niedziela, 7 października 2012

Twenty - three ♥

Zaparkowałam samochód najbliżej jak to było możliwe i podbiegłam do Daisy. Uprzedził mnie jakiś chłopak, który sprawdzał jej puls.
-Zadzwoń po karetkę - zwrócił się do mnie.
Szybko wyciągnęłam telefon i wybrałam numer alarmowy. Jąkałam się i drżał mi głos, ale jakiś cudem udało mi się przekazać co się stało. Daisy była nieprzytomna. Minuty dłużyły się w nieskończoność. W końcu usłyszałam znajomy sygnał i karetka zatrzymała się obok nas. Sanitariusze przenieśli ją na nosze i przetransportowali do samochodu.
-Mogę jechać z wami? - spytałam jednego z lekarzy - to moja.. przyjaciółka.
-Eh, dobra. Wsiadaj, byle szybko.
Zanim jednak to zrobiłam, odwróciłam się do tajemniczego chłopaka, żeby mu podziękować. Kiedy udało mi się zobaczyć jego twarz, zapomniałam co miałam powiedzieć. To był.. Alex. Jak ja mogłam wcześniej go nie rozpoznać? Zacisnęłam usta i w ostatniej chwili wsiadłam do karetki. Jechaliśmy szybko. Daisy nadal nie otworzyła oczu. Zaczynałam bać się coraz bardziej, zwłaszcza, że na jej ciele zauważyłam sporo siniaków. W końcu dojechaliśmy do szpitala. Lekarze i pielęgniarki od razu się nią zajęli, a mi kazali czekać. Zniknęli za wielkimi, białymi drzwiami z napisem "Nieupoważnionym wstęp wzbroniony". Przez cały czas intensywnie zastanawiałam się nad tym, co mogło się stać. Jednak nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. Czas mijał i mijał, a drzwi nadal pozostawały zamknięte. Nie znałam jej za dobrze. Rozmawiałam z nią w sumie tylko kilka razy. Nie mówiła o sobie nic oprócz tego, że kocha śpiewać. Była cicha, tajemnicza i skryta. Ale mimo to chciałam ją poznać. Czułam, że powinnam coś zrobić. Tylko co? Daisy miała dystans do ludzi. Nie ufała nikomu. Chyba nawet samej sobie. Martwiłam się o nią i to bardzo. W końcu drzwi się otworzyły. Jak na komendę wstałam i patrzyłam, jak przewożą ją do jednej z sal. Podeszłam do lekarza, który wyszedł na końcu.
-Co z nią? - spytałam go.
-Jesteś kimś z rodziny? - odpowiedział pytaniem i przyjrzał mi się badawczo.
Nie.. jestem jej.. przyjaciółką. To ja zadzwoniłam po pogotowie.. proszę niech mi pan powie co z nią będzie.
-Powiem tylko tyle, że jest w porządku. Odzyskała przytomność, ale nadal jest słaba. Wszystko jest na dobrej drodze.
-Ale co się w ogóle stało? - nie dawałam za wygraną - Widziałam tylko jak idzie skulona, a potem upada na chodnik. Musiał być jakiś powód.
Lekarz się zawahał. Spojrzał na mnie niepewnie, sam do końca nie wiedząc, czy powinien coś zdradzać.
-Została pobita - powiedział w końcu a mnie zamurowało - nic więcej nie mogę ci powiedzieć. Przykro mi.
Ale.. jak.. a mogę do niej wejść?
-Na chwilę. Dosłownie, jasne?
-Tak, oczywiście. Dziękuję.
Gdy lekarz odszedł, od razu weszłam do sali nr. 32. Daisy miała zamknięte oczy, ale gdy wyczuła moją obecność, lekko je otworzyła.
-Abbie..? - wyszeptała słabym głosem.
-Tak, to ja - odpowiedziałam i usiadłam na krześle obok niej - jak się czujesz?
-Chyba lepiej. A co ty tu robisz? I co ja tu robię?
-Ktoś cię pobił i straciłaś przytomność. Znalazłam cię na chodniku i zadzwoniłam po karetkę. I tak tu wylądowałyśmy.
Dziewczyna zacisnęła usta i odwróciła głowę w bok. Kolejna tajemnica.
-Daisy.. proszę cię.. powiedz mi, co się stało.. naprawdę się o ciebie martwię.. możesz mi zaufać. Proszę..
-Abigail, to wcale nie jest takie łatwe. Jeszcze nigdy z nikim nie rozmawiałam na ten temat. Wolę chować to w sobie. Tak jest łatwiej.
-Nie, tak wcale nie jest łatwiej moja droga. Dusisz to w sobie, ale w końcu nie wytrzymasz. Rozmowa zawsze pomaga. A ja chcę ci pomóc, bo nie mogę patrzeć na to, jak się męczysz. Możesz mi zaufać. Spróbuj się otworzyć, a zobaczysz, że będzie ci lepiej.
Zapadło milczenie. Słychać było tylko deszcz padający za oknem i pikanie aparatury. Myślałam, że nic z tego nie wyjdzie, ale Daisy w końcu się odezwała.
-Nawet nie wiem od czego zacząć.
-Najlepiej od początku. Ja mam czas. Mogę tu siedzieć, dopóki mnie nie wyrzucą.
-No dobrze.. a więc.. 4 lata temu moja mama zmarła na raka serca. Ojciec ożenił się po raz drugi, z Lexi.  Myślałam, że to dobrze.. że będzie szczęśliwy.. ale.. ona wcale nie jest taka, za jaką ją uważałam. Na początku była miła i kochana. Ale później.. później zjawił się jej syn.. Tom. Najpodlejszy i najgorszy człowiek, jakiego udało mi się poznać. Tata musiał wyjechać. Dostał pilne wezwanie do Paryża. Wraca dopiero za 6 miesięcy.. nie wiem jak wytrzymam do tego czasu. W domu zaczęłam czuć się jak intruz.. Lexi i  Tom o wszystko mnie obwiniają i traktują jak jakąś służącą.. nie mam prawa do własnego zdania. Jestem marionetką w ich rękach. Robią ze mną co tylko chcą i śmieją się, jaki mój ojciec jest naiwny. Muszę robić wszystko, choć większości z tych rzeczy wcale nie chcę.. a Tom.. zakumplował się z jakimiś kolesiami.. zaczął do mnie zarywać, dotykać mnie.. - jej oczy były pełne łez, a głos drżał - mówił, że się zabawimy.. a ja.. ja nie wiedziałam co miał na myśli.. do czasu, gdy..
Przerwała i otarła łzy, płynące jej po policzkach. Złapałam ją za rękę i czekałam, aż wznowi opowieść. Obawiałam się najgorszego.
-Pewnego wieczoru zabrał mnie na imprezę. Wyciągnął mnie z domu na siłę i zapakował do samochodu. Wywiózł mnie do jakiegoś lasu.. byli tam też ci jego koledzy.. do tej pory pamiętam, jak cholernie się wtedy bałam. Upili mnie.. wlewali we mnie alkohol na siłę. Dodali coś do tego.. jakieś prochy.. tak, żebym była kompletnie bezradna i żebym nic nie zapamiętała.. ale coś im nie wyszło. Zaczęli się do mnie przystawiać. Każdy po kolei. Było ich tam chyba pięciu.. zaczęli mnie rozbierać, obmacywać.. normalnie się ze mną zabawiali.. nie pamiętam, co było dalej.. mam wielką lukę w pamięci.. ale.. obawiam się najgorszego.. chociaż w sumie sama nie wiem, czy chcę pamiętać. Boję się pomyśleć, co się wtedy stało. Od tamtej pory Tom mnie kontroluje. Śledzi mnie. Widzi każdy mój ruch. Kilka razy mi groził. Mówił, że jak pisnę komuś choć słówko, to.. to już on postara się o to, żebym nic nikomu nigdy więcej nie powiedziała. Boję się go. Cholernie się go boję. A kilka dni temu.. popełniłam jeden z najgorszych błędów w swoim życiu. Nie wytrzymałam. Wykrzyczałam mu, że idę na policję.. że nic więcej mi nie zrobi.. a wtedy.. przystawił mi coś do ust i straciłam przytomność. Przetrzymywali mnie w jakiejś piwnicy czy co to było.. dopiero dzisiaj jakimś cudem udało mi się uciec.. moje życie to jeden wielki koszmar. Boję się nawet własnego cienia.
Zamurowało mnie. Kompletnie nie wiedziałam, co powiedzieć. Nie spodziewałam się czegoś takiego. Ale teraz.. teraz wszystko się wyjaśniło. Złapałam ją za rękę i mocno ścisnęłam. Słowa nie były konieczne. Daisy spojrzała na mnie oczyma pełnymi łez, ale również ufności. Po raz pierwszy poczułam, że naprawdę coś nas łączy. Do sali wszedł lekarz i poprosił mnie o wyjście. Szepnęłam do Daisy, że wrócę do niej jutro, na co ona odpowiedziała uśmiechem.
-Abbie? - powiedziała zanim wyszłam.
-Tak?
-Dziękuję.
-Przecież wiesz, że nie ma za co - odpowiedziałam jej z uśmiechem - do zobaczenia.
Kiedy opuszczałam szpital, ciągle myślałam nad tym, czego właśnie się dowiedziałam. To było.. przerażające i niewiarygodne. Nie sądziłam, że takie rzeczy mogą przytrafić się ludziom z mojego bliskiego otoczenia. Sama nie wiedziałam, co mam o tym wszystkim myśleć. Nagle poczułam wibracje w kieszeni, więc szybko wyjęłam telefon. Na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie uśmiechniętego Mulata.
-Dzień dobry, w czym mogę pomóc? - odebrałam.
-Witam, czy rozmawiam z panią Abigail Reynolds?
-Tak, przy telefonie.
-Widzi pani, dostaliśmy telefon z nieba. Podobno uciekł im jeden z aniołów. Ale spokojnie.. nie powiem im gdzie pani jest.
-Oh, ależ dziękuję. To bardzo miłe z pana strony - zaśmiałam się.
On zawsze wiedział, jak poprawić mi humor. Co by się nie działo, nawet minuta rozmowy z nim potrafiła wszystko załatwić.
-A tak serio? - spytałam w końcu.
-Właśnie wstałem i zorientowałem się, że dziś sobota i że nie masz szkoły. U mnie jest 8:00 rano, u ciebie pewnie gdzieś koło 15:00 o ile się nie mylę. Więc chyba mogę ci przeszkodzić?
-Ty nigdy nie przeszkadzasz Zayn. A więc, co tam? Jak trasa?
-Świetnie. Koncerty, wywiady, spotkania z fanami i własne rozrywki. A byłoby jeszcze lepiej.. gdybyś leżała tu teraz ze mną. Nie mogę wiecznie tulić się do poduszki i lusterka, bo to nie to samo. Chcę cię tutaj! Teraz! Czy to tak dużo?
-Uwierz mi, też chciałabym być teraz z tobą. Jeszcze tylko 2 tygodnie i się zobaczymy. Powinniśmy dać radę.
-Powinniśmy.. a co u ciebie? Jak tam w Londynie?
-Całkiem, całkiem. Właśnie wracam ze szpitala - powiedziałam, zanim zdążyłam ugryźć się w język.
-Ze szpitala? - jego głos natychmiast stał się bardziej oficjalny i zmartwiony - co się stało? Wszystko w porządku? Nic ci nie jest?
-Nie Zayn, mi nic nie jest. Jestem cała i zdrowa. Odwiedzałam koleżankę z naszej klasy. Daisy Flow, kojarzysz?
-Mniej więcej. Co z nią?
-Została pobita. Nic więcej nie mogę ci powiedzieć, przepraszam. I proszę, nie zadawaj pytań, na które nie mogę odpowiedzieć.
-W porządku. Mam nadzieję, że to nic poważnego. A tak w ogóle, masz bardzo fajne autko.
I w tym momencie stanęłam jak kołek. Samochód! Jak ja mogłam o nim zapomnieć?
-Szlag! - krzyknęłam.
-Hę? Abbie, co z tobą?
-Znowu zostawiłam samochód bez niczego. I nawet dokładnie nie pamiętam gdzie. Boże, jaka ja jestem genialna!
-Naprawdę cię dzisiaj nie rozumiem. Eh, przepraszam, muszę kończyć. Chłopaki się dobijają. Mamy próbę dźwiękową przed koncertem w Nowym Jorku. Do usłyszenia, kocham cię!
-Ja ciebie również.
Rozłączyłam się i schowałam telefon do torebki. Rozglądnęłam się dookoła, nie wiedząc co zrobić. Po krótkim namyśle, postanowiłam iść na nogach. Nie wiem ile minęło czasu, gdy w końcu znalazłam się w miejscu "wypadku". Mój samochód stał tam, gdzie go zostawiłam. Cały. Dopiero wtedy odetchnęłam z ulgą. Wyciągnęłam klucze, wsiadłam do środka, włączyłam radio i odjechałam stronę domu. Kiedy już się pod nim znalazłam, odstawiłam samochód do garażu i już chciałam wejść do środka, gdy ktoś złapał mnie za ramię i odwrócił w swoją stronę. To był Alex. Spiorunowałam go wzrokiem, wyrwałam się i odeszłam kilka kroków.
-Czego ty znowu chcesz? - warknęłam - myślałam, że mam cię już z głowy.
-Dobre sobie. Chciałem spytać.. co z tą dziewczyną, którą.. no wiesz.. którą dzisiaj znaleźliśmy..
-Ta, bo niby cię to obchodzi? - zakpiłam - coś ty nagle taki troskliwy, co?
-Abigail, dlaczego mnie oceniasz? Nic o mnie nie wiesz.
-I nie chcę wiedzieć Alex, jasne? Chcę po prostu o tobie zapomnieć, ale ty zjawiasz się znikąd i znów wszystko mi komplikujesz. Po co to robisz?
-Chcę tylko chwilę z tobą porozmawiać. Jedną, małą chwilę. Nie proszę o nic więcej.
-Nie chcę z tobą o niczym rozmawiać do cholery. Ile jeszcze razy będę musiała ci to powtarzać? Daj mi spokój.
-10 minut. Tylko tyle. Proszę.
Zawahałam się. Przygryzłam dolną wargę i przez chwilę biłam się z myślami.
-10 minut - powiedziałam w końcu - i ani chwili dłużej, jasne?
-Oczywiście. Dziękuję.
-Jeszcze nie masz za co - odpowiedziałam ostro i skierowałam się do ogrodu.
Usiadłam w altanie na jednym z foteli, a Alex zajął miejsce naprzeciwko.
-Czas mija - powiedziałam patrząc w bok.
-Wiem, że nie zachowałem się fair. Wiem też, że jestem niezłym sukinsynem i nie zasługuję na koleją szansę. Ale wróciłem tylko po to, żeby móc cię zobaczyć. Żeby móc z tobą porozmawiać. Tak cholernie za tobą tęskniłem..
-Daruj sobie takie teksty, okay? Nie robią na mnie żadnego wrażenia. Wróciłeś, bo znudziły ci się Stany i tyle. Nie wciskaj mi kolejnych kitów, w które nie uwierzę.
-Ale tak jest naprawdę! Abbie, posłuchaj.. przepraszam, że się nie odzywałem. Ale ja.. ja nadal cię.. kocham.
-Kochasz? - dopiero po tych słowach na niego spojrzałam. Wszystkie wspomnienia wróciły w jednej chwili - czy ty w ogóle się słyszysz? To żałosne! I wiesz co ci powiem? Ty jesteś żałosny. Wyjeżdżasz, obiecujesz, że będzie dobrze, a kilka dni później publikujesz zdjęcie jak całujesz się z jakąś dziewczyną! To dla ciebie jest normalne? Nie wyobrażasz sobie przez co ja przeszłam! Nikomu tego nie życzę, nawet tobie. Choć nienawidzę cię z całego serca. Tak, powiedziałam to. Nienawidzę cię za to, co mi zrobiłeś. Kochałam cię. Byłeś dla mnie wszystkim. I to wszystko potrafiłeś spieprzyć.
-Abigail ja..
-Nie Alex - przerwałam mu, ocierając łzę płynącą mi po policzku - tego nie jestem ci w stanie wybaczyć. To pozostanie we mnie na zawsze. Nie zmienisz tego. I nie licz na to, że jak przyjdziesz i przeprosisz, to wszystko będzie idealnie, bo nie będzie. Teraz jestem z Zayn'em. Ułożyłam sobie życie na nowo. A ciebie w nim nie ma. Twój czas minął. Żegnaj Alex.
Posłałam mu ostatnie pełne pogardy spojrzenie i szybkim krokiem weszłam do domu, zamykając za sobą drzwi. Wzięłam kilka głębokich oddechów i poszłam do swojego pokoju. Położyłam się na łóżku i bezczynnie gapiłam się w sufit, myśląc o tym, co przyniesie przyszłość. Nagle zadzwonił mój telefon. Nie chciało mi się nawet go wyciągać i odebrałam dopiero za trzecim razem. To był tata.
-Dasz się wyciągnąć na spacer ze staruszkiem?
-Z tobą zawsze. Daj mi 30 minut.
-W porządku. Jestem pod twoim domem. Czekam.
Rozłączyłam się i poszłam do łazienki. Ogarnęłam się, rozczesałam włosy i przebrałam się w TO. Spryskałam się perfumami i wyszłam na spotkanie z ojcem.

[ZAYN]

Nowy Jork. Wielkie, zmechanizowane miasto. Tak jak wszystkie w USA. Jednak to miasto kojarzyło mi się z czymś jeszcze. A raczej z kimś. Chyba i tak wiecie o kogo chodzi. Hayley. To tutaj powinna teraz być. Gdyby tylko samolot doleciał na miejsce. To było jej miasto. Jej dom. I Niall doskonale o tym wiedział. I mimo tego, że przez kilka ostatnich dni starał się zachowywać jak najbardziej normalnie, w tym miejscu nie mógł być spokojny. Znowu chodził przybity. Ale na to nic nie mogliśmy poradzić. Sam musiał podjąć decyzję. Ja natomiast miałem inny problem. A mianowicie Eve. Z tą dziewczyną było coś bardzo nie tak. Myślałem, że po wyjeździe do NY mam ją z głowy, ale niestety się myliłem. Była wszędzie. I to dosłownie. Na każdym podpisywaniu płyt, na każdym koncercie, na próbach, wywiadach i spotkaniach z fanami. To było co najmniej dziwne. Ciągle wyłapywała mnie wzrokiem, podchodziła i zaczynała rozmowę. Zupełnie jakbyśmy byli najlepszymi, nierozłącznymi przyjaciółmi i znali się od zawsze. Nie mogłem nawet spokojnie wyjść za zakupy czy do kawiarni, bo gdzie byłem ja, tam od razu zjawiała się ona. Chłopaki zauważyli, że coś jest nie tak. Tylko do mnie się przyczepiła. Na resztę naszego zespołu nie zwracała najmniejszej uwagi.
-Co to w ogóle za laska? - spytał mnie Harry po jednym z koncertów - i czemu ciągle za tobą łazi?
-Nie mam pojęcia czemu za mną łazi - odpowiedziałem wtedy - ale jest wszędzie. Jest naszą fanką, ale.. zaczynam się jej bać.
I taka była prawda. Musiałem się przed nią chować. Gdy tylko ją zauważyłem, odwracałem się i szedłem w przeciwnym kierunku, albo po prostu uciekałem. I miałem tego serdecznie dość. Już nie mogłem się doczekać powrotu do Londynu. Do Abbie, Brit, Cat i reszty znajomych.
Ostatniego dnia naszego pobytu w NY przyszedł do mnie Niall. Był cichy. Po prostu usiadł na łóżku w moim pokoju i patrzył przed siebie.
-W porządku? - spytałem łagodnie.
-Powiedzmy. Mogę mieć do ciebie prośbę?
-Jasne, proś o co chcesz.
-Poszedłbyś ze mną w jedno miejsce? Wiem, że jest późne popołudnie i pewnie wolałbyś odpoczywać, ale to dla mnie ważne...
-Niall, pewnie, że z tobą pójdę. Daj mi chwilę.
Podszedłem do swojej walizki i wyciągnąłem z niej czystą koszulkę i bejsbolówkę. Szybko się przebrałem, poprawiłem fryzurę i byłem gotowy. Wyszliśmy tylnym wyjściem tak, żeby nie zobaczyły nas fanki i ruszyliśmy przed siebie. Po drodze prawie w ogóle nie rozmawialiśmy. Domyślałem się, gdzie Niall mnie prowadził. A moje przypuszczenia potwierdziły się, gdy dotarliśmy na miejsce. Staliśmy pod bramą nowojorskiego cmentarza.
-Jesteś pewien, że chcesz tam iść? - spytałem go.
-Tak. Jestem pewien Zayn.
Nie zadawałem więcej pytań. Przeszliśmy przez bramę i skierowaliśmy się w stronę nowych nagrobków. Cmentarze zawsze budziły we mnie złe uczucia. Takie negatywne. Bo kojarzyły mi się tylko i wyłącznie ze śmiercią. Nie wiedzieliśmy gdzie leży Hayley, dlatego szukanie zajęło nam dłuższą chwilę. W końcu znaleźliśmy jej nagrobek. Wyróżniał się spośród wielu innych. Było na nim pełno kwiatów, zniczy i nie wiadomo czego jeszcze. Hayley Wein, zginęła w katastrofie lotniczej tak brzmiał napis na grobowej płycie. Była też data jej urodzenia i śmierci, oraz zdjęcie i jakiś cytat. Usiedliśmy na ławce naprzeciwko. Niall patrzył prosto przed siebie. Centralnie na jej zdjęcie. Nic nie mówił. Po jego policzku spłynęła pojedyncza łza, którą szybko otarł. To wcale nie było dla niego łatwe. 
-Nie zdążyłem się z nią nawet pożegnać - powiedział cicho w pewnym momencie - to zupełnie nie tak miało być. Powinna tu dolecieć. Powinna żyć. To wszystko miało być inaczej. 
-Nie zawsze jest tak jak byśmy tego chcieli Niall - odpowiedziałem mu - przecież dobrze o tym wiesz. Życie idzie naprzód. Jeszcze spotkasz kogoś wyjątkowego.
-Ona była jedyna i wyjątkowa Zayn. Mów co chcesz, ale ja wiem swoje. I choćbym nie wiem jak bardzo chciał, to nigdy jej nie zapomnę. To niewykonalne.
-Ale z czasem przyzwyczaisz się do tego, że odeszła. Uwierz w to. Będzie ci łatwiej. Tylko daj sobie szansę.
-Próbuję. Ale ciągle o niej myślę, śni mi się po nocach i czuję jej obecność. Nie wiem jak to wytłumaczyć. Po prostu czuję. 
-Rozumiem. Nie dręcz się tak. Jesteśmy z tobą, pamiętasz? 
-Jak mógłbym zapomnieć? Gdyby nie wy, to pewnie dalej siedziałbym zamknięty w pokoju i wszystko zawalał. 
-Zawsze do usług głodomorze. 
Posiedzieliśmy tam jeszcze dłuższą chwilę w milczeniu. Każdy z nas przeżywał to w inny sposób. W końcu musieliśmy się zbierać. Robiło się późno. Niall ostatni raz spojrzał na grobową płytę, po czym odwrócił się i szybkim krokiem odszedł w kierunku bramy. Ja poszedłem za nim. Gdy znaleźliśmy się już na chodniku spojrzałem przed siebie. Ciśnienie od razu mi podskoczyło. Zacisnąłem usta i pięści. Przed nami stała Eve. Uśmiechała się i machała do nas. Niall za bardzo nie wiedział, co zrobić, więc jej odmachał. Ale ona patrzyła tylko na mnie. W jednej chwili znalazła się koło nas.
-Cóż za spotkanie, no proszę - powiedziała z szerokim uśmiechem - nie sądziłam, że zastanę was w takim miejscu.
-Eve co ty kombinujesz do cholery? - spytałem twardo.
-Nie rozumiem o co ci chodzi kochanie.
-Nie jestem twoim kochaniem! Dziewczyno, kiedy ty w końcu to zrozumiesz? Kiedy to do ciebie dotrze?
-Ale co? Zayn, wyrażaj się trochę jaśniej. I nie złość się, bo złość piękności szkodzi. 
-Czy z tobą jest coś nie tak? 
-Zayn spokojnie - odezwał się Niall, ale go zignorowałem.
-Łazisz za mną. - kontynuowałem - Jesteś dosłownie wszędzie! Nie mogę nawet spokojnie wyjść z pokoju, bo cię widzę! Pojawiasz się jakby znikąd. I miałaś nawet czelność przyjść za nami na cmentarz! Więc pytam, co z tobą jest nie tak?
Zapadła głucha cisza. Poczułem się głupio, że tak na nią napadłem, ale co mogłem zrobić? Miałem już tego wszystkiego dość. Chciałem tylko odrobiny świętego spokoju. Eve patrzyła na mnie speszona, nie wiedząc co powiedzieć.
-Ja.. po prostu chcę być bliżej ciebie.. to coś złego..? - odezwała się w końcu.
-Nie wiem. Okay, rozumiem, że jesteś naszą fanką. Ale to już jest jakaś obsesja. Jestem z Abigail, pamiętasz? To ją kocham najbardziej na świecie. 
-To nieważne! Nie musisz z nią być do końca życia. Ja sobie mogę poczekać. Jestem od niej lepsza.
-Że co proszę?! - krzyknąłem - Teraz to już przesadziłaś. Trzymaj się ode mnie z daleka, rozumiesz? Daj mi po prostu święty spokój. 
-Ale..
-Daj mi spokój - przerwałem jej cedząc każde słowo - idziemy Niall.
Pociągnąłem go za sobą i poszliśmy przed siebie, zostawiając ją samą. Byłem wściekły. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i zapaliłem jednego. Nienawidziłem siebie za to, że palę. Próbowałem rzucić, ale to wcale nie takie łatwe. Chyba byłem już uzależniony. Potrafiłem wypalić nawet paczkę dziennie. Nigdy nie robiłem tego przy Abbie. Obiecałem sobie, że przy niej nigdy tego nie zrobię. I póki co się udawało. Kiedy dotarliśmy pod hotel, fanki od razu nas zauważyły. Podziwiałem je za to, że potrafiły tam tak stać nawet cały dzień. Podpisaliśmy im autografy, zrobiliśmy wspólne zdjęcia i weszliśmy do środka. Reszta siedziała w restauracji. Dołączyliśmy do nich, zamówiliśmy jedzenie i po prostu rozmawialiśmy. 
-Gdzie was wywiało na cały dzień? - spytał Daddy.
-Odwiedziliśmy kilka miejsc - odpowiedział Niall.
-Niech zgadnę. Byliście obczaić tutejsze Nandos i kilkanaście innych tego typu "miejsc"? - wtrącił się Hazza.
-Bardzo zabawne Styles.
-No co? Naprawdę wytrzymałeś aż tyle bez jedzenia? Lecę po kalendarz!
I wcale nie żartował. Wybiegł z lokalu i wrócił po chwili z małym kalendarzem i iPad'em. Usiadł z powrotem na swoim miejscu, odszukał dzisiejszy dzień i markerem wpisał "Niall nie obżerał się cały dzień. LOL!". Zaczęliśmy się śmiać. Z tymi idiotami to naprawdę nie dało się smucić czy dąsać. Nialler doskonale o tym wiedział, bo sam się uśmiechał i żartował.
-A iPad ci po co? - spytał go Lou.
-A wiesz.. chciałem ci zrobić kompromitujące zdjęcie i dodać na Twittera.. - powiedział niewinnie.
-No nie. Znowu mi? Czep się kogoś innego, co? 
-Ale z tobą wychodzą najzabawniejsze marcheweczko. No, uśmiechnij się dla wujka Harolda. Proszę..?
-Dobra. Ale na zdjęciu mam być z Zayn'em. 
-Co? Czemu ze mną? - wtrąciłem się.
-Bo tak i już. Chodź tu Malik. Robimy głupie miny i z głowy. 
-Dobra, niech będzie.
Usiadłem obok Louis'a i na "3" zrobiliśmy głupie miny. Zdjęcie gotowe. Harry szybko załadował je na TT. Niemal po minucie miał już w cholerę wiadomości, ulubionych i podaj dalej. Rozmawialiśmy tak jeszcze długo. Zwłaszcza o trasie. Kolejne miasta, koncerty, wywiady. A na końcu upragniony powrót do Londynu. Wprost nie mogłem się tego doczekać.

[EVE]

Skompromitował mnie. Powiedział, co chciał i zostawił samą na środku chodnika. Nie pasowało mu to, że chciałam być bliżej niego. Miał mnie kompletnie gdzieś. A co ja mogłam poradzić na to, że go kochałam? Kochałam odkąd po raz pierwszy usłyszałam jego głos. Z całego zespołu to on był moim jedynym. Chciałam być bliżej niego. Gdzie on, tam i ja. Na zawsze razem. Czemu nie mógł tego zrozumieć? Czemu musiał wracać do tej swojej nic nie wartej dziwki? Jak mógł mnie tak potraktować? Płakałam całą noc. Tylko i wyłącznie przez niego. Panie i panowie, Zayn Javadd Malik właśnie zniszczył moje życie. A skoro on mógł to zrobić, to ja też mogłam. Nie będę jego dłużniczką. Zapłaci za to, jak mnie potraktował. 

[ZAYN]

Czas mijał w zaskakująco szybkim tempie. Nadal widziałem Eve na każdym z koncertów i wywiadów, ale już nie zwracałem na nią uwagi. Patrzyła na mnie tylko z zaciśniętymi ustami. Nie podchodziła, nie rozmawiała ani nic. Cała trasa minęła szybko. Nadszedł ten upragniony dzień. Ostatni dzień trasy po USA. Byliśmy już spakowani. Wszystkie rzeczy były w samolocie. Wracaliśmy do Londynu. Razem z Harry'm i Liam'em nie mogliśmy się już doczekać, kiedy będziemy mogli zobaczyć swoje dziewczyny. Usiedliśmy w wygodnych fotelach i czekaliśmy na start. Nałożyłem słuchawki na uszy i włączyłem muzykę. Odpłynąłem do innego świata. Chciałem już być w domu. Przytulić i pocałować Abbie. Poczuć jej bliskość, zapach jej perfum i szamponu do włosów. Gdybym tylko wiedział, co mnie czeka..

_______________________
Jest 23 :) Woohoo :D
A tak w ogóle to MEGA WIELKIE WOOOOOOOOW! *.*
35 obserwatorów, 57 czytających i ponad 14 tys. wyświetleń *.*
lhfelwhf;oashflakbhfalibwfi! normalnie :D
Dziękuję wam za wszystko! Za każdy klik, każdy komentarz, każdy przeczytany rozdział ♥
Jesteście NAJLEPSZE! < 3 
Czytasz = komentujesz ; ) 
Naprawdę czekam na komentarze! Mam nadzieję, że z powodu nowego bloga, tego nie zaniedbacie :D Bo jeszcze nie zamierzam go kończyć. No.. na razie :D
MIŁEGO CZYTANIA!

13 komentarzy:

  1. Świetny jak zawsze :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny, kiedy kolejny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  3. cudo :)
    cóż więcej <33
    nic dodać nic ująć ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Naprawdę wspaniały rozdział, uwielbiam czytać wszystko co piszesz ;)
    i oczywiście z niecierpliwośćią czekam na nowy rodział na tym i nowym blogu ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. zarobisty czekam na kolejny rozdział ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. juuz nie lubie tej Eve, ;d myslalam,ze bedzie normalna .. ;d
    ale rozdział zajebi*ty ! <3
    czekaam na kolejny ! :*

    ~smile!;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty! Czekam na następny ;D

    OdpowiedzUsuń
  8. Ta Eve to mnie już wkurwia :D Ciekawe co teraz wymyśliła :(

    OdpowiedzUsuń
  9. ojej :) cudowny rozdział < 33 i love you ;*** po prostu genialny :) mega no brak mi słów! Warto było czekać tydzień ; ) ale teraz napisz szybciej :) i love you <333

    OdpowiedzUsuń
  10. Cud,miód i malinki..;D
    Czekam na kolejny..

    Miloo...

    OdpowiedzUsuń
  11. Zajebiste..!;*
    Normalnie Kocham Cię.. ;D

    OdpowiedzUsuń
  12. TO JEST PO PROSTU ZAJEBISTE! POKONAŁAM DZIŚ WSZYSTKIE ROZDZIAŁY I PO PROSTU NIE MAM SŁÓW ŻEBY OPISAĆ TO JAK TO OPOWIADANIE JEST ZAJEBISTE. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział! Drugi blog, różnież cudowny ^^ Pozdrowienia :D

    OdpowiedzUsuń
  13. Ten wyżej dobrze gada, polać mu!!!!!!!!
    zajefajny rozdział!!!!czekam na kolejny ^^

    OdpowiedzUsuń