-Tak dalej nie może być - powiedział i zaczął nerwowo chodzić po pokoju - to głupie i bezsensowne!
-Nie wiem o co ci chodzi - mruknęłam i skrzyżowałam ramiona na piersi.
-Dobrze wiesz o co chodzi Abbie - odezwał się Harry i również wstał - a raczej o kogo.
-Ah tak, jasne. Jeżeli przyszliście dawać mi bezsensowny wykład na temat waszego przyjaciela, to ostrzegam..
-Wykład? Dziewczyno ty chyba nie widzisz co się wokół ciebie dzieje! - wybuchnął Louis - dlaczego tak się zachowujesz?
-Ja? Wiecie co, to się staje dziwne. O co wy mnie obwiniacie? Co ja wam zrobiłam do cholery?! Może to ja przespałam się z innym i jestem z nim w ciąży co?!
-O.. o czym ty mówisz? - spytał Liam już spokojniej.
-O proszę, nagle chcecie słuchać tego, co mam wam do powiedzenia? - prychnęłam - Przychodzicie do mnie jak gdyby nigdy nic, naskakujecie na mnie i twierdzicie, że wszystko jest moją winą. A co ja takiego zrobiłam co? O co tu chodzi?!
-Wiedziałabyś o co chodzi, gdybyś tylko dała Zayn'owi szansę na wyjaśnienie - powiedział Niall.
-Jasne, znowu on. Nie miałby czego mi wyjaśniać. Niech się zajmie swoją dziewczyną. Żałosne. Przysłał was tu bo z nim nie chciałam gadać tak?
-Nie. On nie wie, że tu jesteśmy. Nie ma go nawet w Londynie - powiedział Liam - musiał wyjechać i wszystko sobie przemyśleć. Myślał, że go kochasz i że mu ufasz.
-Bo kochałam i ufałam! Ale, do cholery on mnie zdradził! - wybuchnęłam.
-Wcale cię nie zdradził! - krzyknął Harry - Nigdy, przenigdy cię nie zdradził, nie rozumiesz tego?! To wszystko to nieprawda!
-Bronicie go, bo jest waszym przyjacielem - powiedziałam ostro.
-Nie Abigail. Bronimy go, bo znamy prawdę. A w ogóle o jakiej ciąży ty mówiłaś?
-Kilkanaście dni temu poszłam do niego. Chciałam porozmawiać. Ale wiecie co? Ona tam była. Siedziała w jego pokoju. Mówiła, że najważniejsze jest to, że się kochają. Że skoro mają mnie z głowy to w końcu mogą być szczęśliwi. A następnego dnia przyszła do mojego domu i oznajmiła mi, żebym trzymała się od Zayn'a z daleka. A wiecie czemu? Bo jest z nim w ciąży i wkrótce zostanie ojcem. Skoro nie byłam mu już potrzebna, to po co miałam się starać? Skoro on zapomniał to ja też powinnam. Więc nie rozumiem po co tu przyszliście. Po jaką cholerę rozdrapujecie stare rany? Nie możecie dać sobie spokoju? Okay wiem, że jest waszym przyjacielem. Ale moim już nie. Nie chcę o nim gadać.
-Przechodzisz samą siebie. Nie ma żadnej ciąży. Nie ma żadnego związku ani żadnej miłości. Nie ma nic! Kiedy to do ciebie dotrze? - spytał Hazz i spojrzał mi prosto w oczy.
-C..co?
-Eve to wszystko wymyśliła - powiedział Liam spokojnie i usiadł obok mnie - nic z tego, co mówiła nie jest prawdą. I nigdy nie było. Gdy byliśmy w USA przyczepiła się do Zayn'a. Łaziła za nim krok w krok, była na każdym spotkaniu, koncercie, wywiadzie. Dosłownie wszędzie. Wyobrażała sobie nie wiadomo co. Zayn był po prostu dla niej miły. Jak dla każdej innej fanki. Ale ona nie była normalna. Zaczęła go normalnie prześladować. A on pomału wariował. Zaczął jej unikać, chować się, ignorować. Ale to wszystko było na nic. Nadal go śledziła. Raz nie wytrzymał i powiedział jej co o tym wszystkim myśli. Nawrzeszczał na nią na samym środku chodnika. To było pod cmentarzem. Poszedł tam z Niall'em na grób Hayley. A ona była w stanie iść za nimi nawet tam. Chyba każdy miałby dość. Wtedy dała mu spokój. A przynajmniej on miał taką nadzieję. Musiała wymyślić jakiś plan, żeby się zemścić czy coś. Przyleciała za nim aż do Londynu. Zrobiła tą całą aferę i była z siebie mega zadowolona. Po pierwsze pozbyła się ciebie. Po drugie zniszczyła mu związek. Po trzecie mogła zacząć działać, żeby mógł być jej. To cała historia Abbie. Tak było naprawdę. Wszystko inne to fikcja tej małej suki. Nie chcieliśmy się wtrącać. Myśleliśmy, że może w końcu pójdziesz po rozum do głowy i dasz mu szanse na wyjaśnienia. Ale teraz gdy wyjechał, nie mieliśmy innego wyjścia. Musieliśmy w końcu ci to powiedzieć.
Przez całą opowieść Liam'a miałam dreszcze na całym ciele. Kręciłam głową z niedowierzaniem, a w oczach pojawiły mi się łzy. Jak ja mogłam być taka głupia? Jak mogłam uwierzyć w te wszystkie bzdury? To była moja wina. Rozpad naszego związku był tylko i wyłącznie moją winą. Gdybym dała mu wyjaśnić.. gdybym choć przez chwilę z nim porozmawiała.. a co zrobiłam? Odrzuciłam go. Dałam sobie z nim spokój na podstawie słów i kilku nieważnych zdjęć w internecie. Objęłam się ramionami i schyliłam głowę. Nie miałam odwagi spojrzeć chłopakom w oczy. Mogli uważać mnie za kompletne zero. I wcale im się nie dziwiłam. Nie miałam im za złe nawet tego, że przez ostatnie dni mnie unikali. Sama nie chciałam ze sobą rozmawiać. Nie chciałam nawet spojrzeć w lustro. Nigdy w życiu nie zrobiłam czegoś tak potwornego. Skrzywdziłam człowieka, którego kochałam najbardziej na świecie. Tak. Kochałam go. I nigdy nie przestałam. Teraz zastanawiałam się tylko, czy on będzie w stanie mi wybaczyć..
-Abbie, w porządku? - usłyszałam głos Niall'a.
-Jak do cholery może być w porządku? - podniosłam głowę i spojrzałam na nich oczami pełnymi łez - Boże, jaką ja jestem idiotką! Jak ja mogłam... ja..
-Ej, spokojnie. Weź oddech - powiedział Lou i mnie przytulił.
-Czy teraz, gdy już o wszystkim wiesz, dasz mu szansę? - odezwał się Hazza - Dasz mu chociaż 5 minut na rozmowę?
-Dam mu nawet całe życie, tylko niech on zechce mnie widzieć! Jestem beznadziejna.. jestem najgorszym człowiekiem w Londynie. On mi ufał.. kochał.. a ja zrobiłam mu coś takiego..
-Już nie przesadzaj. Nie jest tak źle. Ważne, że w ogóle dałaś sobie cokolwiek wyjaśnić.
-Ja.. przepraszam.. tak bardzo was przepraszam..
-Nie masz za co nas przepraszać Abigail.
Rozmawiałam z nimi jeszcze przez dłuższą chwilę, ale w końcu musieli się zbierać. Pożegnałam się z nimi i zrezygnowana usiadłam przy blacie w kuchni. Nadal nie docierało do mnie to, czego się dowiedziałam. Zayn mówił prawdę. Od początku był ze mną szczery. A ja głupia uwierzyłam we wszystkie bzdury, które wcisnęła mi ta dziwka. Byłam święcie przekonana, że mnie zdradził i zapomniał. Jak mogłam w niego zwątpić? Tyle razy zapewniał mnie, że jestem dla niego najważniejsza. Zrobił dla mnie tak wiele. A ja tak mu się odwdzięczyłam. Poczułam, jak łzy spływają mi po policzkach. Kompletnie zapomniałam o damskim wieczorku. Po krótkim wahaniu wzięłam do ręki telefon i wybrałam numer Zayn'a. Był poza zasięgiem. Rozłączyłam się i rzuciłam telefon na blat. Czułam się potwornie. Nie miałam siły na nic. Rozwaliłam swój związek. Wszystko było tylko i wyłącznie moją winą. I jak ja mu spojrzę w oczy? Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. To musiały być dziewczyny. Niechętnie poszłam im otworzyć. Uśmiechały się, ale gdy tylko zobaczyły moją minę i zapłakaną twarz, od razu przyjrzały mi się uważnie.
-Abbs, wszystko w porządku? - spytała Britney z troską.
Wpuściłam ich bez słowa, zamknęłam drzwi na klucz i skuliłam się na kanapie w salonie. Od razu usiadły obok mnie.
-Ej, skarbie - odezwała się Catherine - o co chodzi?
-Jestem beznadziejna - bąknęłam.
-Wcale nie jesteś beznadziejna! Skąd w ogóle taki pomysł? Co jest grane?
Opowiedziałam im o odwiedzinach chłopaków i wyjaśniłam całą sytuację. Po usłyszeniu całej historii też były w niezłym szoku.
-Wszystko zniszczyłam - kontynuowałam - nie chciałam dać mu szansy. Nie chciałam usłyszeć prawdy. To teraz mam za swoje.
-Czyli.. Eve to wszystko.. zmyśliła? - spytała Brit z niedowierzaniem.
-Tak. Każde jej słowo było kłamstwem, w które ja, debilka uwierzyłam. Czy wy to rozumiecie? Wierzyłam jej a nie jemu! Jestem beznadziejna.
-Co za szmata! - krzyknęła Britney i zaczęła chodzić po całym pokoju - Dziwka! Suka! Kurwa mać jak można być takim pojebanym człowiekiem?! Ona powinna się leczyć!
-Wyzywanie jej nic nie da - powiedziałam - i tak tego nie słyszy.
-Jeszcze nie - syknęła Brit - ale jak ją zobaczę.. to osobiście walnę jej w ryj. To wam mogę obiecać.
-Idę z tobą - poparła ją Cat - jeżeli myślała, że ujdzie jej to na sucho, to troszkę się pomyliła.
-A myślicie, że ja nie chcę jej tego wszystkiego wygarnąć? - prychnęłam.
-To chodź z nami. We trzy damy jej nauczkę.
-Tylko po co? Co nam to da? Takie osoby jak ona się nie zmieniają. Są tylko jeszcze gorsze. Pewnie będzie się z nas śmiać. W ogóle to ja nigdy więcej nie chcę jej widzieć. Teraz najważniejsze dla mnie jest to, żeby porozmawiać z Zayn'em.
-To na co czekasz? Dzwoń do niego! - powiedziała Catherine i podała mi mój telefon.
-Dzwoniłam. Jest poza zasięgiem..
-To zadzwoń jeszcze raz.No chyba się nie poddasz co?
Spojrzałam niepewnie na swoją komórkę. Po chwili wahania wybrałam jego numer. Efekt był ten sam. Ponowiłam próbę kilka razy, ale ciągle na nic. Chyba nic w życiu nie było dla mnie tak trudne, jak to, przez co musiałam wtedy przejść. Nie mogłam pojechać do Bradford. Zgubiłabym się w tym mieście a i tak nie załatwiłabym tego, czego chciałam. Skoro wyjechał to chyba znaczyło, że chce zapomnieć. Dać sobie spokój. Wszystko przeze mnie. Wszystko zepsułam. Zrezygnowana schowałam twarz w dłoniach i oparłam je na kolanach. Tak bardzo chciałam być teraz z nim. A co jeżeli mi nie wybaczy? Co jeżeli powie, że nie chce mnie znać? Wtedy chyba po prostu skoczę z mostu czy coś.
-Hej gwiazdko - odezwała się Britney - nie zamartwiaj się tym teraz. Wróci w poniedziałek to spokojnie sobie porozmawiacie. Nie psuj sobie wieczoru, co? Tak mało ostatnio czasu spędzamy razem. Posiedźmy, pooglądajmy jakiś durny film i po prostu pobądźmy ze sobą. Wrócimy do tego jutro, zgoda?
-Ech.. zgoda. Chyba i tak nie mam wyjścia. Dziękuję, że przy mnie jesteście.
-Dobrze wiesz, że nie ma za co. Od czego ma się przyjaciółki?
Uśmiechnęłam się smutno i wstałam z kanapy. Zrobiłyśmy przekąski i drinki, zamówiłyśmy pizzę i po prostu usiadłyśmy przed telewizorem. Wybrałyśmy jakąś głupią komedię i zajęłyśmy się oglądaniem. Nie ma to jak wieczór z przyjaciółmi. Jednak myślami byłam zupełnie gdzie indziej.
[ZAYN]
Bradford. Rodzinne miasto. Jeszcze w samochodzie wyłączyłem telefon. Nie chciałem, żeby ktokolwiek mi przeszkadzał. Musiałem chwilę pobyć sam i to wszystko przemyśleć. Moja tapeta tylko by mnie rozpraszała. Ciągle myślałem o Abigail. Po prostu nie mogłem wymazać jej z pamięci. Wszystkie wspólne chwile stawały mi przed oczami. Tak bardzo chciałem ją teraz przytulić, pocałować i powiedzieć jak bardzo ją kocham. I oczywiście obronić przed kolejnymi atakami Eve. Może tym razem mnie nie znajdzie. Może tym razem odpuści. Zastanawiałem się jak mogło do tego wszystkiego dojść. Było cudownie, wspaniale i idealnie. I nagle to wszystko się skończyło. Nie mogłem na to pozwolić. Musiałem walczyć o Abbie. Nawet jeżeli ona już tego nie chciała. Gdy dojechałem na miejsce, przywitałem się z rodziną i od razu wyszedłem z domu. Musiałem pobyć trochę sam. Poszedłem w swoje ulubione miejsce. A mianowicie pod most. Tam w dzieciństwie przesiadywałem z przyjaciółmi. Tam zaczęły się moje pierwsze nałogi. Było co wspominać. Usiadłem na wielkim kamieniu i odpaliłem papierosa. To zawsze mnie odstresowywało. Zaciągając się dymem spojrzałem w niebo. Być może w tej samej chwili Abigail patrzyła w ten sam punkt. Może o mnie myślała? Nie. To było raczej niemożliwe.
-Proszę, proszę. Kogo tu przywiało - usłyszałem za plecami znajomy głos.
Uśmiechnąłem się pod nosem i odwróciłem się. Centralnie za mną stała Stacy. Wysoka, szczupła brunetka, z którą kumplowałem się przez całe dzieciństwo. Nic a nic się nie zmieniła. Stała z założonymi rękami i uśmiechała się szeroko. Również trzymała w dłoni papierosa.
-Cześć Stacy. A ty co tu robisz? - spytałem i podszedłem żeby się przywitać.
Przytuliłem ją mocno i się odsunąłem.
-No wiesz. Ja często tu przychodzę. To było nasze miejsce, pamiętasz?
-Jak mógłbym zapomnieć? To tutaj pierwszy raz zapaliliśmy.
-Nie tylko to pierwszy raz tu zrobiliśmy..
Po tych słowach oboje się zaśmialiśmy. W dzieciństwie mieliśmy swoją paczkę przyjaciół i praktycznie wszystko robiliśmy razem. Ze Stacy dogadywałem się najlepiej. Zawsze byliśmy ze sobą blisko. Mimo kłótni, nie potrafiliśmy gniewać się na siebie dłużej niż jeden dzień. Była najlepszą przyjaciółką, jaką mogłem mieć. Próbowaliśmy ze sobą być. Niestety nic z tego nie wyszło. To nie było to. Wróciliśmy do przyjaźni i to była dobra decyzja.
-Więc? Po co przyjechałeś? - spytała i usiadła obok mnie na kamieniu.
-Muszę przemyśleć kilka spraw - odpowiedziałem zdawkowo - takie tam. Problemy sercowe.
-A tak. Czytałam coś. Podobno z kimś zerwałeś.
-Nie ja. To ona mnie rzuciła. Ale to dość długa historia, której nie mam ochoty opowiadać.
-Jasne, jasne Malik. Wiem, że i tak wszystko mi wyśpiewasz. To tylko kwestia czasu- powiedziała i wywróciła oczami.
-Kto wie. Może ci powiem. A może nie.
-Nie udawaj takiego tajemniczego. Znam cię jak nikt inny. Nie musisz mówić teraz. Ale i tak się dowiem o co chodzi.
-Czy ty musisz być taka dociekliwa? To dla mnie trudny temat. I wolę go nie poruszać. Rozumiesz?
-Powiedzmy. To co? Będziemy tak tu siedzieć i gapić się przed siebie czy może jednak zaprosisz mnie na ciastko?
-W porządku. Stacy Benett, czy pójdziesz ze mną na ciastko?
-Nie.
-Co? Ale przecież..
-Spytałam, czy mnie zaprosisz. Nie powiedziałam, że pójdę - powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
-Jesteś niemożliwa.
-Wiem. Ale i tak mnie kochasz.
Po tych słowach zgasiła swojego papierosa i odeszła kilka kroków. Nagle odwróciła się i spojrzała na mnie unosząc jedną brew.
-Idziesz czy będziesz tak siedział jak kołek do końca dnia?
Pokręciłem głową ze śmiechem i dołączyłem do niej. Zaczęliśmy rozmawiać jak zwykła para przyjaciół. W końcu nie wytrzymałem i opowiedziałem jej o Abigail. Wiedziałem, że to i tak się tak skończy. Usiedliśmy przy jednym ze stolików w pobliskiej kawiarni i zamówiliśmy cobie cappuccino.
-Nieciekawa sytuacja. Ale może się pogodzicie.
-Może. Jak pozwoli mi ze sobą porozmawiać. A jak na razie się na to nie zapowiada.
-Jakaś dziwna ta twoja była - prychnęła - na jej miejscu dałabym ci wytłumaczyć a nie uciekać z krzykiem jak skrzywdzone dziecko.
-Przestań - warknąłem - Abbie wcale nie jest dziwna.
-Może dla ciebie. Nie zabronisz mi tak myśleć.
-Nie. Ale ja ją kocham i nie chcę, żebyś tak się o niej wyrażała, jasne?
-Uuu chłopie. Naprawdę mocno cię wzięło na tą laskę.
-Nic na to nie poradzę. Ty jej nie znasz. Nie wiesz jaka jest.
-A jaka jest? Może coś mi o niej opowiesz co?
-Wiesz, że to bolesny temat Stacy i nie rozumiem..
-Nie pieprz głupot Zayn - przerwała mi - po prostu mów.
-No więc.. ona jest.. cudowna. Jest naprawdę wspaniałą dziewczyną. Uwielbiam spędzać z nią czas albo po prostu na nią patrzeć. Kocham, kiedy się uśmiecha. Jej oczy wtedy błyszczą jak miliony gwiazd na niebie. Jej głos jest tak melodyjny i delikatny, że mógłbym go słuchać całymi dniami. Każdych perfum używa na inną okazję. Uwielbiam tulić ją do siebie i całować we włosy. Bo wtedy mam świadomość, że jest tylko moja i nikt mi jej nie zabierze. Gdybym tylko mógł teraz do niej iść i powiedzieć jak bardzo ją kocham.. gdybym mógł przyciągnąć ją do siebie i zapewnić, że nigdy jej nie skrzywdzę.. gdybym tylko mógł cofnąć czas i zareagować całkiem inaczej.. zrobiłbym to. Bo to właśnie ona jest dla mnie najważniejsza. To ona jest sensem mojego życia, rozumiesz? Nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej innej dziewczyny.
-Wow.. - powiedziała Stacy i pokręciła głową - ty naprawdę ją kochasz. Ale wiesz co? Chyba trochę cię nie rozumiem..
-Niby dlaczego? - zdziwiłem się.
-No bo.. ona uwierzyła w te wszystkie kłamstwa tej całej blond suki, tak? Nie dała ci się nawet odezwać. Olała cię i stwierdziła, że ją zdradziłeś. Jak.. jak możesz nadal ją kochać po czymś takim? Przecież ona ci tak jakby nie ufała..
-Chyba powiedziałem, że jest sensem mojego życia tak? Nie mógłbym przestać jej kochać. Jest wszystkim co mam.
-Chyba raczej miałeś - prychnęła brunetka, a ja poczułem ostre ukłucie w sercu.
Jej słowa naprawdę mnie zabolały. Ale miała rację. Abigail nie była już moja. A ja nic nie mogłem na to poradzić. Wykrzywiłem się i schyliłem głowę.
-Wybacz. Nie powinnam tak mówić..
-Nie szkodzi. Chyba muszę przywyknąć do tego, że nie jest już "moją Abbie". Ale po prostu nie potrafię przestać o niej myśleć. Przyjechałem tu, żeby wszystko sobie poukładać. A tymczasem rozdrapuję stare rany. I to z twoją pomocą.
-Okay, koniec tematu tej twojej laleczki.
-Stacy - warknąłem i spojrzałem na nią wilkiem.
-No co? Okay, okay. Już przestaję.
-Dzięki.
-A więc plan jest taki: teraz grzecznie wrócisz do domu i pobędziesz chwilę z rodzinką. Wpadnę do ciebie o 20:00 i pójdziemy na imprezę u Mick'a. Ma dzisiaj urodziny, więc jest co świętować. Ubierz się jakoś ładniej i kup mu coś.
-Do Mick'a? - zdziwiłem się - ale.. ja nie zostałem zaproszony..
-Nie pierdol głupot Malik. Idziesz i kropka. Jako moja osoba towarzysząca. Nie masz wyboru.
-Ty naprawdę jesteś niemożliwa.
-A ty naprawdę jesteś osłem - wywróciła oczami i wstała od stolika, przy którym siedzieliśmy.
Poszedłem w jej ślady. Zapłaciłem za nas oboje i wyszliśmy na chłodne powietrze. Kiedy doszedłem do domu, posiedziałem chwilę z rodzicami i rodzeństwem, po czym poszedłem do swojego pokoju, żeby przygotować się na imprezę. Nie miałem ochoty tam iść. Czułem się dziwnie. Jakbym się wpraszał. Ale ze Stacy nie miałem co dyskutować. I tak postawiłaby na swoim. Wziąłem prysznic, przebrałem się w wygodne rzeczy i spryskałem perfumami dla efektu. Ciągle myślałem o Abigail. Była tak blisko, a jednak za daleko. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Nadal nie docierało do mnie to, że to już koniec. W głębi serca liczyłem na to, że da mi szasnę. Miałem nadzieję, że gdy pozna prawdę, spojrzy mi w oczy i powie jak bardzo mnie kocha. Marzyć nikt nie mógł mi zabronić. I zamierzałem dążyć do tego, żeby było dobrze. Nawet gdybym miał coś przez to stracić. Nieważne co. W końci wybiła odpowiednia godzina. Wyszedłem przed dom, gdzie czekała już na mnie Stacy. Ubrana była TAK. Uśmiechnąłem się do niej i cmoknąłem w policzek na powitanie. Do domu Mick'a szliśmy pieszo. Mieszkał całkiem niedaleko. Myślałem, że jak tylko mnie zobaczy, to od razu wyrzuci, ale myliłem się. Przywitał się ze mną serdecznie i życzył udanej zabawy. Była cała masa ludzi z Bradford. Od razu podszedłem do stolika z alkoholem. Skoro miałem się bawić, to bez tego by się nie obyło. Stacy ciągle kręciła się koło mnie i namawiała do zabawy. Średnio jej to wychodziło. Impreza zaczynała się rozkręcać. Więc czemu czułem się nie na miejscu? To chyba bardziej skomplikowane niż mi się wydawało. Miałem jedynie nadzieję, że wkrótce wszystko się ułoży. I miałem dziwne przczucie, że właśnie tak będzie..
-Jasne, jasne Malik. Wiem, że i tak wszystko mi wyśpiewasz. To tylko kwestia czasu- powiedziała i wywróciła oczami.
-Kto wie. Może ci powiem. A może nie.
-Nie udawaj takiego tajemniczego. Znam cię jak nikt inny. Nie musisz mówić teraz. Ale i tak się dowiem o co chodzi.
-Czy ty musisz być taka dociekliwa? To dla mnie trudny temat. I wolę go nie poruszać. Rozumiesz?
-Powiedzmy. To co? Będziemy tak tu siedzieć i gapić się przed siebie czy może jednak zaprosisz mnie na ciastko?
-W porządku. Stacy Benett, czy pójdziesz ze mną na ciastko?
-Nie.
-Co? Ale przecież..
-Spytałam, czy mnie zaprosisz. Nie powiedziałam, że pójdę - powiedziała z chytrym uśmieszkiem.
-Jesteś niemożliwa.
-Wiem. Ale i tak mnie kochasz.
Po tych słowach zgasiła swojego papierosa i odeszła kilka kroków. Nagle odwróciła się i spojrzała na mnie unosząc jedną brew.
-Idziesz czy będziesz tak siedział jak kołek do końca dnia?
Pokręciłem głową ze śmiechem i dołączyłem do niej. Zaczęliśmy rozmawiać jak zwykła para przyjaciół. W końcu nie wytrzymałem i opowiedziałem jej o Abigail. Wiedziałem, że to i tak się tak skończy. Usiedliśmy przy jednym ze stolików w pobliskiej kawiarni i zamówiliśmy cobie cappuccino.
-Nieciekawa sytuacja. Ale może się pogodzicie.
-Może. Jak pozwoli mi ze sobą porozmawiać. A jak na razie się na to nie zapowiada.
-Jakaś dziwna ta twoja była - prychnęła - na jej miejscu dałabym ci wytłumaczyć a nie uciekać z krzykiem jak skrzywdzone dziecko.
-Przestań - warknąłem - Abbie wcale nie jest dziwna.
-Może dla ciebie. Nie zabronisz mi tak myśleć.
-Nie. Ale ja ją kocham i nie chcę, żebyś tak się o niej wyrażała, jasne?
-Uuu chłopie. Naprawdę mocno cię wzięło na tą laskę.
-Nic na to nie poradzę. Ty jej nie znasz. Nie wiesz jaka jest.
-A jaka jest? Może coś mi o niej opowiesz co?
-Wiesz, że to bolesny temat Stacy i nie rozumiem..
-Nie pieprz głupot Zayn - przerwała mi - po prostu mów.
-No więc.. ona jest.. cudowna. Jest naprawdę wspaniałą dziewczyną. Uwielbiam spędzać z nią czas albo po prostu na nią patrzeć. Kocham, kiedy się uśmiecha. Jej oczy wtedy błyszczą jak miliony gwiazd na niebie. Jej głos jest tak melodyjny i delikatny, że mógłbym go słuchać całymi dniami. Każdych perfum używa na inną okazję. Uwielbiam tulić ją do siebie i całować we włosy. Bo wtedy mam świadomość, że jest tylko moja i nikt mi jej nie zabierze. Gdybym tylko mógł teraz do niej iść i powiedzieć jak bardzo ją kocham.. gdybym mógł przyciągnąć ją do siebie i zapewnić, że nigdy jej nie skrzywdzę.. gdybym tylko mógł cofnąć czas i zareagować całkiem inaczej.. zrobiłbym to. Bo to właśnie ona jest dla mnie najważniejsza. To ona jest sensem mojego życia, rozumiesz? Nigdy nie czułem czegoś takiego do żadnej innej dziewczyny.
-Wow.. - powiedziała Stacy i pokręciła głową - ty naprawdę ją kochasz. Ale wiesz co? Chyba trochę cię nie rozumiem..
-Niby dlaczego? - zdziwiłem się.
-No bo.. ona uwierzyła w te wszystkie kłamstwa tej całej blond suki, tak? Nie dała ci się nawet odezwać. Olała cię i stwierdziła, że ją zdradziłeś. Jak.. jak możesz nadal ją kochać po czymś takim? Przecież ona ci tak jakby nie ufała..
-Chyba powiedziałem, że jest sensem mojego życia tak? Nie mógłbym przestać jej kochać. Jest wszystkim co mam.
-Chyba raczej miałeś - prychnęła brunetka, a ja poczułem ostre ukłucie w sercu.
Jej słowa naprawdę mnie zabolały. Ale miała rację. Abigail nie była już moja. A ja nic nie mogłem na to poradzić. Wykrzywiłem się i schyliłem głowę.
-Wybacz. Nie powinnam tak mówić..
-Nie szkodzi. Chyba muszę przywyknąć do tego, że nie jest już "moją Abbie". Ale po prostu nie potrafię przestać o niej myśleć. Przyjechałem tu, żeby wszystko sobie poukładać. A tymczasem rozdrapuję stare rany. I to z twoją pomocą.
-Okay, koniec tematu tej twojej laleczki.
-Stacy - warknąłem i spojrzałem na nią wilkiem.
-No co? Okay, okay. Już przestaję.
-Dzięki.
-A więc plan jest taki: teraz grzecznie wrócisz do domu i pobędziesz chwilę z rodzinką. Wpadnę do ciebie o 20:00 i pójdziemy na imprezę u Mick'a. Ma dzisiaj urodziny, więc jest co świętować. Ubierz się jakoś ładniej i kup mu coś.
-Do Mick'a? - zdziwiłem się - ale.. ja nie zostałem zaproszony..
-Nie pierdol głupot Malik. Idziesz i kropka. Jako moja osoba towarzysząca. Nie masz wyboru.
-Ty naprawdę jesteś niemożliwa.
-A ty naprawdę jesteś osłem - wywróciła oczami i wstała od stolika, przy którym siedzieliśmy.
Poszedłem w jej ślady. Zapłaciłem za nas oboje i wyszliśmy na chłodne powietrze. Kiedy doszedłem do domu, posiedziałem chwilę z rodzicami i rodzeństwem, po czym poszedłem do swojego pokoju, żeby przygotować się na imprezę. Nie miałem ochoty tam iść. Czułem się dziwnie. Jakbym się wpraszał. Ale ze Stacy nie miałem co dyskutować. I tak postawiłaby na swoim. Wziąłem prysznic, przebrałem się w wygodne rzeczy i spryskałem perfumami dla efektu. Ciągle myślałem o Abigail. Była tak blisko, a jednak za daleko. Nie wyobrażałem sobie życia bez niej. Nadal nie docierało do mnie to, że to już koniec. W głębi serca liczyłem na to, że da mi szasnę. Miałem nadzieję, że gdy pozna prawdę, spojrzy mi w oczy i powie jak bardzo mnie kocha. Marzyć nikt nie mógł mi zabronić. I zamierzałem dążyć do tego, żeby było dobrze. Nawet gdybym miał coś przez to stracić. Nieważne co. W końci wybiła odpowiednia godzina. Wyszedłem przed dom, gdzie czekała już na mnie Stacy. Ubrana była TAK. Uśmiechnąłem się do niej i cmoknąłem w policzek na powitanie. Do domu Mick'a szliśmy pieszo. Mieszkał całkiem niedaleko. Myślałem, że jak tylko mnie zobaczy, to od razu wyrzuci, ale myliłem się. Przywitał się ze mną serdecznie i życzył udanej zabawy. Była cała masa ludzi z Bradford. Od razu podszedłem do stolika z alkoholem. Skoro miałem się bawić, to bez tego by się nie obyło. Stacy ciągle kręciła się koło mnie i namawiała do zabawy. Średnio jej to wychodziło. Impreza zaczynała się rozkręcać. Więc czemu czułem się nie na miejscu? To chyba bardziej skomplikowane niż mi się wydawało. Miałem jedynie nadzieję, że wkrótce wszystko się ułoży. I miałem dziwne przczucie, że właśnie tak będzie..
_________________________
Witam na kolejnym rozdziale :D Pisany na szybko, więc nie wiem jak wyszedł.
Ocena należy do was Żabcie :D ♥
Leżąc w tym szpitalu mam naprawdę dość wszystkiego. Ale na pisanie chyba nigdy nie odejdzie mi ochota ;] Mam nadzieję, że wam się spodoba!
Czytasz = komentujesz ♥
Mam nadzieję, że pozostawicie po sobie ślad, co? :3
Następny wkrótce!
I won't let these little things slip out of my mouth but if I do it's you, oh it's you, they add up to.
I'm in love with you and all these little things.♥
I'm in love with you and all these little things.♥
Rozdział naprawdę ci się udał!!!! Jest cuuudowny!! No po prostu super! Myśle że w następnym rozdziałe to oni już ze sobą porozmawiają! Ale to twoja decyzja ŻABCIU!! :****
OdpowiedzUsuńŻyczę powrotu do zdrowia ! Rozdział nieziemski, mam nadzieje, że Zayn nic nie zrobi głupiego na tej imprezie u Mick'a, bo wreszcie wszystko się układa :) Brakuje mi jeszcze scenek ze szkoły, tych występów, opisów jak to się odbywa, piosenek, które dobierasz. (Rozdział o rozpoczęciu roku mi się bardzo podobał).
OdpowiedzUsuńTeż się jaram nową piosenką Little Things ! Cudowna <3
Rozdział świetny.! Nie mogę doczekać się już następnego. Mam nadzieję że się pogodzą. ;)
OdpowiedzUsuńŻyczę szybkiego powrotu do zdrowia. ;*
Karolina.
wiesz że cię kocham!!!!!!!! <3
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBoooskieee <3
OdpowiedzUsuńtylko niech się szybko dogadają ;)
Świetny , czekam na następny . mam nadzieje że dodasz go BARDZO BARDZO szybko :D <333
OdpowiedzUsuńuhuhuhu dodawaj szybko następny ;)
OdpowiedzUsuńo kurwaa ! Zajeświetny :D pozdrawiam żabkoo ; ** i w 30. Rozdziale mają już z sobą być albo przynajmniej mają porozmawiac, jasne. ? ♥
OdpowiedzUsuńŚWIETNY!!!! Dawaj następny, już nie mogę się doczekać i błagam żeby w 30 rozdziale przynajmniej porozmawiali.
OdpowiedzUsuńau :D niezły :D dawaj next :D
OdpowiedzUsuńRewelacyjny. Niech odbierze ten telefon w końcu.
OdpowiedzUsuńCzekam na cd..
Miloo...
supper :D
OdpowiedzUsuńluhuhu <3
OdpowiedzUsuńbeda ze sobaa *_* ?
chce kolejnyy ! <3 wiec bierz sie za pisanie, Oluu ;d
~smile!;)
aa więc tak kombinujesz ;D
OdpowiedzUsuńczuję, że niedługo będzie ciekawie ;p
Oll. xx
kurde, kurde, kurde, Zajebisty !!!!!!!!
OdpowiedzUsuńkiedy następny. ?
w szpitalu ? o.o zdrowiej tam !!! :**
Rozdział jak zwykle cudowny, strasznie mi się podoba! Nareszcie akcja zmierza w kierunku powrotu Z&A , czekam na to od dawna! :) Uwielbiam Zayna, to jak wypowiada się o Abbie, jak pięknie nazywa uczucia do niej .. Świetnie piszesz to opowiadanie xx :3
OdpowiedzUsuń+ Little Things cudowne, magiczne po prostu nie do opisania ..
~ Magdaa <3
next pleasee < 333
OdpowiedzUsuńmogłabyś dawać trochę dłuższe rozdziały ? :D
OdpowiedzUsuńZAJEBISTYY ;3
OdpowiedzUsuńpokaz zdjecie stacy :) + super!
OdpowiedzUsuńZdjęcie Stacy jest w zakładce "Bohaterowie" : ) ♥
Usuń