__________________
Zmrużyłam oczy i zacisnęłam dłoń na klamce.
-Co? - spytałam sucho.
-Britney, proszę daj mi chociaż chwilę.. - odezwał się cicho.
-Kiedy wreszcie do ciebie dotrze, że nie chcę z tobą rozmawiać? Gdybym chciała to odbierałabym twoje telefony.
-Proszę, daj mi wyjaśnić..
-Nie - powiedziałam twardo - nie chcę kolejnego rozczarowania. Miałeś szansę żeby wszystko mi powiedzieć. Nie wykorzystałeś jej.
-Brit..
-Lepiej będzie jak już sobie pójdziesz - przerwałam mu i zamknęłam drzwi zanim zdążył zareagować.
Przekręciłam klucz i oparłam głowę o zimne drewno. Czemu to wszystko musiało być takie trudne? Dlaczego nie mogłam po prostu o nim zapomnieć i żyć dalej? Bo nadal go kochałam. Oto dlaczego. Mimo wszystko mi go brakowało. Jego uśmiechu, głosu, dotyku. Jego bliskości. Ale nie mogłam zmięknąć. Nie mogłam się poddać. To nie było do mnie podobne. W końcu wróciłam na górę i wymusiłam uśmiech wchodząc do pokoju Kim. Wróciłyśmy do przerwanego zajęcia. Gdy byłyśmy już zmęczone po prostu usiadłyśmy na podłodze i zaczęłyśmy się śmiać.
-Jak będę duża to chcę być taka jak ty - powiedziała Kim a mi zrobiło się ciepło na sercu - jesteś moim wzorem.
-To miłe kaczorku - odpowiedziałam - ale jak dorośniesz, to będziesz po prostu sobą.
-Będę zawodową tancerką, zobaczysz. Wszyscy będą mnie znać.
-Oczywiście kochanie.
Mała podeszła do mnie i mocno się do mnie przytuliła. Po chwili do pokoju wpadł też Max i zaczął po nas skakać. Nawet nie zauważyłyśmy kiedy w progu stanęła mama.
-Kim, dzwoniła Laura - powiedziała - pyta czy nie chciałabyś do niej przyjść. Masz ochotę?
-Tak, tak, tak! - Kim od razu się ożywiła.
-W porządku. Britney, zawieziesz ją? Ja mam jeszcze trochę pracy.. - zwróciła się do mnie.
-Jasne, żaden problem - odpowiedziałam i wstałam.
Pomogłam Kim się przebrać i sama również zmieniłam strój. W związku z tym, że na dworze było naprawdę bardzo ciepło wybrałam TEN zestaw. Wsiadłyśmy z Kimberly do mojego samochodu i wyjechałyśmy z parkingu.
-Włączysz mi One Direction? - poprosiła mała, na co się zaśmiałam.
Wcisnęłam "play" i po chwili po całym samochodzie rozległo się "Live while we're young". Zwiększyłam głośność i zaczęłyśmy śpiewać. Pod domem Laury byłyśmy w 20 minut. Odprowadziłam siostrę do drzwi i przekazałam ją mamie jej koleżanki. Obiecałam, że wrócę po nią około 18:00. Pożegnałam się i wróciłam do samochodu. Akurat leciała piosenka "Change my mind". Wyłączyłam radio i oparłam ręce na kierownicy. Tak dłużej nie mogło być. Musiałam skupić się na czymś innym. Pojechałam więc w jedyne miejsce, gdzie po prostu mogłam być sobą - do studia tańca. Zaparkowałam samochód obok wejścia i weszłam do środka. Przebrałam się w TO i weszłam na salę. Dawno jej nie odwiedzałam.. Musiałam się odstresować i choć przez chwilę pomyśleć o czymś innym. Taniec zawsze był czymś, co kochałam. To ojciec zaraził mnie tą pasją, zabierając mnie na jeden z pokazów tanecznych. Wtedy po raz pierwszy poczułam, że wiem, co chcę robić w życiu. Dzięki niemu to zrozumiałam. A teraz chciałam zatańczyć pierwszy układ, którego mnie nauczył. Od niego wszystko się zaczęło. Podeszłam do wieży i włączyłam muzykę. Już po chwili wypełniła całą salę. Stanęłam na środku i zaczęłam tańczyć. Wyglądało to mniej więcej TAK. Miałam zamknięte oczy. Po prostu wsłuchiwałam się w rytm i dawałam ponieść się emocjom. To zawsze dawało mi siłę. Po skończonym układzie powoli podniosłam się z podłogi. Otarłam pojedynczą łzę wywołaną wspomnieniami i spojrzałam w lustro. Wzdrygnęłam się przestraszona. W drzwiach za mną stał Liam i bacznie mi się przyglądał. Odwróciłam się wkurzona i podeszłam do niego.
-Mówiłam, że lepiej będzie jak sobie pójdziesz - powiedziałam sucho - po co tutaj przyszedłeś? Co ty chcesz osiągnąć?
-Ja.. to było niesamowite.. twój taniec.. nigdy nie widziałem czegoś takiego.. - odpowiedział nie na temat.
-Ahm.. dziękuję.. ale nie zmieniaj tematu! Czego ty chcesz Liam?
-Chcę porozmawiać. Musisz dać mi szansę - powiedział patrząc mi prosto w oczy.
-Muszę? Raczej wątpię. Miałeś szansę. Nie wykorzystałeś jej.
-Będę cię nękał dopóki ze mną nie porozmawiasz. Nie odpuszczę tak łatwo.
-Teraz? Teraz chcesz rozmawiać? - nie wytrzymałam - a przez te dwa miesiące kiedy mnie unikałeś i miałeś w dupie to co chciałeś?!
-Nic nie jest tak jak ci się wydaje Brit. Proszę cię, daj mi wytłumaczyć.
-Jasne. A skąd w ogóle wiedziałeś gdzie jestem? Szpiegowałeś mnie czy co?
-Nie.. po prostu przejeżdżałem i zobaczyłem jak wchodzisz do środka.. no dalej Britney. Daj mi chociaż chwilę.
-No.. - zawahałam się - dobra, niech ci będzie. Ale tylko chwilę. Radzę ci się streszczać.
-Dziękuję. To.. przebierzesz się czy jedziesz tak?
-Że co proszę? - zdziwiłam się - gdzie niby mam jechać?
-Najlepiej będzie jak po prostu ci to pokażę.
-Ale co? Liam do czego ty zmierzasz? O co tu chodzi?
-Zaufaj mi. Proszę.
-Jesteś niemożliwy! Czemu ja się na to zgadzam?
Złapałam się za głowę i pobiegłam do szatni. Przebrałam się w poprzedni strój i wróciłam do chłopaka. Nie byłam pewna tego, czy dobrze robię. Powinnam było po prostu go spławić i nadal tańczyć. Ale z drugiej strony chciałam wiedzieć jaki był powód jego zachowania. Ciekawość zwyciężyła. Po chwili siedziałam już w jego samochodzie. Nie odezwałam się ani słowem. Po prostu patrzyłam przez okno. A gdy dojechaliśmy na miejsce nie mogłam połapać się o co chodzi. Staliśmy przed dość dużym, pięknym domem z wielkim ogrodem i basenem. Liam stanął centralnie za mną.
-Wszystkiego najlepszego - szepnął mi do ucha.
Zaniemówiłam. Chciałam coś powiedzieć, ale nie byłam w stanie. Patrzyłam na przepiękny budynek kompletnie zdezorientowana i zaskoczona.
-Ty.. kupiłeś.. dom? - wykrztusiłam w końcu.
-Tak. Trwało to dość długo. Musiałem wprowadzić drobne poprawki i potargować się z właścicielem. Przez te dwa miesiące nie robiłem nic innego, tylko zajmowałem się tym domem. Britney.. - odwrócił mnie w swoim kierunku - ja.. przepraszam cię. Naprawdę bardzo cię przepraszam, że tak cię zaniedbywałem. To miał być prezent zarówno dla ciebie jak i dla mnie.. tak mnie pochłonął, że po prostu straciłem poczucie czasu.. nie chciałem cię skrzywdzić, uwierz. Nie mogę sobie tego wybaczyć. Jesteś dla mnie najważniejsza. Kocham cię.
-Ja.. nie wiem co powiedzieć.. to.. zaskoczyłeś mnie. Boże, ty naprawdę kupiłeś dom!
-Tak - zaśmiał się - naprawdę. Dla nas. Chcę z tobą zamieszkać. Oczywiście jeszcze nie teraz, na razie tylko w weekendy jak coś. Wiem, że masz szkołę i w ogóle a ja nie mogę tak zostawić chłopaków. Po prostu chciałem mieć pewność, że zawsze będziemy razem. Jesteś wyjątkowa i jedyna w swoim rodzaju. Jesteś moim aniołem, wiesz? Kocham cię jak jeszcze nikogo innego. Teraz tylko pytanie, czy przyjmiesz ten prezent..
-Jesteś największym wariatem jakiego kiedykolwiek poznałam - powiedziałam kręcąc głową - jesteś po prostu niemożliwy i szalony! Jasne, że chcę z tobą zamieszkać. Kocham cię. Liam, tak bardzo mi ciebie brakowało..
Po tych słowach mocno się do niego przytuliłam. W końcu mogłam poczuć jego bliskość, za którą tak bardzo tęskniłam. A gdy mnie pocałował, chciałam żeby ta chwila nigdy się nie kończyła. Nigdy w życiu nie pomyślałabym, że on mógłby zrobić coś takiego.
-Chcesz zobaczyć jak jest w środku? - spytał cicho.
-To najgłupsze pytanie jakie mogłeś zadać wiesz? Jasne, że chcę!
-Tak myślałem - zaśmiał się i włożył mi coś do ręki.
Okazało się, że były to klucze. Wzięłam go za rękę i wspólnie podeszliśmy do drzwi. Otworzyłam je i znaleźliśmy się w holu. Dom urządzony był w ciepłych kolorach. I wcale nie był taki duży, z czego byłam zadowolona. Dla naszej dwójki idealny. Widziałam po kolei kuchnię, jadalnię, salon, łazienkę, sypialnię, garderobę, drugą łazienkę oraz 4 pokoje dla gości. Na sam koniec zatrzymałam się przed ostatnimi drzwiami obok naszej sypialni. Otworzyłam je i znalazłam się w sali tanecznej. Szerzej otworzyłam oczy ze zdziwienia. Tego się kompletnie nie spodziewałam. Moja własna sala w nowym domu. Rzuciłam się Liam'owi na szyję.
-Dziękuję - powiedziałam - tak bardzo ci dziękuję!
-Przecież wiesz, że nie ma za co - pocałował mnie w czoło - więc.. już jest w porządku? Nadal mnie kochasz?
-Jasne, że cię kocham głupku. I zawsze będę cię kochać.
Po tych słowach go pocałowałam. W końcu poczułam się szczęśliwa. Naprawdę szczęśliwa.
[LIAM]
Nie chciałem jej stracić. Nigdy w życiu nie chciałem jej stracić. A to się stało. Nie mogłem sobie tego wybaczyć. Tak bardzo zaangażowałem się w sprawę domu, że nie zauważyłem tego, jak bardzo ją krzywdziłem. Nie odbierała telefonów. Nie odpisywała na wiadomości. Zamknęła mi drzwi przed nosem. Bałem się, że przez swoją głupotę już nigdy jej nie odzyskam. Kiedy przejeżdżałem obok studia tanecznego, zauważyłem ją wchodzącą do środka. Zaparkowałem samochód i wszedłem za nią. Usłyszałem muzykę i po cichu otworzyłem drzwi do sali. Gdy zobaczyłem jak tańczy, moje serce na chwilę stanęło. To było tak niesamowite, że nie mogłem oderwać od niej wzroku. Jeszcze nigdy nie widziałem czegoś takiego. Kiedy skończyła, podeszła do mnie. Myślałem, że znów mnie odprawi, ale na szczęście udało mi się ją przekonać, by gdzieś ze mną pojechała. Chciałem w końcu pokazać jej prezent. To, przez co tak ją zaniedbywałem. Jak mogłem być takim idiotą? Nie mam pojęcia. Wyraz jej twarzy na jego widok był bezcenny. Powiedziałem to, co czułem. I w końcu mogłem znów ją przytulić i pocałować. Pogodziliśmy się. Tak bardzo na to czekałem. Niczego innego nie potrzebowałem. Tylko jej.
[NIALL]
Ostatnio wiele się działo. Byłem naprawdę szczęśliwy, że Abigail wybudziła się ze śpiączki. Przerażało mnie tylko to, że kompletnie niczego nie pamiętała. Miałem wielką nadzieję, że mimo wszystko wszystkie wspomnienia do niej wrócą. Inaczej nie mogło być. Między mną a Daisy bywało różnie. Musieliśmy ukrywać się przed jej macochą i przyrodnim bratem. Opowiedziała mi całą swoją historię. Byłem w naprawdę wielkim szoku i chciałem od razu przywalić temu całemu Tom'owi. Na szczęście mnie powstrzymała, ale do tej pory za każdym razem gdy go widzę, od razy się krzywię i próbuję się opanować. Nie ogarniałem tego, jak można być takim bezmózgim palantem. Mieliśmy za sobą pierwszą sporą kłótnie. Poszło oczywiście o błahostkę. Nie chciałem nawet do tego wracać. Ale mimo wszystko było cudownie. Daisy była cudowna. Różniła się od Hayley. Ale była naprawdę niesamowita. Tego dnia byliśmy umówieni na spacer. Wziąłem prysznic, przebrałem się w czarne rurki, biały t-shirt i białe conversy po czym zszedłem na dół. W salonie zastałem Zayn'a i Louis'a. Krzyknąłem tylko, że wychodzę i już mnie nie było. Wsiadłem do swojego samochodu i pojechałem po swoją dziewczynę. Zaparkowałem ulicę od jej domu i wybrałem jej numer.
-Słucham? - usłyszałem w słuchawce jej głos.
-Czekam - powiedziałem po prostu.
-Dobrze Jennifer, za niedługo będę.
Domyślałem się, że w pobliżu musi być Tom albo Lexi. Zmieniłem głos na bardziej piskliwy.
-Świetnie, cieszę się. Do zobaczenia kochanie!
-Do zobaczenia Jenn.
Zakończyłem połączenie i schowałem telefon do kieszeni. Zaśmiałem się sam do siebie. Zostałem Jennifer. Po kilkunastu minutach w końcu zobaczyłem Daisy. Ubrana była TAK. Rozglądnęła się dookoła i wsiadła do samochodu. Przywitałem ją pocałunkiem i ruszyliśmy. Na szczęście w moim samochodzie były przyciemniane szyby i już nie musiała się ukrywać. Postawiliśmy na kino. Wybraliśmy jakiś horror i usiedliśmy w ciemnej sali. Tam przynajmniej nikt nie mógł nas widzieć. Film okazał się być naprawdę straszny i Daisy przez cały czas siedziała we mnie wtulona. Mi to oczywiście jak najbardziej odpowiadało. Lubiłem mieć ją przy sobie. Po skończonym seansie poszliśmy do pizzerii. Zamówiliśmy jedzenie i czekaliśmy.
-Czekaj. - powiedziałem - czy to, że się z tobą spotykam robi ze mnie lesbijkę?
-Co? - spytała nie wiedząc o co chodzi.
-No bo jestem Jennifer. A ty Daisy. To dziwne, nie uważasz?
Daisy wybuchnęła głośnym śmiechem. Dołączyłem do niej i śmialiśmy się oboje. Wszyscy ludzie na nas patrzyli, ale nie zwracałem na nich uwagi. Zauważyło mnie kilka fanek i podeszły z prośbą o autograf i wspólne zdjęcie. Zgodziłem się bez niczego.
-Horan jesteś chory - powiedziała Daisy gdy dziewczyny już poszły - idź do psychiatry.
-On i tak mi nie pomoże. A poza tym to ty zrobiłaś ze mnie dziewczynę - wystawiłem jej język.
-W takim razie jesteś bardzo śliczną dziewczynką Jenn - powiedziała słodko i pocałowała mnie w czubek nosa.
-No.. skoro tak..
Oboje się zaśmialiśmy. W końcu przyszły nasze zamówienia i zajęliśmy się jedzeniem i rozmową o filmie. Później zaproponowałem jej spacer. Zgodziła się bez niczego. Szliśmy ulicami Londynu trzymając się za ręce. Daisy mało mówiła. Zupełnie jakby nas czymś głęboko się zastanawiała. W końcu doszliśmy do parku i spacerowaliśmy alejkami. Usiedliśmy pod drzewem oparci o jego szeroki pień, wtuleni w siebie.
-Daisy? - zacząłem - czy coś cię martwi?
-Nie.. ja po prostu.. - zacięła się.
-Daj spokój. Przecież widzę. Wiesz, że możesz mi wszystko powiedzieć, prawda?
-Tak, wiem. Tylko.. eh, no dobra. Niech będzie.
-Słucham cię skarbie.
-Rozmawiałam dzisiaj z tatą.. aktualnie jest w Mediolanie. Za 2 tygodnie ma przylecieć w odwiedziny. Wprost nie mogę się doczekać żeby go zobaczyć. Naprawdę bardzo za nim tęsknię i mam dość Lexi i Tom'a. Chcę chociaż przez chwilę z nim pobyć. Wiesz, sam na sam. A wiem, że to nie będzie możliwe. Ta suka będzie się cały czas koło niego kręcić a Tom będzie udawał grzecznego, przykładnego synalka. Rzygać mi się chce na samą myśl o tym. A poza tym.. mój tata uważa, że spotykanie się z kimś w wieku poniżej 20 lat to.. emm.. koszmar, nieodpowiedzialność, głupota i strata czasu. Ciągle powtarza, że zakocham się dopiero po dwudziestce i wtedy będzie to prawdziwa miłość. Nie tolerował żadnego z moich chłopaków i zakazywał mi się z nimi spotykać. To był.. koszmar i żenada. A jak się dowie, że jestem z tobą.. i że w dodatku jesteś sławny.. to będzie po prostu po mnie. Zamknie mnie w domu i każe Lexi mnie pilnować, albo zabierze ze sobą do Włoch. Nie chcę żeby tak było. Kocham go, ale w tych sprawach zawsze przesadza. Nie wiem co mam robić..
-Daisy, kochanie - powiedziałem delikatnie i mocniej ją przytuliłem - nie martw się tym. Twój tata nie musi o niczym się dowiadywać. Lexi i Tom o nas nie wiedzą, więc nie puszczą pary z ust. A poza tym teraz jesteś dorosła. Masz swoje życie i możesz robić co tylko zechcesz. Jeżeli chodzi o mnie to pamiętaj, że zawsze jestem z tobą. Nawet jak nie ma mnie ciałem, to jestem duchem. Poradzimy sobie, zobaczysz. Spotkasz się z tatą, nadrobicie stracony czas, a ja po prostu na chwilę się usunę i dam wam się sobą nacieszyć.
-Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? - spytała z nadzieją.
-Dla ciebie zrobię wszystko głuptasie. Absolutnie wszystko.
-Dziękuję.. naprawdę bardzo ci dziękuję!
-Ale nie masz za co! Chcę tylko żebyś była szczęśliwa.
-I jestem. Bo mam ciebie.
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem. Uwielbiałem smak jej malinowych ust. Takich czułych, delikatnych i miękkich. Po prostu się w nie wpiłem. Nagle usłyszeliśmy czyjeś pojedyncze oklaski. Przed nami stał jakiś wysoki chłopak. Daisy odskoczyła ode mnie jak oparzona i spojrzała na niego z przerażeniem. Już się domyślałem kto to.
-T..Tom.. - zacięła się - co.. co ty tu.. robisz?
-Podziwiam ciebie i twoją 'przyjaciółkę' - powiedział ironicznie - no pięknie.. więc tak wygląda ta twoja Jennifer. Myślałem, że będzie ładniejsza.
-Ty nic nie rozumiesz.. ja..
-Oj przestań Daisy. Wymykanie się na randki jest takie przereklamowane. Tatuś się pewnie ucieszy..
-Nie zrobisz tego - warknęła - słyszysz? Nie masz prawa!
-Chyba jednak mam.
-Słuchaj koleś - wtrąciłem się - daj jej spokój i spierdalaj stąd. Nikt cię tu nie zapraszał.
-Zamknij się dziewczynko - powiedział ostro - nie z tobą rozmawiam.
-Tak? A może jednak ze mną? Zostaw ją w spokoju, słyszysz?
-Bo co mi niby zrobisz laluniu? Pobijesz mnie? Ej, zaraz, chwileczkę. Ty jesteś jednym z tych pedziowatych idiotów z jakiegoś tam zespołu! Haha, no pięknie. Daisy spotyka się z pedałem. No tego to się nie spodziew...
Nie dokończył zdania, ponieważ w tym momencie dostał ode mnie prosto w twarz. Usłyszałem pisk Daisy, która próbowała mnie od niego odciągnąć. Zatoczył się i upadł na trawę. Z nosa poleciała mu krew.
-Ty skurwysynu! - wrzasnął.
-Nikt - powiedziałem wściekle - nie ma prawa obrażać mnie, moich przyjaciół i mojej dziewczyny. A zwłaszcza taki sukinsyn jak ty. Odwal się od nas bo następnym razem nie będę taki miły. Piśnij chociaż słówko to tak cię załatwię, że popamiętasz mnie raz na zawsze.
Syknąłem i odwróciłem się do Daisy, która patrzyła na mnie z przerażeniem. Objąłem ją ramieniem i szybkim krokiem zaprowadziłem do samochodu. Dopiero w środku dotarło do mnie co zrobiłem. Uderzyłem go. Przecież ja nigdy nikogo nie biłem! Nie byłem taki. Nie tolerowałem przemocy. Co tym razem mnie napadło? To.. to mnie przerażało. Nie wierzyłem, że byłem zdolny do czegoś takiego. Daisy cała się trzęsła i płakała.
-Ja.. przepraszam - powiedziałem patrząc na nią - nigdy się tak nie zachowywałem.. nie wiem co we mnie wstąpiło.. to nie byłem ja..
-Należało mu się - powiedziała twardo - mam go już dość. Nienawidzę tego drania! W końcu dostał za swoje. Miałam ochotę zrobić to samo, ale jestem za słaba. Nie umiałabym mu się postawić. On wszystko powie ojcu.. jest po mnie..
-Nic mu nie powie. A jeżeli to zrobi, to.. powiemy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Że nic więcej nas nie łączy. Że to był po prostu zwykły spacer a on przesadza i ma urojenia. Nie przejmuj się tym teraz, proszę cię.
-Pożyjemy, zobaczymy - powiedziała ocierając łzy.
-Daisy, kocham cię i zrobię wszystko żebyś nie musiała cierpieć. Przysięgam ci to. Uśmiechniesz się? Dla mnie?
Kąciki jej ust powoli uniosły się do góry. Łzy zniknęły. Znowu była sobą.
-Wyraz jego twarzy gdy mu przywaliłeś był bezcenny - powiedziała, na co się zaśmiałem.
-Tak. To było mocne.
-Niall, dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty, to nie wiem co bym zrobiła, naprawdę.
-Nie przesadzaj. Od tego mnie masz. Jestem twoim rycerzem w lśniącej zbroi. Zawsze do usług.
-Haha, kocham cię.
-Ja ciebie tez.
Pocałowałem ją czule i odpaliłem samochód. I tak musieliśmy już wracać do domu, bo robiło się późno. Zaparkowałem w stałym miejscu. Przytuliłem i pocałowałem ją na pożegnanie. Gdy wysiadła powoli odjechałem. Zdążyłem zauważyć jak wchodzi do domu. Dopiero wtedy wróciłem do siebie. Nadal nie dotarło do mnie to, co się dzisiaj stało. Ja, spokojny i nietolerujący przemocy człowiek powaliłem Tom'a na ziemię. I prawdopodobnie złamałem mu nos. Emocje naprawdę robią z człowiekiem różne rzeczy. W końcu zaparkowałem samochód w garażu i wszedłem do domu. W salonie zastałem Zayn'a i Abbie. Reszty nie było. Przywitałem się z nimi i poszedłem do kuchni. Wziąłem ze sobą paczkę chipsów, colę i jakieś ciastka i poszedłem prosto do siebie. Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Dostałem nagłego przypływu weny. Wziąłem do ręki gitarę i zająłem się komponowaniem nowej piosenki, ciągle myśląc o Daisy i całym dzisiejszym dniu.
Nie mogłem tak dalej żyć. Odkąd Stacy wyjechała, cały czas o niej myślałem. W kółko i w kółko, i znowu. Nie opuszczała mojej głowy nawet na 5 minut. A gdy wyjeżdżała, powiedziała tylko jedno, krótkie "pa". Zastanawiało mnie, co tak nagle zmieniło się w jej zachowaniu. Decyzję o wyjeździe podjęła bardzo szybko. Chciałem ją odwieźć, ale nawet nie dopuściła mnie do głosu. "Muszę wyjechać. Jeżeli teraz tego nie zrobię, to później będzie mi trudniej." powiedziała przed wyjściem. Te słowa ciągle brzmiały mi w uszach. Tęskniłem za nią. Bo gdy byłem z nią, to wszystko wyglądało inaczej. Aż chciało się żyć. Uwielbiałem jej śmiech, jej głos. Zaraz, zaraz. Czy ja przypadkiem nie mówię jak jakiś zakochany palant? No cóż. Najwyraźniej. Nie mogłem stwierdzić, że ją kocham. A może mogłem? To było zbyt trudne. Ta niepewność mnie dobijała. Siedziałem właśnie w salonie i oglądałem powtórkę jakiegoś serialu, gdy dosiadł się do mnie Zayn. Ostatnio mało gadałem z chłopakami. Pogrążałem się we własnych myślach i starałem się wszystko to sobie poukładać. Marnie mi to wychodziło.
-Nadal o niej myślisz - powiedział Zayn zupełnie nagle.
-Hmm?
-O Stacy. Wiem, że cały czas o niej myślisz.
-Aż tak bardzo to widać? - jęknąłem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Naprawdę cię wzięło. Nie sądziłem, że padnie na ciebie.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Stacy zawsze podobała się chłopakom. Jest typem dziewczyny, która wie, że wszystko jej wolno. Jej najdłuższy związek trwał 2 miesiące. Później z nikim nie była dłużej niż kilka dni. Flirt to jej drugie imię. Ale jak tu była.. to zachowywała się inaczej. Mnie samego to zdziwiło. Widocznie jej się spodobałeś.
-Ta.. przestań. Okay, przyznaję. Myślę o niej i to dużo. Ale to i tak niczego nie zmienia. Ja jestem tutaj, a ona w Bradford. Koniec tej jakże pięknej historii.
W tym momencie do salonu wpadł Harry. Cały uśmiechnięty i wyraźnie czymś podekscytowany.
-Witajcie moi drodzy przyjaciele! Jak wam mija ten jakże zacny dzień? - powiedział wyszczerzony.
Spojrzeliśmy z Zayn'em najpierw na siebie, a potem na niego.
-Styles, co ci odbija? - spytał go Malik.
-Och, zupełnie nic. Po prostu mam dobry humor. To zabronione?
-A czym jest spowodowany ten twój wspaniały humor? - spytałem wywracając oczami.
-Zabieram Catherine do wesołego miasteczka. I liczę na dobrą zabawę. To wszystko. A poza tym jest ładna pogoda i w ogóle..
-Tobie już kompletnie odbiło - powiedział Zayn.
-Odezwał się ten, co zawsze jak wychodzi do Abbie, uśmiecha się od ucha do ucha - prychnął.
Pogadaliśmy jeszcze chwile, a potem Harry wziął kurtkę i wyszedł. Znów skupiłem się na telewizorze. A przynajmniej próbowałem.
-Masz - powiedział Zayn podając mi małą, zgiętą na pół karteczkę.
-Co to jest? - spytałem zdziwiony i niepewnie wziąłem ją do ręki.
-Jedź do niej. I wszystko sobie wyjaśnijcie. Przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz.
-Co?
-Zaufaj mi.
Po tych słowach wstał i poszedł na górę zostawiając mnie zdezorientowanego. Otworzyłem kartkę, na której widniał zapisany adres Stacy. Przez chwilę się wahałem, czy powinienem w ogóle ruszać się z miejsca, ale w końcu nie wytrzymałem. Wziąłem do ręki kurtkę i klucze, po czym wyszedłem z domu. Wsiadłem do swojego samochodu i wyjechałem. Na ulicach na szczęście nie było zbyt wielkich korków. Z każdym kilometrem denerwowałem się coraz bardziej. Zawahałem się, czy w ogóle powinienem tam jechać. No bo co niby miałem jej powiedzieć? Jak miało wyglądać to nasze spotkanie? A może nawet nie było jej w domu? Cały czas zadawałem sobie te pytania i nadal nie wiedziałem jak na nie odpowiedzieć. Kiedy byłem już w Bradford, nie miałem problemu z odnalezieniem odpowiedniego domu. Zaparkowałem samochód i położyłem ręce na kierownicy. Wziąłem kilka głębokich oddechów i wysiadłem z samochodu. Przeszedłem przez furtkę i stanąłem przed drzwiami. Niepewnie nacisnąłem dzwonek i czekałem. Drzwi otworzyły się po pięciu minutach i w progu stanęła Stacy w samym szlafroku. Na mój widok zrobiła wielkie oczy i cofnęła się o krok wyraźnie speszona i zdezorientowana.
-Louis? Co ty.. tu robisz? - spytała zaskoczona.
-Daisy, kochanie - powiedziałem delikatnie i mocniej ją przytuliłem - nie martw się tym. Twój tata nie musi o niczym się dowiadywać. Lexi i Tom o nas nie wiedzą, więc nie puszczą pary z ust. A poza tym teraz jesteś dorosła. Masz swoje życie i możesz robić co tylko zechcesz. Jeżeli chodzi o mnie to pamiętaj, że zawsze jestem z tobą. Nawet jak nie ma mnie ciałem, to jestem duchem. Poradzimy sobie, zobaczysz. Spotkasz się z tatą, nadrobicie stracony czas, a ja po prostu na chwilę się usunę i dam wam się sobą nacieszyć.
-Naprawdę? Zrobisz to dla mnie? - spytała z nadzieją.
-Dla ciebie zrobię wszystko głuptasie. Absolutnie wszystko.
-Dziękuję.. naprawdę bardzo ci dziękuję!
-Ale nie masz za co! Chcę tylko żebyś była szczęśliwa.
-I jestem. Bo mam ciebie.
Uśmiechnąłem się do niej i pocałowałem. Uwielbiałem smak jej malinowych ust. Takich czułych, delikatnych i miękkich. Po prostu się w nie wpiłem. Nagle usłyszeliśmy czyjeś pojedyncze oklaski. Przed nami stał jakiś wysoki chłopak. Daisy odskoczyła ode mnie jak oparzona i spojrzała na niego z przerażeniem. Już się domyślałem kto to.
-T..Tom.. - zacięła się - co.. co ty tu.. robisz?
-Podziwiam ciebie i twoją 'przyjaciółkę' - powiedział ironicznie - no pięknie.. więc tak wygląda ta twoja Jennifer. Myślałem, że będzie ładniejsza.
-Ty nic nie rozumiesz.. ja..
-Oj przestań Daisy. Wymykanie się na randki jest takie przereklamowane. Tatuś się pewnie ucieszy..
-Nie zrobisz tego - warknęła - słyszysz? Nie masz prawa!
-Chyba jednak mam.
-Słuchaj koleś - wtrąciłem się - daj jej spokój i spierdalaj stąd. Nikt cię tu nie zapraszał.
-Zamknij się dziewczynko - powiedział ostro - nie z tobą rozmawiam.
-Tak? A może jednak ze mną? Zostaw ją w spokoju, słyszysz?
-Bo co mi niby zrobisz laluniu? Pobijesz mnie? Ej, zaraz, chwileczkę. Ty jesteś jednym z tych pedziowatych idiotów z jakiegoś tam zespołu! Haha, no pięknie. Daisy spotyka się z pedałem. No tego to się nie spodziew...
Nie dokończył zdania, ponieważ w tym momencie dostał ode mnie prosto w twarz. Usłyszałem pisk Daisy, która próbowała mnie od niego odciągnąć. Zatoczył się i upadł na trawę. Z nosa poleciała mu krew.
-Ty skurwysynu! - wrzasnął.
-Nikt - powiedziałem wściekle - nie ma prawa obrażać mnie, moich przyjaciół i mojej dziewczyny. A zwłaszcza taki sukinsyn jak ty. Odwal się od nas bo następnym razem nie będę taki miły. Piśnij chociaż słówko to tak cię załatwię, że popamiętasz mnie raz na zawsze.
Syknąłem i odwróciłem się do Daisy, która patrzyła na mnie z przerażeniem. Objąłem ją ramieniem i szybkim krokiem zaprowadziłem do samochodu. Dopiero w środku dotarło do mnie co zrobiłem. Uderzyłem go. Przecież ja nigdy nikogo nie biłem! Nie byłem taki. Nie tolerowałem przemocy. Co tym razem mnie napadło? To.. to mnie przerażało. Nie wierzyłem, że byłem zdolny do czegoś takiego. Daisy cała się trzęsła i płakała.
-Ja.. przepraszam - powiedziałem patrząc na nią - nigdy się tak nie zachowywałem.. nie wiem co we mnie wstąpiło.. to nie byłem ja..
-Należało mu się - powiedziała twardo - mam go już dość. Nienawidzę tego drania! W końcu dostał za swoje. Miałam ochotę zrobić to samo, ale jestem za słaba. Nie umiałabym mu się postawić. On wszystko powie ojcu.. jest po mnie..
-Nic mu nie powie. A jeżeli to zrobi, to.. powiemy, że jesteśmy tylko przyjaciółmi. Że nic więcej nas nie łączy. Że to był po prostu zwykły spacer a on przesadza i ma urojenia. Nie przejmuj się tym teraz, proszę cię.
-Pożyjemy, zobaczymy - powiedziała ocierając łzy.
-Daisy, kocham cię i zrobię wszystko żebyś nie musiała cierpieć. Przysięgam ci to. Uśmiechniesz się? Dla mnie?
Kąciki jej ust powoli uniosły się do góry. Łzy zniknęły. Znowu była sobą.
-Wyraz jego twarzy gdy mu przywaliłeś był bezcenny - powiedziała, na co się zaśmiałem.
-Tak. To było mocne.
-Niall, dziękuję ci za wszystko. Gdyby nie ty, to nie wiem co bym zrobiła, naprawdę.
-Nie przesadzaj. Od tego mnie masz. Jestem twoim rycerzem w lśniącej zbroi. Zawsze do usług.
-Haha, kocham cię.
-Ja ciebie tez.
Pocałowałem ją czule i odpaliłem samochód. I tak musieliśmy już wracać do domu, bo robiło się późno. Zaparkowałem w stałym miejscu. Przytuliłem i pocałowałem ją na pożegnanie. Gdy wysiadła powoli odjechałem. Zdążyłem zauważyć jak wchodzi do domu. Dopiero wtedy wróciłem do siebie. Nadal nie dotarło do mnie to, co się dzisiaj stało. Ja, spokojny i nietolerujący przemocy człowiek powaliłem Tom'a na ziemię. I prawdopodobnie złamałem mu nos. Emocje naprawdę robią z człowiekiem różne rzeczy. W końcu zaparkowałem samochód w garażu i wszedłem do domu. W salonie zastałem Zayn'a i Abbie. Reszty nie było. Przywitałem się z nimi i poszedłem do kuchni. Wziąłem ze sobą paczkę chipsów, colę i jakieś ciastka i poszedłem prosto do siebie. Zamknąłem drzwi i usiadłem na łóżku. Dostałem nagłego przypływu weny. Wziąłem do ręki gitarę i zająłem się komponowaniem nowej piosenki, ciągle myśląc o Daisy i całym dzisiejszym dniu.
[LOUIS]
-Nadal o niej myślisz - powiedział Zayn zupełnie nagle.
-Hmm?
-O Stacy. Wiem, że cały czas o niej myślisz.
-Aż tak bardzo to widać? - jęknąłem.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Naprawdę cię wzięło. Nie sądziłem, że padnie na ciebie.
-Nie wiem o czym mówisz.
-Stacy zawsze podobała się chłopakom. Jest typem dziewczyny, która wie, że wszystko jej wolno. Jej najdłuższy związek trwał 2 miesiące. Później z nikim nie była dłużej niż kilka dni. Flirt to jej drugie imię. Ale jak tu była.. to zachowywała się inaczej. Mnie samego to zdziwiło. Widocznie jej się spodobałeś.
-Ta.. przestań. Okay, przyznaję. Myślę o niej i to dużo. Ale to i tak niczego nie zmienia. Ja jestem tutaj, a ona w Bradford. Koniec tej jakże pięknej historii.
W tym momencie do salonu wpadł Harry. Cały uśmiechnięty i wyraźnie czymś podekscytowany.
-Witajcie moi drodzy przyjaciele! Jak wam mija ten jakże zacny dzień? - powiedział wyszczerzony.
Spojrzeliśmy z Zayn'em najpierw na siebie, a potem na niego.
-Styles, co ci odbija? - spytał go Malik.
-Och, zupełnie nic. Po prostu mam dobry humor. To zabronione?
-A czym jest spowodowany ten twój wspaniały humor? - spytałem wywracając oczami.
-Zabieram Catherine do wesołego miasteczka. I liczę na dobrą zabawę. To wszystko. A poza tym jest ładna pogoda i w ogóle..
-Tobie już kompletnie odbiło - powiedział Zayn.
-Odezwał się ten, co zawsze jak wychodzi do Abbie, uśmiecha się od ucha do ucha - prychnął.
Pogadaliśmy jeszcze chwile, a potem Harry wziął kurtkę i wyszedł. Znów skupiłem się na telewizorze. A przynajmniej próbowałem.
-Masz - powiedział Zayn podając mi małą, zgiętą na pół karteczkę.
-Co to jest? - spytałem zdziwiony i niepewnie wziąłem ją do ręki.
-Jedź do niej. I wszystko sobie wyjaśnijcie. Przynajmniej będziesz wiedział na czym stoisz.
-Co?
-Zaufaj mi.
Po tych słowach wstał i poszedł na górę zostawiając mnie zdezorientowanego. Otworzyłem kartkę, na której widniał zapisany adres Stacy. Przez chwilę się wahałem, czy powinienem w ogóle ruszać się z miejsca, ale w końcu nie wytrzymałem. Wziąłem do ręki kurtkę i klucze, po czym wyszedłem z domu. Wsiadłem do swojego samochodu i wyjechałem. Na ulicach na szczęście nie było zbyt wielkich korków. Z każdym kilometrem denerwowałem się coraz bardziej. Zawahałem się, czy w ogóle powinienem tam jechać. No bo co niby miałem jej powiedzieć? Jak miało wyglądać to nasze spotkanie? A może nawet nie było jej w domu? Cały czas zadawałem sobie te pytania i nadal nie wiedziałem jak na nie odpowiedzieć. Kiedy byłem już w Bradford, nie miałem problemu z odnalezieniem odpowiedniego domu. Zaparkowałem samochód i położyłem ręce na kierownicy. Wziąłem kilka głębokich oddechów i wysiadłem z samochodu. Przeszedłem przez furtkę i stanąłem przed drzwiami. Niepewnie nacisnąłem dzwonek i czekałem. Drzwi otworzyły się po pięciu minutach i w progu stanęła Stacy w samym szlafroku. Na mój widok zrobiła wielkie oczy i cofnęła się o krok wyraźnie speszona i zdezorientowana.
-Louis? Co ty.. tu robisz? - spytała zaskoczona.
-Em.. cześć.. ja tylko..
-Stacy, kotku? Kogo tam niesie? - usłyszałem czyjś męski głos i po chwili zobaczyłem wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka w samych dresowych spodniach.
Zaniemówiłem. Po prostu stałem jak słup i patrzyłem na nich oboje. Tego się kompletnie nie spodziewałem.
-Louis, posłuchaj to nie to na co wygląda.. - powiedziała Stacy - ja wcale..
-Nic nie mów - powiedziałem gdy już odzyskałem głos - jestem nie w porę. Pójdę już..
-Tommo poczekaj! Proszę, ja..
Nie słuchałem jej. Po prostu odwróciłem się na pięcie i odszedłem. Słyszałem jak woła moje imię, ale się nie odwróciłem. Wsiadłem do samochodu i odjechałem. Nie chciałem jeszcze wracać do Londynu. Musiałem to wszystko przemyśleć. Nie tak wyobrażałem sobie to spotkanie. To wszystko nie tak miało wyglądać. Myślałem, że porozmawiamy i będzie jak dawniej. Że ją przytulę i powiem jak bardzo tęskniłem. Ale ona już zapomniała. Znalazła sobie kolejnego. A po nim miało być pewnie jeszcze kilkunastu. Nie zdawała sobie sprawy z tego, co czułem. Nie wiedziała o tym. Ale ja wiedziałem. Szkoda tylko, że zrozumiałem to tak późno. Kiedy przejeżdżałem obok parku, zaparkowałem samochód i wszedłem do niego. Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza. Przez dłuższą chwilę spacerowałem alejkami i rozdawałem autografy fankom, wymuszając sztuczny uśmiech, żeby nie dać po sobie niczego poznać. W końcu zrezygnowany usiadłem na jednej z ławek i opierając łokcie na kolanach, schowałem twarz w dłoniach. "Będziesz wiedział na czym stoisz" - przypomniałem sobie słowa Zayn'a. Teraz już wiedziałem. Nie miałem u niej nawet najmniejszych szans. Nic tylko iść i się najebać. I właśnie wtedy usłyszałem jej głos. Znów wołała moje imię. Myślałem, że mam jakieś omamy, ale to naprawdę była ona. Podniosłem głowę i zobaczyłem ją, idącą w moim kierunku. Patrzyłem na nią z grymasem na twarzy. Nie chciałem dać po sobie niczego poznać, ale nie umiałem.
-Tutaj jesteś.. - powiedziała i usiadła obok mnie.
-Nie wiem po co tu przyszłaś. Nie powinnaś być teraz ze swoim chłopakiem? - prychnąłem.
-On nie jest moim chłopakiem. Nawet gdybym ci to wytłumaczyła to i tak byś nie zrozumiał - powiedziała z bólem.
-A może jednak? Chyba rzeczywiście nie powinienem był tutaj przyjeżdżać. Oszczędził bym sobie widoku. I przepraszam, że wam przeszkodziłem.
-Louis, to wszystko jest nie tak! Ty nic nie wiesz! Nie rozumiesz!
-A co tu jest do rozumienia? Najpierw wyjeżdżasz jak gdyby nigdy nic, nie odbierasz telefonów i mnie unikasz, a jak przyjeżdżam, widzę cię z jakimś chłopakiem w twoim własnym domu. Okay, wiem, że nic mi do tego bo nie jestem dla ciebie nikim ważnym, ale.. a zresztą nieważne.
-Myślisz, że nie jesteś dla mnie ważny? To bzdury! Nie wyjechałam z Londynu wcześniej tylko i wyłącznie ze względu na ciebie! Ale.. czy ty nie powinieneś być teraz ze swoją dziewczyną?
-Że co? - spytałem zdziwiony.
-W wywiadzie powiedziałeś, że jest jedna, która ci się podoba. Nie powinieneś teraz być właśnie z nią?
-Jestem z nią.. - powiedziałem cicho.
-Co? A więc przyjechała z tobą? Okay, to ja już pójdę.. - chciała wstać, ale złapałem ją za rękę i z powrotem posadziłem na ławce.
-Stacy, ja mówię o tobie - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy - wtedy w wywiadzie mówiłem o tobie.
-C.. co?
-Nie rozumiesz? Odkąd wyjechałaś nie było dnia żebym o tobie nie myślał! I nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem. To dlatego tu przyjechałem. Dla ciebie. Żeby w końcu z tobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Ale gdy zobaczyłem tamtego gościa to.. sam nie wiem. Myślałem, że z nim jesteś. Nie wiedziałem, co robić. Może najlepiej będzie jak dam ci spokój. Jak pozwolę ci żyć własnym życiem i po prostu się usunę...
-Ty.. mówisz poważnie? Wtedy mówiłeś.. o mnie?
-Tak. Właśnie o tobie. Ale nie wiem czy to ma jakiekolwiek znaczenie..
Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, bo Stacy zbliżyła się do mnie i pocałowała. Na początku byłem zbyt zdezorientowany żeby zareagować, ale w końcu odwzajemniłem pocałunek. Przyciągnąłem ją do siebie i rozkoszowałem się smakiem jej ust. Takiego obrotu wydarzeń również się nie spodziewałem. Ale to było.. przyjemne. Nawet bardzo przyjemne.
-Wyjechałam z Londynu, bo myślałam, że w kimś się zakochałeś - powiedziała, gdy się od siebie odsunęliśmy - a nie zniosłabym widoku ciebie z jakąś inną laską.
-O czym ty mówisz?
-No.. ja.. no cóż. Jestem jaka jestem i wiem o tym. Rozkochuję w sobie facetów a potem rzucam ich i mam w dupie. Wiele razy tak robiłam. Ale.. ale przy tobie to było coś zupełnie innego. Ja.. nigdy się tak nie czułam. To zbiło mnie z tropu. A gdy cię dzisiaj zobaczyłam.. serce mi stanęło i to dosłownie. Nie chciałam, żebyś widział mnie z Sam'em.. to było żenujące i poniżające. Nie jest dla mnie nikim ważnym.. ja.. sama nie wiem co się ze mną dzieje.. Może kiedyś ci to wytłumaczę, ale na razie proszę cię, żebyś mi zaufał.
-Ufam ci. I zależy mi na tobie. Naprawdę bardzo mi zależy. Może niektórych rzeczy nie rozumiem, ale ci ufam. I..
-I?
-Ja.. kocham cię.. - nie wierzyłem, że naprawdę to powiedziałem. Ale jednak.
-Wiesz.. ja też cię.. kocham.. tylko, że to bardziej skomplikowane niż ci się wydaje..
-Poradzimy sobie. Dopóki mamy siebie.
-Tak.. dopóki mamy siebie..
Tym razem to ja ją pocałowałem. Tak wspaniale było znów czuć ją przy sobie. Posiedzieliśmy w parku jeszcze przez chwilę a potem pojechaliśmy do niej. Zajęliśmy się robieniem domowej pizzy ciągle się przy tym śmiejąc i wygłupiając. Nie ważne, że byliśmy cali w mące i sosie pomidorowym. Ważna była dobra zabawa. I to, że byliśmy razem..
-Stacy, kotku? Kogo tam niesie? - usłyszałem czyjś męski głos i po chwili zobaczyłem wysokiego, dobrze zbudowanego chłopaka w samych dresowych spodniach.
Zaniemówiłem. Po prostu stałem jak słup i patrzyłem na nich oboje. Tego się kompletnie nie spodziewałem.
-Louis, posłuchaj to nie to na co wygląda.. - powiedziała Stacy - ja wcale..
-Nic nie mów - powiedziałem gdy już odzyskałem głos - jestem nie w porę. Pójdę już..
-Tommo poczekaj! Proszę, ja..
Nie słuchałem jej. Po prostu odwróciłem się na pięcie i odszedłem. Słyszałem jak woła moje imię, ale się nie odwróciłem. Wsiadłem do samochodu i odjechałem. Nie chciałem jeszcze wracać do Londynu. Musiałem to wszystko przemyśleć. Nie tak wyobrażałem sobie to spotkanie. To wszystko nie tak miało wyglądać. Myślałem, że porozmawiamy i będzie jak dawniej. Że ją przytulę i powiem jak bardzo tęskniłem. Ale ona już zapomniała. Znalazła sobie kolejnego. A po nim miało być pewnie jeszcze kilkunastu. Nie zdawała sobie sprawy z tego, co czułem. Nie wiedziała o tym. Ale ja wiedziałem. Szkoda tylko, że zrozumiałem to tak późno. Kiedy przejeżdżałem obok parku, zaparkowałem samochód i wszedłem do niego. Musiałem zaczerpnąć świeżego powietrza. Przez dłuższą chwilę spacerowałem alejkami i rozdawałem autografy fankom, wymuszając sztuczny uśmiech, żeby nie dać po sobie niczego poznać. W końcu zrezygnowany usiadłem na jednej z ławek i opierając łokcie na kolanach, schowałem twarz w dłoniach. "Będziesz wiedział na czym stoisz" - przypomniałem sobie słowa Zayn'a. Teraz już wiedziałem. Nie miałem u niej nawet najmniejszych szans. Nic tylko iść i się najebać. I właśnie wtedy usłyszałem jej głos. Znów wołała moje imię. Myślałem, że mam jakieś omamy, ale to naprawdę była ona. Podniosłem głowę i zobaczyłem ją, idącą w moim kierunku. Patrzyłem na nią z grymasem na twarzy. Nie chciałem dać po sobie niczego poznać, ale nie umiałem.
-Tutaj jesteś.. - powiedziała i usiadła obok mnie.
-Nie wiem po co tu przyszłaś. Nie powinnaś być teraz ze swoim chłopakiem? - prychnąłem.
-On nie jest moim chłopakiem. Nawet gdybym ci to wytłumaczyła to i tak byś nie zrozumiał - powiedziała z bólem.
-A może jednak? Chyba rzeczywiście nie powinienem był tutaj przyjeżdżać. Oszczędził bym sobie widoku. I przepraszam, że wam przeszkodziłem.
-Louis, to wszystko jest nie tak! Ty nic nie wiesz! Nie rozumiesz!
-A co tu jest do rozumienia? Najpierw wyjeżdżasz jak gdyby nigdy nic, nie odbierasz telefonów i mnie unikasz, a jak przyjeżdżam, widzę cię z jakimś chłopakiem w twoim własnym domu. Okay, wiem, że nic mi do tego bo nie jestem dla ciebie nikim ważnym, ale.. a zresztą nieważne.
-Myślisz, że nie jesteś dla mnie ważny? To bzdury! Nie wyjechałam z Londynu wcześniej tylko i wyłącznie ze względu na ciebie! Ale.. czy ty nie powinieneś być teraz ze swoją dziewczyną?
-Że co? - spytałem zdziwiony.
-W wywiadzie powiedziałeś, że jest jedna, która ci się podoba. Nie powinieneś teraz być właśnie z nią?
-Jestem z nią.. - powiedziałem cicho.
-Co? A więc przyjechała z tobą? Okay, to ja już pójdę.. - chciała wstać, ale złapałem ją za rękę i z powrotem posadziłem na ławce.
-Stacy, ja mówię o tobie - powiedziałem patrząc jej prosto w oczy - wtedy w wywiadzie mówiłem o tobie.
-C.. co?
-Nie rozumiesz? Odkąd wyjechałaś nie było dnia żebym o tobie nie myślał! I nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem. To dlatego tu przyjechałem. Dla ciebie. Żeby w końcu z tobą porozmawiać i wszystko wyjaśnić. Ale gdy zobaczyłem tamtego gościa to.. sam nie wiem. Myślałem, że z nim jesteś. Nie wiedziałem, co robić. Może najlepiej będzie jak dam ci spokój. Jak pozwolę ci żyć własnym życiem i po prostu się usunę...
-Ty.. mówisz poważnie? Wtedy mówiłeś.. o mnie?
-Tak. Właśnie o tobie. Ale nie wiem czy to ma jakiekolwiek znaczenie..
Nie zdążyłem powiedzieć nic więcej, bo Stacy zbliżyła się do mnie i pocałowała. Na początku byłem zbyt zdezorientowany żeby zareagować, ale w końcu odwzajemniłem pocałunek. Przyciągnąłem ją do siebie i rozkoszowałem się smakiem jej ust. Takiego obrotu wydarzeń również się nie spodziewałem. Ale to było.. przyjemne. Nawet bardzo przyjemne.
-Wyjechałam z Londynu, bo myślałam, że w kimś się zakochałeś - powiedziała, gdy się od siebie odsunęliśmy - a nie zniosłabym widoku ciebie z jakąś inną laską.
-O czym ty mówisz?
-No.. ja.. no cóż. Jestem jaka jestem i wiem o tym. Rozkochuję w sobie facetów a potem rzucam ich i mam w dupie. Wiele razy tak robiłam. Ale.. ale przy tobie to było coś zupełnie innego. Ja.. nigdy się tak nie czułam. To zbiło mnie z tropu. A gdy cię dzisiaj zobaczyłam.. serce mi stanęło i to dosłownie. Nie chciałam, żebyś widział mnie z Sam'em.. to było żenujące i poniżające. Nie jest dla mnie nikim ważnym.. ja.. sama nie wiem co się ze mną dzieje.. Może kiedyś ci to wytłumaczę, ale na razie proszę cię, żebyś mi zaufał.
-Ufam ci. I zależy mi na tobie. Naprawdę bardzo mi zależy. Może niektórych rzeczy nie rozumiem, ale ci ufam. I..
-I?
-Ja.. kocham cię.. - nie wierzyłem, że naprawdę to powiedziałem. Ale jednak.
-Wiesz.. ja też cię.. kocham.. tylko, że to bardziej skomplikowane niż ci się wydaje..
-Poradzimy sobie. Dopóki mamy siebie.
-Tak.. dopóki mamy siebie..
Tym razem to ja ją pocałowałem. Tak wspaniale było znów czuć ją przy sobie. Posiedzieliśmy w parku jeszcze przez chwilę a potem pojechaliśmy do niej. Zajęliśmy się robieniem domowej pizzy ciągle się przy tym śmiejąc i wygłupiając. Nie ważne, że byliśmy cali w mące i sosie pomidorowym. Ważna była dobra zabawa. I to, że byliśmy razem..
[HARRY]
Czas mijał szybko. Naprawdę bardzo szybko. Dopiero był listopad, grudzień, święta, sylwester. A już zbliżał się koniec roku. Na szczęście Abigail w końcu się wybudziła. Stęskniłem się za nią. I wcale nie dziwiłem się Zayn'owi że tak za nią szalał. Była naprawdę świetną osobą. I wspaniałą przyjaciółką. Tego dnia miałem spotkać się z Catherine w wesołym miasteczku. Od rana miałem dobry humor. Przeczuwałem, że ten dzień będzie naprawdę idealny. I przede wszystkim udany. Ze swoją dziewczyną nie widywałem się zbyt często, ponieważ ciągle miała jakieś treningi czy naukę w szkole tańca Britney. Razem prowadziły dość sporą grupę i przygotowywały ją do jakiegoś występu. Trzymałem za nie kciuki bo widziałem z jaką pasją to robiły. Kiedy wybiła odpowiednia godzina zszedłem na dół cały w skowronkach. Pogadałem chwilę z chłopakami i wyszedłem z domu. Ten dzień musiał być udany. Nie było innego wyjścia. Wsiadłem do swojego Porsche i pojechałem do studia tańca, skąd miałem odebrać Cat. Zaparkowałem akurat w chwili, gdy opuszczała budynek. Pomachała mi z daleka i podbiegła do samochodu. Przywitałem się z nią i pocałowałem na powitanie. Ubrana była TAK. Od razu pojechaliśmy na miejsce. Pogoda była wprost idealna.
-Jak wam idzie na próbach? - spytałem.
-Całkiem dobrze. Nasza grupa jest naprawdę świetna. Podziwiam te małe, że umieją tak dużo. Konkurs już za kilka dni. Mam nadzieję, że wypadną świetnie.
-Z takimi trenerkami? Nie mają innego wyjścia.
Catherine się zaśmiała i pocałowała mnie w policzek.
-Mam chyba większe nerwy niż one same. W życiu bym nie pomyślała, że kiedyś zostanę trenerką.
-Jesteś świetną tancerką, widać, że kochasz taniec. Więc trenerką też jesteś niesamowitą. Koniec tematu.
-Już mnie tak nie chwal, bo wpadnę w samozachwyt jak Zayn.
-O nie. Drugi Malik? Tylko nie to.
Oboje się zaśmialiśmy i w końcu dojechaliśmy na miejsce. Była tam cała masa ludzi. Zaparkowałem samochód i wziąłem Catherine za rękę, całując ją w czoło. Wspólnie weszliśmy przez bramę. Nie wiedziałem od czego zacząć. Było tam tyle ciekawych rzeczy.
-Chcę na diabelski młyn - powiedziała Cat i zaciągnęła mnie w tamtym kierunku.
Oczywiście na tym się nie skończyło. Byliśmy na różnych kolejkach, w domu strachów, w gabinecie luster i na innych atrakcjach. Wygrałem dla niej nawet miśka w jednym z konkursów. Kupiliśmy popcorn i zajadaliśmy go na ławce słuchając koncertu jakiegoś zespołu, którego nazwy nawet nie znałem. Czas leciał szybko i we wspaniałej atmosferze. No, prawie wspaniałej. Mimo tego, że Cat starała się zachowywać normalnie, widziałem, że coś ją gnębi. Cały czas się zamyślała, a gdy nie patrzyłem, przestawała się uśmiechać. Coś ją martwiło. Coś było nie tak. Coś przede mną ukrywała. Często odwracała wzrok i o czymś myślała. A ja nie wiedziałem o co chodzi. Zupełnie jakby miała przede mną jakąś tajemnicę. W końcu nie wytrzymałem. Musiałem dowiedzieć się, dlaczego tak dziwnie się zachowywała.
-Catherine? Coś się stało? - zacząłem delikatnie.
-Nie, dlaczego pytasz? - odpowiedziała wymijająco.
-Bo widzę. Ciągle nad czymś myślisz, zupełnie jakbyś coś przede mną ukrywała..
-Harry, przesadzasz. Chodź lepiej na kolejkę górską, a nie wymyślasz jakieś głupoty.
Wzięła mnie za rękę i poszliśmy w tamtym kierunku. Wiedziałem swoje. Coś było nie tak. Była spięta i poddenerwowana. To nie było normalne. Po kolejce zaciągnęła mnie jeszcze na kilka atrakcji, żeby tylko uniknąć tematu. Ale ja nie zamierzałem odpuszczać. Musiałem dowiedzieć się, co jest grane. Kiedy chciała zaprowadzić mnie gdzieś jeszcze, po prostu stanąłem, chwyciłem ją za ramiona i spojrzałem prosto w oczy.
-Nie ukryjesz tego przede mną. Widzę, że coś się dzieje. Przestań udawać i powiedz mi co jest grane.
-Harry, wymyślasz sobie coś..
-Nie Cat. Wcale sobie nie wymyślam. Widzę co się z tobą dzieje. Nie odpuszczę.
Catherine się zawahała. Widziałem, że bije się z myślami i znów nad czymś się zastanawia. W końcu zrezygnowana usiadła na pobliskiej ławce. Zająłem miejsce koło niej. Czułem jak narasta we mnie lęk.
-Powiesz mi? - spytałem delikatnie i objąłem ją ramieniem - przecież wiesz, że możesz mi ufać i mówić absolutnie o wszystkim.
-Wiem, ale.. to nie jest łatwe.. nie chciałam ci na razie nic mówić..
-O czym? - spytałem podejrzliwie - co się stało?
-Harry.. ja.. bo widzisz..
-Nie.. nie, nie, nie! Nie mów mi, że masz innego! Proszę, tylko nie to!
-Co? Nie! Jasne, że nie idioto! Skąd to ci przyszło do głowy?
-Nie wiem.. tak jakoś.. więc o co chodzi?
-Nie wiem jak ci to powiedzieć.. oczywiście nic jeszcze nie jest postanowione, nie mają mojej zgody ani nic..
-Cat przestań owijać w bawełnę i mów o co chodzi bo zaraz nie wytrzymam!
Wzięła głęboki oddech i spojrzała mi prosto w oczy.
-Dostałam stypendium. Do największej szkoły tanecznej świata. W Paryżu. Od zaraz..
Zamurowało mnie. Zesztywniałem na całym ciele. Cofnąłem rękę i położyłem ją na kolanie. Jej słowa mnie zmroziły. Czegoś takiego się nie spodziewałem.
-Wyjeżdżasz do.. Paryża? Na stałe?
-Harry to nie tak..
-I kiedy zamierzałaś mi o tym powiedzieć? Dzień przed wylotem? A może godzinę przed wylotem? - poczułem, że podnoszę głos, ale już o to nie dbałem.
-Ja przecież..
-A może w ogóle zamierzałaś mi nie mówić? - znów jej przerwałem i wstałem.
-Przestań! Do cholery przestań! - tym razem to ona krzyknęła - to wcale nie jest dla mnie łatwe!
-A może jednak jest? Dlaczego nic mi nie powiedziałaś?! Gdybym dzisiaj nie zauważył, to nadal nic bym nie wiedział i nadal byś to przede mną ukrywała! Jak długo zamierzałaś mnie okłamywać?
-Nie okłamywałam cię!
-Nie? Z mojej strony tak to właśnie wygląda!
-Jeszcze się nie zgodziłam! Jeszcze nic nie podpisałam! Nic nie jest jeszcze przesądzone!
-Dlaczego? Co cię powstrzymuje? Przecież to twoje największe marzenie!
-Ty! Głupku, ty! - krzyczała, a po twarzy płynęły jej łzy - ty mnie zatrzymujesz, bo nie umiem cię zostawić! Kocham cię i nie jest to dla mnie łatwy wybór! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?! Myślisz tylko o sobie! A ja? Nie obchodzi cię co ja czuję!
-Jasne, teraz to ja jestem ten zły! Wiesz co? Mam tego dość!
-Co chcesz przez to powiedzieć?
-Jedź spełniać swoje marzenia. Zasługujesz na to - powiedziałem już spokojniej - wyjedź do Paryża i zacznij nowe życie. Już nic cię tu nie zatrzymuje.
-Zaraz.. chcesz powiedzieć, że ze mną.. zrywasz..?
-Na to wygląda.
Ostatni raz spojrzałem w jej bladą, zapłakaną twarz. Sam również miałem ochotę się rozpłakać. To miał być dobry dzień. Wspaniały, idealny i udany! A okazał się najgorszym dniem mojego życia. Odwróciłem się i poszedłem do samochodu. Wsiadłem do środka i odjechałem nie czekając na nią. Przekroczyłem dozwoloną prędkość, mając na liczniku 120 km/h. Nie dbałem już nawet o to. Po drodze zatrzymałem się w sklepie spożywczym i kupiłem kilka butelek wódki. Dopiero wtedy wróciłem do domu. Trzasnąłem drzwiami i poszedłem prosto do siebie. Nie zwróciłem uwagi nawet na to, że Zayn i Abbs coś za mną wołali. Kiedy znalazłem się w swoim pokoju, otworzyłem pierwszą butelkę trunku. Zerwałem z nią. Naprawdę to zrobiłem. Ale prędzej czy później i tak by się to stało. Skoro miała wyjechać, to nie mogliśmy być razem. To było jej marzenie. Największa szkoła taneczna świata. Nie chciałem mieć jej na sumieniu. Nie chciałem, żeby została a później wypominała mi, że nie pozwoliłem jej jechać. Pijąc kolejne łyki wódki myślałem tylko o niej. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że zostawiłem ją tam bez transportu. I tak nie miałbym jak po nią wrócić. Powoli zaczynało mi się kręcić w głowie. Miałem tylko jeden plan: ostro się najebać a dopiero jutro myśleć o problemach. I udało mi się, bo w końcu chyba straciłem przytomność.
[ZAYN]
Ten dzień był naprawdę dziwny. Choć sam nie wiem czemu. Jakiś zabiegany. Niall poszedł do Daisy, Louis pojechał do Bradford a Harry wybył gdzieś z Catherine. Lubiłem te nasze wolne dni. Kiedy mogliśmy po prostu spotkać się z przyjaciółmi i dziewczynami. Sam również byłem umówiony z Abigail. Mieliśmy zjeść jakiś obiad a później po prostu coś porobić. Nawet nie wiedziałem co. Spontaniczne decyzje. Kiedy w domu zostałem już tylko ja, wziąłem prysznic, przebrałem się i ułożyłem włosy po czym pojechałem po Abbie. Dałem jej sygnał, że już czekam i po chwili zobaczyłem ją wychodzącą z domu. Wyglądała prześlicznie w TYM zestawie. Powitałem ją całusem w policzek i pojechaliśmy do restauracji. Jednej z moich ulubionych. Czasami zapominałem o tym, że Abigail nic nie pamiętała. Chyba po prostu nie mogłem pogodzić się z tym, że wszystkie nasze wspólne wspomnienia gdzieś się ulotniły. Chciałem żeby było jak dawniej. Ale obecnie też nie było najgorzej. Przynajmniej byliśmy razem. I to było najważniejsze. Kiedy złożyliśmy zamówienia, zaczęliśmy rozmawiać o różnych duperelach.
-Opowiedz mi o Stacy - poprosiła nagle.
-Co? Dlaczego chcesz o niej słuchać? - zdziwiłem się.
-Bo z tego co wiem i widzę to Louis chyba się w niej zakochał. A ja po prostu chcę wiedzieć kim jest.
-Ehm.. no okay. Stacy to moja najlepsza przyjaciółka. Znamy się od dzieciństwa i zawsze trzymaliśmy się razem. Jest.. hmm.. rozrywkowa, uparta, zabawna i umie postawić na swoim. A jak ktoś ją wkurzy to potrafi być nawet agresywna. Ale ogólnie jest naprawdę w porządku.
-Ach.. no to chyba dobrze.. prawda?
-Tak, prawda - zaśmiałem się.
Kelnerka przyniosła nam nasze zamówienia i zajęliśmy się jedzeniem. Później Abbie znów zaczęła rozmowę.
-Teraz opowiedz mi o naszej pierwszej randce. Ze szczegółami.
-Co cię tak nagle wzięło na słuchanie?
-Bo lubię słuchać jak opowiadasz. Masz taki cudny głos..
-A ja kocham twój głos. Zwłaszcza jak śpiewasz.
-Nie zmieniaj tematu. Mów.
-Dobrze, już dobrze - powiedziałem ze śmiechem.
Opowiedziałem jej wszystko od początku. Wszystko co tylko chciała wiedzieć. Może choć w ten sposób mogłem przywołać jej wspomnienia. A przynajmniej miałem taką nadzieję. Po obiedzie poszliśmy na długi spacer po Londynie, a później po prostu pojechaliśmy do nas. Abigail chciała zobaczyć wszystkie pomieszczenia w naszym domu. Zajęło nam to trochę czasu. Najdłużej siedzieliśmy w moim pokoju, gdzie przeglądała moje zdjęcia i wszystkie rysunki. Natrafiła też na swój portret.
-To.. ja? - spytała patrząc na swoją podobiznę.
-Tak.. to właśnie ty.
-To jest.. genialne! Mogę go zatrzymać?
-Jeżeli tylko chcesz, to proszę bardzo. Jest twój.
-Aa! Dziękuję - pocałowała mnie w policzek i schowała kartkę z portretem do torby.
-Nie ma za co. Dla ciebie wszystko.
-Zaśpiewaj mi coś. Najlepiej z waszego repertuaru. Z nowego albumu.
-Ech.. no niech będzie. Wybierz numer od 1 do 13.
-Hmm.. trzy.
-W porządku - wziąłem głęboki oddech i zacząłem śpiewać - your hand fits in mine like it's made just for me..
Do końca piosenki Abbie słuchała mnie jak zahipnotyzowana. A gdy skończyłem, nie odezwała się przez dłuższą chwilę.
-To jest.. przepiękne. Od dzisiaj to moja ulubiona piosenka. Kocham to..
-Cieszę się. - uśmiechnąłem się do niej.
W końcu zeszliśmy na dół i usiedliśmy przed telewizorem. Włączyłem jakiś film i wtuleni w siebie usiedliśmy na kanapie. Dostałem sms'a od Liam'a, że nie wraca dzisiaj na noc. Dokładnie takiego samego chwilę później dostałem od Louis'a. Niall wrócił jakąś godzinę później. Przywitał się z nami i po prostu poszedł do siebie. Znów skupiliśmy się na filmie. Do czasu aż do domu wrócił Harry. Trzasnął drzwiami i jak burza poszedł po schodach. Wołałem za nim, ale nawet się nie odwrócił. Zauważyłem w jego ręce reklamówkę z butelkami wódki. To nie wróżyło niczego dobrego. Wychodził z domu w świetnym humorze, a wracał z alkoholem. Coś musiało się stać. Abigail również to zauważyła. Na początku stwierdziliśmy, że to tylko i wyłącznie jego sprawa, ale długo nie wytrzymaliśmy. Poszliśmy do jego pokoju. Pukaliśmy, ale nie doczekaliśmy się żadnej odpowiedzi. Po prostu weszliśmy do środka. Harry leżał na podłodze z butelką wódki w ręce. Od razu do niego podbiegłem i próbowałem ocucić. Wypowiedział tylko kilka niezrozumiałych słów. Pijaczy bełkot. Był kompletnie pijany. Już nawet nie kontaktował. Z pomocą Abbie położyłem go na łóżku. Wziąłem resztę butelek i po prostu wylałem je do zlewu. Niall chyba usłyszał, że coś się dzieje bo po chwili pojawił się w drzwiach.
-Coś się stało? - spytał.
-Harry uchlał się w trzy dupy - powiedziałem - już nawet nie kontaktuje.
-Uchlał się? - zdziwił się - wydawało mi się, że był w świetnym humorze.
-Bo był. Ale najwyraźniej coś się zmieniło. To jest Styles, jego nie ogarniesz.
-No w sumie racja..
Zostawiliśmy Hazzę samego i we trójkę zeszliśmy na dół. Obejrzeliśmy jeszcze jakiś film, a później odwiozłem Abbie do domu. Pożegnałem się z nią i odjechałem dopiero, gdy zniknęła za drzwiami. Nie chciało mi się wracać do domu, ale nie miałem pomysłu gdzie mógłbym jechać o tak później porze. Więc po prostu wróciłem. Wziąłem prysznic i położyłem się do łóżka. Zasnąłem niemal natychmiast..
____________________________
Wróciłaaaaaaaaaaaaam! :D Turutututu :D
Macie obiecany rozdzialik. Długi, tak jak obiecałam ♥ Może nawet za długi.. :D
No, ale jak ja się rozpiszę to nie potrafię przestać ;]
A więc tak: operacja na szczęście się udała i wszystko jest w porządku :) Wracam do sił! W tym tygodniu jeszcze labuję, a od przyszłego normalnie wracam do szkoły :) x
Mam nadzieję, że miło wam się czytało :)
Czytasz = komentujesz ♥
Mam takie małe marzenie.. żeby pod tym postem dobić do 69 komentarzy :D hahaha :D
Wiem, że to dużo, ale to tylko moje małe marzenie.. no cóż.. :D Zobaczymy :D DACIE RADĘ? DLA MNIE? ♥
Haha :D Następny wkrótce, kocham was! < 3
+Jakbyście chciały usłyszeć jak śpiewam to zapraszam tutaj:
[LINK] : ))
+Jakbyście chciały usłyszeć jak śpiewam to zapraszam tutaj:
[LINK] : ))
i love itt <333333333
OdpowiedzUsuńLove is beautiful :D <#
OdpowiedzUsuńcudneeeee <33
OdpowiedzUsuńZayn i Abbie <3 :D
OdpowiedzUsuńCudowne :*
Why you did it ?! haha :D <3 I love you sister xx
OdpowiedzUsuńJaaa mega mega długi ten rozdział, no i naprawdę świetny ;) więcej takich ! ;D
OdpowiedzUsuńświetny rozdzial:) szkoda mi Harrego ale mam nadzieje ze wszystko wroci szybko do normy:)
OdpowiedzUsuńczekam na następny!
Pozdrawiam:)
69 komentarzy? ^^ Ambitnie... ;)
OdpowiedzUsuńNa początku, jak czytałam ten rozdział, wszystko się wszystkim układało i było tak cholernie idealnie. Już się bałam, że przesłodziłaś ;)
Ale potem natknęłam się na scenę w wesołym miasteczku i zamurowało mnie.
Bo jest IDEALNIE! Nie chodzi mi o to, że nie chcę, żeby Harry był szczęśliwy, ale jak wszyscy są, to niezależnie od poziomu pisania, robi się takie trochę nudne jak flaki z olejem, nieprawdaż? ^^
W każdym razie jest genialnie, jestem z Cb dumna i czekam na kolejny <3
Świetny i taki długi *.*
OdpowiedzUsuńZayn i Abbie są tacy słodcy, najlepsza para <3
Czekam na następny :D
Kocham Cibie i Twój zarypisty blog . :* <3 ♥ Natalia
OdpowiedzUsuńTen blog jest całkowicie lepszy od niejednej książki. Z pewnością nie piszesz jak jakaś 15-latka, tylko na o wiele więcej. Jeśli będę miała jakąś rozprawke do napisania na odpowiedni temat lub coś w tym stylu to napewno wspomne o Tobie ! :D Oby tak dalej! Pisz ile wlezie! :D Bede ten blog polecać tak jak te : http://die-in-paradise-city.blogspot.com/ http://you-cant-fool-destiny.blogspot.com/ .
OdpowiedzUsuńZazdroszcze wyobraźni :*
oł je :D
OdpowiedzUsuńRozdział świetny ;)
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że Abbie w końcu odzyska pamięć ^^
ŚWIETNY ROZDZIAŁ,ZRESZTĄ JAK ZAWSZE <3 TROCHĘ MAŁO BYŁO Z ABBY I ZAYN'EM ALE POMIMO TO I TAK CUDOWNY, CZEKAM NA KOLEJNY I ŻYCZĘ WNEY :))*
OdpowiedzUsuńRozdział jest świetny, nie wiem jak to robisz ale rób to dalej!!!!!
OdpowiedzUsuńŚwietny , na prawdę!
OdpowiedzUsuńChcę już następny ; )
Boski.! ;>
OdpowiedzUsuńKocham..!!!<3
OdpowiedzUsuńUwielbiam! Boski ten rozdzial ;)
OdpowiedzUsuńzarąbisty
OdpowiedzUsuńświetny rozdział i na pewno nie za długi. czekam na następny, który z całą pewnością będzie równie świetny ;)
OdpowiedzUsuń+bardzo ładnie śpiewasz :)
Świetny rozdział i w ogóle blog! <3
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że taki długi *W* na taki czekałam <3
+Zarąąąąąąbiście śpiewasz!!! :*
Świetny rozdział jak całe opowiadanie tak mnie wciągnęło że, nie mogłam się oderwać.
OdpowiedzUsuńNa prawde świetne :D
Czekam na następny :D
boski uwielbiam czekam na kolejny rozdział hahah ;P
OdpowiedzUsuńszkoda ze każdemu sie ułożyło tylko nie Harrymu ;/
oki pa
PAula
awwww ♥ Prześwietny rozdział! w końcu się go doczekałam :) fenomenalny ! :D ale Cat musi być z Harr'ym - no eej ! -.- po za tym rozdział genialny ♥ czekam na next! byle szybko :*
OdpowiedzUsuńBędąc na miejscu Cat wyjechałabym... To Harry, Harry Styles, 1/5 One Direction, szaleje za nim każda dziewczyna = związek niepewny.
OdpowiedzUsuńDobra, koniec tych moich filozofii :D Rozdział genialny i czekam na następne <3
oby więcej takich długich ;)
OdpowiedzUsuńboże, świetnie śpiewasz, kocham Cię < 33
Oll. xx ♥
bardzo ale to bardzooo fajny blog! czekam na następny rozdział! jeju niech u Zayna sie wszystko ułoży
Usuńjeju Hazza coś ty zrobił! dobra oniec mojego gadania xd czekam na następny! <3
tym razem się nie powtórzę. ^^ jest zajebisty i naprawdę mi się podoba. ! czekam jeszcze na jakąś książkę i bd lajt ^^ wcale nie za długi, możesz zawsze takie pisać *o* uwielbiam Cię i Twoje pisanie♥
OdpowiedzUsuńJaki świetny rozdział! Kocham tego bloga! Nie mogę doczekać się następnego rozdziału! Mam nadzieje ze wszystko się ułoży... Zdrowiej! See you! ~Agnieszka ;*
OdpowiedzUsuńAAA ♥ Długi :) Cudowny. Na serio. Cieszę się że juz wróciłaś :)I było duzo Lou, jaram sie jeszcze bardziej tym rozdziałem :) Czekam na następny ♥ xx
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział jak i całe opowiadanie <3 Bardzo jestem ciekawa dalszych losów Zayna i Abbie :D Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :P
OdpowiedzUsuńjak zawsze świetny! czekam na nastepny! <3
Usuńgenialny! ;D nie mogę się nigdy doczekać kiedy dodasz nowy rozdział. lubię długie rozdziały i cieszę się że ten jest mega dłuuugi. :D
OdpowiedzUsuńzapraszam do siebie. ; )
http://moje-najwieksze-marzenie.blogspot.com/
+ masz ciekawą barwę głosu. ; D
świetny i mam nadzieję, że dobijemy do tych 69 c:
OdpowiedzUsuńZ.A.J.E.B.I.S..T.Y <3
OdpowiedzUsuńCzekam na nn tutaj i na ortl :3
swietny:*
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Czekam na następny ;D
OdpowiedzUsuńcudowny ! <3
OdpowiedzUsuńii slicznie spiewasz ! ; **
~smile!;)
Świetny :D Chcę następny rozdział :D
OdpowiedzUsuńpoprosze szybcutko nexta
OdpowiedzUsuńTo jest naprawdę świetne!!!
OdpowiedzUsuńMasz talent, czekam na następny.
Chcesz poznać pewną historie dotychczas wesołej i szczęśliwej nastolatki jednak której z czasem życie zaczęło się walić? Kiedyś łatwe, zabawne dziś już nie wiadomo jakie!. Chcesz poznać więcej losów i przygód które przygotowało jej życie? Chcesz wiedzieć czy sobie poradzi! Wszystkiego się dowiesz czytając " Life has its drawbacks"
OdpowiedzUsuńZapraszam do czytania oraz komentowania.
Przepraszam za spam !
dortwalam do konca heh ;)
OdpowiedzUsuńsuper !