. I to z twoją pomocą.
-Okay, koniec tematu tej twojej laleczki.
-Stacy - warknąłem i spojrzałem na nią wilkiem.
-No co? Okay, okay. Już przestaję. 
-Dzięki.
-A więc plan jest taki: teraz grzecznie wrócisz do domu i pobędziesz chwilę z rodzinką. Wpadnę do ciebie o 20:00 i pójdziemy na imprezę u Mick'a.  Ma dzisiaj urodziny, więc jest co świętować. Ubierz się jakoś ładniej i kup mu coś.
-Do Mick'a? - zdziwiłem się - ale.. ja nie zostałem zaproszony..
-Nie pierdol głupot Malik. Idziesz i kropka. Jako moja osoba towarzysząca. Nie masz wyboru.
-Ty naprawdę jesteś niemożliwa.
-A ty naprawdę jesteś osłem - wywróciła oczami i wstała od stolika, przy którym siedzieliśmy.
Poszedłem w jej ślady. Zapłaciłem za nas oboje i wyszliśmy na chłodne powietrze. Kiedy doszedłem do domu, posiedziałem chwilę z rodzicami i rodzeństwem, po czym poszedłem do swojego pokoju, żeby przygotować się na imprezę. Nie miałem ochoty tam iść. Czułem się dziwnie. Jakbym się wpraszał. Ale ze Stacy nie miałem co dyskutować. I tak postawiłaby na swoim. Wziąłem prysznic, przebrałem się w wygodne rzeczy i spryskałem perfumami dla efektu. Ciągle myślałem o Abigail. Była tak blisko, a jednak za daleko. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Nadal nie docierało do mnie to, że to już koniec. W głębi serca liczyłem na to, że da mi szasnę. Miałem nadzieję, że gdy pozna prawdę, spojrzy mi w oczy i powie jak bardzo mnie kocha. Marzyć nikt nie mógł mi zabronić. I zamierzałem dążyć do tego, żeby było dobrze. Nawet gdybym miał coś przez to stracić. Nieważne co. W końci wybiła odpowiednia godzina. Wyszedłem przed dom, gdzie czekała już na mnie Stacy. Ubrana była TAK. Uśmiechnąłem się do niej i cmoknąłem w policzek na powitanie. Do domu Mick'a szliśmy pieszo. Mieszkał całkiem niedaleko. Myślałem, że jak tylko mnie zobaczy, to od razu wyrzuci, ale myliłem się. Przywitał się ze mną serdecznie i życzył udanej zabawy. Była cała masa ludzi z Bradford. Od razu podszedłem do stolika z alkoholem. Skoro miałem się bawić, to bez tego by się nie obyło. Stacy ciągle kręciła się koło mnie i namawiała do zabawy. Średnio jej to wychodziło. Impreza zaczynała się rozkręcać. Więc czemu czułem się nie na miejscu? To chyba bardziej skomplikowane niż mi się wydawało. Miałem jedynie nadzieję, że wkrótce wszystko się ułoży. I miałem dziwne przczucie, że właśnie tak będzie..

_________________________
Witam na kolejnym rozdziale :D Pisany na szybko, więc nie wiem jak wyszedł. 
Ocena należy do was Żabcie :D ♥
Leżąc w tym szpitalu mam naprawdę dość wszystkiego. Ale na pisanie chyba nigdy nie odejdzie mi ochota ;] Mam nadzieję, że wam się spodoba! 
Czytasz = komentujesz ♥
Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie ślad, co? :3
Następny wkrótce!

I won't let these little things slip out of my mouth but if I do it's you, oh it's you, they add up to.
I'm in love with you and all these little things.♥

sobota, 27 października 2012

Twenty - eight ♥

Gdy obudziłam się rano, nie do końca wiedziałam gdzie jestem. Pomieszczenie wydawało mi się znajome, ale nie mogłam przypomnieć sobie skąd je znałam. Podniosłam głowę i od razu tego pożałowałam. Poczułam ostry ból w skroniach i położyłam się z powrotem. Do pokoju weszła Brit. I wtedy rozpoznałam to miejsce. Byłam w jej domu. A dokładnie w jej pokoju. Miała surową minę. Bez słowa podała mi szklankę wody i usiadła przy biurku. Wypiłam zimny płyn i jakoś udało mi się usiąść. Britney nadal nic nie mówiła.
-Co? No co? - nie wytrzymałam - dlaczego nic nie mówisz?
-Bo nie wiem co mam ci powiedzieć - odezwała się w końcu
-A ja nie wiem o co ci chodzi.
-Nie? Więc naprawdę nic nie pamiętasz?
-A co niby miałabym pamiętać? - prychnęłam - zabiłam kogoś czy co?
-Zabawna jesteś Abbie. Myślałam, że jesteś rozważna. Że dasz sobie z tym radę i nie zaczniesz zachowywać się jak idiotka. Ale wczoraj.. - przerwała nagle.
-Co wczoraj?
-Kompletnie ci odbiło! Piłaś drinka za drinkiem, flirtowałaś ze starszymi facetami, tańczyłaś jak jakaś gwiazda, podstawiałaś się do facetów, których kompletnie nie znasz a na koniec.. jakiś facet zaciągnął cię do łazienki, a ty nawet nie protestowałaś! Śmiałaś się tylko, trzymałaś go za rękę i szłaś za nim bez przeszkód! Gdyby nie.. gdyby nie Liam to nie wiem co by się stało..
-Liam? - przestraszyłam się - co Li ma z tym wspólnego?
-Zadzwoniłam po niego jak przestałaś kontaktować. Mnie nie chciałaś słuchać. Nawet mnie sprzeklinałaś i stwierdziłaś, że nie umiem się bawić. Nie wiem co się z tobą działo. Zachowywałaś się jak nie ty! Siłą musieliśmy wyciągać cię z tego klubu.
Zamurowało mnie. Poczułam, jak czerwienią mi się policzki. Ja? Ja i takie.. rzeczy? Nie mieściło mi się to w głowie.
-Ja.. - zaczęłam - nie wiem, co powiedzieć..
-Ja też nie wiem Abbie. Co się z tobą dzieje?
-Nie mam pojęcia - powiedziałam zrezygnowana - ja.. przepraszam.. chyba po prostu sobie nie radzę..
-Skarbie.. - Britney usiadła obok mnie i objęła ramieniem - rozumiem, że jest ci ciężko. Ale nie możesz dopuszczać do takich sytuacji. Zrozum.
-Ja tego nie pamiętam Brit..
-Wypiłaś kilka kieliszków za dużo. To przestroga dla mnie, żeby bardziej cię pilnować.
-Obiecuję, że będę się bardziej starać..
Przytuliłam się mocno do przyjaciółki. Nadal nie mogłam uwierzyć w swoje wybryki. W końcu poszłam pod prysznic, przebrałam się w ciuchy z poprzedniego dnia i zamówiłam taksówkę. Podziękowałam za wszystko Brit i wróciłam do domu. Mama siedziała w kuchni i z kimś rozmawiała. Bez problemu rozpoznałam głos brata. Uśmiechnęłam się pod nosem i stanęłam w progu.
-Proszę, proszę, kogo przywiało do domu - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.
Dustin od razu wstał i przytulił mnie na powitanie.
-Witam siostrę imprezowiczkę - zakpił z uśmiechem.
-Nie przypominaj - jęknęłam - nigdy więcej.
-Proszę cię. Ty mówisz, że nigdy więcej imprez? Kim jesteś i co zrobiłaś z moją siostrą?
-Jestem podłym robotem z innej galaktyki - wywróciłam oczami - wybaczcie, ale chyba muszę się przebrać.
-Ależ skąd. Wyglądasz ślicznie.
-Bardzo śmieszne.
Uśmiechnęłam się do niego i mamy po czym poszłam do swojego pokoju. Rzuciłam torebkę na łóżko i przebrałam się w swoje ulubione stare dresy. Związałam włosy w kucyk i sama nie wiem czemu zajęłam się sprzątaniem pokoju. Chyba po prostu musiałam znaleźć sobie jakieś zajęcie, żeby nie myśleć o wydarzeniach z ostatniej nocy. Jak ja mogłam być taka głupia? Przecież nigdy tak się nie zachowywałam. Ciągle myślałam o Zayn'ie. Po prostu nie mogłam o nim zapomnieć. Cały czas perfidnie siedział mi w głowie i za nic nie chciał wyjść. Czy go kochałam? Nie wiem. Ale czy można kochać człowieka, który zrobił coś takiego? Miałam dość tego wszystkiego. Usiadłam na łóżku i schowałam twarz w dłoniach. Nagle zadzwonił mój telefon. 
-Tak? - odebrałam.
-Cześć księżniczko, tu Alex. Mogę ci przeszkodzić?
-Skoro musisz.
-Już nie bądź taka wredna. Co powiesz na kino?
-Kino? Dzisiaj? Człowieku, ja się nie nadaje do życia. 
-Jasne, jasne. Będę za godzinę, więc radzę ci się zbierać.
-Ale..
-Do zobaczenia!
I zakończył połączenie. Rzuciłam telefon na poduszkę, położyłam się na plecach i patrzyłam w sufit. To wszystko było zbyt skomplikowane. Zrywam z Zayn'em, zaczynam spotykać się z byłym, imprezuję do nieprzytomności, olewam naukę itd itd. Co ze mną do cholery jest nie tak? W końcu niechętnie wstałam i poszłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Umyłam i wysuszyłam włosy, zrobiłam makijaż i ubrałam się w TO. Na koniec spryskałam się perfumami i zeszłam na dół. Nie miałam najmniejszej ochoty na kino. Ale co mogłam poradzić? Alex zjawił się o równej 16:00. Otworzyłam mu drzwi, przywitałam się z nim i wyszliśmy. Pogoda była całkiem znośna. Chodziliśmy ulicami Londynu i cały czas rozmawialiśmy. Przypomniały mi się wszystkie wspólne chwile sprzed dwóch lat. Gdy byliśmy razem. Gdy się kochaliśmy. To z nim przeżyłam swój pierwszy raz. A teraz to wszystko wróciło. Nagle zauważyłam znajomą postać. Catherine i Harry, szli za rękę i z czegoś się śmiali. Zaraz za nimi szedł Liam i Brit, a całkiem z tyłu Niall, Lou i.. Zayn. Jeszcze nie tak dawno temu pewnie byłabym z nimi. Poczułam ostre ukłucie w sercu. Odwróciłam wzrok i zacisnęłam dłonie w pięści. Tęskniłam za tym. Ale cóż, co mogłam poradzić? Doszliśmy do kina. Wybraliśmy jeden z filmów i weszliśmy do sali. Humor całkowicie mi się pogorszył. Już na nic nie miałam ochoty. Widok przyjaciół bawiących się beze mnie wywołał u mnie nową falę bólu. Kiedyś byliśmy nierozłączni. Więc co teraz się z nami stało? Zdziwiło mnie tylko to, że Zayn nie szedł z Eve. Ale cóż. Pewnie była zajęta przygotowywaniem pokoiku dla dziecka. Alex widział, że coś jest nie tak. Zaraz po filmie (z którego kompletnie nic nie wiedziałam) zabrał mnie na kolację.
-Dlaczego tak się przejmujesz? - spytał z troską - to oni cię przecież zostawili.
-I tak tego nie zrozumiesz - westchnęłam - to bardziej skomplikowane niż ci się wydaje. 
-Przecież wiesz, że możesz mi wszystko opowiedzieć.
-Wiem. Ale po prostu nie mam na to ochoty, okay? Skończmy temat. Nie dołuj mnie jeszcze bardziej.
-Okay, okay. Nie zmuszam - powiedział i lekko się uśmiechnął.
-Lepiej opowiedz mi co robiłeś w Stanach.
-Chce ci się tego słuchać?
-Gdyby mi się nie chciało, to nie kazałabym ci mówić. 
-Słusznie.
Zaczął więc opowiadać mi o wszystkim, co robił. Przez pierwszy rok wkręcił się w złe towarzystwo. Zaczął pić, palić, ćpać i ostro imprezować. Uzależnił się od kokainy i było mu coraz trudniej. Musiał kraść i sprzedawać towar, żeby mieć pieniądze na choćby jedną działkę. Wiele czasu zajęło mu wyjście z nałogu. Palił nadal, ale nie brał już od kilku miesięcy. Miał kilka dziewczyn, których imion nawet nie pamiętał. Były z tego towarzystwa, wszystkie uzależnione. Sprzedawały się, żeby móc brać. Gdy słuchałam tego wszystkiego, dreszcz przeszedł mi po całym ciele. Naprawdę musiało mu być ciężko. 
-To chyba tyle - powiedział na koniec - sama widzisz, łatwo nie miałem. 
-Ja.. nie wiem co powiedzieć..
-To nic nie mów. Zostawmy moje życie. A tak w ogóle, to chcę sobie zrobić tatuaż. Wiesz może gdzie tu jest jakieś studio?
-Zayn i Harry mają ich pełno.. chyba jest jedno w pobliżu.. - z bólem wypowiedziałam to pierwsze imię.
-Świetnie! Zaprowadzisz mnie?
-Jasne, czemu nie.
Zapłaciliśmy za kolację i wyszliśmy na zimne powietrze. Wiedziałam gdzie jest studio tatuażu. Kiedyś Zayn mnie tam zabrał. O ile się nie myliłam, było czynne do 23:00. Miałam rację. W środku świeciło się światło. Alex był podekscytowany. Weszliśmy do środka. Powitał nas wytatuowany, napakowany facet. Od razu wiedział o co chodzi. Podał nam album i Alex zajął się przeglądaniem. Sama też patrzyłam. I zadałam sobie pytanie "Dlaczego nie?". Jeden szczególnie wpadł mi w oko.
-Ja też chcę - powiedziałam, a Alex spojrzał na mnie jak na wariatkę.
-Ty? Tatuaż?
-A co? Nie wolno mi?
-Jasne, że wolno.. po prostu nie spodziewałem się tego po tobie..
-Widocznie mnie nie znasz - prychnęłam.
W końcu zdecydowaliśmy się na wzory i przeszliśmy do innego pomieszczenia. Nim zajął się tamten facet, a do mnie podeszła jakaś dziewczyna. Również cała wytatuowana. Uśmiechnęła się do mnie miło i zajęła się pracą. Nie miałam pojęcia, co mnie podkusiło. Bałam się igieł. Ale nie było aż tak źle. Wybrałam TAKI, a Alex TAKI. Za kilka dni mogłam ściągnąć plaster i cieszyć się pięknym wzorem. To był taki impuls. Ale chyba dobry. Wyszliśmy z Alex'em z salonu śmiejąc się jak idioci. Odprowadził mnie aż pod same drzwi.
-Dziękuję za dzisiejszy dzień - powiedział na pożegnanie - naprawdę świetnie się bawiłem. No i mamy tatuaże!
-Ja też się świetnie bawiłam. Mimo wszystko. Ciekawe co na to moja mama.
-Przecież jesteś dorosła. Świat należy do ciebie!
-Fakt, jestem wolna!
Nagle Alex zbliżył się do mnie na niebezpieczną odległość. Nasze usta dzieliły centymetry. Zaraz miał mnie pocałować. W ostatniej chwili odwróciłam głowę tak, że musnął tylko mój policzek.
-Emm.. przepraszam - powiedział i się odsunął.
-Nie miej mi tego za złe, proszę cię. Ale nie jestem gotowa na nowy związek. Jeszcze nie.
-W porządku, rozumiem. Ja mogę czekać. Nie ważne ile. Dla ciebie warto.
-Alex.. proszę cię, nie rób sobie nadziei..
-Mów co chcesz. Ja i tak wiem swoje. Dobranoc Abbie.
-Dobranoc...
Po tych słowach odwrócił się i odszedł, a mi nie pozostało nic innego, jak tylko wejść do domu. Zamknęłam drzwi na klucz i poszłam prosto do siebie. Zastanawiałam się, co jeszcze mnie czeka. Zmyłam makijaż, przebrałam się w piżamę i po prostu poszłam spać. 
Minęło kilka dni. Był czwartek. W szkole ze wszystkimi rozmawiałam normalnie. Zauważyłam, że praktycznie na każdej przerwie Daisy rozmawia z Niallerem. Uśmiechałam się na ten widok. To pewnie on był tym jej tajemniczym wybrankiem. Nadal nie chciała nic powiedzieć, ale ja wiedziałam swoje. Z chłopakami też czasami rozmawiałam. Ale to już nie było to, co kiedyś. Nadeszła pora na zajęcia wokalne. Zajęliśmy wyznaczone miejsca i czekaliśmy na nauczycielkę. W końcu zjawiła się w drzwiach, sprawdziła obecność i zaczęła lekcję.
-Słuchajcie moi drodzy. Muszę was trochę nadgonić. A więc tak. Dzisiaj dobieracie się w duety damsko-męskie. Jest was akurat na tyle. Macie tydzień na przygotowanie jednej, wybranej piosenki, którą ja ocenię. To chyba nie jest zbyt skomplikowane prawda? - pokręciliśmy przecząco głowami - A więc świetnie! Dzisiejszą lekcję macie wolną. Po prostu się dobierzcie i zastanówcie nad piosenką. Proszę bardzo. A ja zajmę się zaległą papierkową robotą. 
Wszyscy wstali z miejsc i zaczęli do siebie podchodzić. Ja siedziałam w bezruchu, nie wiedząc co robić. O mały włos się nie popłakałam. Nagle ktoś do mnie podszedł. Ku mojemu zaskoczeniu był to Harry.
-Hej, masz już partnera? - spytał z uśmiechem.
-A wyglądam, jakbym miała? W ogóle to chcesz ze mną rozmawiać?
-Gdybym nie chciał, to bym nie podchodził. To jak, śpiewamy razem?
-Jestem jak najbardziej za.
Harry usiadł obok mnie a ja rozglądnęłam się po klasie. Niall był z Daisy, Liam z Becky a Zayn z Chloe. Zaczęliśmy myśleć nad piosenką. Nic jednak nie przychodziło nam do głowy. Chyba było ich po prostu zbyt dużo. Zaczęliśmy rozmawiać na inne tematy i nawet nie zauważyłam kiedy zadzwonił dzwonek. Aż szkoda mi było wychodzić z klasy. Czyżby w końcu miało być normalnie? Wychodząc na korytarz spojrzałam na Zayn'a. I nasze spojrzenia się spotkały. Patrzyłam na niego przez dłuższą chwilę. Wręcz wgapiałam się w jego czekoladowe tęczówki. Chciał do mnie podejść, więc szybko spuściłam wzrok i weszłam do damskiej toalety. To nadal było trudne. To ignorowanie się nawzajem. Nie wiem jakim cudem wytrzymałam do końca lekcji. Piątek na szczęście mieliśmy wolny, bo nauczyciele jechali na szkolenie. Wyszłam ze szkoły i odetchnęłam z ulgą. W końcu chwila dla siebie. 

[ZAYN]

Jak długo jeszcze mam ją ignorować? Jak długo mam udawać, że jest mi obojętna? To wcale nie jest takie łatwe. Nie można ignorować osoby, którą kocha się ponad życie. Oddałbym za nią wszystko. Ale.. ona już tego nie chciała. Zapomniała. I zaczęła spotykać się ze swoimi byłym, przez którego tyle wycierpiała. Nie dała nic sobie wytłumaczyć. I to bolało najbardziej. Brak zaufania. Mieliśmy być na zawsze razem. Więc.. to było to "na zawsze"? Za takie coś, to ja dziękuję bardzo. Eve ciągle się koło mnie kręciła. Odwiedzała w domu, na koncertach i wywiadach. Była jak jakaś ninja czy coś. Widziałem ją wszędzie. To ona wszystko zniszczyła. Wszystko było przez nią. Ale gdyby Abbie dała mi wytłumaczyć.. gdyby pozwoliła mi choć na chwilę ze sobą porozmawiać.. to może byłoby inaczej. Na szczęście mieliśmy wolny weekend. Paul załatwiał nową trasę koncertową. Zaraz po szkole spakowałem swoje rzeczy, zostawiłem kartkę chłopakom, wsiadłem do samochodu i pojechałem do Bradford. Musiałem choć na chwilę się od tego wszystkiego oderwać. Każdy chyba zwariowałby na moim miejscu. Może tam jakoś to sobie poukładam.

[ABBIE]

Gdy tylko wróciłam do domu, rzuciłam torbę w kąt i poszłam pod prysznic. Umówiłam się z Cat, Brit i Daisy na damski wieczór. Nocne pogaduchy i te sprawy. Może rzeczywiście wszystko miało zacząć wracać do normy. Gdy wyszłam spod prysznica, zrobiłam lekki makijaż, spięłam włosy i przebrałam się w TO. Posprzątałam w pokoju, ułożyłam na podłodze materace, wypożyczyłam filmy i zajęłam się przygotowywaniem przekąsek. Mama poleciała do NY, do Jamesa, więc miałyśmy dom dla siebie. Włączyłam muzykę i zaczęłam śpiewać. Nagle usłyszałam dzwonek do drzwi. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 16:20. Dziewczyny miały być za co najmniej 3 godziny. Zdezorientowana podeszłam do drzwi i spojrzałam przez wizjer. Na moim progu stała cała czwórka z 1D. Niall, Louis, Liam i Harry. Brakowało tylko Zayn'a. Wyglądali na nieźle wkurzonych. Powoli otworzyłam drzwi. Bez słowa weszli do środka. Zaprowadziłam ich do salonu i usiedliśmy na sofie i fotelach. Nic nie mówili. Zapowiadała się długa, nieciekawa rozmowa..

___________________________________
Heeej :) Przepraszam, że tak dawno nic nie było, ale jakoś mnie wena opuściła.
Rozdział znowu krótki, ale inaczej nie umiałam tego napisać :) 
Mam nadzieję, że wam się spodoba < 3!
Dziękuję wam za komentarze i ponad 20 tys. wyświetleń .! Jesteście po prostu najlepsze <3
Czytasz = komentujesz ♥
Do następnegoo < 33

poniedziałek, 22 października 2012

Twenty - seven ♥

Kompletnie nie spodziewałam tego, że w drzwiach swojego domu ujrzę dziewczynę, przez którą wszystko się rozpadło. Przez którą nic już nie było takie samo. Zmrużyłam oczy i zacisnęłam dłoń na klamce.
-Czego ty tu chcesz? - warknęłam zbita z tropu.
-Spokojnie. Chcę tylko z tobą porozmawiać - odpowiedziała wywracając oczami.
-Bardzo zabawne. Skąd pomysł, że ja chcę rozmawiać z tobą?
-Daj spokój. Po prostu mnie wpuść.
-Jasne, jasne. Nie zamierzam z tobą rozmawiać. Wynoś się z mojego domu i z mojego życia. Teraz już możesz być z Zayn'em. Więcej nie stanę na waszej drodze. Bądźcie szczęśliwi i w ogóle. A mi dajcie wreszcie święty spokój.
Już chciałam zamknąć jej drzwi przed nosem, ale wypowiedziała słowa, które sprawiły, że zmroziło mnie na całym ciele:
-Jestem w ciąży.
Zabolało. Bardzo zabolało. Nie sądziłam, że jeszcze jakiekolwiek słowa będą mogły być gorsze od tych, które już słyszałam. A jednak się znalazły.
-C.. co? - wyjąkałam.
-Jestem w ciąży, co głucha jesteś czy jak? Kocham Zayn'a, zrozum to. Dlatego zależy mi na tym, żebyś dała mu spokój. Chcę, żeby o tobie zapomniał i skupił się na mnie i na dziecku. Chcę być z nim szczęśliwa. 
-Ty.. dziwko! - wrzasnęłam i w ostatniej chwili powstrzymałam się przed daniem jej w twarz.
-Uważaj na słowa, jasne? - warknęła - i zniknij z życia Zayn'a. On ma teraz mnie, więc ciebie nie potrzebuje.  Tak pewnie miało być. 
-Tak bardzo lubisz niszczyć ludziom życie? Masz bardzo interesujące hobby, naprawdę. Wynoś się stąd. I nigdy więcej nie pokazuj mi się na oczy. Możesz przekazać Zayn'owi, że więcej nie zakłócę wam spokoju. A teraz wypierdalaj plastikowa królewno.
Po tych słowach trzasnęłam jej drzwiami przed nosem. Powoli zsunęłam się na podłogę. Słyszałam stukanie jej obcasów. Jak powoli się oddalała. W ciąży? Zayn miał zostać.. ojcem? Zalała mnie fala bólu. Więc on naprawdę o mnie zapomniał. Zapomniał o wszystkim, co było między nami. Udawał? W takim razie był świetnym aktorem. Nie kochał mnie. Kłamał. Więc.. wszystko było kłamstwem? Co w ogóle było prawdą? Pogubiłam się w tym wszystkim. Kiedy patrzyłam w jego oczy, wydawało mi się, że widzę w nich uczucie, którym mnie darzył. Musiałam być nieźle naiwna. Ale skoro on zapomniał.. skoro dla niego nie znaczyłam już kompletnie nic.. to czy powinnam się starać? Miał teraz Eve. A za kilka miesięcy miał zostać ojcem jej dziecka. Nie chciałam go widzieć. Nigdy więcej. Nie chciałam o nim słyszeć. Nie po tym, co mi zrobił. Ale to nie było takie łatwe. Był sławny. Zaraz wszystkie gazety rozpiszą się o rozpadzie naszego związku i jego szczęściu z tą.. eh, już nawet nie wiem jak ją nazwać. Oprócz tego była jeszcze szkoła. Co prawda nie wszystkie lekcje miałam z nim, bo był w starszej grupie, ale zajęcia wokalne mieliśmy wszyscy. Jak miałam wytrzymywać z nim w jednej sali? I to przez kilka godzin w tygodniu? Zrezygnować z Drasblow? Nie. Na pewno nie. Nie po to walczyłam o swoje marzenia, żeby teraz je porzucić przez jednego faceta, który myślał, że może wszystko. Powoli podniosłam się z podłogi. Otarłam policzki z łez. Koniec przejmowania się. Koniec obwiniania o wszystko siebie. Skoro on mógł być szczęśliwy, to ja też mogłam. Bez niego. Już chciałam odejść, gdy dzwonek do drzwi znów się odezwał. Tym razem spojrzałam przez wizjer. Nie rozpoznałam chłopaka, który stał w progu. Niepewnie otworzyłam drzwi.
-Cześć, ty jesteś Abigail Reynolds? - spytał z uśmiechem.
-Tak, to ja. O co chodzi?
Dopiero teraz zauważyłam, że trzymał w ręce ogromny bukiet czerwonych róż, który mi wręczył.
-Przesyłka dla ciebie.
-D..dla mnie? - zdziwiłam się.
-Tak. Podpisz tutaj potwierdzenie odbioru i będę uciekał.
Podał mi długopis i wskazał miejsce na kartce. Złożyłam swój podpis, wzięłam bukiet i weszłam do domu zdezorientowana. Między różami włożony był liścik. Wzięłam go i otworzyłam. Proszę, daj mi wszystko wyjaśnić. Nie skreślaj mnie tak od razu. Kocham Cię. Z.M. Po przeczytaniu tych kilku słów, zgięłam kartkę w dłoni. Poszłam do kuchni i wrzuciłam bukiet do kosza. Nie chciałam mieć nic, co mogło być z nim związane. Po tym wszystkim chciał jeszcze wyjaśniać? Żeby jeszcze bardziej mnie zranić? O nie. Na pewno nie. Poszłam do swojego pokoju, przebrałam się w TO, zrobiłam makijaż, spięłam włosy w kok i zeszłam na dół. No dobra, myślałam, że będzie łatwiej. Chciało mi się płakać. Najlepiej wzięłabym kilka rzeczy i zaczęła nimi rzucać po całym domu. Choć pewnie i to by nie pomogło. Wzięłam z salonu wszystkie gazety, które tam trzymałam. Te, na których okładkach byłam ja i Zayn. Przytuleni, idący za rękę, całujący się. Nie chciałam nigdy więcej ich oglądać. Rozpaliłam ogień w kominku i wszystkie po kolei tam wrzuciłam. Patrzyłam, jak idą z dymem. Nawet to nie pomogło. Zamiast serca miałam twardy, zimny kamień. Jeszcze nikt nigdy nie skrzywdził mnie tak, jak on. Zastanawiało mnie tylko jedno. Dlaczego się nie poddawał? Dlaczego ciągle chciał mi coś tłumaczyć, wyjaśniać? Po co to wszystko? Poszłam do kuchni. Z zamrażarki wyjęłam kubeł lodów czekoladowych, po czym poszłam do salonu, usiadłam na kanapie podkulając nogi i otulając się ciepłym kocem. Włączyłam jakąś komedię romantyczną i zajęłam się oglądaniem i pożeraniem lodów. To niby miało poprawić mi humor. Dziwne. W filmach zazwyczaj pomagało. Mniej więcej w połowie filmu usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i do domu weszła mama, załadowana zakupami. Rolety w salonie były zasunięte, więc na pierwszy rzut oka mnie nie zauważyła. Zdradzał mnie jedynie dźwięk telewizora. Odłożyła wszystko do kuchni i weszła do salonu.
-Abbie, co ty robisz? - spytała patrząc na mnie niepewnie.
-Oglądam - powiedziałam ostro.
I wtedy coś zrozumiałam. To, jaka byłam dla niej okropna. Okay, nie była wzorową matką, ale jednak matką. A ja przez długi czas zachowywałam się w stosunku do niej bardzo nie fair. Może i miałam powody. Stawiała Jamesa na pierwszym miejscu, a mnie miała gdzieś. Ale jej też musiało nie być łatwo. Raniłam ją. Bardzo ją raniłam. Próbowała się starać. A ja ją olewałam i zbywałam twierdząc, że to jakaś gra. Zupełnie nagle bardzo za nią zatęskniłam. Za tą bliskością, która kiedyś między nami była. Tęskniłam za tym, że kiedyś wszystko mogłam jej powiedzieć. Teraz znów chciałam się po prostu w nią wtulić, rozpłakać i powiedzieć jak bardzo jest mi przykro. Jak bardzo żałuję. I jak bardzo przepraszam.
-Mamo.. - zaczęłam łamiącym się głosem.
Niczego więcej nie było jej trzeba. Od dawna nie wypowiedziałam słowa "mamo" bez sarkazmu. Podeszła do mnie, usiadła obok i przytuliła mnie do siebie. Objęłam ją wokół talii i rozpłakałam się. Najnormalniej w świecie. Chciałam wszystko jej opowiedzieć. Więc to zrobiłam.
-Przepraszam - powiedziałam przez łzy - przepraszam, że byłam dla ciebie taka okropna. Ja.. nie chciałam, żeby to wszystko tak wyglądało.. po prostu.. myślałam, że już mnie nie kochasz.. że nie jestem już dla ciebie ważna.. że liczy się dla ciebie tylko i wyłącznie James.. tak bardzo mi przykro..
-Ćsii, spokojnie kochanie - powiedziała opanowanym głosem i zaczęła głaskać mnie po włosach - ja również cię przepraszam. Za to, że tak cię zaniedbywałam. Ale nigdy, przenigdy nie przestałam cię kochać! Jesteś moją córką i jesteś dla mnie najważniejsza na świecie. Ostatnio nie zachowywałam się jak matka, ale przysięgam ci, że to się zmieni. Od teraz.
-Więc.. mogę ci coś opowiedzieć? A ty po prostu mnie przytulisz i powiesz to cholerne "wszystko będzie dobrze"? Choć wiem, że wcale nie będzie..
-Oczywiście skarbie. Zamieniam się w słuch.
Opowiedziałam jej wszystko od samego początku. O moich coverach na MV, spotkaniu z Zayn'em i całym zespołem, o tym jak się w nim zakochałam, o wszystkich chwilach, o ich trasie, powrocie.. i o tym, jak wszystko się zepsuło. Mama przez całą moją opowieść nie odezwała się ani razu. Słuchała mnie w skupieniu.
Gdy skończyłam, przytuliła mnie jeszcze mocniej.
-Skarbie.. nie miałam o niczym pojęcia.. - odezwała się cicho.
-Myślisz, że powinnam o nim zapomnieć i żyć tak, jakby nie istniał? - spytałam zrezygnowana.
-Tego nie wiem. Sama musisz odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ale.. skoro tyle razy próbował namówić cię na rozmowę.. skoro chce ci coś wyjaśnić.. to może wszystko wygląda inaczej niż ci się wydaje?
-A jak niby? Chce mi wyjaśnić, że już mnie nie kocha. Chce mi powiedzieć, że nigdy mu nie zależało. A ja nie zniosę kolejnej fali bólu. Wolę, żeby zostało jak jest.
-Jesteś tego pewna?
-Niczego w życiu nie byłam tak pewna. Było pięknie, ale.. to już koniec.
-Bądź silna. Skoro naprawdę tak się zachował, to znaczy, że jest kompletnym idiotą i na ciebie nie zasługiwał.
-Tak.. może i masz rację..
-Na pewno mam. Skoro dopuścił do tego, żeby cię stracić to znaczy, że jest nic nie wartym śmieciem.
-Mamo...
-Taka jest prawda. Nie pozwolę, żeby cię krzywdził, rozumiesz? I jeżeli tylko zobaczę go w okolicy naszego domu, to pożałuje.
-Dziękuję.
-Nie ma za co kochanie - pocałowała mnie w czubek głowy - dla ciebie wszystko.
Siedziałam z nią jeszcze przez dłuższą chwilę. Czyżby między nami znów mogło być normalnie? Miałam wielką nadzieję, że tak. W końcu oderwałam się od mamy. Poprawiłam makijaż i wyszłam na spacer. Musiałam wszystko na spokojnie przemyśleć. I to był mój błąd. Od razu dopadła mnie gromada dziennikarzy, zadających głupie pytania na temat naszego zerwania.
-Dajcie mi do cholery święty spokój! - krzyknęłam i po prostu ich ominęłam.
Czy oni nie mogli zająć się czymś innym, tylko zadawać pytania, na które i tak im nie odpowiem? Szłam szybkim krokiem i w końcu dotarłam do parku. Nie wiem czemu akurat tam. Usiadłam na ławce w cieniu drzewa i chowając twarz w dłoniach zastanawiałam się, co przyniesie przyszłość. Nie chciałam stracić kontaktu z chłopakami. Byli moimi przyjaciółmi i ogromnie mi na nich zależało. Zayn'a nie chciałam znać. Jeszcze chyba nikt nigdy nie zrobił mi czegoś takiego. Nagle poczułam, jak ktoś dotyka mojego ramienia i siada obok. Momentalnie podniosłam wzrok. To był Alex. Jeszcze tylko jego mi tu brakowało.
-Czego ty znowu ode mnie chcesz Mitchel? Chyba wyraziłam się jasno, że nie zamierzam z tobą rozmawiać - powiedziałam wkurzona.
-A ja nie zamierzam odpuścić. Musisz mnie wysłuchać i kropka. Co masz do stracenia?
-Alex.. skończyłam z tobą jasne?
-Jasne. Chcę ci tylko coś wytłumaczyć. To wszystko.
-No dobra.
-No wreszcie! Okay. A więc. Jeżeli chodzi o to zdjęcie, które widziałaś w internecie to.. no cóż. Nie ja je wstawiłem. Connor, mój kolega włamał mi się na konto i wstawił to foto. Jest na nim Agnes, moja była, z którą chodziłem zanim się poznaliśmy. Nie mam pojęcia skąd wziął to zdjęcie, naprawdę. Myślałem, że je wyrzuciłem. Głupi, bezsensowny żart. Myślałem, że uda mi się je usunąć zanim je zobaczysz, ale się spóźniłem.
-I ja niby mam w to uwierzyć? - prychnęłam.
-Taka jest prawda Abigail. Nigdy w życiu nie mógłbym cię tak skrzywdzić. Kocham cię, nie rozumiesz tego?
-Nie, nie rozumiem.
-Wróciłem do Londynu tylko i wyłącznie dla ciebie. Nie mogłem wytrzymać w USA wiedząc, że ty jesteś tak daleko. Ten wyjazd to była najgorsza z moich decyzji. Ale teraz jestem tutaj. I nigdzie się nie wybieram. Obiecuję ci, że zrobię wszystko, żeby cię odzyskać.
-Alex, przestań proszę cię.
-Odpowiedz mi tylko na jedno pytanie. Wierzysz mi?
-Ja.. - zawahałam się - chyba tak..
-Więc pozwól mi chociaż normalnie ze sobą rozmawiać. Albo chociaż się przytulić.
-Dobra. Niech będzie.
Poczułam jak jego silne ramiona oplatają mnie w talii. Przysunęłam się do niego i poczułam ciepło. Miłe, przyjemne ciepło, którego od dawna nie doznałam. Jedni przychodzą, drudzy odchodzą.
-Idzie twój chłopak - usłyszałam szept Alex'a i zesztywniałam na całym ciele.
Nie podniosłam jednak wzroku. Nie chciałam go widzieć. Mógł robić, co chciał. Był wolny. Wolny ode mnie. Jeszcze mocniej wtuliłam się w chłopaka i siedzieliśmy tak dłuższą chwilę.

[ZAYN]

Miałem dość ciągłego siedzenia w domu. Okay, miałem zwichniętą kostkę, ale nie byłem chory, żeby nie wychodzić z domu. Postanowiłem iść się przejść. I jeszcze raz wszystko poukładać sobie w głowie. Eve wszystko zniszczyła. Wszystko, na czym mi zależało. Ale Abbie.. jak ona mogła uwierzyć w te wszystkie bzdury? Jak mogła tak łatwo zrezygnować? Tyle razy powtarzałem jej, że kocham ją najbardziej na świecie. Myślałem, że mi ufa. A wystarczyło jej kilka ostrych słów, żeby odwrócić się ode mnie na dobre. To bolało. Bardzo bolało. Nie chciała dać mi nawet jednej szansy na wyjaśnienie. Wolała uwierzyć w kłamstwa wychodzące z ust Eve. Chciałem tylko przez chwilę z nią porozmawiać. Sam na sam, na spokojnie. Ale nawet tego nie mogłem dostać. Powiedziała, że to koniec. Zerwała ze mną. Mój cały świat zawalił się w jednej minucie. Nadzieja na to, że wszystko będzie dobrze, wygasła. Zostałem sam. 
Poszedłem do parku i opierając się o kulach powoli szedłem ścieżkami obsypanymi kolorowymi, jesiennymi liśćmi. I w jednej chwili coś przykuło moją uwagę. A mianowicie para siedząca na jednej z ławek. Myślałem, że mam zwidy. To nie mogła być prawda. A jednak. Była to Abigail i jakiś chłopak. Nie, nie jakiś. Ten sam, przed którym kiedyś jej broniłem. Ten sam, który groził mi, że mnie dopadnie. Teraz przytulał ją jak gdyby nigdy nic. A ona nie protestowała. Poczułem ostre ukłucie w sercu. Jak widać szybko się pocieszyła. Podszedłem do nich szybkim krokiem. W sumie sam nie wiem, po co. 
-Cóż za miły widok - powiedziałem, gdy znalazłem się obok nich.
Abigail powoli podniosła głowę i spojrzała na mnie oczyma wyzutymi z jakichkolwiek emocji. 
-Chciałabym powiedzieć to samo - odpowiedziała ostro - a gdzie masz swoją dziewczynę? Poszła kupować ubranka?
-Jakie cholera ubranka? - zdziwiłem się - o czym ty mówisz?
-Już ty dobrze wiesz o czym mówię. Nie udawaj idioty. 
-Nie mam pojęcia o co ci chodzi.
-Jasne. Wiesz co, mam dosyć tych twoich kłamstw. Mógłbyś od razu się przyznać i mielibyśmy to z głowy.
-Nie mam do czego się przyznawać! Ja nic nie zrobiłem!
-Słuchaj koleś - powiedział blondyn i wstał - jeżeli masz jakiś problem, to rozwiąż go sam. A ją zostaw w spokoju.
-Tak? Bo co mi niby zrobisz? - warknąłem.
-Wolisz nie wiedzieć - syknął.
-No to dawaj chłoptasiu. Już się ciebie boję.
-Pożałujesz tych słów ty sławna ofermo.
-Ej, stop! - krzyknęła Abbie i stanęła między nami - dosyć tego. Nie zamierzam patrzeć na to, jak się tłuczecie. To nic nie warte show. Zayn, powodzenia w nowym życiu z dziewczyną, którą tak bardzo kochasz i waszym małym maleństwem. Ale cholera możesz w końcu zostawić mnie w spokoju? Daj sobie na wstrzymanie. Między nami koniec. Czy to jest dla ciebie jasne?
-Abbie..
-Tak mam na imię. A teraz żegnaj. Nie chcę cię więcej widzieć.
Po tych słowach rzuciła mi ostatnie pełne pogardy spojrzenie i po prostu odeszła. Chłopak pobiegł za nią i objął ją w talii. Znów nie protestowała. Znów poczułem ostre ukłucie bólu. Usiadłem na ławce. W miejscu, w którym ona siedziała chwilę temu. Z kieszeni bluzy wyciągnąłem papierosy i odpalałem jednego za drugim.  To był koniec. Definitywny, ostateczny koniec. Skoro mi nie ufała.. skoro wolała uwierzyć w te wszystkie bzdury i po prostu odejść.. cóż. To była jej decyzja. Bolesna, ale jednak jej. Nic już nie mogłem zrobić. Próbowałem, starałem się. A to wszystko było na nic. Skoro ona zapomniała.. to ja chyba też powinienem. Dopaliłem ostatniego peta i wróciłem do domu.

[ABBIE]

Jego widok kosztował mnie więcej, niż się spodziewałam. Rana w moim sercu znów dała o sobie znać. Myślałam, że to będzie łatwiejsze. Myliłam się. Znowu. Gdyby nie Alex, to pewnie nie dałabym rady sama iść. Dziwne, a jednak. Obejmował mnie w talii. Nie wiem, czemu mu na to pozwalałam. W tamtej chwili potrzebowałam tylko jednego. Spotkania z Britney. Alex odprowadził mnie aż pod same drzwi studia tanecznego.
-Dziękuję, że zgodziłaś się ze mną porozmawiać - powiedział zanim odszedł - to dla mnie bardzo wiele znaczy.
-Jasne, w porządku. A ja dziękuję, że broniłeś mnie przed Zayn'em.
-Do usług. A w ogóle dlaczego zerwaliście? Podobno byliście szczęśliwi.
-Gdybyś był na moim miejscu też zerwałbyś z chłopakiem, który będzie miał dziecko z inną - odpowiedziałam kamiennym tonem.
-Auć.. a to skurwiel.
-Taa.. no właśnie. To do zobaczenia.
-Do zobaczenia  - cmoknął mnie w policzek i odszedł.
Wzięłam kilka głębokich oddechów i weszłam do środka. Już od progu słyszałam muzykę, więc Brit musiała mieć zajęcia. O dziwo, gdy otworzyłam drzwi do jednej z sal, była tam sama. Tańczyła jakiś układ i nawet mnie nie zauważyła. Miała zamknięte oczy i wsłuchiwała się w muzykę. Wyglądało to tak magicznie, że nie mogłam oderwać od niej wzroku. Gdy skończyła, zaczęłam bić brawo i dopiero wtedy mnie zauważyła. Szybko wyłączyła muzykę i podbiegła żeby mnie przytulić.
-A co ty tu robisz? - spytała z troską.
-Między mną a Zayn'em to już naprawdę koniec - powiedziałam.
-Ale.. Abbie co się w ogóle stało? Możesz mi to uświadomić?
-Właśnie po to tu przyszłam Britney..
-No to na co czekasz? Słucham!
Usiadłyśmy w kącie sali i opowiedziałam jej całą historię. Mówiąc, miałam łzy w oczach. Choć obiecałam sobie, że będę silna. Tego nie dało opowiadać się jak bajkę na dobranoc. Zaczęłam od kłótni na murku, aż do dzisiejszego dnia. Wliczając w to wizytę Eve. Widziałam, jak wyraz twarzy przyjaciółki gwałtownie się zmienia. Wyglądała na zaskoczoną i.. zszokowaną. Nie wiedziała, co powiedzieć. Widocznie tak jak ja nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń.
-Co za.. oszust! Świnia! Idiota! Tępak! Debil! Zdrajca! Skurwysyn!
-Britney - przerwałam jej.
-No co?! Jak on w ogóle mógł zrobić coś tak.. potwornego? Tobie?! 
-Nie wiem. Widocznie mógł - mruknęłam.
-Nie mogę uwierzyć.. a ja go uważałam za wspaniałego człowieka i przyjaciela!
-Ja też.. widocznie nieźle się maskował.
-Oszust. Drań. Kurwa! Mam dość. Nie mogę o tym myśleć bo dostanę nerwicy. Ale pamiętaj, że jestem przy tobie jasne? - po tych słowach mocno mnie objęła 
-Pamiętam. A czy możesz coś dla mnie zrobić?
-Oczywiście. Co tylko zechcesz.
-Przestańmy o tym gadać i chodźmy zaszaleć. Gdziekolwiek. Na imprezę, do klubu, nie wiem. Muszę wyładować emocje bo nie wytrzymam..
-Okay, nie ma sprawy. Idziemy poszaleć. 
-Dziękuję.
Britney przebrała się z dresów w normalne ciuchy i opuściłyśmy salę. Najpierw poszłyśmy do niej. Wzięła prysznic, umalowała się i przebrała się w TO. Wyglądała naprawdę ślicznie. Potem nadeszła pora na mnie. Gdy tylko znalazłam się w łazience, poszłam pod prysznic, nabalsamowałam ciało, ułożyłam fryzurę i makijaż i ubrałam się w TO. Było już ciemno. Zarzuciłyśmy na siebie kurtki i wsiadłyśmy do zamówionej taksówki. Dojechałyśmy pod klub "Colo". Impreza właśnie się rozkręcała. Nie wiem, co mnie napadło. Ale musiałam coś zrobić. Sama w domu chyba bym zwariowała. Miałam złe przeczucia. Ale jak szaleć to szaleć. Zapowiadała się bardzo długa noc..

________________________________
Heejoo! Przepraszam was, że notka znowu nie najdłuższa, ale nie dałam rady inaczej..
Jestem w szpitalu i kompletnie nie mam weny do pisania. Nie tutaj ;/ 
Dziękuję za każdy komentarz pod ostatnim rozdziałem i czekam na kolejne! <3
Czytasz - komentujesz ♥
Proszę, zróbcie to dla mnie i poprawcie mi humor :(
Do następnego! < 3

czwartek, 18 października 2012

Twenty - six ♥

Siedzieliśmy na pogotowiu przez pół nocy. Na całe szczęście Zayn tylko zwichnął sobie kostkę. Mogło to się skończyć o wiele gorzej. Rano powinien obudzić się z wielkim kacem. Wszyscy padaliśmy ze zmęczenia. Kiedy w końcu dotarliśmy do domu, zanieśliśmy go do pokoju i położyliśmy na łóżku. Na więcej nie mieliśmy siły. Po prostu poszliśmy spać.

[ZAYN]

Rano obudziłem się z potwornym bólem w skroniach. Myślałem, że oszaleję. Po moim pokoju porozrzucane były butelki po piwie. Chciałem wstać, ale od razu spadłem na podłogę. Poczułem silny ból w lewej kostce. Co do cholery? zakląłem w myślach. Jednak piwo i whiskey to nie było dobre połączenie. Nagle do mojego pokoju wszedł zaspany Liam i pomógł mi wstać. 
-Lepiej weź kule człowieku - powiedział i chciał wyjść.
-Kule? - zdziwiłem się - jakie kule do cholery?
-Masz zwichniętą kostkę. Spadłeś ze schodów. 
-Liam, śniło ci się coś?
-Poważnie tego nie pamiętasz? - teraz to on się zdziwił - człowieku, ile ty wczoraj wypiłeś?
-Trochę - mruknąłem - okay, nieważne. Gdzie są te kule?
-Stoją przy łóżku. Następnym razem się trochę pohamuj. Bo nie zamierzam kolejnej nocy spędzić na pogotowiu. 
Po tych słowach wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie zdezorientowanego. Jak można być takim ciamajdą i spaść ze schodów? Jasne, takie rzeczy tylko Malik. Wziąłem kule i z ich pomocą udało mi się zejść na dół. W kuchni zastałem Niall'a z Louis'em pożerających kanapki. Przywitałem się z nimi i wyciągnąłem z lodówki butelkę zimnej wody. Od razu opróżniłem ją duszkiem.
-Kac morderca co Zayn? - zaczepił mnie Lou.
-Ta - mruknąłem.
-Co się z tobą w ogóle dzieje?
-Nic się ze mną nie dzieje Tommo. Mam gorszy okres to wszystko.
-Okres.. okres.. okres.. Malik ma okres! - zaczął się drzeć, a Niall zachodził się śmiechem. Sam też ledwo się powstrzymywałem.
-Zabawne Tomlinson.
Kuśtykając wyszedłem z kuchni. Gdyby tylko wiedział, co się dzieje. Usiadłem na sofie w salonie i włączyłem telewizor na jakimś durnym programie. Przez dłuższą chwilę skakałem z kanału na kanał, ale nic ciekawego nie znalazłem. W końcu do salonu przyszła cała reszta i stanęli przede mną.
-Musimy jechać do Paul'a - powiedział Liam - jesteś w stanie jechać z nami czy zostajesz?
-Pozwolicie mi zostać? - zdziwiłem się.
-Tak by było nawet lepiej. Będziemy za około dwie godziny. A ty najlepiej idź do łóżka i się porządnie wyśpij.
-Jasne.
Pożegnali się ze mną i po prostu wyszli, zostawiając mnie samego. Super. Miałem cały dom do swojej dyspozycji. Wyłączyłem telewizor i poszedłem do swojego pokoju. Położyłem się na łóżku i nałożyłem na uszy słuchawki. Włączyłem nagranie, które ściągnąłem z My Voice. Piosenka Abigail. Wsłuchiwałem się w jej głos, zamykając oczy. Gdyby nie zwichnięta kostka, pewnie już stałbym pod jej domem. Nadal nie chciała mnie widzieć, ani ze mną rozmawiać. Traciłem już nadzieję na to, że jeszcze kiedykolwiek będzie normalnie. W sumie, oficjalnie nadal byliśmy parą. Ale, tak między nami, to nie wiedziałem co się działo. Abbie musiała mnie wysłuchać. Musiała poznać prawdę. A co jeśli nie? Wolałem o tym nie myśleć. Nagle poczułem, jak ktoś dotyka mojego ramienia. Zerwałem się gwałtownie. Przy moim łóżku stała Eve. Patrzyłem na nią mega zdziwiony. Jakim cudem dostała się do mojego pokoju?!
-Co.. co ty tu do cholery robisz? - spytałem patrząc na nią wilkiem.
-Słyszałam, że masz coś z kostką, więc przyszłam zobaczyć, jak się czujesz - odpowiedziała jak gdyby nigdy nic.
Przysunęła sobie krzesło i usiadła obok mojego łóżka.
-Nie powinno cię tu być - warknąłem - w co ty znowu grasz?
-W nic nie gram. Po prostu się martwię.
-Jasne. Tak nagle zaczęłaś być miła. Już nie chcesz zniszczyć mi życia? - zakpiłem.
-Nigdy nie chciałam zniszczyć ci życia Zayn.
Coś mi tu nie pasowało. Coś było nie tak. Bo niby po co nagle miałaby zacząć zachowywać się.. normalnie? To nie było w jej stylu.
-Nie możesz po prostu wyjść z tego pokoju i zostawić mnie w spokoju raz na zawsze?
-Chciałbyś. Teraz wszystko jest na dobrej drodze. Twoją byłą mamy z głowy, więc w końcu możemy być razem! Czyż to nie wspaniałe? Kocham cię i tylko to się liczy.
I w tym momencie drzwi do mojego pokoju znów się otworzyły. A ja poczułem jak ciarki przechodzą mi po plecach. Już wiedziałem, o co jej chodziło. I wcale mi się to nie spodobało.

[ABBIE]

Przestałam płakać. Przestałam rozpaczać. Miałam już dość wszystkiego i wszystkich. Musiałam w końcu wyjść z domu, bo zaczynałam wariować. Poszłam do galerii handlowej, żeby wydać kieszonkowe. Zakupy zawsze poprawiały mi humor. A gdy miałam doła, kupowałam ile wlezie. Nie żałowałam kasy James'a, bo po prostu miałam go w dupie. Zniknął. Po prostu zniknął. Mama odchodziła od zmysłów, nie spała po nocach czekając na chociażby jeden telefon. Jednak on wciąż milczał. Nienawidziłam go coraz bardziej. Kupiłam kilka zestawów i dodatków, po czym poszłam do kawiarni i zamówiłam sobie latte. Nagle zadzwonił mój telefon. Niall.
-Słucham? - odebrałam.
-Cześć Abbie. Mogę ci przeszkodzić? 
-Jasne. O co chodzi?
-Bo widzisz.. wczoraj Zayn miał mały wypadek..
-Jaki wypadek?! - wystraszyłam się. Mimo wszystko nadal się o niego martwiłam.
-Spokojnie, to nic takiego. Spadł ze schodów i zwichnął sobie kostkę. 
-Ciamajda - zakpiłam. 
-Ta.. no właśnie. Chciałem po prostu żebyś wiedziała. Może w końcu powinniście porozmawiać?
-Daj spokój Nialler. Wiesz, że to do niczego nie prowadzi. To, że zwichnął sobie kostkę niczego nie zmienia. Jasne?
-Em.. jasne. To nie przeszkadzam. Do zobaczenia.
-Pa Niall.
Rozłączyłam się i schowałam telefon. Zastanawiałam się, czy dobrze robię. W ogóle co się ze mną działo? Odkąd tamtego dnia uciekłam z parku, nie zamieniłam z nim ani słowa. Nie pozwoliłam mi nic wyjaśnić. Bo może nie było po co? Jednak teraz poczułam, że może jednak powinnam dać mu szansę. Szansę, by powiedział prawdę. Niezależnie od tego, jak bardzo okazałaby się bolesna. Dopiłam resztę latte, zapłaciłam i wyszłam z kawiarni, kierując się prosto do domu chłopaków. Kiedy już pod nim stanęłam, ogarnęły mnie wątpliwości. Ale nie było już odwrotu. Nacisnęłam dzwonek. Jednak drzwi nadal pozostawały zamknięte. Ponowiłam próbę kilka razy, z takim samym skutkiem. Nacisnęłam klamkę i zorientowałam się, że było otwarte. Niepewnie weszłam do środka.
-Zayn..? - odezwałam się - jesteś tu?
Odpowiedziała mi cisza. Zamknęłam drzwi i powoli weszłam na górę. Wiedziałam, gdzie ma pokój. Obiecałam sobie, że tylko sprawdzę. Jeżeli by go nie było, po prostu opuściłabym dom bez słowa. Znalazłam się na górze, w długim korytarzu. Podchodziłam coraz bliżej, i w końcu usłyszałam jego głos. Rozmawiał z kimś. Mimo zamkniętych drzwi, ostatnie słowa usłyszałam doskonale. "Teraz wszystko jest na dobrej drodze. Twoją byłą mamy z głowy, więc w końcu możemy być razem! Czyż to nie wspaniałe? Kocham cię i tylko to się liczy." W tym momencie nie wytrzymałam. Dosyć kłamstw. Dosyć wszystkiego. Bez pukania otworzyłam drzwi i weszłam do środka. Zayn spojrzał na mnie jak sparaliżowany. Nie spodziewał się mnie. A blondyna uśmiechała się z triumfem. Zacisnęłam pięści.
-A więc to tak, co? - mój głos ociekał jadem.
-Abbie ty nic nie rozumiesz, to wcale nie..
-Daj spokój Zayn - przerwałam mu - doskonale rozumiem co tu się dzieje. To po to przez tyle dni stałeś pod moim domem? Żeby powiedzieć mi, że to koniec? 
-Abigail, proszę cię, nie mów tak! 
-Mam tego dość. Skoro naprawdę .. - następne słowa nie chciały przejść mi przez gardło - skoro naprawdę tego chcesz, to w porządku. Bądź sobie z tą pustą tapeciarą. A mi raz na zawsze daj święty spokój.
-Uważaj na słowa panienko - odezwała się Eve - ja tu jestem.
-Widzę. Choć twoją twarz trudno dostrzec pod warstwą podkładu - odcięłam się.
-Abigail - znów odezwał się Zayn i spojrzał na mnie błagalnie - proszę cię. Daj mi wytłumaczyć..
-Nic nie będziesz mi tłumaczył - poczułam łzy w oczach - to koniec Zayn. Życzę ci szczęścia. 
Po tych słowach opuściłam jego pokój, zamykając za sobą drzwi. Słyszałam, jak woła moje imię. Chciał mnie zatrzymać. Ale nic nie miało już znaczenia. Wyszedł z pokoju, podpierając się na kulach, ale ja byłam już na dole.
-Abigail, proszę cię wróć! Daj mi to wszystko wyjaśnić! Kocham tylko ciebie, to nie tak..
Więcej słów nie słyszałam. Opuściłam dom chłopaków, akurat w momencie gdy ich samochód parkował na podjeździe. Nie chciałam na razie z nikim rozmawiać. Włożyłam ręce pod pachy i szybkim krokiem opuściłam teren ich domu. Możliwe, że nawet mnie nie zauważyli. Nie wierzyłam w to, co się stało. Rozstaliśmy się. I to tak na poważnie. No, ale dla niego to chyba było lepiej. Mógł teraz bez żadnych przeszkód być z NIĄ. Łzy powoli spływały mi po policzkach, ale wściekle otarłam je ręką. Nie będę płakać, powtarzałam sobie, nie warto. Nie wyleję na niego już ani jednej łzy. To koniec. Nie sądziłam, że kiedykolwiek do tego dojdzie, ale jednak. Znów stałam się nic nie wartą szarą myszką. A w mediach "byłą Zayn'a Malik'a z One Direction". Sama nie wiem kiedy doszłam do parku. I nie wiem, czemu akurat tam. Chłodny wiatr muskał mi policzki. Usiadłam na murku. Dokładnie na tym samym, gdzie wszystko się zaczęło. Podkuliłam nogi i starałam się wszystko jeszcze raz dokładnie przemyśleć. Dobrze zrobiłam, że do niego poszłam. Przynajmniej poznałam prawdę, więc nie musiałam już snuć domysłów i oszukiwać się, że może to wszystko było tylko wymyśloną przez Eve fikcją. Ktoś do mnie podszedł. Odwróciłam się i zobaczyłam Daisy. Widząc moją minę, po prostu przytuliła mnie bez słowa. Siedziałyśmy tak przez dłuższą chwilę.
-To jak? Opowiesz mi co się stało? - spytała blondynka, nadal mnie tuląc. 
-Zerwałam z Zayn'em - powiedziałam po prostu.
-Co? Dlaczego? - zdziwiła się.
-To długa, nic nie warta historia - westchnęłam. 
-Ja mam czas. I chętnie jej wysłucham. O ile oczywiście nie masz nic przeciwko.
-No.. tobie chyba mogę - opowiedziałam jej wszystko, od feralnego dnia na tym murku, aż do dzisiaj - ..poszłam do niego, bo chciałam w końcu wszystko wyjaśnić. I ona tam była. Siedziała przy nim i mówiła, że teraz kiedy mają mnie z głowy, mogą w końcu być razem. Zabolało. Powiedziałam mu, że to koniec i wyszłam. 
-O mój Boże.. co za..
-Nie kończ - przerwałam jej, wiedząc jakie słowo ma na myśli.
-Ale.. to mi się w głowie nie mieści. Zayn i takie sceny? Nie, to niemożliwe..
-Niemożliwe, a jednak - prychnęłam - jak widać nie znałam go dostatecznie dobrze.
-Ale jesteś pewna? Na sto procent? 
-Tak Daisy. On mnie nie przekona. Wiem, co słyszałam. 
-Przykro mi. Naprawdę bardzo mi przykro..
-Dzięki.. ale nie mówmy już o tym, okay? Mam dość jak na jeden dzień.
-W porządku. Koniec tematu.
Uśmiechnęłam się do niej z wdzięcznością.
-A co tam u ciebie? - spytałam przyjaciółkę.
-U mnie.. no cóż.. praktycznie nic się nie zmieniło.. Tom ciągle czegoś ode mnie chce. Lexi mnie kontroluje i wydaje rozkazy jak zawsze. Ojciec się nie odzywa. A jak już to mówię, że wszystko jest super, bosko, fantastycznie. I tak w kółko. 
-Żadnej poprawy? Naprawdę?
-No.. wiesz.. - zawahała się.
-Mów. 
-Ostatnio.. zaraz po tym jak wyszłam ze szpitala, Tom przyszedł do mojego pokoju i.. przeprosił mnie. Po raz pierwszy w życiu usłyszałam od niego "przepraszam". To i tak niczego nie zmienia, ale.. cóż. Miałam nadzieję, że może w końcu coś się poprawi.. że wyjdziemy na prostą..
-I myliłaś się?
-Sama nie wiem. To skomplikowane. A do tego dochodzą jeszcze inne sprawy.
-Inne? Co masz na myśli?
-No.. bo.. - zawahała się, a na jej policzku pojawił się rumieniec.
-Daisy? Co ty przede mną ukrywasz? - spytałam niewinnie.
-Bo jest taki chłopak - powiedziała w końcu, a ja się uśmiechnęłam - który mi się podoba. Rozmawiałam z nim tylko dwa razy, ale coś mnie do niego ciągnie.
-To zarywaj kobieto - szturchnęłam ją w ramię.
-Eh.. to nie takie proste.. on ma grono swoich wielbicielek, które zrobiłyby dla niego wszystko. Ja jestem zwykła i przeciętna. Zupełnie nie dla niego. 
-Daisy, nie przesadzaj! Jesteś jedyna i niepowtarzalna, jasne? Nie ma takiej drugiej jak ty na świecie. Jestem pewna, że jak tylko ten chłopak cię pozna, to nie będzie mógł przestać o tobie myśleć. 
-Głupoty gadasz. Ale dziękuję.
-Żadne głupoty. To sama prawda.
Daisy uśmiechnęła się do mnie i w jednej chwili wstała z murku, ciągnąc mnie za sobą.
-Chodź, muszę ci coś pokazać.
-Mi? - zdziwiłam się - co takiego?
-Zobaczysz - powiedziała tajemniczo i ruszyła przed siebie.
Nie pozostało mi nic innego, jak iść za nią. Dziwne. Ja chyba do końca nie byłam normalna. Inne dziewczyny na moim miejscu, pewnie siedziałyby w swoim pokoju pod kocem i wylewały morze łez. Nie powiem, że nie miałam na to ochoty. Zamknąć się w swoim małym azylu i dać upust łzom. Chciałam. Ale obiecałam sobie, że będę silna. Przynajmniej na razie. Bo w nocy, gdy już będę sama, mogło być różnie. Rozpoznałam miejsce, do którego prowadziła mnie blondynka. Było to studio taneczne BAILAMOS. Tylko dlaczego prowadziła mnie właśnie tam? Weszłyśmy do środka. Od razu usłyszałam muzykę. O co tu chodziło? Daisy położyła palec na usta i delikatnie otworzyła drzwi. Stanęłam za nią i zajrzałam do pomieszczenia. Była tam mała, kilkunastoosobowa grupa dziewczynek w wieku na oko 11-13 lat. Przed nimi stała Britney i pokazywała im jakieś kroki. Szerzej otworzyłam oczy ze zdumienia. W kącie zauważyłam Liam'a, który wszystkiemu przyglądał się z uśmiechem. Czyżby Brit uczyła tańczyć? Nie wiedząc do końca co robię, weszłam do środka. Britney mnie zauważyła i szeroko się uśmiechnęła. No tak, nie widziałyśmy się od kilku dni. Wyłączyła muzykę i dała dziewczynkom 10 minut przerwy. Podbiegła do mnie i rzuciła mi się na szyję, krzycząc moje imię.  Liam też do nas podszedł. Posłał mi spojrzenie mówiące "chyba musimy porozmawiać". Kiwnęłam tylko głową. 
-Małpko, czemu się nie odzywałaś co? - odezwała się do mnie, w międzyczasie witając się z Daisy - martwiłam się o ciebie.
-Wiem, przepraszam. Musiałam uporządkować kilka spraw.
-Ale już w porządku?
-Powiedzmy. Rozstałam się z Zayn'em.
Zarówno Britney jak i Liam zrobili zdziwione iminy.
-Że co proszę?! Ale.. jak to? Czemu? Kiedy?
-Dzisiaj. Przepraszam, ale nie bardzo chcę o tym rozmawiać. Obiecuję, że opowiem ci wszystko ze szczegółami w najbliższym czasie.
-Trzymam cię za słowo. A w ogóle co tu robicie?
-Daisy mnie tu zaciągnęła - wskazałam na blondynkę.
-Hej, miałaś jej na razie nie mówić - powiedziała do niej Brit karcąco, ale się uśmiechała.
-Wybacz, ale po prostu nie mogłam się powstrzymać. Musiałam.
-Okay, tym razem ci wybaczę. Chcecie widzieć, co już umiemy?
-Pewnie - powiedziałam - a kiedy na nowo otworzyłaś szkołę?
-2 tygodnie temu.
-I nic mi nie powiedziałaś?!
-Chciałam, ale to miała być taka jakby niespodzianka.. 
-Okay, okay. Pokaż co umiecie.
Britney się uśmiechnęła i pobiegła do swojej grupki. Liam się nie odzywał. Przedstawił się Daisy, podali sobie dłonie i to wszystko. Był cichy i skryty. Zupełnie jak nie on. Brit włączyła muzykę i dziewczyny zaczęły tańczyć. Byłam pod naprawdę wielkim wrażeniem tego, co już umieją. Poruszały się tak szybko i tak zwinnie, że aż chciało się na to patrzeć. Robiło się późno i musiałam już wracać. Pożegnałam się z nimi i razem z Daisy opuściłam salę. Kawałek szłyśmy razem, a potem musiałyśmy się rozstać. Resztę drogi pokonałam sama. Byłam wykończona. A najgorsze było to, że wszystkie uczucia, które tłumiłam przez cały dzień, skumulowały się i uderzyły we mnie ze zdwojoną siłą. Gdy tylko znalazłam się w swoim pokoju, szybko przebrałam się w piżamę i położyłam się do łóżka. Miałam być silna. Nie byłam. Miałam dać radę. Nie dałam. Miałam zapomnieć. Nie zapomniałam. Nawet nie wiem kiedy poduszka zrobiła się mokra od moich własnych łez. Straciłam osobę, którą kochałam najbardziej na świecie. Która była moim życiem, szczęściem, przyszłością. Straciłam GO na zawsze. Czy to musiało aż tak cholernie boleć? Czy to wszystko naprawdę musiało być aż tak skomplikowane? I.. jak on mógł zrobić mi coś takiego? Przecież doskonale wiedział, jak bardzo go kocham! Czy to naprawdę nie miało dla niego żadnego znaczenia? Widocznie nie. Sama nie wiem, kiedy zasnęłam. 
Następnego dnia, obudził mnie dźwięk dzwonka do drzwi. Musiałam być sama w domu, bo mama już dawno poszłaby otworzyć. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał 11:38. Nie miałam pojęcia, że było aż tak późno. Szybko narzuciłam na siebie bluzę i zbiegłam na dół. Nie patrząc przez wizjer otworzyłam drzwi. I przeżyłam największy szok w swoim życiu..

________________________________
Hey Directioners ♥ Proszę bardzo, kolejna notka ;)
Mam nadzieję, że się podoba ;) 
I kieruję do was jedno, wielkie, szczere DZIĘKUJĘ ! 30 komentarzy, awww! ♥
Kocham was! Czekam na kolejne!
Czytasz = komentujesz < 3

A tak poza tematem. Razem z moją kochaną Siostrą założyłyśmy stronę na FB. I tu pojawia się moja prośba do was. Jeżeli macie konto, to proszę, wchodźcie, lajkujcie, podawajcie dalej i przeczytajcie wpis. Jest tam wszystko wyjaśnione. Ze szczegółami. Będę wam naprawdę bardzo wdzięczna, uwierzcie. Chcemy, żeby widziało to sporo osób. Mogę na was liczyć? Mam nadzieję, że tak ♥ Z góry dziękuję za wszystko! Kocham Was! A tu macie link: